Inwentarz

Georges Perec, Urodziłem się | Eseje Pereca ukazują kogoś skupionego na notowaniu detali, katalogowaniu, inwentaryzowaniu przeszłości i własnego doświadczenia. Inwentarz

10.12.2012

Czyta się kilka minut

1. Młody Georges Perec chciał zająć się socjologią. Zaczytywał się pracami Lefebvre’a, Maussa, de Certeau i Barthesa, zamierzał nawet pisać doktorat pod kierunkiem Luciena Goldmanna. Wybrał jednak literaturę. W debiutanckich „Rzeczach” przeprowadził drobiazgową rekonstrukcję „życia bez treści” Jerôme’a i Sylvie, ich beznadziejnej pogoni za przedmiotami i przyjemnościami. Autor szybko zyskał sławę pisarza „socjologicznego” – krytyka burżuazyjnej mentalności i rozpasanej konsumpcji.


W „Urodziłem się” – tomie przekładów czterech pośmiertnych książek eseistycznych Pereca – odnajdziemy wiele przykładów tego rodzaju dociekań, chociażby kapitalne notatki o modzie („Dwanaście spojrzeń z ukosa”). Moda mówi o spontaniczności, fantazji i swobodzie, a w istocie stoi po stronie „przemocy konformizmu, przemocy społecznego konsensu i pogardy, którą on ukrywa”. Pisarz proponuje krytyczny namysł, a następnie kreśli zabawną heterotopię: co by było, gdyby modę sezonową... zmienić na codzienną (ubrania na poniedziałek, na wtorek itd.)? A gdyby zwiększyć jej zasięg, proklamując modę na dni parzyste, symfonie Brucknera albo jakąś stację metra? Itd.


W późnych esejach pisarz odchodzi od wizji codzienności alienującej, uśmiercającej fantazje i pragnienia. Postanawia sportretować zwyczajność, co jednak okazuje się problematyczne. Jak bowiem opisać coś, co zakrywa percepcyjna rutyna i myślowy automatyzm? Nie wybiera „udziwnienia” (które młody Szkłowski zalecał literaturze jako uniwersalne remedium), przeciwnie – stawia na beznamiętną systematykę, myślenie przez klasyfikację. Przykłady? „Krótkie uwagi o przedmiotach znajdujących się na moim biurku”; „Próba zinwentaryzowania pokarmów płynnych i stałych, jakie pochłonąłem w ciągu 1974 roku”; „Pamiętam”. Dwa pierwsze tytuły mówią same za siebie, trzeci zaś odsyła do zbioru mikrowspomnień dotyczących tego, co wspólne – przemian mody i obyczajów, radiowych szlagierów i kinowych przebojów. Perec wyławia z niebytu „elementy codziennego życia, których niemal się nie dostrzega”, które formują zbiorową i indywidualną pamięć. Badanie pisarza--socjologa łączy się z pracą wspominania. Pisarz niepostrzeżenie przeprowadził nas na pole „autobiografizmu”.



2. Autobiograficzny charakter mają z pewnością takie utwory, jak (niektóre wciąż nieprzetłumaczone!) „W, albo wspomnienie dzieciństwa”, „Człowiek, który śpi” czy „Miejsca”. Przywoływanie przeszłości nigdy jednak nie jest u Pereca czynnością spontaniczną, dość przypomnieć, że wspomnieniowa narracja „W” okazuje się zalążkiem antyutopijnej wizji idealnego ładu, a „Człowiek, który śpi” został w dużej mierze zbudowany z cytatów, kryptocytatów i parafraz. Z kolei „Miejsca” to rozpisany na dziesięć lat projekt, w którym wspomnienia związane z dwunastoma lokalizacjami w Paryżu konfrontowane są z ich wyglądem (opisywanym co miesiąc) oraz z samymi opisami (poddawanymi systematycznej lekturze). Działanie takie jest porządkowaniem przestrzeni, planowaniem czasu i strukturyzowaniem własnego życia, pozwala też obserwować powolne starzenie się miejsc, wspomnień i samych tekstów. Wprowadza w materię egzystencji pewien ład i równocześnie ujawnia jego nietrwałość.


Przypadkiem skrajnym są zapewne dziełka takie jak „Dwieście czterdzieści trzy pocztówki”, w którym znajdziemy zbiór konwencjonalnych pozdrowień z wakacji. Te banalne i prościutkie teksty zostały wygenerowane przy użyciu algorytmu. To on decyduje o lokalizacji, o współwystępowaniu uwag dotyczących pogody, opisów rozrywek, konwencjonalnych pozdrowień. Czemu służy zastosowanie takiego mechanicznego generatora wspomnień? Ukazuje, że wszelka naturalność i zwyczajność są efektem działania skomplikowanej maszynerii. Uświadamia, że niestrudzenie fabrykujemy sobie przeszłość. A poza tym – staje się narzędziem wyzwolenia. Przyjęcie arbitralnych przymusów może bowiem – paradoksalnie – stać się źródłem wolności.



