Imperium kłamstw

Steve Sem-Sandberg jest zafascynowany Europą Środkową, choć zwykle szwedzkim intelektualistom i ludziom książki znacznie bliżej jest do Chile, Zimbabwe czy Afryki Południowej niż do tych smutnych prowincji.

26.10.2011

Czyta się kilka minut

W ogłoszonej niedawno w największej szwedzkiej gazecie porannej "Dagens Nyheter" ankiecie na najlepszą książkę ostatniej dekady zwycięstwo odniosły trzy powieści paradokumentalne: "Fakultet snów" Sary Stridsman, "Den amerikanska flickan" ("Amerykańska dziewczyna") nieznanej w Polsce fińsko-szwedzkiej pisarki Moniki Fagerholm oraz "Biedni ludzie z miasta Łódź" ­Steve’a Sem-Sandberga. Narracyjne eksperymenty z fikcją i faktami są w skandynawskiej tradycji literackiej głęboko ugruntowane i znacznie starsze od postmodernistycznych gier powieściowych. Goszczący dwa lata temu na Festiwalu Conrada Per Olov Enquist już we wczesnych latach 60. i w dużej mierze niezależnie od teorii związanych z tekstualnym myśleniem o historii w zmyślny sposób wykorzystywał w swoich powieściach autentycznych bohaterów i kolaże tekstów źródłowych.

***

Steve Sem-Sandberg - twórca niebywale wszechstronny, powieściopisarz, eseista, dramaturg, dziennikarz, a wreszcie tłumacz (ostatnio "Pockets of Resistance" Johna Bergera) - jest bodaj najbardziej znanym poza Skandynawią kontynuatorem owej poetyki. W pełni wykorzystuje ją w trylogii powieściowej z lat 1996-2003. Powieści te ujęte są w formę fragmentaryczną, osnute wokół jednej, autentycznej postaci, zarazem prezentując szerokie tło historyczno-społeczne w krzyżujących się głosach narracyjnych; Sandberg balansuje przy tym nieustannie na granicy fikcji i faktu, prowadzi ciągłą grę z czytelnikiem polegającą na cytowaniu autentycznych i fałszywych dokumentów i wyróżnianiu rozmaitych źródeł - zapisów wywiadów, protokołów sądowych, notek gazetowych, odezw na ulotkach - w sposób typograficzny.

Dwie z owych powieści znane są polskiemu czytelnikowi (obie w przekładzie Ireny Kowadło-Przedmojskiej). "Teresa" traktuje o Ulrice Baader-Meinhof i fenomenie terroryzmu w Niemczech lat 70.; "Ravensbrück. O Milenie Jesenskiej" to opowieść o czeskiej dziennikarce i działaczce społecznej.

Środkowym - i nietłumaczonym na polski - filarem trylogii jest "Allt förgängligt är bara en bild" ("Wszystko, co przemija, jest tylko przenośnią"). Książka osnuta jest wokół ułamków biografii Lou Andreas-Salomé, daje jednak też szeroką panoramę rewolucyjnego fermentu, jaki ogarnął Niemcy po pierwszej wojnie światowej i rozpadzie cesarstwa. Jak zwykle u Sandberga losy jednostkowe przeplatają się z szeroką panoramą historyczną. Rzecz rozpoczyna się na stacji kolejowej w Monachium, 26 marca 1919 r. 58-letnia Lou Salomé przybywa koleją żelazną do Bawarii na zaproszenie Rainera Marii Rilkego. Sandberg wykorzystuje fragmenty jej dzienników oraz listów do Rilkego i Freuda. Książka prezentuje obfity materiał faktograficzny związany z tak zwaną Novemberrevolution w Monachium w 1918 r. i upadkiem monachijskiej Republiki Rad - jej uczestnicy, między innymi słynny potem dramaturg ekspresjonista Ernst Toller, znaleźli się w areszcie. Sandberg przytacza szczegółową dokumentację ówczesnych wydarzeń: czytelnik dowiaduje się o wprowadzeniu proporcjonalnej ordynacji wyborczej i o tym, że wiosną 1919 r. wzrosły ceny biletów tramwajowych w Monachium, poznaje biograficzne noty na temat Hansa Eislera, Erharda Auera, ale i legionu barwnych postaci drugoplanowych, takich jak Heinrich Hoffmann, znakomity portrecista, fotografujący rewolucyjnych przywódców, potem zaś nadworny artysta Hitlera.

