Interakcje z historią

Kathy Jones z Event Communications: Pracowałam przy wielu szczególnych ekspozycjach. Jednak projekt dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN zawsze będzie się wyróżniał, choćby z powodu skali historii, którą przedstawialiśmy.

25.10.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
/ Fot. Archiwum Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

PATRYCJA BUKALSKA: Będzie Pani w Polsce podczas otwarcia wystawy. Zobaczy Pani gotową ekspozycję i reakcje pierwszych zwiedzających.
KATHY JONES: Pracowałam przy tym projekcie 11 lat! Nasz zespół z Event Communications zaczął prace nad wystawą w 2000 r. Przygotowywaliśmy przez trzy lata koncepcję, a potem projekt szczegółowy. Nizio Design International powierzono ukończenie projektu i jego realizację. Więc dopiero teraz zobaczę, jak ekspozycja ostatecznie wygląda. Jestem bardzo szczęśliwa, że ekspozycja będzie otwarta, a historia polskich Żydów przekazana odwiedzającym.
Jak wyglądała Pani praca przy tym projekcie?
Moja rola to rola tłumacza – nie językowego oczywiście. Moim zadaniem jest ścisła współpraca z historykami zespołu ekspozycyjnego, zrozumienie prezentowanej historii i „przetłumaczenie”, przełożenie jej na doświadczenie. Na spotkaniach obecni są nasi projektanci, którzy muszą to doświadczenie przedstawić, pokazać. To bardzo ciekawy proces, polegający na tworzeniu swego rodzaju mostu między historykami a projektantami. Wszystkie spotkania odbywały się w Polsce; w późniejszych fazach projektu jeździliśmy do Polski nawet co dwa tygodnie na warsztaty poświęcone poszczególnym galeriom wystawy. To był bardzo intensywny czas dyskusji i debat, analizy materiałów, propozycji interpretacji, pierwszych projektów. Musieliśmy dokonać wyborów wątków i materiałów – eksperci dostarczyli nam więcej treści, niż bylibyśmy w stanie zaprezentować! Podróżowaliśmy po całej Polsce, byliśmy nawet na Ukrainie – to było bardzo inspirujące, pomagało nam zrozumieć żydowską przestrzeń. Te podróże były też źródłem inspiracji dla wielu elementów wystawy. Np. wizyty zespołu Event Communications w Krakowie odegrały ważną rolę w stworzeniu interaktywnego modelu Krakowa i krakowskiego Kazimierza w galerii „Paradisus Iudeaorum”.
Czy musiała się Pani jakoś szczególnie przygotowywać przed podjęciem się tematu?
Byłam już z nim dość dobrze zaznajomiona. Historia Polski i polskich Żydów nie była mi obca. Moja matka jest z Polski, a ja sama mieszkałam w Polsce w latach 90. – pracowałam wtedy w Zamku Ujazdowskim. Zawsze zresztą interesowałam się historią, moją pracę magisterską pisałam na temat Getta Warszawskiego. Później pracowałam dla brytyjskiego Imperial War Museum, przygotowując dla nich ekspozycję dotyczącą Holokaustu – przez dwa i pół roku jeździłam wtedy po całej Polsce, odwiedzając miejsca mające związki z Żydami i szukając materiałów na ekspozycję. Myślę, że to wszystko przygotowało mnie do pracy przy projekcie dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. I tak jednak – podobnie jak w każdym innym zleceniu, nad którym pracujemy – najpierw trzeba naprawdę zanurzyć się w temat, poznać wszystkie jego wymiary, poznać historię, którą chcemy opowiedzieć, i materiały, które ją dokumentują. W tym projekcie wszystkie informacje zostały nam dostarczone przez zespół wystawy, w skład którego wchodzili historycy polscy, izraelscy i amerykańscy. Pracę z ekspertami, którzy tak wiele wiedzą na ten temat, potrafią objaśnić wszystkie szczegóły, traktuję jako wielki przywilej.
Założeniem Muzeum jest pokazanie historii Żydów polskich od chwili osiedlenia się w Polsce pierwszych z nich – to setki lat, podzielone na osiem galerii. Który fragment tej historii okazał się największym wyzwaniem?
Fakt, że ta historia rozciąga się na wiele wieków, jej wymiar, był wyzwaniem samym w sobie. Musieliśmy zadecydować, na ile odcinków galerii ją podzielimy. A potem z kolei każda z galerii prezentowała swój zestaw trudności – jakie są główne wątki, jak je przekażemy, jakie materiały mamy, jakich jeszcze nam brakuje. Do każdego szczegółu trzeba było podejść indywidualnie, dla każdej kwestii znaleźć osobne rozwiązania.
Największym wyzwaniem było w tym jednak osiągnięcie równowagi, sprawienie, że każda z indywidualnych galerii, z jej własną historią i złożonością, będzie łączyła się z pozostałymi w całość – zgodną pod względem narracyjnym, wizualnym, emocjonalnym.
Dla niektórych prezentowanych w galeriach okresów historii dostępnych jest sporo dokumentów i eksponatów, dla innych – raczej niewiele. Jak to wpływało na Waszą pracę?
