Idea farmera

Historia Lubczy wraca do punktu wyjścia, bo siłą tutejszych rolników znów staje się wspólnota, oparta na skutecznym pomyśle na prowadzenie gospodarstw, pomocy, ale też kontroli, oraz przekonaniu, że wiele pożytecznych rzeczy udało im się już razem zrobić.

25.06.2008

Czyta się kilka minut

Powiem całą prawdę. O Unii, rolnictwie i naszych świniach we wsi - Marian, lat 50, stoi z papierosem w ustach na szosie w Lubczy (gmina Ryglice, 30 kilometrów od Tarnowa). - Pamiętam Austriaka, redaktora, był u nas kilka lat temu. Szczerą prawdę powiedział, że na dziesięciolecie Unii to u nas tylko sarny, zające i kuropatwy zostaną. I to się sprawdzi. Cała klęska i cygaństwo zaczęły się od referendum. Sfałszowali i teraz mamy, co mamy. A kiedyś, za Gierka, pamiętam jak dziś. Ta ulica - Marian pokazuje palcem na szosę, najpierw w jedną, potem w drugą stronę. - Kolejka prosiąt, z tej strony kilometr, z tamtej kilometr. Dwieście, trzysta ciągników. Z dziada pradziada te świnie tu były. Jak było, tak było, ale źle nie było. Teraz to szkoda gadać - wzdycha - żywiec w dół, ceny w górę.

- Z rolnictwa to by mi na cygary nie starczyło. Dlatego to centrum akuratnie wybudowałem - Marian pokazuje na wielki seledynowy budynek z napisem "Centrum Przemysłowe". - Pole mam, ale nikt tego po mnie nie przejmie. Dwie córki są na studiach, syn powiedział, że mam coś z głową, że gospodarkę trzymam.

Jak będzie w Lubczy za dwadzieścia lat? Marian myśli chwilę, zaciągając się papierosem: - Lasy, lasy i jeszcze raz lasy. A na gospodarce zostaną szajbusy. Taka jest szczera prawda.

Lubcza się jednoczy

Rolników z szajbą zostało w Lubczy jeszcze kilkudziesięciu. Takich, którzy utrzymują się tylko z rolnictwa; takich, którzy kochają ziemię albo poza ziemią nie widzą dla siebie perspektyw: bo na emeryturę za wcześnie, a na wyjazd i zmianę pracy za późno; takich, którzy przywiązani są do gospodarki aż do emerytury; takich jak Andrzej Marcinek, który dziesięć lat temu postanowił, że skrzyknie rolników i razem coś dobrego zrobią.

Andrzej Marcinek - 50 lat, rodzina, duże gospodarstwo, sołtys Lubczy - oprowadza po wsi: pięć kilometrów w jedną, sześć w drugą stronę, kilka krętych, wąskich uliczek. Na 500 gospodarstw z rolnictwa żyje najwyżej 50, a reszta ziemię i zwierzęta albo trzyma tylko na własny użytek, albo z rolnictwa zrezygnowała. Dziesięć lat temu Marcinek namówił rolników z Lubczy - hodowców trzody chlewnej - na zawiązanie stowarzyszenia. Na początku chodziło o ominięcie pośredników i związanych z nimi kosztów - by być razem, bo co może rolnik z trzema hektarami? W stowarzyszeniu łatwiej jest i kupować (grupa szybciej wynegocjuje lepszą cenę i dłuższy termin płatności), i sprzedawać (bo większa wiarygodność dla odbiorcy).

Po trzech latach rolnicy z Lubczy wypatrzyli w internecie, że jest fundacja pomagająca zrzeszającym się rolnikom: dając zwierzęta hodowlane, oczekujące rozwoju gospodarstwa. To była amerykańska fundacja Heifer Project International, która wspiera małe i średnie gospodarstwa, finansując zakup zwierząt gospodarskich i rolnicze zaopatrzenie.

Z rąk do rąk

Fundację założył ponad pół wieku temu farmer Dan West, który wprowadził w życie pomysł pomagania ubogim na całym świecie, zgodnie z zasadą: "dajmy krowę zamiast kubka mleka". Fundacja pomaga rolnikom w 125 krajach, także w Polsce. Rolnicy z Lubczy wystąpili o przyznanie loch. W ramach pierwszego projektu 40 rodzin dostało po trzy sztuki. W ramach drugiego: dwie kolejne na gospodarstwo, plus darmowa opieka weterynaryjna i szkolenia: o genetyce, hodowli, higienie, ekologii, sporządzaniu własnych mieszanek paszowych i obniżaniu kosztów produkcji.