Przy okazji padają pytania najistotniejsze. Czy ludzkość w czasie wojny uległa regresowi do bardziej prymitywnego stadium rozwoju, jak twierdzi doktor Freud (tak pyta w liście Lou)? Jedna z kluczowych scen przedstawia z kolei rozmowę Tollera z Rilkem (obaj cierpią na niespełnienie - Rilkego od dawna paraliżuje writer’s block, Toller z kolei jest zbyt pochłonięty działalnością rewolucyjną, by znaleźć czas na pisanie), toczącą się wokół możliwości i ograniczeń społecznych aspektów literatury. Od dyskusji estetycznych i panoramy historycznych narracja Sandberga meandrycznie skręca w sferę najbardziej intymną; Lou Andreas-Salomé pogrążona jest w żałobie po śmierci jej ukochanego teriera Drużoka:

"Przez osiemnaście dni - co wyznała potem w dzienniku - leżała z martwym psem na podłodze obok łóżka. W tym czasie Andreas kręcił się po nieopalonych korytarzach; na rękach miał ziemię, na końcu języka wyrzuty, nie potrafił pozbyć się ani jednego, ani drugiego. Jeśli chodzi o wyrzuty, były niepotrzebne. Ona również wiedziała, że zwłoki ulegają rozkładowi. Kiedy jednak najgorszy chłód pojawił się przed świtem, mimo swojej wiedzy wzięła zwierzęce ciało do łóżka i we śnie towarzyszyła białemu grzbietowi teriera przez wszystko to, co ukryte: przez listowie, gałęzie, podściółkę. Pierwsze godziny dnia zawsze należały do Drużoka i nic się tutaj nie zmieniło: chłód ostry jak szkło w te styczniowe poranki, z soplami wiszącymi jak utapirowane włosy w gąszczu gałęzi. W tych godzinach o świcie stawała się jednym ze swoim zwierzęciem".

Trylogia powieściowa Sandberga traktuje o trzech silnych kobietach, wyzwolonych intelektualistkach, neurotycznych i uciążliwych dla najbliższych, a zarazem atrakcyjnych i chętnie z tej atrakcyjności korzystających w libertyńskich relacjach z mężczyznami.

Trzy powieści łączy jednak jeszcze jeden element: rozgrywają się w Europie Środkowej. Fascynacja tym regionem jest w literaturze szwedzkiej rzeczą wyjątkową z wielu względów, które zasługują na głębszą analizę, bo zazwyczaj szwedzkiemu intelektualiście i człowiekowi książkowemu znacznie bliżej jest do Chile, Zimbabwe czy Afryki Południowej niż do smutnych prowincji wschodnioeuropejskich.

***

W poetykę paradokumentalnego pastiszu wpisuje się również wydana właśnie w Polsce ostatnia powieść Sandberga "Biedni ludzie z miasta Łódź" (przekł. Mariusz Kalinowski), wyróżniona prestiżową szwedzką nagrodą Augusta i przetłumaczona na najważniejsze języki europejskie. Jest to niewątpliwie summa dotychczasowej twórczości Sandberga. Ponad sześciusetstronicowa księga będąca wynikiem długoletnich studiów i licznych podróży do Polski osnuta jest wokół postaci kontrowersyjnego przywódcy getta łódzkiego Chaima Rumkowskiego. Podobnie jak we wcześniejszych powieściach, Sem-Sandberg unika wartościowań, proponuje za to polifoniczną strukturę złożoną z dokumentów, zapisów gazetowych i wypowiedzi autentycznych i fikcyjnych postaci.

