Handluj swoimi niewolnikami

Nowa książka Foksa jest fantazją o przyszłości, w której być może doświadczymy przymierza kapitału z narodowo-historyczną polityką państwa.

05.03.2017

Czyta się kilka minut

Czy Robert Ludlum wymyśliłby Wołyń, czy Darek Foks mógłby wymyślić Jasona Bourne’a? Co powstałoby z krzyżówki tych postaci i stylów? W „Wołyniu Bourne’a” niejaki Jazon Bourne powierza Foksowi zebrany przez siebie materiał, a warszawski poeta robi z niego dobry użytek.

Kim jest Jazon Bourne, ponoć wieloletni przyjaciel Darka Foksa? To profesor Uczelni Orlenu, która starszym czytelnikom i czytelniczkom powinna kojarzyć się z Uniwersytetem Jagiellońskim, oraz członek Placówki Akademickiej Nokii – wcześniej znanej jako Polska Akademia Nauk. W 2033 r. rząd Rzeczypospolitej Polskiej kupił Wołyń i odtworzył województwo wołyńskie. Mniej więcej od lutego 2044 r. trwały tam przyspieszone procesy spieniężeń nazwisk obywateli. I to one zainteresowały Bourne’a na tyle, że postanowił poświęcić ostatnie lata swojej kariery naukowej na przyglądanie się życiu przehandlowanych wspólnot.

Etnograficzny i kapitalistyczny koncept Foksa – smutny, jak zwykle, i, jak zwykle, zabawny – zapowiada możliwe wydarzenia i korzysta z dobrze znanych kulturowych mechanizmów. Gdybyśmy przyjrzeli się procesowi uwłaszczania chłopów, to okaże się, że dostawali oni nazwiska od ziemi, do której byli przypisani. Podobnie było z Żydami – przybierali nazwiska od nazwy zamieszkiwanej miejscowości. W ten sposób władza zachowywała ciągłość swej kontroli nad nimi. Do dzisiaj daje o sobie przecież znać prawo własności do ciał, które swój wyraz znajduje właśnie w nazwach.

Eksperymentowali z nimi artyści. Niedawno jeden z nich dobijał targu z mieszkańcami pewnego afrykańskiego kraju. Kristian von Hornsleth oferował kozę lub świnię w zamian za przyjęcie jego nazwiska. Wielkim klubom piłkarskim udało się wywalczyć prawo do zachowania własnej nazwy, bez względu na zmianę sponsora. Dlaczego więc państwo nie miałoby sprzedawać nazwisk swoich obywateli? To po prostu kolonialno-korporalny kapitalizm, subtelniejszy niż narodowo-wojenne łupy.

Zebrany przez Bourne’a materiał zawiera fragmenty barowych rozmów z mieszkańcami województwa wołyńskiego. Podzieleni na powiaty, które zachowały historyczne nazwy, mówią tu m.in.: Paweł Facebook, wędkarz z Berezne, kinooperator Franciszek Cropp ze Stepnia, Dorota Honda, barmanka z Mizoczy, Jacek Sony, inwentyzator z Buderaża, Urszula Nike, sekretarka z Uhorska. Ponad sto fragmentów, które z formalnego punktu widzenia są wierszami. Albo – po prostu – są obiektami z zachowanym współczynnikiem sztuki.
„Wołyń Bourne’a” stawia wiele pytań. Czy wobec kapitalistycznej bezgraniczności bogactwa powinniśmy ograniczać nasze prawo do fikcji? I wierzyć w coś takiego, jak prawda dokumentu i granice zmyślenia? Foks nigdy nie był zwolennikiem dokumentu, choć jego zainteresowanie politykami historycznymi mogłoby na to wskazywać. Powstanie warszawskie w „Co robi łączniczka”, historia Pawla Szandruka, ukraińskiego generała II wojny światowej w „Kebab Meister”, historia kina polskiego – przedstawiane były przez Foksa w konceptualnej ramie. Znacząco przesuwała ona uwagę z sentymentalno-heroicznej wersji historii na aspekty, wątki i barwy wykluczane z publicznych narracji, cenzurowanych przez rozmaite instytucje pamięci narodowych, religijnych i klasowych. Nie inaczej w „Wołyniu Bourne’a”: koncept tu znakomity, chyba najlepszy z dotychczasowych Foksa, a do tego fantazja o przyszłości, w której doświadczymy być może przymierza kapitału z narodowo-historyczną polityką państwa.

Foks redukuje elementy swojej artystycznej gry do nazwiska, miejsca i inwestycji wartej sporego kapitału. Ich splot uderza w konkretne siły wikłające się w skonfliktowaną pamięć o relacji polsko-ukraińskiej, ale też w bardziej ogólne idee dotyczące na przykład rzekomej wrogości państw narodowych i kapitalizmu. Faktycznie, w fantazji wołyńskiej kapitał tak silnie interweniuje w narodową politykę historyczną, że każda jej przemoc okazuje się łagodna, każda cenzura pamięci za słaba, a frazesy o podmiotowości mają takie znaczenie jak freudowskie przejęzyczenia. Kapitalizm robi to lepiej niż narodowe państwo, ale sprzymierzony z nim – zarządza bezwzględniej i mobilizuje silniej wszystkich przeciwko wszystkim. Nie możemy dłużej udawać, że kapitał jest anonimowy, musimy też przyznać, że kapitalizm jest ojcem chrzestnym wielu praktyk artystycznych.
Nigdy wcześniej konceptualne idee nie były u Foksa tak widoczne, jak to się dzieje w „Wołyniu Bourne’a”.

Nigdy wcześniej polityczność konceptualnego obiektu nie ujawniła się z taką mocą – okrutnego, złowieszczego komizmu. ©

Darek Foks, WOŁYŃ, Bourne’a Raymond Q, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-3/2017