Pokolenie Nintendo. Dlaczego Japończycy tak kochają Chopina?

Konsola gier wideo Nintendo pojawiła się w 1983 r. i została sprzedana w liczbie 63 milionów egzemplarzy. Gdy któryś z bohaterów umierał, gracz słyszał Chopina. Pokolenie ówczesnych graczy to dzisiejsi 30- albo 50-latkowie, którzy w społeczeństwie odgrywają kluczową rolę. Nie dziwi więc, że utwory Chopina raz po raz pojawiają się w programach telewizyjnych i reklamach.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Pixabay.com

Kiedy Japończycy słyszą Preludium A-dur op. 28 nr 7 Chopina, przed oczami wielu z nich pojawia się obraz pewnego lekarstwa na kaca. Wizji tej zapewne towarzyszy także myśl, że w kłopotach żołądkowych wywołanych nadmiernym spożyciem alkoholu rzeczywiście przynosi ono ulgę. Swego czasu utwór ten był grany w telewizyjnej reklamie leku, więc kiedy tylko rozbrzmiewają jego pierwsze akordy, podejrzewam, że u ponad 90 proc. moich rodaków pojawia się wspomnienie tego specyfiku. 

Myśl ta nie jest obca nawet autorce tych słów, na co dzień pracującej w redakcji miesięcznika "Chopin", i niejako "z urzędu" mającej sposobność wysłuchania tego utworu w wielu wykonaniach. Dźwięki tego preludium są rozpoznawalne nawet dla tych Japończyków, którzy nie uważają się za znawców muzyki klasycznej, chociaż z ubolewaniem muszę przyznać, że wielu z nich pewnie nie wie, kto jest ich autorem. Najprawdopodobniej utwór ten został wykorzystany we wspomnianej reklamie ze względu na swoistą grę słów: w języku japońskim określenie A-dur, brzmiące i-ch?ch?, wymawia się tak samo jak słowa "żołądek i jelita" (ich?).

Pokolenie Nintendo

W tym miejscu warto przytoczyć kilka innych przykładów, ilustrujących w jaki sposób utwory Chopina trafiły do masowej wyobraźni. Pierwszym z nich jest popularny japoński serial telewizyjny "101. Oświadczyny", w którym główny bohater - niezbyt atrakcyjny mężczyzna w średnim wieku - po wielu godzinach intensywnych ćwiczeń oświadcza się pięknej wiolonczelistce, grając Etiudę E-dur op. 10 nr 3. Utwór ten wielokrotnie pojawia się w filmie i tak głęboko zapadł młodej widowni w pamięć, że zyskał miano sztandarowej "melodii rozstania" często granej w scenach, w których bohater jest porzucony przez ukochaną osobę. Podobnie rzecz ma się z konsolą gier wideo firmy Nintendo. Kiedy pojawiła się ona na rynku w 1983 roku, natychmiast zyskała popularność i została sprzedana na całym świecie w liczbie 63 milionów egzemplarzy. W toku gry za każdym razem, kiedy któryś z bohaterów umierał, gracz słyszał elektroniczne akordy "Marsza żałobnego" Chopina. Dzięki temu uczniowie szkół podstawowych w całej Japonii kojarzyli ten utwór z motywem śmierci. Pokolenie ówczesnych graczy to dzisiejsi 30-50-latkowie, a więc przedstawiciele generacji, która we współczesnym społeczeństwie odgrywa kluczową rolę. Nie dziwi więc, że utwory Chopina raz po raz pojawiają się w programach telewizyjnych i reklamach.

Często słyszymy, że Japończycy wielbią Chopina. W grupie tej znajdują się zarówno oddani fani, jak i słuchacze niebędący znawcami muzyki klasycznej. Niezaprzeczalnie utwory kompozytora często pojawiają się w repertuarze pianistycznym, a wielu moich rozmówców podkreśla, że w ich muzycznej karierze Chopin, podobnie jak Polska, odgrywają szczególną rolę. Świadczy o tym choćby zainteresowanie Międzynarodowym Konkursem Chopinowskim, który przyciąga uwagę Japończyków jak żadne inne wydarzenie tej rangi na świecie. Również w tym roku, spośród ogólnej liczby 81 uczestników, Japończycy stanowią najliczniejszą siedemnastoosobową reprezentację. Już na etapie wstępnych eliminacji liczba pianistów z Japonii (56 osób) przewyższyła 49-osobową grupę Polaków. Szacuje się, że poprzednią edycję konkursu osobiście śledziło ponad 300 miłośników muzyki Chopina z Japonii, a kiedy w lutym tego roku pojawiła się oferta wyjazdów do Polski na etap finałowy Konkursu, miejsca zostały natychmiast wyprzedane.

