Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Hari Kunzru zdzieli Stephena Kinga, a w rewanżu Salman Rushdie odwinie się Jakiemuś Zniesmaczonemu Francuskiemu Powieściopisarzowi. Co prawda w wadze ciężkiej ostateczny cios sceptykom zadał Barack Obama, więc to chyba zamyka sprawę... dopóki opinii nie wyrazi Świetlicki. Świat wstrzymał oddech, ale chyba nie na długo, zapewne wkrótce usłyszymy, że on by nie przyjął. Czy Dylan przyjmie? Jeśli przyjmie, to w jaki sposób? Nie wiadomo, na razie wiadomo, że otrzymał. No i wiadomo, kto nie dostał w tym roku: Magris, Marías, Murakami, DeLillo, ba!, nie dostał nawet Adonis.
Czy Bob Dylan jest jak Homer? Czy jest jak Safona? Czy też może da się czytać tylko z zamkniętymi oczami? Czy Bobdylanowa poezja wyższa jest nad Adonisową? Czy jurorzy popełnili faux pas, brukając kulturę wysoką, czy raczej podjęli wizjonerską decyzję? Podstarzali hippisi czy nonkonformiści? Tabloidy będą miały używanie. Hańba!
Jak Homer... Już to widzę. Posypią się nasuwające się lawinowo pytania. Dlaczego nie dostał Cohen? A jeśli Leonard Cohen, to dlaczego nie pójść dalej, śmielej: niechaj literackiego Nobla otrzymają bracia Coen (za dialogi – Platon też pisał dialogi, a Nobel należy mu się jak Diogenesowi buda). Coenowie mają już na koncie Oscara, co jest dobrym prognostykiem, gdyż Dylan również Oscara dzierży, od czasu, gdy go otrzymał. Cóż, konwergencja. Ludzie renesansu są w modzie już od starożytności... I tu byłaby szansa na wątek polski... Niestety, Roman Opałka nie może już dostać Literackiego Nobla – a szkoda, wygląda bowiem na to, że przy obecnych tendencjach jurorskich za kilka lat miałby szansę.
Osobiście, podobnie jak Jonathan Franzen, liczyłem na Morrisseya. Dylan spalił Moza. Szkoda, jednak. Może w przyszłym roku. Szlakiem Homera. „There is a light that never goes out”. ©