Hymn demokratycznej młodzieży

Aneta Kamińska, „Cząstki pomarańczy”. Dwujęzyczna antologia współczesnej poezji ukraińskiej to spłata części literackiego długu wobec naszych sąsiadów i przedsięwzięcie, które zasługuje na podziw.

27.02.2012

Czyta się kilka minut

Polacy i Ukraińcy – wiele się dzisiaj mówi o przyjaźni między naszymi narodami, co nieraz trudno podważyć, jeśli weźmiemy pod uwagę choćby polskie zaangażowanie w Pomarańczową Rewolucję czy wspólne zorganizowanie Euro 2012. Traktujemy Ukraińców jak młodszych braci, których chcemy poprowadzić do Wspólnoty Europejskiej. A jak z literaturą?

Wystarczy odwiedzić dowolną ukraińską księgarnię, aby zobaczyć, jak wiele polskich książek tłumaczonych jest na tamtejszy język. Przebywając we Lwowie w czasie trwania Forum Wydawców, odwiedzałem stoiska, gdzie roiło się od polskiego reportażu, poezji i literatury pięknej. Witryny księgarskie zapełnione były nie tylko kryminałami Marka Krajewskiego czy powieściami bodaj najpopularniejszej tam naszej autorki – Olgi Tokarczuk. Swoje wiersze obok Jacka Podsiadły prezentowali na Forum mniej znani autorzy jak Piotr Macierzyński czy Joanna Lech. Z nowości najwięcej tłumaczy się tam naszej literatury non-fiction (Varga, Szczygieł) – a to dopiero początek, ponieważ reportaż zaczyna być na Ukrainie coraz bardziej popularny.

A w Polsce? Czy znamy jakiegoś ukraińskiego pisarza poza Jurijem Andruchowyczem? Czy gdyby nie starania wydawnictwa Czarne w promowaniu ukra-ińskiej prozy, tłumaczeń poezji zlecanych przez Biuro Literackie i pojedynczych wydań niszowych spółek (np. Andrzeja Bihuna, wydawcy powieści Marii Matios „Słodka Darusia”), wiedzielibyśmy cokolwiek o literaturze naszego sąsiada? Szansą na jej dostrzeżenie jest obecnie wrocławska Nagroda Angelus, której jury często nominuje pisarzy zza Buga, oraz czasopisma, które pisarzy ukraińskich drukują – „Radar”, „Literatura na Świecie”, „Akcent”. Odnoszę jednak wrażenie, że polska polityka literacka wobec ukraińskich autorów sprowadza się do zapraszania ich do Polski na kilkumiesięczne stypendia, które również i nam przynoszą korzyści (kolejny tłumacz). Dlatego cieszy mnie fakt, że Aneta Kamińska „Cząstkami pomarańczy” spłaciła część długu wobec naszych ukraińskich przyjaciół.

Już sama idea siedemsetstronicowej, dwujęzycznej antologii współczesnej poezji ukraińskiej zasługuje na podziw. Przepaść między wzajemnym promowa-niem literatury jest tak ogromna, że można by się w ogóle nie zajmować kryteriami wyboru i jakością przekładów. Byłoby to jednak nieuczciwe, zarówno w stosunku do czytelników, jak i samej autorki. Aneta Kamińska wykonała solidną pracę, za którą należy ją sprawiedliwie ocenić. Zwłaszcza jeśli mierzy się ona z samym Bohdanem Zadurą.

Właśnie redaktor naczelny „Twórczości” w roku 2004 opublikował najobszerniejszy, bodaj jedyny do tej pory, wybór ukraińskiej poezji autorów współcze-snych (urodzonych w latach 60. i 70.), choć znaleźli się tam również autorzy już nieżyjący (Mykoła Chołodny, Hryhorij Czubaj). Autor „Pożegnania Ostendy” miał to szczęście, że wydanie tomu „Wiersze zawsze są wolne” zbiegło się z wydarzeniami na kijowskim Majdanie. Mógł więc liczyć Zadura na dość głośny odzew mediów, co poezji przydarza się niezwykle rzadko.