Syndrom Bunina

Za czasów Chopina - w pierwszej połowie XIX wieku - Japonia była u schyłku okresu Edo. Kończył się czas samurajów i polityki izolacji kraju, kiedy podróże zagraniczne były zabronione, a handel zewnętrzny bardzo ograniczony. Wszelkie informacje o Japonii z trudem wydostawały się na zewnątrz, zaś wiadomości ze świata docierały do kraju tylko dzięki jedynej legalnej wymianie handlowej, jaka była prowadzona z Holandią i Chinami na położonej niedaleko Nagasaki sztucznie utworzonej wyspie Dejimie. W tym czasie już pojawiły się pierwsze statki amerykańskie i angielskie, aby zażądać otwarcia kraju. Jednak Japończycy długo pozostawali nieugięci, z jednej strony ograniczając w ten sposób działalność chrześcijańskich misjonarzy, a drugiej hamując rozwój zainteresowań Zachodem.

Nie wiadomo, kiedy po raz pierwszy pojawił się w Japonii fortepian. Wiemy tylko, że najstarszy zachowany instrument został przywieziony w 1823 roku przez Filipa Franza von Siebolda - niemieckiego lekarza, który odwiedził Japonię, podając się za Holendra. Był to angielski fortepian stołowy Rolfe’a .

Polityka izolacji kraju (jap. sakoku) została zapoczątkowana w 1616 roku, na długo przed narodzeniem Jana Sebastiana Bacha. Przez ponad 200 lat, położone na Dalekim Wschodzie niewielkie wyspiarskie państwo odcięte było od zachodnich prądów kulturalnych, w tym aktualnych nurtów muzycznych. Warto jednak zauważyć, że w tym czasie w Japonii rozwijała się bogata kultura rodzima. Kiedy upadł szogunat Tokugawów, Japonia otworzyła swoje podwoje (kaikoku) i wkroczyła w fazę wielkich przemian zwaną Restauracją Meiji. W opozycji do prowadzonej wcześniej polityki kultura zachodnia zaczęła napływać szerokim nurtem. Pod koniec lat 60. XIX wieku nieliczni Japończycy wyruszali na studia muzyczne do Europy, a kiedy wracali do kraju, próbowali przekazać rodakom zdobytą wiedzę. W ten sposób na początku XX stulecia znacząca część społeczeństwa była zasłuchana w muzyce klasycznej.

Wraz z pojawieniem się zachodnich instrumentów japońscy rzemieślnicy próbowali wykonywać ich kopie i tak w 1900 roku powstały pierwsze fortepiany produkcji japońskiej. Ich producentem była fabryka Nihon Gakki Seiz? (obecnie Yamaha Corporation). Z czasem pojawili się kolejni producenci, tacy jak Kawai. Po

II wojnie światowej, w okresie boomu gospodarczego, w Japonii gwałtownie wzrosła także produkcja pianin, osiągając maksimum w latach 80. W tym czasie Japończycy masowo zaczęli uczyć się gry na fortepianie i naturalnie wzrosło zainteresowanie muzyką, w tym utworami Chopina. W 1984 roku po raz pierwszy ukazał się miesięcznik "Chopin". Prezes naszego wydawnictwa powiedział mi kiedyś, że zdecydował się na taki tytuł, gdyż w jego opinii to właśnie muzyka Chopina była najsilniej odbierana wśród Japończyków pobierających lekcje gry na fortepianie. Rok później japońska telewizja NHK przedstawiła film dokumentalny o zwycięzcy XI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Chopina z 1985 roku - reprezentującym ówczesny Związek Radziecki Stanisławie Buninie. Artysta zdobył ogromną popularność, a Japonię ogarnęło zjawisko zwane "syndromem Bunina". Przez dłuższy czas, 2-3 razy do roku, jego zdjęcie pojawiało się także na okładce naszego miesięcznika.

