Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z dużym zaskoczeniem przeczytałem artykuł pani Justyny Melonowskiej. Wynika z niego, że Autorka wydaje na roczny zakup „Tygodnika Powszechnego” 3% miesięcznej pensji. Nietrudno policzyć, gdyż roczna prenumerata „TP” wynosi 199 zł, że zarobki pani Adiunkt wynoszą prawie 7000 zł. Mało? Trzeba pracować na kilku uczelniach?
Z artykułu wynika, że pani Adiunkt nie bardzo rozumie różnicę pomiędzy pracą w wyższej uczelni a w szkole. Pracownik wyższej uczelni ma obowiązek prowadzić własne badania naukowe, a ich wyniki publikować na konferencjach i w czasopismach, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Uczelnia jest silna dorobkiem naukowym swoich pracowników. Przecież wymaga to dużego zaangażowania pracowników wyższych uczelni, a sam proces nauczania jest tylko jednym z elementów ich działalności.
Zaskoczony też jestem korzystaniem z konsultacji tłumacza, co miałoby pochłaniać nawet połowę pensji. Wydaje mi się, że doświadczony pracownik naukowy nie powinien mieć większych problemów językowych. Z reguły zaś korzystanie z porad tłumaczy przynosi nienajlepsze efekty – są to zwykle teksty specjalistyczne, niezrozumiałe dla większości tłumaczy.
Oczywiście naukowiec sporadycznie może wykładać na innej uczelni, ale przecież w takim przypadku nie tworzy on podwalin naukowych tej uczelni – regulują to odpowiednie przepisy dotyczące afiliacji. I o tym musimy pamiętać!