Gwiezdny czas

Trzeba się porozumiewać i wysuwać żądania, ale ważniejsza od żądań jest solidarność - pisał Jacek Kuroń w 1976 r. To, że kilka lat później "zamiast palić komitety, zakładano własne", było w ogromnej mierze jego zasługą.

24.08.2010

Czyta się kilka minut

Stoczniowcy obserwują obrady Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, Gdańsk, sierpień 1980 r. / fot. Stanisław Składanowski / KFP /
Stoczniowcy obserwują obrady Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, Gdańsk, sierpień 1980 r. / fot. Stanisław Składanowski / KFP /

W latach 60. Jacek Kuroń stał się znany jako współautor - wraz z Karolem Modzelewskim - "Listu otwartego", który był marksistowską analizą systemu "realnego socjalizmu". Jak pisali, jest to ustrój, w którym wszelką władzę i kontrolę nad obywatelami sprawuje partyjna biurokracja. Po przeciwnej stronie znajduje się wyzyskiwana klasa robotnicza i inne warstwy społeczne. Ten obiektywny konflikt musi doprowadzić do tego, że robotnicy obalą rządy biurokracji i stworzą nowy system - wielopartyjnej, samorządowej demokracji robotniczej. Były to konstrukcje teoretyczne zakorzenione w marksizmie, ale praktyczny opis istniejącego w systemie komunistycznym konfliktu okazał się prawidłowy. Za opracowanie tego "Listu" jego autorzy zostali skazani: Modzelewski na 3,5 roku, a Kuroń na 3 lata. Z więzień wyszli latem 1967 r., by już w marcu 1968 trafić ponownie za kraty jako organizatorzy buntu studenckiego. Opuścili więzienie w połowie 1971 r., już po Grudniu, kiedy robotnicy wystąpili przeciw władzy i palili jej symboliczne obiekty - komitety wojewódzkie PZPR. Grudzień 1970 był jednocześnie tragedią: milicja i wojsko strzelały do robotników. Rządzący Polską Gomułka nie przetrwał tej konfrontacji, rozpoczęła się dekada rządów Gierka.

Choć od 1971 r. Kuroń przebywał na wolności, otrzymał nieformalny status wroga publicznego. Nie miał stałej pracy, nie wolno mu było publikować w prasie i wydawnictwach (jedna z akcji SB polegała na uniemożliwieniu publikacji - nawet pod pseudonimem - jego powieści kryminalnej). Był inwigilowany, w telefonie i mieszkaniu miał założony podsłuch, bezpieka interesowała się wszelkimi jego poczynaniami oraz osobami, które z nim się kontaktowały.

KOR

25 czerwca 1976 r. robotnicy w Ursusie i Radomiu wyszli na ulice w proteście przeciw podwyżce cen - w Radomiu znów zapłonął komitet. Władza podwyżkę odwołała, ale na uczestnikach protestu postanowiła wziąć odwet: jej odpowiedzią były "ścieżki zdrowia" między pałami milicjantów, wiece potępienia oraz kolegia i sądy taśmowo skazujące robotników.

Kuroń mówił wcześniej wielokrotnie, że jeśli robotnicy znów zaprotestują, inteligencja musi okazać im solidarność. Toteż w czerwcu i lipcu 1976 r. starał się, aby reakcja polskiej inteligencji opozycyjnej była odpowiednio mocna. W połowie lipca z kilkunastoma znajomymi i przyjaciółmi, w tym weteranami Marca ’68, był na korytarzu sądu, gdzie toczył się proces robotników Ursusa. Wówczas zebrano pierwsze pieniądze na pomoc dla rodzin uwięzionych i skontaktowano je z adwokatami.

18 lipca Kuroń napisał list otwarty do Enrico Berlinguera, sekretarza generalnego Włoskiej Partii Komunistycznej, który przekazał przez akredytowanych w Warszawie zachodnich dziennikarzy. Następnego dnia musiał się zgłosić na trzymiesięczne przeszkolenie wojskowe do Białegostoku, najwyraźniej po to, by nie "mącił" (miał już 42 lata). List do Berlinguera okazał się kluczowym posunięciem w obronie więzionych: dziś znane są dokumenty, z których wynika, że partia włoska podjęła interwencję u towarzyszy w Warszawie, którzy poczuli się zmuszeni do ustępstw, w tym zwolnienia części skazanych.

Tymczasem rozwinęła się akcja pomocy dla rodzin więzionych i wyrzuconych z pracy, toczyły się też rozmowy nad powołaniem komitetu, który by ową akcję koordynował.