1810 zegarków

Dlaczego Japończycy tak kochają Chopina?

Zapytałam o to Yukio Yokoyamę - jak dotąd - najwyżej nagrodzonego Japończyka w Konkursie Chopinowskim, laureata III nagrody z 1990 roku. Oto jego odpowiedź: "Myślę, że jednym ze źródeł tego zjawiska jest fakt, iż we współczesnej Japonii muzyka Chopina doskonale wpasowuje się w proces doskonalenia umiejętności muzycznych. Do tego odznacza się piękną zapadającą w pamięć melodią, za którą kryje się harmonia nadająca utworom romantyczną nutę. W ten sposób repertuar chopinowski nie jest ani zbyt płytki, ani zbyt skomplikowany filozoficznie, co daje obcującej z nim publiczności ogromną satysfakcję. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że Chopin był Polakiem. Z racji tego, że Polska była nieznacznie oddalona od Europy Zachodniej, a więc także od jej głównego nurtu muzycznego, w muzyce Chopina silnie odczuwalny jest lokalny koloryt wyrażający się we wrażliwości na smutny los innego człowieka".

Temat ten poruszałam w rozmowach z wieloma moimi rodakami i w efekcie usłyszałam różne opinie. Jedni odnajdowali elementy łączące muzykę Chopina z enką - tradycyjnym gatunkiem japońskiej piosenki. Inni tłumaczyli ten fenomen leżącą w naszej naturze silną skłonnością do utożsamiania się z uczuciami bohaterów borykających się z przeciwnościami losu. Jeszcze inni doszukiwali się relacji między krótkim życiem kompozytora i charakterystycznym dla jego utworów smutnym brzmieniem a umiłowaną przez nas ulotnością opadających kwiatów wiśni.

Nie ulega wątpliwości, że wskazanie jednej wyraźnej przyczyny tego zjawiska jest niemożliwe. Zapewne składa się na nie wiele czynników, wśród których warto wspomnieć o pilności wynikającej z naszego narodowego charakteru, w edukacji pianistycznej przejawiającej się gruntownym wyszkoleniem technicznym, oraz o charakterystycznej dla muzyki Chopina harmonii idealnie wtapiającej się w naszą umysłowość.

W Japonii, podobnie jak w Polsce, 200. rocznica urodzin Chopina jest obchodzona w wieloraki sposób. Pewna szwajcarska firma wyprodukowała 1810 ekskluzywnych zegarków, z których 200 przeznaczonych na rynek japoński zostało natychmiast wyprzedanych po zawrotnej cenie 150 tysięcy jenów za sztukę. Oprócz okolicznościowych gadżetów, licznych imprez i koncertów powstaje wiele programów telewizyjnych i filmów o tematyce chopinowskiej, a ich producenci w poszukiwaniu informacji co rusz zwracają się do redakcji naszego miesięcznika. Niestety, przy tej okazji często ujawnia się niewiedza twórców. Spotykałam się z sytuacją, kiedy mój rozmówca twierdząc, że zna muzykę kompozytora, nie potrafił przypisać mu konkretnych utworów i nawet nie wiedział, że Chopin był Polakiem. Kiedy niedawno wspomniałam komuś o tym, że pracuję w redakcji miesięcznika "Chopin" i właśnie wróciłam z podróży służbowej do Polski, usłyszałam pytanie - czemu akurat Polska?

***

Spotkanie z muzyką Chopina jest przeżyciem niezwykłym, które podnosi nas na duchu, gdy jesteśmy smutni, i podwaja naszą radość, kiedy jesteśmy szczęśliwi. Tegoroczna rocznica jest pierwszym wydarzeniem tej rangi obchodzonym w czasach globalizacji, co daje ogromną możliwość wymiany informacji przez internet i swobodnego poruszania się po całym świecie. Miejmy nadzieję, że dla Japończyków będzie to okazja nie tylko do wyrażenia szczerej sympatii dla muzyki genialnego kompozytora, ale także do pogłębienia wiedzy choćby o jego rodzinnym kraju czy uwarunkowaniach historycznych jego epoki. Być może zaowocuje to głębszym, prawdziwie duchowym przywiązaniem do jego twórczości.

Z japońskiego przełożyła Wioletta Laskowska-Smoczyńska

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Vivace