Do Łodzi Sandberg trafił niejako przypadkiem, pracując nad zupełnie innym projektem: artykułem o Elli i Valli, siostrach Franza Kafki, deportowanych z Pragi do getta Litzmanstadt. Historia getta w Łodzi jest dobrze opisana przez bezpośrednich świadków, najpełniej w - zainicjowanej zresztą przez samego Rumkowskiego - "Kronice getta łódzkiego", ale również przez najwybitniejszych intelektualistów europejskich, Hannę Arendt czy Primo Leviego. Sandberg podjął się zatem zadania ryzykownego, fikcyjnej rekonstrukcji tematu, który został dogłębnie zanalizowany przez historyków, lecz nadal jest przedmiotem kontrowersji. Jak sam deklaruje w wywiadach, jego książka ma być polemiką z pozytywnym przesłaniem filmów takich jak "Lista Schindlera" czy "Pianist a"; historią tych, którzy zginęli, a nie tych, którzy cudem ocaleli.

Jak i we wcześniejszych powieściach ukazać też chciał całą ambiwalencję protagonisty - hoch­sztaplera, egomaniaka, pedofila i borderlinera, ale również sprawnego menedżera getta łódzkiego, który uratował od śmierci tysiące jego mieszkańców. I to właśnie wyjście poza jednoznaczności, poza proste dystynkcje na oprawcę i ofiarę, jest ukrytą tezą książki.

***

Sem-Sandberg przez wiele lat pracował jako korespondent na Europę Wschodnią sztokholmskiej gazety "Svenska Dagbladet". Wraz ze swoją czeską żoną mieszkał w Pradze i Wiedniu. Bodaj najciekawszym efektem jego pobytu w Czechach jest esej "Prag (No Exit)" ("Praga [No Exit"]) wydany przez Bonniersa w 2002 r. Krótkie, składające się z kilku tylko akapitów fragmenty układają się w mozaikowy portret miasta i jego kulturowej historii.

Ścieżek, którymi wędruje narrator, jest kilka. Pierwszą z nich wyznaczają adresy. Sandberg, który sam zamieszkiwał na ulicy Sokołowskiej, prowadzi czytelnika przez kamienice i zapuszczone pałace, wywołując z nich dawnych lokatorów. W zrujnowanym rokokowym pałacu położonym U Sovovych Mlynu 7 mieszkał wyizolowany i zapomniany przez wszystkich z wyjątkiem garstki przyjaciół prażanin z krwi i kości, autor legendarnego poematu "Noc z Hamletem", Vladimír Holan. Poeta żył praktycznie wyłącznie w nocy, otoczony książkami, w swoim z czasem coraz bardziej zapuszczonym mieszkaniu tłumaczył poezję angielską i słuchał Mozarta (stąd też jeden z jego tomików poetyckich z lat 60. nazywa się "Mozartiana"). Od czasu do czasu urządzał słynne, nocne biesiady (odwiedzali go między innymi Miloš Forman i Václav Havel).

Pod adresem Na Hrázi 24 zamieszkiwał Bohumil Hrabal, w Szwecji mało znany; dla Sandberga jego postać jest trudno uchwytna i wieloznaczna: sympatyczny cwaniaczek, myśliciel ukrywający się pod maską błazna, szachraj i oportunista, godzący się na wszelkie zmiany proponowane przez cenzorów.