Kuroń przyjechał do Warszawy na przepustkę 13 września i natychmiast włączył się do działań na rzecz utworzenia komitetu. Wahającym się mówił: "każdy, kto podejmuje się takich działań, winien z góry szykować się na ławę oskarżonych, a jeśli się tego obawia, to powinien zająć się czymś innym. Obecnie podjęta akcja jest najlepszą w 30-leciu sprawą, za którą warto znaleźć się na ławie oskarżonych". Komitet Obrony Robotników powstał 23 września. Kuroń był jego współzałożycielem, choć fizycznie przebywał wówczas znów w jednostce wojskowej.

Gdy wrócił, podjął natychmiast niezwykłą aktywność: uczestniczył w organizowaniu pomocy, rozmawiał z intelektualistami i biskupami, pisał projekty pism do Sejmu, jeździł na procesy, spotykał się z zagranicznymi dziennikarzami i opowiadał o rozmiarach represji, celach KOR-u, potrzebie walki o uwięzionych, dodając, że poparcie światowej opinii publicznej jest dla walczących w Polsce wielkim wsparciem. Relacjonował także na bieżąco przez telefon do Londynu i Paryża przebieg procesów, treść oświadczeń robotników skarżących się na pobicie przez milicję, kolejne akty solidarności i sprzeciwu środowisk inteligencji. Sprawa Czerwca i KOR-u stała się znana w świecie. A Kuroń zapracował na śledztwo prokuratorskie z oskarżenia grożącego kolejnym wieloletnim więzieniem.

Myśli o programie działania

Jednocześnie zastanawiał się nad pożądanymi drogami walki. W październiku 1976 r. w czasie rewizji SB zabrała z jego mieszkania maszynopis "Myśli o programie działania". Tekst odtworzył i rozpowszechnił. Był to projekt działania polskiej opozycji, wskazujący cele i metody walki. Kuroń charakteryzował istniejący system jako totalitaryzm, w którym całe życie każdego obywatela podporządkowane jest władzy partyjno-państwowej. Środkami tego totalitarnego podporządkowania są państwowe monopole: pracy, informacji i organizacji. System jedynym ośrodkiem myśli, inicjatywy, decyzji czyni władzę, z narodu zaś stara się uczynić bezwolną masę, niezdolną do zorganizowania się i pozbawioną praw. Jeżeli suwerennością narodu jest zdolność decydowania o swoim losie, to totalitaryzm pozbawia naród suwerenności. Polska jest pozbawiona suwerenności w dwojakim sensie - społeczeństwo (naród) jest pozbawione suwerenności przez totalitarną władzę, ta z kolei jest wyzuta z suwerenności przez ZSRR. Zwiększając suwerenność narodu, zwiększa się zarazem suwerenność państwa. "W jakim bowiem stopniu władze państwowe są zależne od społeczeństwa, w takim dokładnie muszą one być suwerenne (niezależne od wpływów zewnętrznych)".

Doświadczenie 30 lat historii PRL dowodzi, że "ruchy społeczne, zrodzone z oporu przeciw totalitaryzmowi, mogą w sposób skuteczny przeciwstawić się jego tendencjom, ograniczając panowanie centralnej władzy państwowej nad pewnymi sferami życia obywateli". Program działania opozycji polega na inicjowaniu i organizowaniu ruchów społecznego oporu robotników, inteligencji, chłopów, ludzi wierzących, i budowaniu porozumień między nimi. Najważniejszy jest ruch wyrażający dążenia pracowników, szczególnie wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, gdyż to ona ma moc wywalczyć zmiany. Aby był skuteczny, ruch ten musi być zorganizowany co najmniej na szczeblu zakładów. Jego postulaty wypracowane przy pomocy niezależnych od władz ekspertów powinny być znane opinii publicznej w kraju i za granicą. Wymaga to współdziałania ruchu robotniczego z ruchem inteligencji i studentów. Pierwszym krokiem na drodze takiego współdziałania jest KOR. Ale, by możliwe były kroki dalsze, potrzebne jest tworzenie na wydziałach fabrycznych małych grup robotniczego porozumienia. "Trzeba się porozumiewać i wysuwać żądania, ale - podkreślamy to - ważniejsza od żądań jest solidarność. Jeśli władze ustąpią, a następnie wyrzucą z pracy co aktywniejszych, to szybko wycofają się z ustępstw, a nowe wystąpienia będą bardzo utrudnione. Jeśli nie ustąpią, a pozostanie organizacja robotnicza, to prędzej czy później wywalczy ona realizację dążeń robotniczych".

Przezwyciężyć kryzys gospodarczy, społeczny, polityczny można tylko w jeden sposób: "przystępując do pertraktacji z autentycznym przedstawicielstwem robotniczym o płace i ceny oraz z autentycznym przedstawicielstwem chłopskim o optymalne warunki produkcji żywności i w dalszej perspektywie o warunki zmiany struktury rolnej kraju. Jeśliby władze państwowe zechciały do takich pertraktacji przystąpić, obowiązkiem opozycji politycznej byłoby je w tym względzie poprzeć. Także i poprzez przestrzeganie granic dyskusji, które należałoby wówczas ustalić". Ruchy społeczne - pisał dalej Kuroń - "narzucą władzom państwowym pertraktacje". A gdyby doszło do najgorszego (interwencji sowieckiej), zmniejszą do minimum ryzyko katastrofy.

