Historyk (nie)oczywistości

Badania źródłowe, lektura prasy i inne „klasyczne” zabiegi historyka prowadzą do wniosków oczywistych: w Berlinie mieszkali zwykli, normalni ludzie. Jednak czym innym jest tę „oczywistość” rozumieć, a czym innym poczuć.

23.04.2012

Czyta się kilka minut

Siłą książek Rogera Moorhouse’a są uczucia.

Reporter CNN Nic Robertson zbliża się do wielkich drzwi z ciemnego, brązowego drewna. Przewleczony przez metalowe uchwyty łańcuch zapięty jest sporej wielkości kłódką. Wejście zamknięte.

Ktoś jednak wszedł do środka.

Z boku wybite okno. Robertson wskakuje na parapet i po chwili jest w wyłożonym marmurami hallu. Pewnie kroczy po schodach. Bywał już wcześniej w tym budynku. Wchodzi do baru. Ze ściany zniknął wielki plazmowy telewizor. Obok, w jadalni, elegancka porcelanowa zastawa i kryształowe kieliszki wciąż stoją na drewnianym stole. Szabrownicy chyba nie zdołali wymontować tu telewizora, choć ewidentnie próbowali. Spod drewnianej, chyba dębowej, kasetonowej boazerii, w którą jest wbudowany, wystają kable. Reporter zbliża się do biurka. Po kolei podnosi książki w nieładzie rozrzucone po blacie. „Sztuka wojny dla menedżerów”, „Colina Powella lekcje przywództwa” i trzecia, położona z boku, niemal pod ręką właściciela biurka. Ewidentnie ostatnia książka, którą czytał. „Polowanie na Hitlera”. Robertson, wyraźnie pod wrażeniem, siada na fotelu i pokazuje książkę do kamery. „Polowanie na Hitlera. Oczywiście” – mówi.

Gabinet należy do Saadiego Kaddafiego – „drugiego po Bogu” w Libii. Rok 2011. Autor książki – Roger Moorhouse.

Czy można sobie wyobrazić coś bardziej pokrętnego niż droga tej książki do tego gabinetu? Oczywiście można. Szczególnie gdy pozna się drogę, jaką przebył Roger Moorhouse, nim tę książkę napisał.

Przyczyny i ich skutki

Niektórzy sądzą, że tłumy demonstrujące na ulicach Kairu, trwające przez rok krwawe zmagania w Libii i wciąż niezakończona wojna domowa w Syrii mają niemały wpływ na odwagę demonstrujących tłumów w innych miejscach. Na przykład w Rosji przeciw Putinowi. Z pewnością tak. Przekonanie to nie wynika jednak z żadnych empirycznych badań czy sondaży. To przeczucie. W końcu duża przyczyna – jak rewolucja – powinna mieć odpowiednio do swych rozmiarów wielki efekt. Wydaje się jakoś na miejscu, że arabska wiosna porusza sumienia ludów, które – podobnie jak Arabowie – zmuszone są do życia w autorytarnych systemach politycznych.

Jednak wielkie przyczyny mają także – często zupełnie niewidoczne – małe skutki. Tak jest w przypadku „arabskiej wiosny”, która w niespodziewany sposób przypomniała światu nazwisko Rogera Moorhouse’a. W jego przypadku wydaje się to jakoś dziwnie właściwym zbiegiem okoliczności.

Karierę zaczął pod wpływem innych rewolucji. Tych naszych, środkowoeuropejskich z lat 1989–1990. Wspomina: „Pod wpływem przemian w Europie Środkowej postanowiłem zmienić swoje życie. Ze szkoły zrezygnowałem, gdy miałem 16 lat. Po rewolucjach z 1989 roku ukończyłem wieczorowe liceum i zacząłem studia na Uniwersytecie Londyńskim”. Podążając za swoją inspiracją, Moorhouse wybrał School of Slavic and Eastern European Studies i otrzymał tytuł magistra w 1994 roku. Szkoła ta – w znacznej mierze słusznie – w Polsce jest kojarzona przede wszystkim z jednym tylko nazwiskiem – Normana Daviesa, który wykładał tam polską historię.

„Współpraca z Normanem Daviesem rozpoczęła się, gdy byłem na trzecim roku. Norman prowadził kurs współczesnej historii Polski. Kończył »Europę« i zaproponował mi współpracę. Opracowywałem indeksy i dodatki”. Po studiach Roger wyjeżdża do Berlina i spędza w tym mieście ponad dwa lata. Rozpoczyna studia nad współczesną historią Niemiec. Szlifuje język niemiecki. Nietypowo dla Anglosasów przyznaje: „Jestem szczególnie dumny ze znajomości niemieckiego. Poznanie języka innego kraju daje niezwykły wgląd w inną kulturę, inną historię i innych ludzi”. I dodaje: „Chciałem się nauczyć także polskiego, ale okazał się dla mnie zbyt trudny”.

