„Inny” na łamach

O wywiad dla „Tygodnika” pierwszy raz poprosiłem o. Tadeusza Rydzyka jeszcze jako przełożony Zgromadzenia Księży Marianów – było to w marcu 1998 r., na pokładzie samolotu między Włochami a Polską.

05.09.2016

Czyta się kilka minut

 /
/

Odmówił. Dlaczego? Odpowiedział krótko: „bo sfałszują”. Czy naprawdę obawiał się sfałszowania tekstu? Uważał nas za idiotów? Pomijam podejrzenia o łamanie zasad etyki zawodowej, ale nawet dziecko wie, że taka rozmowa nagrana, autoryzowana i... sfałszowana to nieodwracalnie kompromitująca redakcję awantura. Prośbę jednak ponowiłem kilka lat później: goszcząc w Toruniu, odwiedziliśmy z Michałem Okońskim siedzibę Radia Maryja (zapamiętałem napis w portierni: „Uwaga: w Radiu Maryja witamy się słowami »niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Najświętsza Maryja zawsze dziewica« albo »niech będzie pochwalony Jezus Chrystus«, a nie »szczęść Boże”). Powiedziano nam, że ojciec dyrektor nie może nas przyjąć, bo jest na zebraniu. Zostawiliśmy więc karteczkę z napisanym odręcznie zaproszeniem – karteczkę, która pozostała do dziś bez odpowiedzi. Potem brałem jeszcze udział w dwóch publicznych debatach, we Wrocławiu i w Łodzi, w których miał uczestniczyć również o. Tadeusz, ale się nie zjawił. Może nie chciał, by jego zwolennicy poczuli się zdezorientowani, widząc rozmowę z nim na łamach „Tygodnika Powszechnego” („Obłudnika Powszechnego”, według współpracownika jego rozgłośni, Jerzego Roberta Nowaka) lub rozmawiającego z ks. Bonieckim?

Ale przecież nie tylko ojciec dyrektor woli występować we własnych mediach. Obawiam się, że często retoryka dialogu i akceptowanie „inności” kończą się tam, gdzie powinno nastąpić spotkanie. Jakoś tak się dzieje, że czytamy te gazety (oglądamy te stacje telewizyjne, słuchamy tych rozgłośni), które utwierdzą nas w naszych przekonaniach. O „innych” dowiadujemy się od „swoich”, bez kłopotliwego spotkania z nimi. Wiele razy po napaściach „Naszego Dziennika” na „Tygodnik” otrzymywaliśmy agresywne listy osób, które opublikowanego przez nas artykułu nie czytały, tylko powtarzały to, co wyczytały na jego temat.

Udzielenie głosu „innemu” może wymagać odwagi. Łatwiej samemu kreślić złowrogi obraz przeciwnika, niż się z nim spierać twarzą w twarz, gdy, o zgrozo, przemawia ludzkim głosem. Szczerze mówiąc nie wiem, czy wszyscy nasi czytelnicy tego od nas oczekują. Tomasz Terlikowski na naszych łamach, nie mówiąc o Jerzym Urbanie – wzbudzili niepokoje. No bo jak to: zamiast flekować (to nie byłoby trudne) „Goebbelsa stanu wojennego”, dziennikarz miał czelność rozmawiać z nim jak z człowiekiem? To nic, że trzeba było sporo złej woli, by w tamtym materiale dopatrzyć się aprobaty.

Także opublikowana tu przed tygodniem rozmowa Magdaleny Kicińskiej z Mateuszem Bożydarem Marzochem, prezesem jednego z warszawskich kół Młodzieży Wszechpolskiej, dobrze się wpisuje w tradycję „Tygodnika” i jednocześnie jest przykładem filozofii spotkania. Pan Marzoch opowiedział o sobie i o sposobie postrzegania rzeczywistości przez Młodzież Wszechpolską. Był gościem redakcji, nic więc dziwnego, że rozmówczyni zamiast go „flekować”, z kurtuazją sygnalizowała miejsca, w których się jej zapalały czerwone lampki. Akurat na tyle, na ile było to konieczne, by czytelnika zachęcić do myślenia. A pan Marzoch okazał się dzielniejszy od o. Rydzyka: mimo młodego wieku wiedział przecież, że gazeta, z którą rozmawia, od zarania była i jest antyendecka.

Ta rozmowa ma ważny element: pozwala zrozumieć obecny rozwój nurtów narodowych. Patriotyczna i religijna retoryka, która porwała i którą przyswoił młody wszechpolak, na pierwszy rzut oka jest piękna i odpowiada na współczesne niepokoje. Co jednak dla mnie istotniejsze, to fakt, że odwykliśmy od takich sytuacji, bo wciąż się ćwiczymy w potępieniach absolutnych lub w absolutnych zachwytach (jeśli np. coś było dziełem rządu Tuska albo jest dziełem PiS-u, lub odwrotnie). Kiepsko się żyje w kraju i w Kościele, w którym powtarza się wprawdzie, że rozmawiać z „innym” należy, ale gdy przychodzi co do czego, jesteśmy przerażeni albo oburzeni. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2016