Ciekawe w tym projekcie było to, że nie mieliśmy dużej kolekcji eksponatów i już na samym początku podjęto decyzję, że nie kolekcja będzie tu najważniejsza. To było wyzwalające doświadczenie. Mogliśmy skoncentrować się po prostu na tym, co chcemy powiedzieć, a nie – co możemy powiedzieć na temat zbiorów, które mamy. Mamy historie, które chcemy opowiedzieć i musimy dla nich znaleźć odpowiedni sposób narracji.
Warto też dodać, że choć nie mieliśmy do dyspozycji wielkiej kolekcji eksponatów, to jednak było bardzo dużo archiwalnych materiałów, które udostępnili nam eksperci. To była dla nas ważna inspiracja i wpłynęła na wiele instalacji trójwymiarowych. Przykładem może być eksponat otwierający „Pierwsze spotkania” – sprawozdanie żydowskiego dyplomaty stał się podstawą do audiowizualnej prezentacji, pokazującej gościom Muzeum czas, gdy Żydzi po raz pierwszy zaczęli podróżować na terenach obecnej Polski.
Skoro o 3D mowa: do prezentacji ekspozycji Muzeum wykorzystano najnowocześniejsze techniki multimedialne. Mogliście w pewien sposób stworzyć świat, który chcieliście pokazać, bez ograniczeń nakładanych przez materialną kolekcję. Czy to ułatwiło pracę nad projektem?
Nie chodzi o ułatwienia czy utrudnienia, chodzi o możliwości, które multimedia nam dają przy przedstawianiu historii, od ogólnego ujęcia począwszy, a na najmniejszym ze szczegółów skończywszy. Na przykład w galerii „Na żydowskiej ulicy” mogliśmy stworzyć całościową audiowizualną instalację ulicy, dzięki której odwiedzający może odkrywać bogactwo i energię żydowskiego społecznego, kulturalnego i politycznego życia w międzywojennej Polsce. Na mniejszą skalę, dzięki najnowszej technice, ożywiliśmy np. niewielki komiks o Cafe Ziemiańska, pochodzący z gazety z tego okresu, który opowiada nam o występujących w nim postaciach.
Technologia pozwoliła nam także wciągnąć odwiedzających w sprawy, które mogą wydawać się bardziej skomplikowane.
A czy nie ma ryzyka, że zastosowane rozwiązania multimedialne za 10, 20 lat będą już przestarzałe?
Głęboko wierzę, że dobrze pomyślane instalacje opierają się próbie czasu. Chodzi o narracyjną wartość doświadczenia, możliwość zaangażowania, zaintrygowania odwiedzającego, wywarcia na niego wpływu, zostania zapamiętanym. Kiedy tak się dzieje, technologia schodzi na dalszy plan.
Sam budynek, w którym mieści się Muzeum, jest również jedyny w swoim rodzaju. Czy jego cechy architektoniczne pomagały, czy też nakładały ograniczenia na Wasz projekt ekspozycji?
Założenia ekspozycji powstały jeszcze, zanim pojawił się sam budynek. To się zdarza, ale niezbyt często. Podstawowy plan ekspozycji został przez nas opracowany w 2004 r. – wtedy wyznaczono główne zasady, galerie, motywy interpretacji. Potem oczywiście były jeszcze zmiany, ale wiekszość podstaw powstało wtedy. Te założenia zostały przekazane podczas konkursu architektonicznego na budynek Muzeum. Wymagało to oczywiście dialogu, ale według mnie sposób, w jaki budynek współgra z wystawą, jest w pewnych miejscach niezwykle ciekawy. Widać to na przykładzie pięknej rekonstrukcji dachu synagogi w Gwoźdźcu, który wznosi się z niższego piętra i przebija przez podłogę na poziomie wejścia. W ten sposób ekspozycja przykuwa uwagę od pierwszej chwili.
Odwiedzającymi Muzeum będą nie tylko Polacy, którzy mają choćby podstawową wiedzę o historii polskich Żydów, ale także cudzoziemcy. Jak zaprojektować ekspozycję, aby była zrozumiała dla wszystkich odwiedzających, bez względu na ich wiedzę czy pochodzenie?
Staramy się nawiązać z odwiedzającym kontakt, wzbudzić jego zainteresowanie, tak by podążał za narracją historyczną. Wiele z galerii ma swój motyw. Otwarcie ekspozycji „Las” jest bardzo poetyckie. Ma za zadanie oczarować odwiedzających i wciągnąć ich w narrację. Przedstawia legendy dotyczące początków życia Żydów w Polsce, a z nich wypływają historyczne galerie. I każda z galerii prowadzi do kolejnej, nowej historii. W galerii „Miasteczko” głównym motywem jest dach synagogi i jej przepięknie malowany sufit. Przyciąga uwagę odwiedzających, już od pierwszego wejrzenia pokazuje witalność żydowskiej społeczności w Polsce w XVII i XVIII w. Tego doświadczenia nie można zapomnieć.
