Historia modelowa

Kiedy Mateusz Maga pojawił się w programie „Top Model”, usłyszał, że ma zjawiskową urodę. Potem, że zachowuje się jak panienka. Na koniec internauci pisali, że należało go zabić zaraz po urodzeniu.

02.11.2014

Czyta się kilka minut

Mateusz Maga / Fot. Piotr Bławicki / DDTVN / EAST NEWS
Mateusz Maga / Fot. Piotr Bławicki / DDTVN / EAST NEWS

Jego ulubionym projektantem jest Karl Lagerfeld pracujący dla Chanel. Znany z minimalistycznego stylu: zawsze w ciemnych okularach, czarnych wąskich spodniach, czarnej marynarce i sztywnej białej koszuli, zapiętej na ostatni guzik.

Na korytarzu liceum w Jarosławiu trwa przerwa. Mateusz Maga, uczestnik programu „Top Model”, skończył tę szkołę cztery lata temu. Dziś tego szczupłego chłopaka o dziewczęcej urodzie, ubranego w czarne trampki, czarne skórzane spodnie, białą bluzkę z długim rękawem i czarną pelerynę z kapturem, otacza tłum nastolatek: „Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? Możemy prosić o autograf?”. Nieco skrępowany, na ostatniej stronie zeszytu pisze niewielkimi, równymi literami: „Dla Moniki, Mateusz Maga, Top Model”.

Po drodze do pobliskiej kawiarni Mateusz chowa pod kapturem długie włosy. Uliczny ruch Jarosławia niemal zagłusza jego cichy, wysoki głos. – U taty już wszystko dobrze, rzut choroby nie był tak poważny, jak można się było spodziewać – mówi. Przechodnie ciągle zagadują. „Mateusz, trzymaliśmy kciuki. Dobrze, że z tej dziury ktoś się wybija do świata!” – ktoś krzyczy. Maga, ze wzrokiem wbitym w chodnik, wypowiada niemal niesłyszalne „dziękuję”. W kawiarni siada tyłem do okna. W kącie.

Studiuje zarządzanie w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej. W czerwcu zgłosił się do nowej serii talent show „Top Model”, od września emitowanej w TVN. To pierwsza edycja, w której biorą udział nie tylko kobiety, ale i mężczyźni. Pozując w kolejnych sesjach zdjęciowych i chodząc po wybiegach, walczą o tytuł „Top Model”, czyli wysoki kontrakt z prestiżową agencją mody i zdjęcie na okładce popularnego magazynu dla kobiet.

– Już przed programem dostawałem sygnały, że moja uroda jest interesująca i powinienem się zastanowić nad karierą w modelingu – opowiada Maga. – Byłem pewien, że dzięki „Top Model” się wybiję. Świat mody zawsze mnie inspirował. Szedłem do programu z pozytywnym nastawieniem. Ale z każdym kolejnym dniem czułem, że tu też nie jestem akceptowany.

Obłędny facet

Pierwszy odcinek. Maga stoi niedaleko Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, mijają go zabiegani warszawiacy. „Czuję się mężczyzną i nim jestem” – mówi do kamery. I dodaje: „Bardzo często osoby, których nie znam, zwracają się do mnie »proszę pani«. Jestem taki, a nie inny”.
Maga brawurowo przechodzi przez casting do programu, potem zamieszkuje z innymi uczestnikami w naszpikowanym kamerami luksusowym domu. Juror Marcin Tyszka, fotograf: „Dla mnie jesteś mega zaskoczeniem. Ja widzę obłędnego faceta z pokazów mody w Nowym Jorku”. Jurorka Joanna Krupa, fotomodelka: „Mam wrażenie, że ty będziesz taką inspirational story. Ci ludzie, co się śmieli z ciebie, co byli niedobrzy dla ciebie, mam nadzieję, że widzą to. I dojdziesz daleko”.

Piąty odcinek. Uczestnicy programu jedzą kolację. Ktoś mówi: „Ej, zostało czterech chłopców i siedem lasek”. Mateusz Jarzębiak, również uczestnik programu, odpowiada: „W sumie to mamy trzech chłopców i osiem lasek”. Kamera pokazuje Mateusza odizolowanego od reszty grupy. W tle kolejny, tym razem kobiecy głos: „No dobra, w sumie to jest czterech chłopców, ale trzech mężczyzn”. Mateusz do kamery: „Nie wiem, jak mam się zachować. Jest mi naprawdę przykro. Nie wiem, dlaczego doszło do takiego gniewu i wybuchu nienawiści”.