Wrocławski termin, czyli szkoła Daviesa

W Berlinie Norman Davies odzywa się do niego ponownie. Proponuje mu współpracę. Otrzymał właśnie zlecenie napisania historii Wrocławia. Nie da się tego projektu zrealizować bez znajomości języka niemieckiego. To jeden z niewielu języków, których Norman Davies nie zna. Trudno się dziwić, że sięgnął po sprawdzonego współpracownika. Początkowo Moorhouse miał jedynie odegrać rolę „konsultanta do spraw źródeł”, z angielska: „researchera”. Jednak zadanie opisania 1000 lat historii Wrocławia okazało się bardziej wciągające. „Zacząłem pisać wstępne szkice niektórych rozdziałów, konspekty, zgodnie ze wskazówkami Normana selekcjonować niemieckojęzyczny materiał”. Z researchera awansował na współautora. Debiut pisarski u boku bestsellerowego i obdarzonego autorytetem autora to dla niego zaskoczenie. „Do dziś jestem za to Normanowi wdzięczny. To tak naprawdę był prawdziwy okres terminowania”.

Dlaczego spośród wielu swoich studentów Norman Davies wybrał właśnie Rogera Moorhouse’a? Bez wątpienia najważniejsza była jego znajomość niemieckiego. Nie bez znaczenia była także niestandardowa droga do kariery akademickiej. W końcu sam Norman Davies – przez wiele lat jedyny w Wielkiej Brytanii profesor historii Polski – też nie był typowym przedstawicielem świata naukowego. Davies postawił przed Moorhouse’em wysoko zawieszoną poprzeczkę. Uczeń przeskoczył.

Hitler, czyli nos Kleopatry

„Mikrokosmos” stał się bestsellerem w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Polsce. Czy następna, samodzielna książka, spełni oczekiwania czytelników? Jaki temat wybrać? No cóż, historyk znający świetnie niemiecki musiał oczywiście napisać coś o Hitlerze.

„Dla mnie rolą historyka jest podważać założenia wynikające z lenistwa. Zmuszać do myślenia”. To bez wątpienia lekcja odebrana od Daviesa. Jakie jest jednak najważniejsze, rozleniwione założenie odnoszące się do Hitlera? Być może to, że po prostu był. Jawił się dotąd jako dziwna niezrozumiała siła, emanacja dwudziestowiecznych konfliktów. Status tej postaci był niemal mityczny. A jednak był tylko człowiekiem. Jednostką.

Moorhouse wykorzystuje ten fakt do ponownego zadania klasycznego już pytania: co by było, gdyby nos Kleopatry był odrobinę dłuższy albo odrobinę krótszy? Czy wówczas Cezar i Marek Antoniusz zadurzyliby się w niej? Jak potoczyłyby się losy świata? To zaskakujące, że żaden historyk przed Moorhouse’em nie zadał takiego pytania w odniesieniu do Hitlera. Ileż on razy był o krok od śmierci! W książce Roger Moorhouse pisze: „Myśl, że Hitler mógł paść ofiarą zamachu, od lat nurtuje zarówno historyków, jak i powieściopisarzy. Temat ów kusi wręcz do spekulacji: ileż istnień ludzkich byłoby można ocalić? Jak wielkiego konfliktu uniknąć? Ile cierpień zażegnać? Lecz także – jak potoczyłaby się historia Europy, a zwłaszcza Niemiec, gdyby Hitler padł rażony kulą zamachowca? Oto mamy jedyny, być może, przypadek, gdy zamach mógł przynieść korzyści, jakich oczekiwał zabójca”.

Moorhouse sugestywnie podąża tym tropem, żywo opisuje zamachy na życie tyrana i dzięki temu w bezpretensjonalny sposób przemyca swoje przesłanie. Hitler mógł umrzeć. Nos Kleopatry mógłby być dłuższy. Świat bez Hitlera daje się wyobrazić.

Kalejdoskop zamachowców, „od prostych rzemieślników po wyższych oficerów, od ludzi apolitycznych po ideologicznych obsesjonistów, od wrogich agentów po najbliższych towarzyszy”, ma też drugie dno. To zbiór ludzkich historii, których próżno by szukać na kartach podręczników. Wyłania się z nich zespół ludzkich reakcji na tyrana, jeśli nie kompletnie odmienny od naszych wyobrażeń o epoce i ludziach tamtych czasów, to przynajmniej o wiele bardziej złożony. „Polowanie na Hitlera” na pewno było obliczone na książkę popularną, by nie powiedzieć: komercyjną, ale poza ciekawym pomysłem, żywym językiem i wyrazistymi bohaterami, jej najmocniejszą stroną jest empatia.