Wszystko ma tu skłonić zwiedzającego do interakcji z ekspozycją, ale już od niego zależy, czy spędzi w Muzeum kilka godzin, czy cały dzień, co zechce obejrzeć dokładniej, czy może zechce tam wrócić.
Trzeba też pamiętać, że ludzie mają rozmaite style poznawcze, uczą się w różny sposób. W galerii poświęconej okresowi międzywojennemu jest sala zainspirowana szkolną klasą – z biurkami, tablicą, obrazami na ścianie itd. Odwiedzający mogą czytać, oglądać, otwierać i dotykać ekspozycji, żeby dowiedzieć się, jak wtedy działała szkoła. Na przykład tablica jest audiowizualna – ożywia historię. Odwiedzający mogą usiąść w poszczególnych ławkach – każda z nich prezentuje inny rodzaj szkoły: żydowskiej, jidysz, polskiej. W jednej pod blatem będą eksponaty, w innej interaktywny podręcznik... Mam nadzieję, że w ten sposób uda nam się dotrzeć do każdego zwiedzającego.
Wzięliście zatem pod uwagę indywidualnego gościa. A czy wykorzystane zostały także indywidualne historie polskich Żydów? Ich świadectwa?
Oczywiście, takie historie są integralną częścią ekspozycji. To ważne, że opowiadamy historie poprzez bezpośrednie relacje. Pozwalają nam pokazać historię jako życiowe doświadczenie, odwołujące się do emocji odwiedzających. Możemy też używać indywidualnych głosów jako różnorodnych dróg prowadzących do większej, ogólnej narracji.
Czasem wykorzystane głosy są ze sobą sprzeczne, ale to tylko pozwala pokazać, jak skomplikowana bywa ta historia. To może być bardzo cenne. Choć jest też „głos muzeum”, który nazywam „głosem, który pomaga”, bo wyjaśnia, prowadzi, uzupełnia, komentuje.
W galerii „Zagłada”, w sekcji mówiącej o doświadczeniu getta, mamy dwa wiodące głosy: Adama Czerniakowa, przewodniczącego warszawskiego Judenratu, i Emanuela Ringelbluma, twórcy podziemnego archiwum Getta Warszawskiego. Wybraliśmy je, bo prezentują odmienne perspektywy – Czerniaków oficjalną, a Ringelblum tę konspiracyjną. Podążamy za tymi głosami i kiedy dochodzimy do likwidacji getta i samobójstwa Czerniakowa, ta historia staje się bardziej zrozumiała, bo znamy już szczególne położenie i wcześniejsze doświadczenia Czerniakowa.
Pracowała Pani przy wielu projektach muzealnych. Czy ten polski był w jakiś sposób szczególny? Czy świadomość wrażliwości tematu ekspozycji zwiększała poczucie odpowiedzialności?
Każda ekspozycja, przy której pracowałam, była szczególna z powodu jedynej w swoim rodzaju historii i materiałów, na których się opierała. Mogę jednak powiedzieć, że projekt dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN zawsze będzie się wyróżniał, choćby z powodu skali historii, którą przedstawialiśmy. Byliśmy oczywiście świadomi delikatności rozdziałów z historii polskich Żydów. Nasze spotkania z zespołem wystawy, na których o tych rozdziałach dyskutowaliśmy, należały do najdłuższych. Mam nadzieję, iż wybraliśmy poszczególne historie i zinterpretowaliśmy je w na tyle świeży i ciekawy sposób, że otworzy to możliwość dyskusji i refleksji.
Czy ma Pani swoją ulubioną galerię?
Nie, naprawdę wszystkie są moimi ulubionymi. Niektóre ich elementy są jednak dla mnie szczególne. W galerii „Powojnie” jest instalacja z formularzy rejestracyjnych, które wypełniali polscy Żydzi, którzy przetrwali wojnę. W czasie pracy nad projektem byliśmy na spotkaniu w Żydowskim Instytucie Historycznym i zobaczyłam takie właśnie formularze. Zaczęłam myśleć o tych, które nie zostały wypełnione, i to przerodziło się w instalację z wielu pustych i niewielu wypełnionych formularzy. To pokazało proporcje między tymi Żydami, którzy przeżyli wojnę, a tymi, którzy zginęli. Jeślibym miała wskazać galerię czy element, który wzbudza we mnie naprawdę silne emocje, to właśnie ta instalacja.
Muszę jednak podkreślić, że cała ekspozycja jest niezwykle wymowna, bogata w szczegóły. Można będzie tam wracać wiele razy i ciągle odkrywać coś nowego. Dlatego mam nadzieję, że dla warszawiaków Muzeum będzie właśnie takim miejscem powrotów.

KATHY JONES jest konsultantką narracji muzealnej. Pracuje w dziedzinie muzealnictwa ponad 20 lat, w tym 12 lat jako szefowa działu Narracji Muzealnej w londyńskiej firmie Event Communications. Kierowała pracami nad narracją wystawy stałej w warszawskim Muzeum POLIN, uczestniczyła w wielu projektach w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „1000 lat historii Żydów polskich