Ósmy odcinek. Znów kolacja. Każdy z uczestników odpowiada na pytania przygotowane przez scenarzystów. Maga czyta pytanie przeznaczone dla niego: „Myślisz, że jesteś w grupie lubiany? Za co tak, a za co nie?”. Odpowiada chaotycznie: „No właśnie, każdy z was na pewno za coś innego”. Ola Żurwa: „Za co możemy cię lubić?!”. Mateusz: „Staram się tu być otwarty. Może nie tyle otwarty... A w zasadzie to dopiero się tego uczę”. Marta Sędzicka: „Możesz używać mniej słów?”. Ola: „No właśnie. Bądź konkretny”. Mateusz nie kończy wypowiedzi, wstaje i wychodzi. Ola, z pretensją: „No to wyjdź. Zrób scenę”. Maga, łamiącym się głosem: „Nie dam rady. Nie możecie zrozumieć, że może mi być bardzo ciężko?”. Michalina Strabel: „Niech on robi, co chce, traktujmy go z wyrozumiałością”. Michał Baryza: „Niektórzy już go nie mogą słuchać. Słusznie mają mu wiele rzeczy za złe, ale powinni mu pomóc”.

Pod wypowiedzi Mateusza do kamery (zwykle to słowa na skraju płaczu) podkładana jest wzruszająca muzyka. Kiedy opowiadają o nim inni uczestnicy, muzyka robi się wesoła, jak z komedii omyłek. W trakcie sesji fotograf docina mu: „Nie wyginaj się tak, nie jesteś Anją Rubik”. W kolejnych odcinkach Mateusz słyszy, że źle wygląda, że się nie nadaje, że nie potrafi pracować. I że zachowuje się jak dziewczyna – bo ciągle siedzi w łazience. Rzeczywiście spędza w niej dużo czasu: łazienka to jedyne miejsce w domu, gdzie nie ma kamer. Gdzie można spokojnie płakać.

Ewidentnie dziewczyna

Od początku emisji programu w internecie powstawały strony pełne obelg pod adresem Mateusza Magi. Na Facebooku – fan page o nazwie „Mateusz Maga wypier...”. Komentarze forumowiczów: „Porządny wpier... spuścić peda...!”. „Obrzydzenie mnie bierze”. „Moim skromnym zdaniem, człowiek ten za niedługo skończy na sznurku z pętelką. Tak słabej psychicznie osoby już dawno nie widziałem i nie słyszałem. Do rodziny: skierujcie go do psychiatrycznego szpitala na leczenie. On sam nie wie kim jest. Trzeba podać konkretne leki i sterydy, oraz hormony. Faceta można jeszcze uratować”. „Jestem osobą niebywale tolerancyjną i w tym wypadku też nie powiedziałabym mu nic przykrego, ale uważam że to złośliwy wybryk natury. To jest ewidentnie dziewczyna”. „Potworny dziwoląg, zniewieściały i mający strasznie denerwujący sposób bycia”. „Biedny człowiek. Załamałbym się, gdybym się taki urodził...”. Komentarze „fanów”: „Bo to piz... nie facet”. „Odrażający”. „Powinni go zutylizować i zabić na śmierć”.

Według statystyk, największą grupę osób aktywnych na stronie „Mateusz Maga wypier...”, stanowili internauci w wieku 13-17 lat, pochodzący z Warszawy. Użytkownicy Facebooka, którzy jako pierwsi informowali obsługę portalu o obraźliwych treściach, otrzymywali maila, że profil nie łamie standardów. Dopiero 17 października strona została definitywnie usunięta z Facebooka.
Maga odpada w ósmym odcinku. Jury argumentuje, że źle wypadł na zdjęciu z kolejnej sesji, jest enigmatyczny, zamknięty w sobie i irytuje pozostałych uczestników.

Zaraz po rozpoczęciu zdjęć Mateusz dowiedział się, że pogorszył się stan zdrowia jego ciężko chorego ojca. – W programie chodziłem przybity. Nie wiedziałem, jak reagować na krytykę. A przecież chciałem być akceptowany. Na siłę starałem się do kogoś przykleić, żeby ktoś mnie zrozumiał i pomógł funkcjonować. Zależało mi, żeby mieć dobre relacje z pozostałymi uczestnikami. Po tym, jak odpadłem, pomyślałem, że mój świat się zawalił. Że świat mody może mnie odrzucić.

