Iran: z wroga sojusznik

Reżim ajatollahów zobowiązał się, że ograniczy swój program nuklearny. W nagrodę Stany Zjednoczone pomogą Teheranowi wyjść z osamotnienia.

24.05.2015

Czyta się kilka minut

Radość na ulicach Teheranu po ogłoszeniu wstępnego porozumienia w sprawie irańskiego programu atomowego, 3 kwietnia 2015 r.  / Fot. Fatemeh Bahrami / GETTY IMAGES
Radość na ulicach Teheranu po ogłoszeniu wstępnego porozumienia w sprawie irańskiego programu atomowego, 3 kwietnia 2015 r. / Fot. Fatemeh Bahrami / GETTY IMAGES

Negocjacje z Iranem – w sprawie ograniczenia programu nuklearnego, w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych – skończą się najpewniej na początku lipca. Porozumienie może doprowadzić do wyjścia kraju nad Zatoką Perską z izolacji w światowym handlu i otworzyć go na inwestycje zagraniczne.

Tymczasem Barack Obama i republikańska większość w obu izbach Kongresu USA spierają się o to, czy lepsza jest polityka kija, czy też marchewki. 38-letni senator Tom Cotton z Arkansas (wschodząca gwiazda ultrakonserwatywnego skrzydła Republikanów) naszkicował trzy miesiące temu list do ajatollahów, aby nie akceptowali żadnej umowy sygnowanej przez Biały Dom, bo „prezydent nie ma legitymacji całej Ameryki”. Prowokacyjną ze zdradą stanu epistołę podpisało aż 47 spośród 100 członków izby wyższej Kongresu.

Ale im dłużej trwają negocjacje, a umowa nabiera konkretnego kształtu, tym nastroje na amerykańskiej prawicy są spokojniejsze. Teraz opozycja w USA skupia się na proponowaniu poprawek do umowy z Teheranem. Senator Cotton wycofał się ze swego listu, walczy natomiast o to, aby Iran ujawnił całą historię budowania atomowej infrastruktury. Z kolei ubiegający się o nominację Republikanów na kandydata na prezydenta Marco Rubio z Florydy domaga się, by ajatollahowie w ramach umowy uznali państwo Izrael (władze w Jerozolimie w ogóle nie akceptują tych negocjacji, a premier Benjamin Netanjahu otwarcie mówi, że zagrożone jest bezpieczeństwo całego Bliskiego Wschodu).

Kierownictwo Partii Republikańskiej deklaruje ostrożność. „Amerykanie się po prostu martwią. Nasi sojusznicy też zdradzają niepokój. Musimy patrzeć na ręce Obamie, który zrobi wszystko, żeby osiągnąć porozumienie. Dlatego współpracujemy z Demokratami, żeby końcowa wersja umowy była jak najlepsza” – mówił portalowi „Politico” John Boehner, republikański przewodniczący Izby Reprezentantów.

Bliskowschodnia układanka

Tymczasem, wobec narastającego chaosu na Bliskim Wschodzie, Iran – przez ostatnie lata wróg Ameryki numer jeden – wyrasta na jej sojusznika.

– Dyplomacja USA to coraz bardziej skomplikowana układanka. Waszyngton organizuje doraźne koalicje, żeby ustrzec się przed otwartym zaangażowaniem w wojnę – mówi „Tygodnikowi” Tamara Cofman Wittes z Brookings Institution, przedtem doradca w Departamencie Stanu. – Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy obecna polityka amerykańska wobec Iranu jest obliczona na lata, czy też to jedynie okolicznościowa konieczność.

W każdym razie na terenie Iraku i Syrii oba kraje – Stany Zjednoczone i Iran – walczą dziś de facto ramię w ramię. Pod koniec marca amerykańskie myśliwce wzięły udział w operacji przeciw dżihadystom z tzw. Państwa Islamskiego w trakcie bitwy o Tikrit, w której uczestniczą wspierane przez Iran lokalne szyickie milicje. Kampania ta ma być testem przed jeszcze większą operacją, której celem będzie bój o Mosul, drugie co do wielkości miasto Iraku, latem 2014 r. zajęte przez IS. – Operacja jest sprawą bardzo delikatną, bo jeśli szyici zbyt urosną w siłę, to skończy się kolejną krwawą łaźnią z powodów religijnych – mówi Wittes.