Być może Saadi Kaddafi, czytając tę książkę, przez moment chociaż spojrzał na siebie i swojego ojca oczami rebeliantów?

Spojrzeć w lustro, czyli historia zwykłego wroga

Książka „Polowanie na Hitlera” osiągnęła w świecie spory sukces. Nie była wielkim bestsellerem ani głośnym wydarzeniem, ale pozycja Rogera Moorhouse’a, historyka i pisarza, była już ugruntowana. Miał rozpoznawalne nazwisko i dobrego wydawcę. Trzeba było zrobić kolejny krok. Jest nim „Stolica Hitlera”, historia codziennego i społecznego życia wojennego Berlina. Temat wydaje się być, na pierwszy rzut oka, ważny, ale raczej niebudzący emocji. Jednak Moorhouse szybko obala to przekonanie: „Bardzo się mylimy postrzegając berlińczyków okresu wojennego jako znazyfikowane roboty, zindoktrynowaną masę, która lunatycznym krokiem zmierza prosto ku przepaści. (...) Zaskoczyła mnie własna refleksja: przynajmniej pod tym względem mieszkańcy wojennego Berlina mieli z nami o wiele więcej wspólnego, niż chcielibyśmy to sami przyznać” – pisze i dodaje: „»Ich« od »nas« wcale nie różni aż tak wiele”. Taka teza sama w sobie budzi emocje.

Tym razem „wczucie” się w sytuację mieszkańców Berlina stanowi klucz do książki. Badania źródłowe, lektura prasy i inne „klasyczne” zabiegi historyka, wsparte licznymi, przeprowadzanymi przez autora osobiście wywiadami, prowadzą do kolejnej oczywistości – czy nawet banału: w Berlinie mieszkali zwykli, normalni ludzie. Jednak czym innym jest tę „oczywistość” rozumieć, a czym innym poczuć. Siłą Moor¬house’a są uczucia.

Dlatego jedne perypetie berlińczyków są zabawne, jak na przykład kłopoty z zaciemnieniem czy życie towarzyskie w bunkrach, inne pobudzają wyobraźnię (chociażby historia seryjnego mordercy, korzystającego z panujących w mieście ciemności), inne jeszcze pozwalają spojrzeć na wojennego wroga kompletnie na nowo.

W jednym z rozdziałów autor przytacza taką relację: „Natknęłam się na Frau Müller, która mieszka w domu obok. Była ubrana w czerń i długi do pasa, smutny, łatwo rozpoznawalny żałobny welon. Ukłoniłam się, składając hołd jej nieszczęściu, po czym pospieszyłam do domu. Moje serce waliło jak młotem, bo oto śmierć pojawiła się w naszym sąsiedztwie. »Kto umarł?« – zapytałam po wejściu. »Tssss – syknęły jednocześnie moja Mutti i moja Oma. – Tacy przystojni chłopcy, i to obaj. Tacy młodzi! Zaledwie kilka dni temu listonosz przyniósł drugi list«. Słyszałam już o czymś takim. »List dostała« – mówiły kobiety, mając na myśli list, którego każda z nich obawiała się najbardziej. »Taki z czarną obwódką na kopercie i insygniami wojskowymi«”.

Właśnie w takich fragmentach tkwi siła tej książki. Intelektualnie łatwo jest zrozumieć, że ból matki niemieckiego żołnierza nie różni się od bólu matki żołnierza innej narodowości. Intelektualnie zrozumiałe jest również to, że śmierć tych „przystojnych chłopców” przybliżała świat do zwycięstwa nad Hitlerem. Trudno jest jednak uciec od emocji. Od współczucia tragedii berlińskiej matki.

Niektórzy sądzą, że tego typu historiografia nie gra czysto. Nie przekonuje, nie argumentuje, nie waży wszystkich poglądów, ale od razu wykłada karty na stół. Sporo w tym racji. Roger Moorhouse jest jednak świadomy zagrożeń, jakie dla historyka niesie jednostronność. Pisze zatem także o zbrodniach, przymusowych robotnikach, prześladowaniach politycznych i rasowych. Jest historykiem uczciwym wobec siebie i czytelnika. Dzięki temu „Stolica Hitlera” przykuwa uwagę. Nie sposób się od niej oderwać.


MACIEJ GABLANKOWSKI jest historykiem, z-cą dyrektora wydawniczego Wydawnictwa Znak, redaktorem serii „Historia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012