Humor wisielca

Po ostatnich wyborach polityczne wice wysypały się jak z rękawa. Białoruska blogosfera pęcznieje od mniej lub bardziej zabawnych filmików z wąsatym prezydentem, w wersji animowanej lub z podkładanym głosem.

11.01.2011

Czyta się kilka minut

Havel, Wałęsa i Łukaszenka trafiają do raju. Bóg pyta, kim są. - Vaclav Havel, prezydent Czech. - Znam cię, zreformowałeś swój kraj. Siadaj po lewej stronie mojego złotego tronu. A ty? - Lech Wałęsa, prezydent Polski. - I ciebie znam. Przyniosłeś wolność swojemu krajowi. Siadaj po prawej stronie mojego złotego tronu. - A ja jestem Aleksander Łukaszenka, prezydent Białorusi. Kto ci pozwolił siedzieć na moim złotym tronie?!

Tego typu dowcipów jest w białoruskim internecie zatrzęsienie. Lolik Uszkin, prawdopodobnie najdowcipniejszy człowiek na Białorusi, widzi w tych wirtualnych żartach przejaw zdrowego obywatelskiego nieposłuszeństwa:

- Nasi ludzie może i nie pójdą masowo na opozycyjne demonstracje, ale śmiech ich wyzwoli. Założyciel surrealistycznego pisma "Navinki", które nazwę pożyczyło od miejscowego szpitala psychiatrycznego, nie zasypia gruszek w popiele. Już wkrótce ukaże się komiks jego autorstwa o białoruskiej wersji Jamesa Bonda - działającym na zlecenie opozycji mińskim kloszardzie. Satyra oczyszcza - twierdzi Uszkin.

Zgadza się z nim muzyk, Lawon Wolski, lider grupy N.R.M.: - Ironia i humor wywołują rezonans publiczności. Ludzie ich potrzebują.

Wolski nagrał niedawno piosenkę o zwolenniku władzy, przypadkowo zgarniętym przez OMON podczas rozpędzania demonstracji. Mimo pobicia i aresztu podmiot liryczny deklaruje wierność ukochanemu prezydentowi. Sądząc po entuzjastycznych komentarzach internautów, zapotrzebowanie na niepoprawne politycznie piosenki jest rzeczywiście spore.

Ale nie święci garnki lepią. Satyryczna piosenka amatorska też ma się całkiem nieźle. Kiedy w oficjalnych środkach przekazu do znudzenia wałkowano utwór "Sasza zostanie z nami", w sieci krążyła parodia: "Sasza pojedzie do Hagi".

Nie wszystkim jednak jest na Białorusi do śmiechu.

- W naszej sytuacji nie ma nic zabawnego - narzeka Aleh, były flash-mobber. W 2006 r. szukał "chuliganów, którzy ukradli prezydentowi uczciwie zebrane głosy" (akcja była odpowiedzią na zapewnienia Łukaszenki, że jego rzeczywiste poparcie wyborcze sięgało ponad 80 proc., ale oficjalne wyniki trzeba było obniżyć do "europejskich standardów"). Dziś zamiast satyrycznych performance’ów, młodzi opozycjoniści wymyślają, co odpowiedzieć na telefoniczne wezwania KGB (dzięki informacji uzyskanej od operatorów komórkowych, służby wiedzą, kto 19 grudnia był na demonstracji). Strach przed aresztowaniami paraliżuje.

- Ludzie się boją. Nie chcą brać udziału w niczym, co niesie ze sobą choćby najmniejsze ryzyko - żali się człowiek odpowiadający za czarną kampanię przeciw Łukaszence. - Kiedy proponowaliśmy młodym dizajnerom udział w ciekawych i niestandardowych projektach, zwykle odmawiali, obawiając się konsekwencji. Woleli tysięczny raz bezmyślnie projektować jakieś pudełka.

Na ulicach panuje powyborczy marazm. Ukraińska dziennikarka Anastazja Żywkowa, która niedawno wróciła z Mińska, wspomina pijanych mężczyzn i zapłakane kobiety.

- Białorusini to liryczny naród. Skłonny bardziej do melancholii niż żartów. Jeśli jest w nich humor, to czarny - ocenia.

Najpopularniejszy dowcip, który opowiadają o sobie mieszkańcy, zaczyna się od zdania: Powieszono Białorusina. Gdy po dwóch tygodniach zdjęto go z szubienicy, okazało się, że ten nadal żyje. Jak to możliwe? - zdziwili się kaci. - Na początku było ciężko, ale potem już się przyzwyczaiłem - odpowiedział skazaniec.

Jest też wersja z nabitym gwoźdźmi taboretem - posadzony na nim Białorusin myśli sobie "Boli, ale pewnie tak trzeba".

Białoruś nigdy nie była szczególnie wesołym barakiem. Po wyborach jest tu jeszcze bardziej markotno. "Kto był w armii, ten nie śmieje się w cyrku" - mówiono w Związku Radzieckim. Jeśli rzeczywistość staje się absurdem i parodią samej siebie, żarty przestają bawić.

A na Białorusi to życie pisze najlepsze satyry.

W 2009 r. prezydent Łukaszenka zmienił datę urodzin z 30 na 31 sierpnia. Zaskoczonym dziennikarzom tłumaczył, że urodził się tego samego dnia, co jego najmłodszy syn i oczko w głowie, sześcioletni Kola. Przed wyborami data urodzin wróciła na swe pierwotne miejsce, ale nikt nie zatroszczył się o wyjaśnienie tej chwilowej anomalii.

Przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna nie bawiąc się w zbędne konwenanse, poradziła pobitym podczas powyborczej demonstracji kobietom, aby na drugi raz siedziały w domu i gotowały barszcz, zamiast wdawać się w polityczne awantury.

Przykłady można by mnożyć. Czy więc Białorusini mają poczucie humoru? Pisarz Adam Hlobus nie przebiera w słowach:

- Białorusini lubią żarty o gównie. Mamy go pod dostatkiem. Handlujemy gnojem.

Katarzyna Kwiatkowska jest członkiem zespołu redakcyjnego "Res Publiki Nowej", specjalizuje się w tematyce białoruskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2011