Celem perspektywicznym jest, aby "społeczeństwo zorganizowało się w ruchy społeczne współdziałające ze sobą, wyrażające jak najpełniej dążenia wszystkich. Jest to więc program tworzenia w ruchach społecznych Trzeciej Polski, a właściwie tej jednej jedynej - Polski obywatelskiej troski i społecznego działania".

Według takiego scenariusza - budowania ruchów społecznego sprzeciwu, powołujących niezależne od władzy instytucje i środki informacji - postępowała działalność KOR-u aż do 1980 r.

Komisje czy związki

Mówi się czasem, że Kuroń był przeciwny tworzeniu wolnych związków zawodowych, a opowiadał się za powstawaniem jedynie komisji robotniczych. To nieporozumienie: formy działania mogły być różne, zależne od stopnia rozwoju inicjatywy i integracji środowiska robotniczego w danym miejscu. To ostatnie było najważniejsze. W rozmowie z jednym z robotników z warszawskiego MZK, w marcu 1978 r., Kuroń radził, by "w jego zakładzie wybrać swoich delegatów, którzy mogliby ich reprezentować i stawiać władzom odpowiednie żądania, nawet ze strajkiem włącznie. (...) Wszyscy ludzie powinni być zorganizowani tak, aby mogli natychmiast działać w razie aresztowania delegatów". W tym samym czasie mówił w jednym z wywiadów, że dotychczasowe grupy robotnicze skupiają ludzi z różnych zakładów, którzy spotykają się ze sobą, ale nie mają licznych współpracowników we własnym zakładzie. "Problem, zdaniem Kuronia, polega na tym, że muszą oni stać się rzeczywistymi przedstawicielami robotników w zakładzie" - relacjonował analityk SB. A autor "Myśli o programie działania" zalecał, by starać się docierać do robotników o długim stażu pracy, znanych w zakładzie lub nawet w mieście.

Kiedy 26 kwietnia 1978 r. odwiedził Kuronia Krzysztof Wyszkowski, by przekonać go do powołania w Gdańsku Wolnych Związków Zawodowych, zyskał akceptację, choć Kuroń obawiał się, by mała grupa inicjatorów nie wywołała swoją deklaracją represji, które zniszczą twórców WZZ i uniemożliwią praktyczną działalność, czyli rozpowszechnianie "bibuły", szkolenie i tworzenie zespołu ludzi gotowych w przyszłości pokierować strajkiem. Radził też, by zachować realizm w nazywaniu inicjatywy, a więc nie WZZ, ale Komitet Założycielski WZZ.

W rozmowie z Leszkiem Moczulskim i Andrzejem Czumą mówił w tym czasie, że "należy organizować robotników w związki zawodowe, niezależne od istniejących, »przechwytywać« wybory oraz powoływać delegacje robotnicze. To ostatnie polegałoby na wybieraniu podczas strajków delegatów reprezentujących robotników, przy czym po zakończeniu strajków nie rozwiązywałoby [się] tej grupy - w każdej następnej sprawie uzyskiwałaby ona mandat od załogi i występowałaby w jej sprawach".

Formy organizacyjne wolnego ruchu robotniczego nie były dla Kuronia sprawą zasadniczą, kluczowe natomiast było budowanie solidarnych i zdolnych do przeciwstawienia się represjom środowisk robotniczych zakorzenionych w konkretnych zakładach. Wiele uwagi poświęcał projektowaniu takiego ruchu i budowaniu jego horyzontu programowego, co dokonywało się zwłaszcza na łamach korowskiego "Robotnika". Punktem kluczowym w budowaniu robotniczej samoorganizacji i programu ruchu była Karta Praw Robotniczych, ułożona w 1979 i rozkolportowana w dziesiątkach tysięcy ­egzemplarzy. Wolne Związki Zawodowe były w niej wymienione jako najdojrzalsza z możliwych forma samoorganizacji.

Za fundamentalną zasadę uważał, podobnie jak inni działacze, obronę represjonowanych działaczy. Przypadkami represji zajmował się osobiście, nagłaśniał je, przekazując wiadomości na Zachód, współorganizując akcje ulotkowe w obronie represjonowanych czy biorąc udział w głodówkach. Chodziło o to, by za każde uwięzienie działacza opozycji władza płaciła maksymalną cenę - niepokoju w kraju i hałasu za granicą. W konsekwencji władze wolały unikać takich sytuacji, a więc ograniczały się do szykan, rewizji, zatrzymywania na 48 godzin, niekiedy pobić. Wszystkie te formy represji dotykały ­Kuronia osobiście.

