Hineni – oto jestem

Ostatni album Leonarda Cohena otwiera kołysanka dla cierpienia. Pisał ją poeta gotowy na odejście z tego świata.

20.05.2019

Czyta się kilka minut

Wołał: „Kineni, hineni, otom ja, jestem gotów mój Panie”. Podobnie odpowiadali prorocy, słysząc wezwanie Boga, i w całkowitym oddaniu stawali przed Jedynym.

Jonasz mógł powtórzyć te słowa i zarazem, na podobieństwo Mojżesza i Jeremiasza, tłumaczyć, dlaczego nie jest sposobny do takiej misji. Mógł się podnieść i stanąć w gotowości. Zacząć się modlić. Domagać od swego Pana słów jasnych.

Ten nakaz zawsze wiązał się z ruchem, drogą ku górze, postawą stojącą. Bóg powiedział mu: „Wstań, idź do Niniwy – wielkiego miasta”. Tymczasem wszystko, co czynił Jonasz, było wpisane w ruch zstępowania. Najpierw zszedł do portu w Jaffie. Tam zszedł w głąb okrętu, a potem popadł w odrętwienie głębokiego snu, co językowo w hebrajskim związane jest właśnie ze schodzeniem. Sen nie jest tu odpoczynkiem. Jest sposobem na nieobecność.

Dalsze etapy wpisują się w tę logikę. Budzi go kapitan statku. Każe mu wstać i jakoś zareagować na gwałtowny sztorm. Losy wskazują, że sztorm zdarzył się za sprawą Jonasza. Ten postanawia wskoczyć do morza. Utonąć. Przeważa w nim instynkt śmierci. Ucieka przed Bogiem, gotów nawet umrzeć. Tu już nie można mówić o depresji, smutku, ale o przerażeniu, ucieczce przed sobą i nakazem, który go dotknął.

Połknęła go wielka ryba, przez Greków interpretowana jako wieloryb. Ta wielka ryba zdaje się być nieświadomością. Ona prowadzi nas w głąb siebie samych. Odsłania wiedzę, która wychodzi poza krąg rzeczywistego, znanego zdrowemu rozsądkowi. Prowadzi ku nowej samoświadomości.

Przez trzy dni, cały i zdrowy, znajdował się w stanie medytacyjnym. Nie on kierował swoim losem, ale ryba i Bóg, który ją przygotował do wielkiej misji.

Po trzech dniach ryba wyrzuciła go na suchy ląd. Stanął przed królem Niniwy. A ten powstał z tronu. Zdjął suknię, nałożył wór pokutny, posypał głowę popiołem. Król wznosił się do skruchy, do odpowiedzialności. Podjął wysiłek, by zachować autorytet w czasach kryzysu. Powstał z własnej woli. Jest niemal przeciwieństwem proroka. Jonasz podjął misję, ale do końca nie potrafił się z nią utożsamić. Stale się od niej uchylał.

Słowa „wchodzi” i „schodzi” – po hebrajsku alija i jerida – mają silny sens religijny. O aliji się mówi, gdy ktoś emigruje czy przybywa do Ziemi Świętej, i wtedy, gdy żyd w synagodze jest wzywany do czytania Tory. A to jest już wielkim zaszczytem i wyróżnieniem. Jerida wskazuje na osobę, która opuszcza, ucieka z Izraela. Kierunek ruchu Jonasza od początku do końca księgi wskazuje na jedno: on nie chce podjąć się tej misji. Ucieka z ziemi Izraela. Zstępuje.

Dlaczego? Na to pytanie będę dalej szukał odpowiedzi. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2019