Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czasem po angielsku brakuje im słów i wszystko opisują kilkoma, które znają. Gdy zadzwonili pierwszy raz, o 10.49, powiedzieli tylko: „Płyniemy na białym balonie”. I jeszcze: „106 osób... 12 dzieci... 20 kobiet... Jedna w ciąży”.
Tego dnia w berlińskim biurze Watch The Med, prywatnej organizacji obserwującej ruch migrantów na morzu, dyżur pełnił Maurice Stierl: – Domyśliliśmy się, że „biały balon” to ponton z jasnej gumy – mówi „Tygodnikowi”. – To trudne połączenia, w tle słychać krzyki, słowa zagłusza wiatr. Pytamy o stan pasażerów, skąd i kiedy wypłynęli. Jak najszybciej, bo sygnał może się zaraz urwać.
POPRZEDNIEGO WIECZORU ponton wypłynął z Al-Chums w Libii. W nocy pasażerom, pochodzącym z zachodniej i północnej Afryki, udało się oddalić od brzegu na 100 km. Byli już na wodach międzynarodowych. Zadzwonili przez telefon satelitarny. Wybrali na ekranie: Menu/GPS Manager/Current Position/Options/Save. Pozycja GPS jest dla służb na lądzie informacją najcenniejszą.
O 12.58 Watch The Med przekazuje współrzędne do Centrum Koordynacji Ratownictwa Morskiego w Rzymie. Odtąd, zgodnie z konwencją o bezpieczeństwie na morzu, każdy będący w pobliżu i zdolny do podjęcia akcji statek ma obowiązek „podążyć pełną prędkością na pomoc”. Ale Włosi proszą wolontariuszy, by dzwonili do służb maltańskich. Przybliżona odległość pontonu od najbliższych portów europejskich wynosi wtedy: 244 km do La Valetty (Malta) i 264 km do Lampedusy (Włochy).
Stierl mówi, że gdy w Rzymie rząd objęli populiści, Liga i Ruch Pięciu Gwiazd, zmieniły się kontakty z włoską strażą przybrzeżną: – Wcześniej rozmowy były rzeczowe, po naszych telefonach wysyłali na pomoc okręty swoje lub innych państw Europy. Teraz zajmują się głównie spychaniem problemu na innych.
O 13.58 ZACINA SIĘ SILNIK. Oznacza to niesterowność, niemożność ustawiania pontonu wobec wysokich fal. Zostaje nadzieja, że motor chwilowo się przegrzał.
20 minut później telefon z Rzymu do Berlina. Od Włocha ze straży przybrzeżnej Stierl słyszy, że ponton to sprawa Libijczyków. Maurice i jego zespół dzwonią więc, po kolei, na osiem numerów libijskiej straży przybrzeżnej. Przez najbliższe kilka godzin nikt nie odbiera.
Na morzu znajdują się jeszcze okręty unijnej misji EU NAVFOR. Stierl: – Oni nie angażują się w takie akcje. Ich załogom nie byłoby trudno podejmować ludzi z wód międzynarodowych. Ale celowo wycofują się z najbardziej niebezpiecznego rejonu.
Zaalarmowane przez Watch The Med, po południu o sprawie informują włoskie media. Według dziennika „Corriere della Sera” dopiero wtedy premier Conte nakazuje swoim służbom kontakt z Libią.
STIERL INFORMUJE włoskie i maltańskie służby o pozycji pontonu aż do wieczora. Ludzie mówią przez telefon o wodzie wlewającej się do środka. O 19.45, dziewięć godzin po pierwszym połączeniu i dobę po wypłynięciu z Libii, wolontariusze Watch The Med ostatni raz rozmawiają z pasażerami. Potem już nikt nie odbiera.
Pozostaje im śledzić w internecie ruch statku handlowego, który manewruje w pobliżu ostatniej znanej pozycji pontonu. O 22.46 włoskie służby potwierdzają, że pasażerów podjął cywilny statek, który transportuje ich do libijskiej Misraty.
Kilka dni później Lekarze bez Granic, których personel dopuszczono w Libii do pasażerów, poinformują, że podczas rejsu zginęło sześć osób.
TE WYDARZENIA miały miejsce 20 stycznia, ale dopiero kilka dni temu odtworzono je dokładnie. Rejs „białego balonu” nie był wyjątkowy: mimo zamknięcia włoskich portów i wycofania z Morza Śródziemnego prywatnych statków ratowniczych, migranci nie rezygnują – w Watch The Med każdego dnia odbierają telefony od kilkunastu podobnych jednostek.
Coraz częściej podejmują ich statki handlowe. Miewa to dramatyczny przebieg: w lutym grupa odstawiona do Libii przez statek „Nivin” przez 12 dni odmawiała zejścia na ląd; ostatecznie użyto gazu łzawiącego i pocisków gumowych. W styczniu „Corriere della Sera” ujawniła zdjęcia przysłane z Libii przez ludzi, których odstawił kontenerowiec „Lady Sham”: widać ślady pobicia. Amnesty International i Human Rights Watch od miesięcy informują o torturach i gwałtach w libijskich „ośrodkach zatrzymań”.
Tymczasem 8 lutego we włoskiej Ostii zakończyło się kolejne szkolenie libijskiej straży przybrzeżnej. Obecna na nim włoska minister obrony Elisabetta Trenta pochwaliła współpracę z Libią i wezwała inne kraje północnej Afryki do „przejęcia odpowiedzialności” za migrantów, za „tę wspólną sprawę”. ©℗