Inna strona świata

W zatłoczonej redakcji jego biurko stało w pokoju przejściowym, tuż przy drzwiach. Nic mu to nie przeszkadzało. Pisał od razu na maszynie, w takim skupieniu, jakby był w celi klasztornej. A w chwilach wolnych między następnym artykułem a odpowiedzią na listy, którymi czytelnicy go zasypywali, i jeśli nie spierał się akurat o tekst zatwierdzany do druku, pieczołowicie dostrajał następny gadżet kolejnego hobby (modele samolotów bojowych, jajeczka ptaków, których wędrówki śledził razem z synem...).

17.01.2012

Czyta się kilka minut

Tadeusz otworzył sobie świat podróży wcześniej niż wielu z nas, tylko w inną stronę. Nie spoglądał z buntem w kierunku żelaznej kurtyny, kraje Zachodu wydawały mu się obojętne (a przecież był nie tylko partyzantem i technikiem, był historykiem sztuki po UJ). Zaczął wracać do swojego Lwowa, ledwie pojawiła się możliwość uzyskiwania zaproszeń, na które wystawiano łaskawie paszport. Oczywiście nie brał pod uwagę, że „wolno” jechać dokładnie tam tylko, skąd przyszło zaproszenie. W byle ciuchach, by nie rzucać się w oczy, lądował u przyjaciół, którzy go zaprosili, i stamtąd robił wypady w lokalnym towarzystwie, od jednego polskiego domu do drugiego, wspierając się językiem, którym mówił jak własnym. Tak zjeździł całe Podole. Nie mógł powstać z tego ani jeden reportaż, to oczywiste, ale zaczęli w redakcji pojawiać się goście „stamtąd”, tamtejsi, ci, którzy przetrwali, a teraz nareszcie pomału też przekraczali zasieki. Czasem Tadeusz się skarżył, że za mało się nimi zajmujemy – i na pewno miał rację.

Na zachodnie atrakcje patrzył z rodzajem lekceważącego pobłażania. Irytowały go „nowinki liturgiczne”, traktowane z nadmiernym nabożeństwem. Miał wyjątkową wrażliwość na to, co istotne, i na to, co może być tylko frazeologicznym, powierzchownym zafascynowaniem. Nie znosił również moralizowania. Korespondując i rozmawiając z czytelnikami o historii zbawienia, nie naruszał nigdy poczucia tajemnicy i tak bezwzględnie koniecznej surowej prostoty słowa. „Pouczanie” z pozycji mądrzejszego, a już w żadnym razie posiadacza całej prawdy, nie mieściło się w żaden sposób w jego pisarskim zawodzie (chciałam napisać: powołaniu, ale tego słowa też by pewnie Tadeusz nie zaakceptował).

W „Tygodniku” był całą instytucją. Żal, że w porę nie powstała z nim rozmowa-rzeka o jego życiu i dziele, gatunek książki dzisiaj przecież tak modny. Żal, że to już „czas zaprzeszły dokonany”, a archiwa w niewiadomych rękach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „90. urodziny Tadeusza Żychiewicza