3. W eseju o free jazzie („Rzecz”) Perec zastanawia się nad dialektyką przymusu i wolności. „Przymus – wywodzi – jest tym, co pozwala na wolność, wolność zaś wyłania się z przymusu”. Praktyki naturalizacji przymusu (uznanie jakiejś formy za naturalną) oraz jego neutralizacji (uznanie, że nie ma żadnej formy, tylko działanie spontaniczne lub natchnione) „zamykają nas w naiwności”. Francuski pisarz sięga z upodobaniem po najbardziej restrykcyjne reguły – palindromy, lipogramy, anagramy itp. – i tworzy karkołomne konstrukcje; jakby tego było mało, sam wymyśla nowe formuły. Czytelnicy znający „Gabinet kolekcjonera”, „Podwyżkę” czy „Życie instrukcję obsługi” wiedzą doskonale, jaki efekt daje taka kombinatoryka. Przypomnę, że w „Życiu...” Perec wymyśla dziesięciopiętrową kamienicę, zaludnia ją bohaterami, po czym porusza się pomiędzy ich mieszkaniami ruchem konika szachowego, żeby zaś nie było zbyt prosto, jedno pole szachownicy zostaje pominięte (co owocuje nowymi permutacjami).


W „Urodziłem się” znajdziemy kilka podobnych igraszek. Perec serwuje nam na przykład („81 prostych przepisów dla początkujących”) króliki, grasice cielęce i sole, mieszając sosy i przyprawy, zmieniając techniki przyrządzania i serwowania dań zgodnie z przyjętym algorytmem. W „Cantatrix Sopranica L.” proponuje brawurowy pastisz publikacji naukowej o posmaku patafizycznego żartu; rzecz dotyczy „korelacji tomatotopicznej” diwy operowej, przedmiotem analizy są „reakcje wrzaskoryczne” śpiewaczki, w której stronę specjalne urządzenie (tomatomiot) ciska pomidorami. Napisane wspólnie z Harrym Mathewsem studium o Rousselu to z kolei przykład pierwszorzędnej mistyfikacji; uczony dyskurs, podległy technikom skojarzeniowym znanym z „Locus solus”, ma na celu rekonstrukcję rzekomego romansu Roussela z pewnym Wenecjaninem.


Perec zniewala swój tekst, zmusza go do uległości mechanicznym regułom, i w tym samym ruchu uwalnia go z pęt zdrowego rozsądku. Kiedy nie wszystko można, wszystko jest możliwe.



4. „La disparition” („Zniknięcie”) to największy lipogram w literaturze światowej, napisany z pominięciem litery „e”, a przy tym – powieść przygodowa, której osnową jest zniknięcie głównego bohatera. Napisany w trzy lata później suplement, „Les revenentes”, operujący już wyłącznie samogłoską „e”, to dziwaczna opowieść o kradzieży diamentów. W wielu swoich dziełach Perec zdradza upodobanie do zwariowanych intryg, ale nie pozwala przy tym zapomnieć, że groteskowe buffo podszyte jest śmiertelnie poważnym serio. „Zaczynam rozumieć fascynację, jaką wywiera na mnie pisanie – deklaruje w jednym z esejów – a także brak, który ta fascynacja odsłania i ukrywa”. W „Urodziłem się” krąży obsesyjnie wokół źródłowego i konstytutywnego braku, na który zdaje się wskazywać już jego nazwisko (perec po hebrajsku oznacza dziurę).


Chodzi, po pierwsze, o utratę rodziców, którzy zginęli podczas wojny. W tekście powieści o rodzicach nie ma ani słowa (zresztą nie sposób nawet ich przywołać, gdyż wyrazy mère, père czy parents nie mogą zostać użyte), są doskonale nieobecni, niczym głoska „e” (którą wymawia się podobnie jak eux – „oni”). Powieściowy świat naznaczony jest tą nieobecnością, a praca języka polega tu na równoczesnym zatajaniu (przemilczaniu) pustki i jej inscenizowaniu (poprzez lipogramatyczne ograniczenie). Drugim brakiem jest wydziedziczenie z tradycji żydowskiej: „odmówiono mi przyjścia na świat w kraju moich przodków, w Polsce, w Lubartowie, na Puławach czy w Warszawie, i dorastania tam w ciągłości kultury, języka, przynależności”. Zamiast ciągłości i nieproblematycznej tożsamości, którą posiadałby jako Mordechaj Peretz, Georges Perec musi mierzyć się z „poczuciem bycia obcym dla samego siebie”. Temu wywłaszczeniu nie towarzyszy jednak uczucie nostalgii czy melancholia. Pisarz wybiera tekstowy „przymus” – przeciwko przypadkowi, precyzyjne reguły – przeciwko przygodności bycia.



***


Perec pracuje na wszystkich czterech polach równocześnie: dociekanie socjologiczne wiąże się z wyzwaniem autobiograficznym, a obydwa mają wymiar fabularny i ludyczny. Tekstowe gry maskują i ujawniają „ukryte miejsce”, w którym złożona została „nieobecność, brak”. „Urodziłem się” nie ukazuje jednak pisarza oddającego się rozpamiętywaniu. Poznajemy kogoś skupionego na notowaniu detali, katalogowaniu, inwentaryzowaniu przeszłości i własnego doświadczenia. Praca ta ma na celu ogarnięcie świata w całej jego wielorakości i przepracowanie źródłowej utraty – wszak inwentarz (łac. inventarium) oznaczał pierwotnie wykaz służący do odnalezienia zgubionej rzeczy.



Georges Perec, Urodziłem się tłumaczenie zbiorowe, red. Jacek Olczyk, Kraków 2012, Wydawnictwo Lokator.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk literacki, redaktor Magazynu Literackiego „Książki w Tygodniku”, prozaik, eseista, poeta.

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2012