Historia pewnego symbolu

Mazurska wieś Tannenberg, położona niedaleko wioski Grunwald, weszła do historii latem 1914 r., aby potem wędrować - już jako symbol - przez cały wiek XX.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Rok 1927 był kulminacją uroczystości upamiętniających Wielką Wojnę. Prócz obchodów we francuskim Douaumont czy belgijskim Ypres, obchody odbyły się w Niemczech, gdzie w Prusach Wschodnich odsłonięto tzw. pomnik tannenberski. Będąc jednym z najciekawszych założeń architektonicznych ówczesnej sztuki pomnikowej, miał stać się ogólnoniemieckim symbolem "niezwyciężoności i jedności". Dziś śladem po nim jest stadion sportowy w mazurskim Olsztynku. Kiedyś stała tu oktogonalna budowla, gaj bohaterów, a stadion miał być odwołaniem do siły witalnej młodego pokolenia. 20 km dalej znajduje się dziś inny pomnik - bitwy pod Grunwaldem z 1410 r., wzniesiony po II wojnie światowej.

Sprawcą symbolicznego połączenia obu tych bitew był gen. Max Hoffmann, oficer sztabu podczas walk niemiecko-rosyjskich w sierpniu 1914 r. Choć pretensje do autorstwa pomysłu zgłaszali też głównodowodzący tą bitwą generałowie Paul von Hindenburg i Erich Ludendorff, to Hoffmann miał zaproponować Ludendorffowi, by zamiast Frögenau (Frygnowo) w końcowym rozkazie wpisać położony kilka kilometrów dalej Tannenberg (Stębark). Logikę tej zamiany wyjaśniał we wspomnieniach Hindenburg: chodziło o to, by podkreślić wagę zwycięstwa nad Słowianami jako "rewanżu" za bitwę z 1410 r. (w Niemczech zwaną bitwą pod Tannenbergiem), umacniając w społeczeństwie wiarę w "siłę narodu niemieckiego".

Symbol jedności i ofiary

Bitwa tannenberska jeszcze podczas I wojny światowej urosła do rangi symbolu zarówno pod względem strategicznym ("drugie Kanny"), jak i narodowym ("obrona przed słowiańskim naporem"). Rzeczywiście, manewr duetu Hindenburg-Ludendorff z sierpnia 1914 r. był wyjątkowy, choć politycznie nie miał takiego znaczenia, jakie przypisywała mu propaganda. W bitwie, która toczyła się między Nidzicą a Olsztynkiem, wzięło udział po stronie niemieckiej 150 tys., a po rosyjskiej 190 tys. żołnierzy. Zwycięstwo niemieckie było bezdyskusyjne.

Pięć lat później niedaleko miejsca, gdzie powstanie pomnik, odbyły się pierwsze uroczystości tannenberskie. Wówczas też po raz pierwszy wyrażono myśl organizowania tu mityngów dla uczczenia zwycięstwa. Atmosfera polsko-niemieckiego napięcia towarzyszyła obchodom: za niespełna rok miał się odbyć plebiscyt dotyczący przynależności państwowej południowych Prus Wschodnich. Uroczystości były nie tylko okazją do oddania hołdu poległym, lecz dawały pretekst do umocnienia przekonania o sile Niemiec w oczach miejscowej społeczności.

Od początku mit spleciony był z osobą Hindenburga. Mimo znaczenia propagandowego kultu marszałka i bitwy z 1914 r., symbole - bohaterstwa, jedności z Rzeszą i przywiązania do wschodniopruskiej Heimat - miały różną recepcję w społeczeństwie; sprzeciw wobec tradycji "Tannenberg/Hindenburg" wyrażali socjaldemokraci.

Kamień węgielny pod Tannenberski Pomnik Narodowy położyli Hindenburg i Ludendorff 31 sierpnia 1924 r. Pod koniec tego roku rozpisano konkurs na projekt; wzięło w nim udział 352 artystów. Zwycięzcami zostali bracia Johannes i Walter Krügerowie: ich monumentalny projekt obejmował kompleksowe zagospodarowanie przestrzeni (250 x 430 m), której centralnym elementem była masywna oktogonalna budowla zwieńczona ośmioma 23-metrowymi wieżami. W koncepcji tej można znaleźć elementy odwołujące się do kultów pogańskich, pragermańskiej mistycznej siły (inspiracją miał być słynny krąg Stonehenge w Anglii), jak i nawiązania do potężnego Castel del Monte - zbudowanego ok. 1240 r. w Apulii zamku Fryderyka II. W tym drugim przypadku wspólną osią architektoniczną była oktogonalna forma, a ideowym łącznikiem Zakon Krzyżacki i jego związki z tym cesarzem.

W poświęceniu pomnika wziął udział prezydent Hindenburg i każdy chętny, kto utożsamiał się z ideą "uczczenia poległych i wzmocnienia niemieckości". Do Olsztynka 40 specjalnymi pociągami przyjechało 100 tys. ludzi, mimo złej pogody. Sens uroczystości sprowadził się do odrzucenia przez Niemcy winy za wojnę, która w mowie Hindenburga staje się "najcięższą ofiarą" narodu w obronie niepodległości; w jej imię wzywał Niemców do jedności i "miłości ojczyzny". Apel na razie pozostał zwrotem retorycznym.