W stronę demokracji

Przeciwnicy Kuronia wielokrotnie formułowali pogląd, że nie był zwolennikiem niepodległości, a jedynie finlandyzacji Polski, a zatem utrzymania jej częściowej zależności od ZSRR. Zarzut ten wynika w najlepszym wypadku z nieporozumienia. Osiągnięcie statusu Finlandii, o czym pisał w "Myślach o programie działania", było etapem, ku któremu mogła zmierzać Polska, wówczas w pełni - politycznie, ekonomicznie, ideologicznie i militarnie - zależna od ZSRR. W podzielonej Europie, w której także mocarstwa zachodnie nie zamierzały naruszać status quo, jednorazowe wybicie się na niepodległość nie mogło być realnym planem.

Niemniej Kuroń formułował też cele bardziej dalekosiężne, zwracając jednocześnie uwagę na możliwą dynamikę zmian. W wywiadzie dla hiszpańskiego "El Pais" na początku 1978 r. mówił, że kryzys ekonomiczny pogłębia się, choćby ze względu na kryzys paliwowy, a w ZSRR zacznie się na początku lat 80. "Działają i inne czynniki, które sprawią, że kryzys w Polsce osiągnie swoje dno na początku lat 80.". Kryzys musi wywołać napięcia społeczne, które z kolei będą w różnych miejscach prowadzić do wybuchów, a one będą wpływały na zmianę sytuacji. Opozycja musi organizować społeczeństwo i wywierać nacisk na władze, by podejmowały reformy. Na pytanie, jak widzi ewolucję sytuacji w Polsce i jakie są optymalne możliwości rozwoju opozycji, Kuroń odpowiedział, że możliwości zmieniają się wraz z sytuacją wewnętrzną w ZSRR, sytuacją opozycji w innych krajach i w samym Związku Radzieckim, zagrożeniem chińskim, zależnością od USA i Europy Zachodniej. "W tym kierunku czas pracuje na naszą korzyść. KOR kładzie nacisk na reformy, na demokratyzację, na tworzenie niezależnego społeczeństwa zorganizowanego w niezależnych instytucjach. Obecnie nie ma możliwości, by do tej demokratyzacji przejść przez nagłą zmianę, ale ciągła praca w tym kierunku kiedyś musi przynieść rezultat, bo »my« oddziaływujemy także na naszych sąsiadów, na republiki nierosyjskie (Litwa, Ukraina, Białoruś)".

Kilka tygodni później w wywiadzie dla "Sunday Times" zapytany o cele długofalowe odpowiedział: "Celem perspektywicznym działania KSS »KOR« jest całkowite zniesienie totalitaryzmu, łącznie z dyktaturą partii komunistycznej, prymatem ZSRR itd. W tym miejscu aspiracje polskiego społeczeństwa krzyżują się w sposób zasadniczy z aspiracjami ZSRR. Czyli można się spodziewać, że gdzieś na tej drodze Związek Radziecki uzna, że ich interesy imperialne są zagrożone i wjadą tutaj czołgami". Aby uniknąć interwencji, trzeba organizować społeczeństwo. Parę miesięcy później w wywiadzie dla "International Herald Tribune" dodał: "Nie sądzę, aby Związek Radziecki chciał zbrojnie interweniować, gdyż wywołałoby to wojnę, która by miała reperkusje w republikach radzieckich, w krajach socjalistycznych i na nasze gospodarcze oparcie na Zachodzie. A zatem ZSRR gotów jest pozwolić na to, by w Polsce istniała pewna swoboda działania. Oczywiście interweniowałby, gdyby uważał, że traci Polskę. Dlatego też programem naszej opozycji jest zorganizować Polskę, a nie usunąć od władzy zwierzchnika komunistycznego, Edwarda Gierka. Ale - jak twierdzi Kuroń - nie jest tajemnicą, że naszym dalekosiężnym marzeniem jest demokracja parlamentarna i zorganizować ją tak, aby była gotowa, jak przyjdzie moment".

***

W latach 1976-80 Jacek Kuroń był liderem politycznym, pomysłodawcą wielu akcji, autorem licznych artykułów, twórcą centrum informacji o represjach i informatorem zachodnich mediów. Był pierwszym, który mówił wprost, odzierając system ze słów-zasłon, budząc ferment, prowokując swoją postawą i wraz ze współdziałającymi z nim środowiskami przesuwając granicę odwagi. W tym czasie wykreował też hasło, tak szeroko potem znane: "Zamiast palić komitety, zakładajcie własne".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Ludzie tamtego sierpnia (35/2010)