Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wołał: „Kineni, hineni, otom ja, jestem gotów mój Panie”. Podobnie odpowiadali prorocy, słysząc wezwanie Boga, i w całkowitym oddaniu stawali przed Jedynym.
Jonasz mógł powtórzyć te słowa i zarazem, na podobieństwo Mojżesza i Jeremiasza, tłumaczyć, dlaczego nie jest sposobny do takiej misji. Mógł się podnieść i stanąć w gotowości. Zacząć się modlić. Domagać od swego Pana słów jasnych.
Ten nakaz zawsze wiązał się z ruchem, drogą ku górze, postawą stojącą. Bóg powiedział mu: „Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta”. Tymczasem wszystko, co czynił Jonasz, było wpisane w ruch zstępowania. Najpierw zszedł do portu w Jaffie. Tam zszedł w głąb okrętu, a potem popadł w odrętwienie głębokiego snu, co językowo w hebrajskim związane jest właśnie ze schodzeniem. Sen nie jest tu odpoczynkiem. Jest sposobem na nieobecność.
Dalsze etapy wpisują się w tę logikę. Budzi go kapitan statku. Każe mu wstać i jakoś zareagować na gwałtowny sztorm. Losy wskazują, że sztorm zdarzył się za sprawą Jonasza. Ten postanawia wskoczyć do morza. Utonąć. Przeważa w nim instynkt śmierci. Ucieka przed Bogiem, gotów nawet umrzeć. Tu już nie można mówić o depresji, smutku, ale o przerażeniu, ucieczce przed sobą i nakazem, który go dotknął.
Połknęła go wielka ryba, przez Greków interpretowana jako wieloryb. Ta wielka ryba zdaje się być nieświadomością. Ona prowadzi nas w głąb siebie samych. Odsłania wiedzę, która wychodzi poza krąg rzeczywistego, znanego zdrowemu rozsądkowi. Prowadzi ku nowej samoświadomości.
Przez trzy dni, cały i zdrowy, znajdował się w stanie medytacyjnym. Nie on kierował swoim losem, ale ryba i Bóg, który ją przygotował do wielkiej misji.
Po trzech dniach ryba wyrzuciła go na suchy ląd. Stanął przed królem Niniwy. A ten powstał z tronu. Zdjął suknię, nałożył wór pokutny, posypał głowę popiołem. Król wznosił się do skruchy, do odpowiedzialności. Podjął wysiłek, by zachować autorytet w czasach kryzysu. Powstał z własnej woli. Jest niemal przeciwieństwem proroka. Jonasz podjął misję, ale do końca nie potrafił się z nią utożsamić. Stale się od niej uchylał.
Słowa „wchodzi” i „schodzi” – po hebrajsku alija i jerida – mają silny sens religijny. O aliji się mówi, gdy ktoś emigruje czy przybywa do Ziemi Świętej, i wtedy, gdy żyd w synagodze jest wzywany do czytania Tory. A to jest już wielkim zaszczytem i wyróżnieniem. Jerida wskazuje na osobę, która opuszcza, ucieka z Izraela. Kierunek ruchu Jonasza od początku do końca księgi wskazuje na jedno: on nie chce podjąć się tej misji. Ucieka z ziemi Izraela. Zstępuje.
Dlaczego? Na to pytanie będę dalej szukał odpowiedzi. ©