Inwazja nadziei

Gdy 70 lat temu alianci lądowali w Normandii, Polakom dali podwójną nadzieję: na wyzwolenie przez zachodnie armie i na zabezpieczenie sprawy polskiej wobec Stalina. Ale był to nadmierny optymizm.

01.06.2014

Czyta się kilka minut

Kolumna brytyjskich czołgów tuż po desancie w Normandii. Ver-sur-Mer, 6 czerwca 1944 r. / Fot. National Archives of Canada / REUTERS / FORUM
Kolumna brytyjskich czołgów tuż po desancie w Normandii. Ver-sur-Mer, 6 czerwca 1944 r. / Fot. National Archives of Canada / REUTERS / FORUM

Pierwszą wiadomość o lądowaniu na plażach Normandii okupacyjna prasa podaje już tego samego dnia, 6 czerwca 1944 r. „Nowy Kurier Warszawski”, zwany pogardliwie „Kurwar”, drukuje na pierwszej stronie propagandowy komunikat Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu. Odtąd inwazja staje się głównym tematem rozmów w okupowanej Polsce.

Minęły cztery lata od chwili, gdy pokonane we Francji wojska aliantów ewakuowały się spod Dunkierki. Nic dziwnego, że teraz wieściom o ataku na Festung Europa towarzyszą ulga, radość i nadzieja. Wielka nadzieja.

„Wszyscy tym żyją”

Sekretarz krakowskiego magistratu Ed-ward Kubalski pod datą 6 czerwca 1944 r.notuje w swym dzienniku: „Nareszcie upragniona inwazja. Dziś w nocy o 12-tej wojska anglo-amerykańskie pod wodzą Eisenhowera i Montgomery’ego, poprzedzone tysiącami samolotów – wylądowały w kilku punktach między Havrem i Cherbourgiem (...). Około [ulicznych] głośników radia niemieckiego gromadzą się gromadki ludzi z minami rozweselonymi. (...) Opowiedziano mi nawet, że Niemki w biurach cieszą się z powodu inwazji, licząc na bliski koniec wojny”. Podobne nastroje panowały w Warszawie. Inny świadek zdarzeń Stanisław Srokowski pisze w dzienniku, że inwazja zrobiła „ogromne wrażenie”: „Wszyscy o tym mówią i wszyscy tym zdarzeniem żyją”.

W czasie wojny wiedza jest mieszaniną faktów i mitów, królują plotki. W kontekście Normandii Kubalski pisze: „Chodzą wieści, że [Adam] Ronikier [prezes Rady Głównej Opiekuńczej, legalnie działającej organizacji charytatywnej – red.] z jakimś orędziem rządu niemieckiego wyjechał do Lizbony dla porozumienia się z rządem polskim w Londynie. Czyżby dalsze próby rekonstrukcji Polski niemieckiej w znanym stylu 5 listopada?”. Kubalski odwoływał się tu do doświadczeń I wojny światowej: 5 listopada 1916 r. władze Niemiec i Austro-Węgier wydały manifest, zawierający obietnicę odtworzenia Królestwa Polskiego.

Już 7 czerwca Kubalski notuje, że... alianci zdobyli Paryż: „więc jest i radosne tempo uderzenia, i skuteczność ofensywy”. Dzień później z goryczą prostuje: „Fantazja wyprzedza rzeczywistość. Niestety wieść o Paryżu okazała się bujdą. Anglo-Amerykanie zajęli na razie dorzecze rzeki Orne i miejscowości Carentan, Bayeux i zdaje się Caen. Toczą się tam zaciekłe walki”.

Wieść o Normandii biegnie przez cały kraj. Lekarz Zygmunt Klukowski, kronikarz okupacji na Lubelszczyźnie, 6 czerwca notuje: „Wiadomość ta zelektryzowała wszystkich w niesłychany sposób. Do wieczora mówiło już o tym całe miasto. Radość przejawiała się przede wszystkim w tym, że wypito dziś w Szczebrzeszynie znacznie więcej wódki niż zwykle”. Sprawozdanie podziemnego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa z sytuacji w Warszawie donosiło zaś o entuzjastycznych nastrojach mieszkańców, tłumach przed megafonami radiowymi i o tym, że wieczorami „widać było wielu ludzi w »różowych« humorach”.