Ulica Pořič 7 to z kolei budynek firmy ubezpieczeniowej, w której pracował Franz Kafka, którego postać - inaczej być nie mogło - powraca w eseju Sandberga wielokrotnie. Raz jeszcze szwedzki pisarz wypróbowuje tu swoją metodę łączenia tego, co najbardziej prywatne, z szerokim kontekstem historycznym. Esej wprowadza nas zatem do berlińskiego pokoju hotelowego w Askanischer Hof, gdzie dochodzi do zerwania Kafki (wcześniej w listach stosującego rozbudowane zabiegi emocjonalnej manipulacji) z Felicją Bauer; tylnymi drzwiami docieramy do kuchni pisarza, poznajemy jego wegetariańskie zwyczaje i odrazę do wielu dań, oraz doprowadzającą do skrajnej irytacji jego najbliższych sztukę niekończącego się przeżuwania potraw; przy okazji dowiadujemy się o jego niezwykłym talencie do komplikowania najprostszych spraw, "akrybizmie" (jak rzecz nazwał Max Brod), przywiązywaniu wagi do szczegółów dla innych całkowicie nieistotnych, ale również o niespodziewanych talentach menedżerskich, które wykazał jako tymczasowy szef fabryki azbestu należącej do jego szwagra wysłanego na front; wreszcie wyprowadzeni zostajemy na szeroką przestrzeń praskiej Wyspy Strzelców, gdzie Kafka uciekał przed klaustrofobią rodzinnego życia i gdzie uczęszczał na basen tamtejszej Schwimmschule.

Narracje prywatne inkrustowane są wydarzeniami historycznymi, opowieścią o piętnastu tysiącach tradycyjnych Żydów, którzy, uciekając przed linią frontu, dotarli do Pragi i przed którymi Max Brod - jak wielu innych wyemancypowanych Żydów praskich nieco zażenowany ich obyczajami, archaiczną religijnością i brakiem edukacji - wygłaszał pogadanki o Homerze i Goe­them, czy o pogromach i bojkocie żydowskich kupców, które w Pradze miały miejsce w ostatniej dekadzie XIX wieku i których ofiarą padł też ojciec Franza, Hermann.

Kolejna ścieżka Sandbergowskiego eseju wiedzie śladami samotników i poszukiwaczy. W ich pismach Praga jawi się jako zarówno pejzaż materialny, jak i mentalny. Narrator perypatetyk, "Pražský chodec" (jak brzmi tytuł jednej z surrealistycznych książek-przechadzek Vitězslava Nezvala), poszukuje outsiderów, których w tym mieście nigdy nie brakowało. Znajdują się wśród nich antyreżimowi pisarze, stłamszeni po inwazji wojsk Paktu Warszawskiego, żydowscy literaci pierwszej połowy XX wieku, ale także postaci takie jak Jan Amos Comenius (Komensky), wywodzący się z Moraw, przez większą część życia wędrujący po Europie Środkowej i Zachodniej (między innymi przebywał w Lesznie, wtedy mieście należącym do królestwa Szwecji), autor dziwacznego opisu peregrynacji chrześcijańskiej odbywającej się przez Czechy zatytułowanego "Labirynt świata i raj serca". Obok niego pojawiają się niejaki František Rint, architekt, który w XIX w. w Kutnej Horze zbudował kolumny i sklepienie z kości mnichów pochowanych w klasztornych katakumbach, oraz Jan Jessenius, rektor Uniwersytetu Karola i osobisty lekarz Rudolfa II.

Sandberg jest pisarzem niesłychanie świadomym własnego rzemiosła, w eseju o Pradze nie mogło zatem zabraknąć wzmianek o sposobach pisania; interesuje go sztuka kamuflażu w piśmie uprawiana przez Kafkę, ale także język Hrabala - wyzwolony i samowystarczalny, klasyczny skaz, gadanie uwolnione od nakazu reprezentacji, frenetycznie pędzące naprzód, a od czasu do czasu uciekające w niespodziewanych kierunkach. Dla Danieli Hodrovej z kolei pisanie to jedyny sposób, by uciec przed prawem niekończącej się metamorfozy, które analizuje w swojej trylogii powieściowej "Cité dolente". Hodrová, literaturoznawczyni, rusycystka, rozpoczęła pisać swe powieści bez perspektyw ich wydania w państwowym wydawnictwie; znane stały się dopiero po Aksamitnej Rewolucji.

