Iniemamocni dla Jezusa

Awangarda katolików chce „obudzić olbrzyma”, czyli polskie parafie. Taki plan został podjęty na II Ogólnopolskim Kongresie Nowej Ewangelizacji.

24.09.2013

Czyta się kilka minut

Mam poczucie, że my tego nie zrobimy. Obudzenie tego olbrzyma, którym jest parafia, to nie jest zadanie dla jakiegoś zespołu. Tego musi dokonać Duch Święty – powiedział bp Grzegorz Ryś na otwarcie kongresu, który 19-22 września odbywał się w Warszawie.

Schola intonuje: „Duchu Święty, wołam, przyjdź”. W śpiew natychmiast włącza się kilkaset osób zebranych w kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego. Kobiety i mężczyźni w różnym wieku, księża, siostry zakonne. „Przyjdź do nas, Panie, jak przyszedłeś do uczniów w Wieczerniku” – coraz więcej rąk wędruje do góry w geście modlitwy, głosy śpiewających przeplatają się z dźwiękami nieznanej mowy, tzw. mówienia językami.

– Kto należy do szkół nowej ewangelizacji? – pyta bp Ryś. Zgłasza się kilkadziesiąt osób. – Kto z neokatechumenatu? – wynik jest podobny. Po pytaniu: „Kto jest ze swojej parafii?”, podnoszą się pojedyncze ręce. – Widać już, kto się najpierw musi nawrócić na własną parafię – podsumowuje bp Ryś.

GRZECH KLERYKALIZMU

Uśpionym olbrzymem nazywano po II Soborze Watykańskim świeckich. – Mówiono o tym, że trzeba obudzić ten wielki potencjał, żeby nie było podziału na Kościół czynny i bierny – tłumaczył kard. Kazimierz Nycz na konferencji prasowej poprzedzającej kongres.

Na tej samej konferencji bp Ryś zapowiadał, że centralnym pojęciem kongresu ma być „nawrócenie pastoralne”, wyrażenie często używane przez papieża Franciszka. Uczestnikom kongresu przybliżył je Marc de Leyritz, prezes stowarzyszenia Alpha we Francji: „Kościół nie wzrasta w Europie, bo jest chory i trzeba mu witamin. Tymi witaminami jest nawrócenie pastoralne – odczytanie na nowo relacji, którą mamy między sobą, świeccy, księża, osoby konsekrowane i biskupi. Franciszek często mówi o klerykalizmie, o postawie, którą przyjmują księża, aby wyegzekwować autorytet. Z kolei świeccy stają się pasywni. Franciszek mówi, że w takiej sytuacji, gdy ksiądz robi wszystko, a świecki nic, widoczna jest pewna grzeszność. To trzeba zmienić”.

Grupa kilku osób spotyka się w mieszkaniu: dorastające dzieci, ich matka, sąsiadka, przyjaciele. Czytają Pismo Święte, mówią o tym, co wydarzyło się w ich życiu, modlą się za sąsiadkę, którą czeka operacja. Po półtorej godziny rozchodzą się, by za tydzień spotkać się w podobny sposób. Tak wyglądają parafialne komórki ewangelizacyjne, jedna z propozycji formacyjnych przedstawionych podczas kongresu. – Tym ludziom nie przyszłoby do głowy powiedzieć, że są w jakimś ruchu. Oni po prostu należą do parafii – tłumaczy ks. Bogusław Brzyś. We francuskiej parafii, w której pracuje, działa pięćdziesiąt takich komórek, jest w nich co czwarty parafianin.

Inny obraz z życia parafii: proboszcz spotyka się regularnie z parafianami, przedstawia kilka proponowanych działań i razem ustalają, które z nich są gotowi podjąć. O takim sposobie opowiadał o. Vincent Breynaert, proboszcz parafii św. Andrzeja w Reims, członek wspólnoty Chemin Neuf.

– Kogo chcemy obudzić?! – to zawołanie pada do mikrofonu co jakiś czas. – Olbrzyma! – odkrzykują zebrani na kongresie. – Bardzo uderzyły mnie te słowa – mówi Marcin pomagający przy organizacji kongresu jako wolontariusz. – Ja muszę tego olbrzyma obudzić! To się da zrobić! – dodaje, energicznie podskakując. Ma już doświadczenia z organizowania we własnej parafii kilku imprez: projekcji filmów, rozmów z gwiazdami popkultury o ich doświadczeniu wiary. Reakcja proboszcza? Najpierw był sceptyczny, ale dał się przekonać.