Andrzej Marcinek jedzie krętą drogą na skraj wsi, pod najwyższe wzniesienie, Kokocz, do gospodarstwa Stanisława Kumięgi (50 lat, nieduże gospodarstwo, duża rodzina). Jest ciężko, ale pan Stanisław pracy szukał nie będzie, bo, jak mówi, jest za stary, nie skończył odpowiednich szkół. Ma iść na budowę, gdzie może zarobi "piątkę" o nie, naharował się już swego czasu w "Stomilu". Na niewielkim polu ma zboże, buraki i ziemniaki. W gospodarstwie: krowa, dwa byczki, jałówka, kury i kaczki. Są i świnie -potomstwo tych podarowanych przez fundację Heifer. Pan Stanisław pokazuje chlew: - Świnki przyszły w samą porę, bo akurat zepsuł się nasz trzydziestoletni ciągnik i nie było pieniędzy na inwestycje.

Lochy Stanisława Kumięgi zarobiły na siebie z nawiązką. Nie dość, że pan Stanisław rozkręcił hodowlę, to jeszcze wywiązał się z zawartej z fundacją Heifer umowy: za każdą otrzymaną świnię oddał prosię, w darze innym potrzebującym rolnikom w Lubczy (to jedna z fundamentalnych zasad działania fundacji: potrzebujący przekazują zwierzęta innym rolnikom, budując w ten sposób wspólnotę).

Prosięta przekazał sąsiadom Kumięga, ci obdarowali następnych - z pomocy w ramach pierwszego projektu skorzystało w efekcie ponad sto rodzin.

Druga strona wsi. Na końcu krętej drogi znajduje się gospodarstwo Franciszka Chwała - 56 lat, jasna cera, uśmiech od ucha do ucha. Na powitanie pokazuje budynki i pola: - Wiem, co robić i jak robić - wtedy musi się udać. Chyba że przyjdzie klęska, jak kilka lat temu, gdy poszedł z dymem budynek gospodarczy.

- Lochy z fundacji spadły wtedy jak z nieba - rozwinąłem hodowlę z pięciu - Chwał oprowadza po chlewie, pokazuje ponad dwadzieścia świń (locha może mieć nawet 30 prosiąt rocznie), których hodowla jest teraz poważną częścią jego utrzymania.

Marcinek: - Lochy są drogie, tym bardziej takie jak te z fundacji: dobrze hodowane, o dobrej genetyce, zdrowotności, liczebności miotów, małych ubytkach i dobrych przyrostach.

Przy szosie, kilkaset metrów od stacji benzynowej, jest gospodarstwo Stanisława Madziana - 38 lat, osiem hektarów ziemi, rolnik od dziecka. Otrzymał lochy z fundacji Heifer, ale największą pomocą jest dla niego pasza na kredyt: - Jeśli mam dwadzieścia prosiaków, z funduszu stowarzyszenia biorę pięć ton paszy, a gdy po czterech miesiącach świnie sprzedam, oddaję pieniądze. I biorę kolejny transport paszy. Gdyby nie fundacja i nasze stowarzyszenie, wielu z nas zrezygnowałoby z hodowli.

Lubcza razem

Najpierw założyli kasę paszową: stowarzyszenie kupuje hurtowo paszę, dzięki czemu rolnicy będący na początku cyklu produkcyjnego mogą dostać paszę na kredyt.

- Ta kasa to dobry przykład wspólnych działań rolników - mówi dyrektor fundacji Heifer Poland Katarzyna Malec. - Bo niezależnie od pieniędzy pochodzących z fundacji, sami rolnicy zobowiązali się, że będą sprzedawali jednego warchlaka więcej, a pieniądze przeznaczą na kasę. Ten ich entuzjazm przekonał wielu sponsorów do wyłożenia pieniędzy właśnie na Lubczę.

Potem wpadli na pomysł założenia punktu skupu, którego w Ryglicach nigdy nie było. Punkt - wyremontowany wspólnymi siłami - ułatwia rozmowy z odbiorcami, bo łatwiej zaufać stowarzyszeniu niż pojedynczemu rolnikowi. Wynajęli od gminy pomieszczenie na punkt paszowy, gdzie wstawili wyczekiwaną od dawna maszynę do mieszania (pasza gotowa jest droga, a maszyna, kupiona dzięki fundacji, obniża koszty); maszyna już na siebie zarobiła, bo rolników spoza stowarzyszenia obsługuje odpłatnie. I wreszcie: założyli fundusz pomocy wzajemnej. Pomoc dla Ryglic nie skończyła się jednak wraz z oddaniem loch: procentuje, bo potomstwo darowanych świń kolejnym gospodarstwom pomaga wyjść na prostą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Rzecz obywatelska (26/2008)