Ale to był dopiero początek. Wkrótce przyszła fala sieciowej nienawiści. Maga: – Ludzie pisali do mnie, że jak przyjdę w konkretne miejsce o którejś godzinie, to mnie zabiją. Czytałem w komentarzach i prywatnych wiadomościach, że takich ludzi jak ja nie powinno być na świecie, że od razu po urodzeniu powinno się ich zabijać. To jeszcze bardziej mnie dobiło. Było ciężko, a niektórzy myśleli, że udaję, że chcę wzbudzić sensację. Że to mój marketing.

Teatr cierpienia

Skala hejtu, czyli mowy nienawiści, w polskim internecie wydaje się ogromna. A jednak, według badań Interactive Advertising Bureau Polska, SWPS i Ośrodka Przetwarzania Informacji z 2012 r., wypowiedzi o agresywnym charakterze to tylko 6 proc. wpisów. Pochwały przemocy to 0,6 proc., zaś groźby – 0,1 proc. Mimo to hejt działa bardzo silnie, bo jest w sieci szczególnie widoczny. I nośny.

„Znacznie ważniejsze jest obiektywne istnienie tekstów, a nie liczba ich autorów – tłumaczył w „TP” 32/12, gdzie zajmowaliśmy się zjawiskiem sieciowego hejtu, dr Marek Troszyński z Collegium Civitas, prezes fundacji Wiedza Lokalna, która monitorowała sieć pod kątem języka wrogości względem mniejszości. – Istotne jest nie to, ile osób napisze, lecz do ilu takie treści docierają. Choćby to była jedna osoba podpisująca się dziesięcioma nickami, my odbieramy to jako dziesięć głosów. I odnosimy wrażenie, że taka jest powszechna opinia”. W efekcie „poszerza się krąg odbiorców negatywnych stereotypów”.

Poza tym hejt sprzedaje. Mikołaj Winiewski z Centrum Badań nad Uprzedzeniami przy Uniwersytecie Warszawskim uważa, że jeśli telewizja komercyjna przygotowuje program o modzie, można się spodziewać, że produkcja będzie celowo podkręcać antagonistyczne nastroje wśród uczestników. – W każdym procesie grupowym, dla przykładu na zajęciach akademickich, jeśli dochodzi do obrażania jakiejś osoby, prowadzący powinien podjąć próbę moderacji i zażegnania konfliktów. Tego samego powinniśmy wymagać od producentów telewizyjnych – mówi psycholog.

– Nie sądzę, aby pokazywanie osób odstających od społecznej normy w tego typu programach miało jakiekolwiek pozytywne skutki – mówi dr Anna Nacher, medioznawczyni z Instytutu Sztuk Audiowizualnych UJ. – Reality TV zasadza się na bardzo wyrazistych narracjach. Często są to narracje w rodzaju „od pucybuta do milionera”, ewentualnie: „z pogardzanego odmieńca na salony”. Ich zadaniem jest z kolei napędzanie konfliktu. Reality TV po prostu nie istnieje bez konfliktu. Znakomicie nadają się do tego celu postacie odstające od społecznych oczekiwań w konkretnej kulturze.

Ekspertka zauważa, że reality TV wręcz czerpie z repertuaru tzw. freak shows (publicznych pokazów „odmieńców”), które pojawiły się już w XVI w. Nacher: – Nic tak dobrze nie przyciąga odbiorców jak skandal, ponieważ skandal generuje buzz, czyli powoduje, że o programie „się mówi”. Temu służy także synchronizacja z rozmaitymi tabloidowymi serwisami, gdzie następuje podtrzymanie i rozszerzenie konwersacji. To właśnie jest „neoliberalny teatr cierpienia” według określenia badaczki Anne McCarthy: odmienność, wysoki poziom emocji, łzy na planie i poza nim są wpisane w strategie osiągania zysku.

