Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podobno tragedia powtarza się jako farsa – nie wiem tego jeszcze z autopsji, natomiast mogę stwierdzić, że farsa powtarza się jako farsa, tylko może jeszcze bardziej żenująca, i bez Ewy Stankiewicz z kamerą na widowni. Parę lat temu była, a teraz jej nie było, gwizdków było mniej, i generalnie jakoś tak obrona Ibsena przed Ibsenem się kompletnie nie broniła. Juliusz Chrząstowski jako wróg ludu został wrogiem ludu – kilkuosobowego, ale zawsze – który to lud dostał możliwość przeczytania oświadczenia, że sobie nie życzy takiej sztuki na narodowej scenie.
Wszystko to jak na spektakl bardzo, ale to bardzo mało spektakularne. Widzowie się zorientowali, że nic się nie zdarzy, i popędzili obrońców Ibsena, którzy tym razem na szczęście nie zgubili leków.
Niby miło, że komuś jeszcze na sztuce zależy, nawet w taki sposób, jednak w sumie najciekawszy w tej wielce nieciekawej historii jest wątek gwizdka. Gwizdek lakmusowy, badający zawartość Ibsena w Ibsenie? Gwizdek sprawiedliwości? Trzymany w ustach czujnego narodowego widza gwizdek – przestroga przed profanacją narodowej placówki? Gwizdek – barometr stosunku suwerena do ekscesów cyrkowców-komediantów? Gwizdek, przez który wieje wiatr historii? Gwizdek przebudzenia? Gwizdek na trwogę? Gwizdek ważkich dziejowych momentów, niby przenośny dzwon wawelski: gwizdek Zygmunta.
Nie wiem, czy pan dzierżący w ustach gwizdek ma na imię Zygmunt, wiem, że zmył się niepyszny ze swą gromadką, wiem, że umocnił nową, świecką tradycję gwizdkowania w teatrze. No i wiem, że z gwizdkiem trzeba uważać. Sędzia piłkarski Henri Delaunay, pierwszy generalny sekretarz UEFA, musiał w 1905 r. przejść na emeryturę, gdy podczas meczu połknął gwizdek. ©