Inaczej wygląda sytuacja w Jemenie. Tu Teheran wspiera rebelianckie ugrupowanie Huti, które zajęło niedawno stołeczną Sanę. To część strategii Iranu, by powstrzymać w regionie wpływy Arabii Saudyjskiej, dotąd głównego sojusznika USA. Amerykanie bardzo się boją, że wzmocnienie szyickich Huti skończy się wielką czystką na tle wyznaniowym, a Jemen jako państwo upadnie i podzieli losy Somalii.

– Waszyngton po cichu liczy, że ajatollahowie nie będą dążyć do otwartej konfrontacji z Saudyjczykami, bo im też zależy na porozumieniu z Ameryką i zniesieniu sankcji. Ale równolegle swoją grę gra Arabia Saudyjska, której zbliżenie USA z Iranem się nie podoba – tłumaczy „Tygodnikowi” Barbara Bodine, była dyplomatka, a dziś kierowniczka Instytutu Studiów Dyplomatycznych na Uniwersytecie Georgetown.

Realpolitik kiedyś i dziś

Ktoś mógłby powiedzieć, że polityka USA wobec reżimu ajatollahów nie jest niczym nowym. Przypomnijmy: w czasie wojny iracko-irańskiej w latach 80. XX wieku Stany „pod stołem” pomagały Teheranowi.

Na początku 1986 r. prezydent Ronald Reagan zgodził się, by w tajemnicy sprzedawać szyickiemu państwu rakiety przeciwczołgowe TOW i przeciwlotnicze Hawk. Uzyskane pieniądze poszły na wsparcie nikaraguańskich rebeliantów Contras. Skończyło się to wybuchem afery, bo transakcja z Iranem była sprzeczna z amerykańską doktryną zakazu sprzedaży broni krajowi oskarżanemu o wspieranie terroryzmu i nielegalna w myśl nałożonego na ten kraj embarga.

Dziś nawet politycy uchodzący za „jastrzębi” uważają, że Iran jest kluczowym partnerem w coraz bardziej skomplikowanej rozgrywce na Bliskim Wschodzie. „Dopóki rządzą tam sekciarscy ajatollahowie, musimy być ostrożni. Ale generalnie Teheran jest naturalnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych” – powiedział pod koniec 2014 r. na antenie telewizji NBC były sekretarz stanu Henry Kissinger, ikona zwolenników Realpolitik.

Przymiarki do otwarcia

Tymczasem Iran przygotowuje się powoli do podjęcia wyzwania, jakim będzie zniesienie sankcji. Kraj posiada największe na świecie złoża gazu ziemnego, zlokalizowane głównie w Zatoce Perskiej. Dotąd eksportował ten surowiec do Armenii, Turcji i Azerbejdżanu. Ale w związku z wieloletnim embargiem rząd nie unowocześniał infrastruktury wydobywczej. Dlatego też aby sprostać potrzebom rynku, Teheran sam musiał paradoksalnie importować gaz, głównie z Turkmenistanu. – Iran jako rozgrywający w tej branży to dopiero pieśń przyszłości – mówi „Tygodnikowi” Simone Tagliapietra z Uniwersytetu Sabancı w Istambule.

– Na razie trzeba odrobić zaległości w technologii, ale zwłaszcza zmienić ramy prawne, w których Iran handluje paliwami kopalnymi. Obecny system nosi nazwę „buy-back service” i polega na tym, że państwowa agencja władająca sprawami ropy i gazu NIOC przyznaje kontrakty zagranicznej firmie na eksploatację złoża, ale korporacja musi sama zbudować infrastrukturę. Potem NIOC zwraca koszty barterem, oddając należność w wydobytym surowcu. To znacznie utrudnia otwarcie irańskiego rynku na świat – dodaje Tagliapietra.

Teheran zaczął już prace nad bardziej nowoczesnymi rozwiązaniami prawnymi, które ułatwią liberalizację przemysłu petrochemicznego i handel surowcami. W planach jest budowa sieci gazociągów: do Bahrajnu, Kuwejtu, Syrii, Iraku, Pakistanu, Indii i jednego wspólnego dla całej Europy.

Do współpracy z Teheranem powoli przymierza się też polski rząd. Na początku maja wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Kacperczyk odwiedziła irańską stolicę wraz z grupą 70 przedsiębiorców; byli wśród nich przedstawiciele Grupy Lotos i PKN Orlen. Polskie rafinerie mają w przyszłości kupować irańskie surowce. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015