Tradycyjne, praskie narracje reinterpretowane były wielokrotnie. Najbardziej znaną jest legenda o Golemie rabina Löwa; Sandberg przypomina inną z nich, historię Makropulosa. Jak podaje jedna z praskich legend, Rudolf II zawezwał na swój dwór greckiego magika Hieronima Makropulosa. Opowieść o Makropulosie stała się inspiracją dla Karola Čapka, a wkrótce potem dla Leoša Janáčka, który tekst Čapka wykorzystał w swojej operze "Przypadek Makropulos". Emilia Marty, słynna śpiewaczka operowa, wędruje od miasta do miasta w niekończącym się tournée operowym. Wielbiona przez publiczność, jest obojętna na sprawy tego świata i dziwnie melancholijna. Jej jedynym marzeniem, jak się okazuje, jest odnalezienie magicznej formuły, za sprawą której jej ojciec dał jej trzystuletnie życie. Opera kończy się w chaosie i lęku - sztuka, śpiew, uwielbienie publiczności nie przynoszą ulgi. Życie, nawet czarodziejsko przedłużone za pomocą alchemicznych zaklęć - zawsze będzie za krótkie.

Gęsta i na pierwszy rzut oka mało widoczna sieć powiązań łączy fragmenty eseju Sandberga. Kilkakrotnie powraca temat makulatury, recyklingu, papieru i jego "dermatologicznych przemian": jeden z Hrabalowskich bohaterów ratuje ze składu makulatury książki i przynosi je do swojej podziemnej jamy, sam Hrabal miał zwyczaj pisania na starych rachunkach i drukach użytkowych. W innym miejscu Pragi, w wilgotnych pomieszczeniach ufundowanego przez Petera Strozziego pałacu - gdzie kiedyś żyło ponad tysiąc inwalidów wojennych wraz z rodzinami, a obecnie mieszczą się archiwa miejskie - pleśnieją i pokrywają się grzybiczymi plamami stare dokumenty.

Sandberga interesują rozmaite aspekty kultury materialnej: zakupiona u handlarza starzyzną, przykryta szklaną płytą kolekcja owadów, rohliki i zielone wetlińskie, czy tak codzienny dla mieszkańców Europy Środkowej, a egzotyczny dla Skandynawów pojazd jak tramwaj. W dawnym muzeum milicyjnym obok sfałszowanych paszportów i raportów do CIA odnajduje wypchanego owczarka, który zajmował się polowaniem na uciekinierów w zasiekach granicznych.

Praga, tak jak Paryż, Meksyk czy Stambuł, jest miastem pasaży. Archetypem tej formy architektonicznej jest dla Sandberga przejściowy pokój w mieszkaniu Franza Kafki, gdzie nieustannie i nie całkiem wbrew własnej woli był (czy też: mógł być) obserwowany. Praski flâneur ma do wyboru miniaturowe uliczki z czasów Rudolfa II, ale również XX-wieczne konstrukcje, takie jak Koruna czy Lucerna - autorem jej projektu był Václav Havel, dziad późniejszego prezydenta - w których obok sklepów odnaleźć można kina, restauracje, ale również relikty po estetyce komunizmu w rodzaju sal dansingowych czy takie osobliwości, jak mozaika z wizerunkiem Nikoli Tesli.

Ostatnim z Sandbergowskich tropów jest ciemność. Narrator eseju prowadzi nas zaułkami nocnej Pragi, wchodzi do słabo oświetlonych mieszkań i korytarzy, do kafkowskich jam i wykopów, przechadza się po miejskich cmentarzach. To tutaj pojawiają się zjawy dawnych prażan. Mroczne pokoje i nieoświetlone zaułki są miejscami, w których otwierają się śluzy indywidualnej i kolektywnej pamięci i w których duchy i upiory historii pojawiają się najchętniej. Przeszłość najwyraźniej widoczna jest w ciemnościach.

Jan Balbierz jest wykładowcą literatury szwedzkiej i teorii literaatury na Uniwersytecie Jagiellońskim, tłumaczem i krytykiem literackim. Ostatnio wydał "Nowy kosmos. Strindberg, nauka i znaki“ (Gdańsk 2008). W przyszłym roku ukaże się jego książka na temat kulturowych aspektów modernizmu skandynawskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 04 (44/2011)