PRAWDZIWA ROZMOWA O ŻYCIU

– Naszym polskim ograniczeniem jest bardzo często to, że postępujemy i wypowiadamy się tak, jakby Chrystus przyszedł tylko do niektórych – mówił kard. Kazimierz Nycz podczas Mszy. – W tym względzie mamy bardzo dużo do zrobienia.

– Ale stoimy także przed innym pytaniem: jak nie odrzucić ludzi, których mamy? – uzupełniał tę myśl bp Ryś w jednym ze swoich rozważań. – Przede wszystkim musimy odsunąć przeszkody, które są po naszej stronie. Są ludzie, których Pan chce nam przyprowadzić, ale może się okazać, że bariera między nami jest za duża. „Tego, kto do mnie przychodzi, nie odrzucę”. Tak mówił Jezus i taki jest duch ewangelizatora.

O tym, że w planie jest wyjście z ewangelizacją na ulice Ursynowa, uczestnicy kongresu wiedzieli od początku. W sobotnie popołudnie plac przed kościołem po części zajmuje scena. Na niej mężczyźni w nieco łobuzerskiej stylistyce, w kaszkietach, z akordeonem. „Jest we mnie życie, jest we mnie śmierć. Łaska Twoja, Panie, jest wielkim darem. Ty pokonałeś śmierć” – zespół 30 i 40/70 zaczyna swój koncert.

W tym czasie członkowie kongresu rozdzielają się na grupy. Część pozostaje w kościele na adoracji, by modlić się za pozostałych. Ci, którzy dołączają do wspólnot neokatechumenalnych, będą w okolicznych blokach pukać do mieszkań. – Chcemy mówić o tym, jak miłość Boga konkretnie zmieniła nasze życie. Wiemy z doświadczenia, że większość drzwi pozostanie zamkniętych – przyznają ci, którzy uczestniczyli już w takich ewangelizacjach. – Niektórzy biorą nas za świadków Jehowy. Ale są tacy, którzy nam otwierają i pozwalają wejść. Wtedy zaczyna się prawdziwa rozmowa o życiu.

Pod dzwonnicą kościoła zbiera się Marsz dla Jezusa. Na jednym z transparentów hasło „Bóg + ja = Iniemamocni”, na innym – owca z zielonymi wrotkami na kopytkach i napis: „Bóg mnie kocha, ale jazda”. Na czele grupy balansuje biało odziany człowiek na szczudłach. Po drodze marsz mija grupę oazową rozstawiającą stoły przy stacji metra. Można przysiąść na rozmowę, herbatę i kawałek ciasta. Przechodnie są częstowani krówkami owiniętymi w papierek z fragmentem Pisma Świętego i streszczeniem kerygmatu. – Ludzie chętnie biorą krówki, może kogoś poruszy to, co na nich przeczyta – tłumaczą pomysłodawcy. – Sami pakowaliśmy te cukierki w papierek, jednocześnie modląc się za tych, którzy je dostaną.

Jak odbierać ten pomysł? O. Jacek Dubel, koordynator kongresu, przyznaje, że jest nim nieco zaskoczony. Można przewidywać, że wiele karteczek z cytatami z Biblii wylądowało w ten sposób w pobliskich śmietnikach. – Sam bym się na taką metodę nie zdecydował, ale nie chciałbym, żeby zabrzmiało to jak oskarżenie. Może dzięki tej akcji Słowo Boże do kogoś trafi? – zastanawia się. Czy sposoby ewangelizacji nie były wcześniej konsultowane? Były, ale nie w takich szczegółach.

Wrażenia z ewangelizacji:

– Trudno zacząć rozmowę, na razie się trochę wstydzimy.

– Jest skrępowanie, także ze strony tych, z którymi próbujemy rozmawiać.

– Trzeba wyczuć, jak ludzie reagują, nie można się wciskać na siłę. Myślę, że lepsze owoce przynosi mówienie o Jezusie tym, których znamy.

– Miałem jedną rozmowę, na której właściwie mógłbym skończyć. Ta kobieta opowiedziała mi o swoim życiu. Gdy z mojej strony padły słowa o miłości Boga, zaczęliśmy płakać.  


EWA KIEDIO jest redaktorką w wydawnictwie „Więź”, współzałożycielką magazynu „Dywiz. Pismo Katolaickie”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013