Negocjowanie męskości

Czy historia Mateusza może coś zmienić w społecznym postrzeganiu osób jego pokroju? Dr Nacher nie ma złudzeń: – Współczesna telewizja w żaden sposób nie służy debacie publicznej. Wrażenie, że coś ważnego wydarza się w przestrzeni społecznej, bo ludzie ekscytują się kolejną kontrowersyjną postacią, wypowiedzią lub zachowaniem, to złudzenie. Rządzi tym logika serialowości i podporządkowanie zawartości jak najbardziej wyrazistemu konfliktowi, któremu widzowie będą skłonni kibicować.

Dr Samuel Nowak z Zakładu Antropologii Społecznej UJ ocenia, że postać Mateusza świetnie służyła podniesieniu oglądalności: – To modelowa historia ujmująca zarówno wykluczenie (Maga walczący o swoje miejsce, ścierający się z brakiem akceptacji), jak i wygraną (w końcu dostał się do programu, odpadł w połowie serii). Przyjemność oglądania programu płynie właśnie z tego, że pozwala odczuć presję jakichś norm, np. genderowych, a jednocześnie im się wymknąć.
– Z pewnością Mateuszowi było trudniej – dodaje dr Nowak. – Bo negocjowanie męskości bywa obciążone większym ryzykiem.

Na ostatni guzik

Przez dwa miesiące, odkąd wrócił po programie do Jarosławia, Mateusz nie wychodził z domu. – Starałam się mu jakoś pomóc. Prosiłam, żeby gdzieś wyszedł, mówiłam, że nie może tak spędzać wakacji. Był przybity – opowiada Danuta Maga, jego matka.

Był pewien, że jego życie jest skończone. Że wszyscy, którzy zajmują się modą, podczas oglądania programu pomyślą: „Ten Maga jest beznadziejny. Nie możemy go zatrudnić”. Mateusz: – To może zabrzmi głupio, ale wydawało mi się, że to, co się dzieje, jest jak sen. Przerażający koszmar. Że wszystko jest tak traumatyczne, że nie może dziać się naprawdę. Że pewnego dnia się z tego obudzę.

Czy spotkał się z psychologiem? – Raz, po emisji pierwszego odcinka. Ale on mnie jeszcze bardziej dobił – opowiada Maga. – Powiedział, że mi współczuje, bo mam wielkiego pecha. Że niepotrzebnie poszedłem do programu. Doradzał, żebym wyjechał z Polski.

Mateusz wyróżniał się już w liceum. Nie bał się przychodzić do szkoły ubrany wyzywająco. Prowokował? – Nie sądzę, żeby robił coś celowo albo chciał na siłę zwrócić na siebie uwagę – mówi jego nauczycielka angielskiego. – Mimo to był zauważany przez pozostałych uczniów.
Ulubiony pisarz: Paulo Coelho, ulubiona książka: „Alchemik”. Pasjonował się nie tylko modą, ale też tańcem. W 2009 r. założył w Jarosławiu szkołę taneczną. W rok udało mu się ściągnąć do miasta najlepszych choreografów z Krakowa; sam uczył najmłodszych stylu jazz. Po pięciu latach od rozpoczęcia działalności Dance Center jest największą szkołą taneczną w Jarosławiu. Odkąd Maga wyjechał na studia do Warszawy, szkołą opiekuje się jego matka. On sam regularnie występuje z grupami tanecznymi. Zawsze w pierwszym szeregu.

Ułożył choreografię na studniówkę. Polonistka: – Sam od początku do końca wszystko wymyślił. Nie tylko choreografię, ale też scenografię i stroje dla występujących.

Nauczycielka wspomina, że dzwonił do niej przed studniówką niemal co noc, martwiąc się, czy wszystko się uda. „A co będzie, jak muzyka się zatnie albo padnie prąd?” – pytał.

Maga: – Jak już coś robię, to staram się, żeby wyszło najlepiej. Lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.

Nic złego

Inaczej było poza lekcjami. Zimą, gdy wracał ze szkoły do domu, obrywał śnieżkami. Zdarzało się, że był bity przez rówieśników. Mówili, że „wygląda jak pedał”. – Boję się zwykłego życia. Codziennego funkcjonowania – opowiada. – A nic złego nikomu nie zrobiłem.

Tydzień po tym, jak odpadł z programu, podpisał kontrakt z dużą agencją modelingową D’Vision. Brał już udział w kilku sesjach. Ostatnio znowu zaczął wychodzić z domu. Pod koniec listopada przeprowadzi się do Warszawy na stałe.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2014