Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zdumiewające, nieprawdaż? Jeżeli zbyt ogólnikowe, to może garść konkretów: "W Warszawie w latach 2004-2009 nie powstał żaden most, nie zakończono budowy żadnej obwodnicy czy drogi szybkiego ruchu, łączących dzielnice miasta". No i bardzo dobrze, bo i po co? Proponuję od razu po pomniku (na początku po jednym) dla stołecznych prezydentów tego okresu: Lecha Kaczyńskiego, Mirosława Kochalskiego, Kazimierza Marcinkiewicza oraz pani Hanny Gronkiewicz-
-Waltz. Dodajmy, że w stolicy na tysiąc mieszkańców przypada... 1189 samochodów. Rozumiem, że prezydenci w swoim wizjonerstwie uznali (skądinąd słusznie), że ruch samochodowy w nowoczesnym mieście to droga donikąd, że walka z natężeniem ruchu drogowego przy pomocy nieustannego poszerzania arterii to "walka z nadwagą przy pomocy luzowania paska". Świetnie, tylko jakie prezydenci wyciągnęli z tego wnioski? Ścieżki rowerowe powstają w Warszawie w zawrotnym tempie 10 km rocznie. Podobnie w Krakowie, reszta miast polskich to już kompletna tragedia. No i jeszcze oczywista oczywistość, że w żadnym z polskich miast tzw. "sieć ścieżek" nie tworzy spójnego systemu komunikacyjnego. Widać, że pedałowanie napawa prezydentów obrzydzeniem. Słusznie, ropy przecież jest na Ziemi aż za dużo, co ostatnio udowodnił koncern BP.
To może transport publiczny jako alternatywa dla korkujących miasta smrodliwych samochodów? Weźmy przykład stolicy, wszak Warszawa to nasza duma i sława, kolebka prezydentów, potencjalna trampolina, cr?me de la cr?me Chrystusa Narodów: "Według stanu na koniec 2003 r. długość linii metra wynosiła 16 km, a na dzień 30 czerwca 2009 r. - 23,1 km, natomiast długość tras tramwajowych według stanu na koniec 2003 r. wynosiła ogółem 121,9 km, a na dzień 30 czerwca 2009 r. - 124,1 km" oraz "nie zostały sfinalizowane żadne z zakładanych prac dotyczących utworzenia systemu linii obwodowej kolei metropolitalnej, przy wykorzystaniu istniejącej w Warszawie sieci linii kolejowych", pomimo że "koncepcja ta została wskazana jako sposób rozwiązywania problemów komunikacyjnych miasta, wymagający znacznie mniejszych nakładów finansowych niż budowa metra czy rozbudowa systemów komunikacji drogowej". To nie skecz kabaretowy, to raport Najwyższej Izby Kontroli. W Warszawie jest śmiesznie, ale gdzie indziej też lubią dobrą zabawę: w Lublinie liczba osób korzystających z komunikacji zbiorowej w ciągu ostatnich kilku lat... spadła o jedną czwartą, natomiast liczba samochodów wzrosła o 159 procent. W Bydgoszczy długość i liczba linii tramwajowych nie uległa zmianie od 2003 r. Buspasy? W Lublinie zero, w Szczecinie zero, w Gdańsku i Poznaniu niewiele więcej.
No i jeszcze dwa zdania obnażające podstawową zasadę życia społecznego w Polsce początku XXI wieku: "W większości skontrolowanych przypadków dokumenty o charakterze strategicznym nie zawierały szczegółowych zapisów dotyczących sposobu realizacji celów. Ponadto, część samorządów nie opracowała programów wykonawczych zawierających szczegółowe plany osiągania poszczególnych celów strategicznych oraz mierników służących do oceny stopnia realizacji tych celów".
Jak by tu wyrwać się z tzw. "zaklętego polskiego kręgu niemożności", dojutrkowania, obiecanek-cacanek wszystkiego każdemu, chocholego tańca z niepoświęconym krzyżem? Jak by tu robić coś bardziej konstruktywnego i nieporównanie trudniejszego niż betonowanie elektoratu, rozdzieranie szat i obnażanie (cudzych) blizn przed CNN. Zgoda buduje, bo Polska jest... Zbliżają się najważniejsze wybory, wybory samorządowe. Panie Macierewicz, panie Palikot - to może być misja waszego życia!