Czy alianci przyniosą wolność

Dla wielu była to jednak radość przez łzy. Marek Szapiro, niedoszły absolwent medycyny (latem 1939 r. przygotowywał się do egzaminów dyplomowych), od czerwca 1943 r. ukrywa się w Wawrze u polskiej rodziny Petrich. Prowadzi dziennik; pod datą 7 czerwca notuje: „Opisywać, co odczuwałem, znaczy zniekształcić rzeczywistość. (...) Radość moja ma odcień rzewny, nie zaś wesoły. Późno przyszła ta inwazja. Prochy większości Żydów polskich dawno wsiąkły w ziemię, niedobitki zaś są u kresu wytrzymałości fizycznej, materialnej i nerwowej. Dziś witam inwazję jako wielką szansę przetrwania, ale nie czuję pełni radości. Nie czuję swobody”.

Komentarze nie cichną przez cały czerwiec 1944 r. Także prasa „gadzinowa” dzień po dniu „relacjonuje” przebieg zmagań na Zachodzie. 8 czerwca Klukowski notuje, że głównym tematem rozmów są postępy inwazji: „Sprawą tą przejmują się wszyscy, tak Niemcy, jak i Polacy, tylko reakcja jest krańcowo odmienna”. 13 czerwca Kubalski pisze, że krakowianie śledzą postępy w Normandii „z zapartym tchem”. Cieszy go, że alianci nie tylko utrzymali się na swych pozycjach, lecz je rozszerzają. 15 czerwca „Biuletyn Informacyjny” – organ prasowy Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK – pisze: „Rozpoczęcie inwazji alianckiej na zachodzie zostało przyjęte w Warszawie z olbrzymim zapałem. Powszechne jest zrozumienie i przeświadczenie, że weszliśmy w ostatni okres wojny, niosący światu pokój, a nam wyzwolenie. Niemcy zareagowali na wieść o inwazji zarządzeniem ostrego pogotowia policyjnego”.

16 czerwca Kubalski, odbierając od szewca buty, dowiaduje się, że Cherbourg – ważny port – został zdobyty (w istocie niemiecka obrona załamie się 10 dni później). Latem 1944 r. znajomość geografii jest w cenie. Kto jej nie zna, nadrabia zaległości. 20 czerwca Kubalski pisze: „Informacja mego szewca dotąd się jednak nie zrealizowała, ale Anglo-Amerykanie odcięli półwysep Cotentin od Ste. Mère-Église przez St. Sauver do morza(15 tysięcy jeńców). Drugie takie odcięcie grozi od St. Lô do Coutances. (...) Alianci zajęli też wyspę Elbę, a we Włoszech Niemcy cofnęli się już na Perugię. Mówią też o wielkim nalocie bombowców amerykańskich na Tokio”.

Normandia nad Bałtykiem?

Ale tempo alianckiej ofensywy maleje. Wojna totalna rządzi się swoimi prawami, a Niemcy łatwo się nie poddają. Z czasem entuzjazm związany z desantem we Francji opada, rodzą się pytania i wątpliwości. Więziona w Ravensbrück historyk sztuki Karolina Lanckorońska notuje, że wieść o lądowaniu „w pięć minut” rozniosła się po tym obozie koncentracyjnym dla kobiet: „W ciągu następnych tygodni i miesięcy grupy narodowościowe zachodnie, Francuzki, Belgijki i Holenderki, jedne po drugich doczekały się uwolnienia swych krajów spod okupacji niemieckiej. Polki też czekały, ale ich lęk o losy Ojczyzny rósł z każdym dniem”.

Odpowiedzią Stalina na otwarcie frontu w Normandii jest – uzgodniona z aliantami jeszcze na konferencji w Teheranie w 1943 r. – „odciążająca” ofensywa na Wschodzie. 22 czerwca 1944 r. (data symboliczna: trzy lata wcześniej Hitler uderzył na Stalina) rusza sowiecki „młyn do mielenia mięsa”: operacja „Bagration”. „Moskale idą naprzód jakby w siedmiomilowych butach – już po ziemiach polskich” – notuje w lipcu Kubalski. Ale w sierpniu Stalin zatrzyma marsz Armii Czerwonej na Wiśle; pozbawione wsparcia powstanie w Warszawie zostaje skazane na klęskę. Sowiecki aparat policyjny i jego polscy protagoniści zaczną krwawe instalowanie władzy komunistycznej. Wyścig do Berlina wygrywają „sojusznicy naszych sojuszników” – Sowieci. Los kraju przypieczętują w 1945 r. konferencje w Jałcie i Poczdamie.

Nadzieja na pomoc Zachodu odrodzi się na nowo – w pierwszych latach „zimnej wojny”. Wielu Polaków będzie mieć wtedy nadzieję, że prawdziwą wolność przyniesie III wojna światowa. Optymiści uwierzą nawet, że aliancka „druga Normandia” powtórzy się na plażach Bałtyku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2014