Narodowa świętość - i kryptonim

Zmiana nastąpiła po 1933 r. Już wcześniej pomnik stał się coraz częstszym miejscem patriotycznych pielgrzymek; w latach 1928-­-32 odwiedzało go rocznie 50-60 tys. osób. Rozwinęła się sieć "turystyki tannenberskiej" czy "martyrologicznej" (w Prusach Wschodnich znajdowały się liczne cmentarze z I wojny), której centralnym punktem był Tannenberg. W masie środków informacyjno-propagandowych znalazł się też nakręcony w 1932 r. film o pomniku. Paradoksem jest, że w okresie narodowosocjalistycznym cenzura wycięła z niego fragmenty eksponujące Hindenburga. Ale to jego śmierć i pogrzeb w 1934 r. i przeniesienie ciała do specjalnej krypty pomnika tannenberskiego w 1935 r. dopełniły rangi tego miejsca.

Nawet Hitler, który nie darzył Hindenburga sympatią, przyjął ten fakt do wiadomości. Prócz manifestacji politycznych odbywały się tu wiece organizacji masowych, sportowych itp. Powiększała się też paleta recepcji i - mimo nawiązania do bitwy z 1410 r. - ten element ustąpił miejsca innym: hołdowi poległym w I wojnie i obronie "niemieckości w powodzi słowiańskiego zagrożenia".

W 1935 r. "Tannenberg" stał się oficjalnie jedynym ogólnoniemieckim "pomnikiem narodowym", a kanclerz Hitler, przemawiając nad grobem prezydenta, "przejął go [pomnik] pod opiekę Rzeszy", nadając mu miano "Reichsehrendenkmal" i podnosząc do rangi "świętości narodu". Gest formalizował fakty: 500 tys. pielgrzymów ciągnących z Prus Wschodnich i Rzeszy. Przygotowywane z rozmachem uroczystości 25-lecia bitwy, które miały się odbyć 25 sierpnia 1939 r., odwołano - zbliżał się atak na Polskę.

W 1939 r. pojęcie "Tannenberg" pojawia się za to w nowym kontekście: jako kryptonim dwóch niemieckich operacji. Pierwsza to seria prowokacji (m.in. "atak" na radiostację w Gliwicach), które miały dać pretekst do agresji. Druga "Operacja Tannenberg" była projektem planowej eksterminacji Polaków: tzw. Grupy Operacyjne SS posuwające się za Wehrmachtem oficjalnie miały utrzymać porządek na zapleczu frontu. W istocie - mordować, według przygotowanych list, obejmujących ponad 60 tys. nazwisk: działaczy politycznych i społecznych, inteligencji itd. We wrześniu i październiku 1939 r. Grupy Operacyjne, wspomagane przez Wehr­macht, przeprowadziły kilkaset masowych egzekucji, zabijając 20 tys. Polaków.

Ostatni spór

Po wojnie symbol "Tannenberg" szybko popadał w zapomnienie. Sam pomnik zniknął z powierzchni ziemi - wysadzony najpierw przez samych Niemców, zanim wycofali się przed Armią Czerwoną, a później używany (tj. jego ruiny) jako materiał budowlany, także do odbudowy ze zniszczeń. Jego granitowe płyty wykorzystano jako materiał do Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej, odsłoniętego w 1954 r. w Olsztynie.

Publiczną obecność "Tannenbergu" w RFN zaznaczały sporadycznie nazwy ulic czy obiektów publicznych, coraz mniej kojarzone z wydarzeniem z 1914 r. "Tannenberg" był oficjalnie zapominany, także jako część niechcianej "brunatnej" spuścizny. A w NRD uległ klasowej demitologizacji, jako symbol niemieckiego imperializmu.

Raz jedyny w historii powojennej wywołał publiczny spór: protest nauczycieli zachodnioberlińskiego Gimnazjum im. Bitwy Tannenberskiej przeciw dalszemu używaniu tej nazwy (nadanej szkole w 1933 r.) wywołał kontrowersje, które szybko przekroczyły mury szkolne i trafiły na łamy prasy, stając się cząstką ówczesnego wielkiego "sporu historyków". W trwającą prawie pięć lat dyskusję (1985-1990) zaangażowali się uczniowie, nauczyciele, rodzice oraz zawodowi historycy i politycy. Społeczność szkolna podzieliła się na przeciwników i zwolenników "Tannenbergu". W końcu niewielką większością głosów zdecydowano o zmianie nazwy szkoły, na bohaterów antyhitlerowskiego spisku "Białej Róży".

Dziś rynek w Olsztynku zdobi odideologizowany tannenberski lew, jeden z ocalałych elementów pomnika. A polska młodzież pielęgnuje cmentarze z I wojny światowej - jako symbole tamtej europejskiej tragedii i fragment krajobrazu kulturowego polskich dzisiaj Mazur.

Prof. ROBERT TRABA jest dyrektorem Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie (to pierwsza polska placówka historyczno-edukacyjna w stolicy Niemiec). Historyk, był współzałożycielem olsztyńskiego stowarzyszenia Wspólnota Kulturowa "Borussia". Przewodniczący Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, autor książek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009