Od tego czasu minęło ponad siedem lat. Po karnawale demokracji zostało tylko wspomnienie. Wiktor Juszczenko nie może pochwalić się nawet minimal-nym poparciem społecznym, Julia Tymoszenko siedzi w więzieniu, prezydentem zaś jest największy przeciwnik rewolucji – Wiktor Janukowycz. Jednak mi-mo wszystkich zawirowań politycznych Ukraina nie jest tym samym krajem, którym była za rządów Leonida Kuczmy. Po Pomarańczowej Rewolucji nastąpiły nieodwracalne zmiany, które muszą prowadzić do większego zbliżenia Ukrainy zarówno z Polską, jak i z Unią Europejską. „Cząstki pomarańczy” są więc wyborem poezji dojrzewającej w czasie przemian (karnawału i upadku rewolucji). To, posługując się tytułem książki Serhija Żadana, hymn demokratycznej młodzieży. Należy jednak podkreślić, że z polityką nie ma on za wiele wspólnego.


Położyłem się pod koło historii,

a ono mnie objechało.

Nie przejechało, psiakrew,

Tylko obeszło szerokim łukiem.

(Iwan Łuczuk)

Nie znajdziemy tutaj wierszy Andruchowycza, Żadana, Andrija Bondara czy Ołeksandra Irwańca (wszyscy pojawili się już u Zadury). Jeśli Kamińska tłumaczy tych samych, co autor „Ptasiej grypy”, poetów, to mniej znanych polskiemu czytelnikowi, jak zmarły w 2009 roku Nazar Honczar czy Wiktor Neborak. Przyjęła zapewne jasną strategię: poprawić wybór Zadury (tłumacząc kilku pominiętych, a ważnych dla Ukrainy poetów urodzonych w latach 60. i 70.), zwrócić uwagę na poetki (Zadura włączył do swojego tomu trzy autorki, w tym zaledwie jedną urodzoną po 1960 roku!) i w końcu skupić się na liryce pokoleń najmłodszych. Nie ukrywam, że wiersze przedstawicieli właśnie tego pokolenia interesują mnie najbardziej.

***

Piszą przede wszystkim o sobie. O tym, co ich boli. I o miłości. Rzadko plato- nicznej, raczej cielesnej. Mnóstwo w tych wierszach kultury, popkultury (Walt Disney, Facebook), przedmiotów dnia powszedniego (komputery, dolary), miejsc (sypialnie, kina). Poezja niemal apolityczna, nieporuszająca tematów społecznych, choć są wyjątki.



Jest taki egzystencjalny moment,

kiedy chleb podrożał już o jedną trzecią,

olej sześciokrotnie,

bilety co miesiąc o 10%

(…)

(Ołeh Kocarew, „Wstęp do inflacji”)

W dalszej części utwór przestaje być zaangażowany w sposób taki, jak my postrzegamy poezję polityczną. Kocarew pisze o staruszce w metrze, która mimo zmian w cenach ciągle otrzymuje 10 kopiejek jałmużny, ale i ona schodzi na plan dalszy. Ważniejszy od oskarżeń kierowanych w stronę władzy jest w tym wierszu niemal oniryczny (ciągle jednak trzymający się spraw bieżących) opis targu. I tak jest niemal wszędzie. Zdradliwe wydają się być tytuły. Oczywiście „Co do kwestii wegetarianizmu” Dmytro Łazutkina może być manifestem obrońców zwierząt:


po prostu jeśli nagle

na poważnie zdecydujesz się zostać wegetarianinem

a o tym ostatnimi czasy dużo się mówi

wydaje mi się

że wystarczy tylko zobaczyć na własne oczy

jak ktoś bardzo ważny dla ciebie

zabija cząstkę czegoś żywego w tobie

a potem jest dużo łatwiej

znacznie łatwiej

Jednak prawdę mówiąc, to tak, jakby o „Porze śmierci choinek” Marcina Świetlickiego powiedzieć, że może być manifestem ekologów. I to jest właśnie kwestia najważniejsza. Skąd w tych wierszach aż tak mocne skupienie się na sobie? Na nas? Może tytuł wspomnianego tomu „Wiersze zawsze są wolne” nie oznacza wolności w kategoriach zasad demokracji? Chodzi raczej o wolność od polityki, od spraw bieżących – tego, o czym mówi cały świat, skupiając się na Kijowie. Liczę się ja, popatrzcie na mnie, opowiem wam o mojej melancholii, miłości, spacerze, muzyce. I tak jest od dawna. Oprócz otwierającej ten zbiór poezji Oksany Zabużko, która w utworze „W drodze do piekła” pisze o molestowaniu kobiet, nie otrzymujemy tutaj wierszy wprost zaangażowanych. Polityka to brudna sprawa – mówią poeci. Trzymamy się od niej z daleka, bo i tak nic od nas nie zależy. Raz spróbowali, ale po kilku latach cała idea się posypała. Wolą więc znów wrócić do tego, co ich boli. Parafrazując wspomnianego Świetlickiego, to nie: Kijów, Szewczenko, Franko, cerkiew, cyrylica, ale raczej: nieprzespana noc, wódka i kolejna dłużąca się w nieskończoność podróż pociągiem.

Czytając wybór Zadury i teraz Kamińskiej, widzimy też ciągłość pokoleń, ich wzajemne oddziaływanie. Choć wydaje mi się (jest to tylko przypuszczenie), że większy, bardziej bezpośredni wpływ na najmłodszą poezję mają roczniki 70. (przede wszystkim Serhij Żadan) niż cała generacja Andruchowycza (Irwa-niec, Neborak).


Wszystko skończyło się, jak zawsze, całkiem prozaicznie –

Kuliłem się przed mrozem i przed światłem, jak szczur.

Była przestrzeń, wypełniona wilgotną nicością,

I był deszcz, który wcale nie ustał.

(Serhij Żadan „Dwudziestego kwietnia spadł deszcz”, tłum. Bohdan Zadura)

I młodszy o dekadę Andrij Lubka:


Wsiadając do tej taksówki,

która dowiezie cię prosto do domu

razem z paczką papierosów i długopisem

w kieszeni, razem z pragnieniem, żeby jak najszybciej położyć się

do zimnego łóżka, razem z czegoś niedopitą butelką,

razem z twoją kijowską depresją, w myślach

żegnasz się z życiem.

Tak wygląda współczesny hymn demokratycznej młodzieży, świetnie przetłumaczony przez Anetę Kamińską. Jej naukę ukraińskiego porównałbym do sposobu, w jaki hiszpańskiego uczyła się legendarna tłumaczka „Gry w klasy” – Zofia Chądzyńska, która język ulic Buenos Aires poznawała, rozmawiając z jego mieszkańcami, nie zaś siedząc w gabinecie wśród słowników. Nie uniwersytecki perfekcjonizm jest tu najważniejszy, ale brzmienie, prostota przekładu. Język, którego Kamińska nie nauczyła się na akademickich wykładach, ale raczej na lwowskiej, kijowskiej czy iwano-frankowskiej ulicy. „Cząstki pomarańczy” to efekt wielokrotnych podróży na Ukrainę, setek rozmów, uczestnictwa w wieczorach autorskich i literackich imprezach. To w końcu przekład, który pozwala zobaczyć, jak wiele łączy nasze języki.

***

Aneta Kamińska pisze we wstępie, że jeżdżenie na Ukrainę ma w sobie coś z przygody (wokół przemytnicy, rozklekotany autokar, kolejki). Nie wyjaśnia jednak wprost, co skłoniło ją do tłumaczenia właśnie tamtejszej poezji. Znów mogę tylko przypuszczać, co mogło zafascynować ją za pierwszym razem. Gdy pojedzie się tam posłuchać poezji, pobyć, podyskutować. Napić wódki z kimś, kto ma zupełnie odmienne zdanie, i pić tę wódkę w absolutnej ciszy albo dyskutując żarliwie pół nocy, czy Przemyśl jest ukraiński, Lwów zaś polski...

Fascynuje przede wszystkim świeżość, banalna miłość do poezji. Trudno pozostać obojętnym, widząc kolejki po bilety na spotkania poetyckie i tłumy, które na te spotkania przychodzą. Pomarańczowa trwa, nikt o wydarzeniach na Majdanie nie zapomniał, choć pozostały tylko cząstki. Tytułowe cząstki pomarańczy symbolizujące wolność – przede wszystkim wolność wierszy.

Aneta Kamińska, Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska, Kraków 2011, Ha!art.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2012