Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To najprostsza rzecz, jaką można powiedzieć w związku z projektem raportu sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy, przedstawionym przez jej przewodniczącego Ryszarda Kalisza. Zdanie, że Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro "realizując koncepcję wykluczania dużych grup obywateli, stworzyli system eliminowania przy zastosowaniu przepisów prawa karnego poszczególnych osób zaliczonych do tych grup" brzmi tak, jak zostało napisane: koślawo. Podobnie jak robienie szefowi jakiegokolwiek rządu zarzutu, że organizował nieformalne narady. W dodatku wszystko odbywa się na chwilę przed rozpoczęciem kampanii wyborczej (w momencie, gdy Ryszard Kalisz walczy o dobre miejsce na liście) - trwające z górą trzy lata prace komisji można było zakończyć wcześniej.
W najważniejszej sprawie - okoliczności śmierci Barbary Blidy - pozostajemy na poziomie hipotez. W sprawach mniejszej wagi - na poziomie odpowiedzialności przed wyborcami właśnie. Obywatele raz już zdecydowali, że nie chcą żyć pod rządami ludzi, którzy pod byle pretekstem wysyłają tajne służby przeciwko przeciwnikom politycznym. Czy i teraz wyciągną wnioski z faktu, że człowiek, który w tamtym czasie był ministrem sprawiedliwości, dziś traktuje tę sprawę "czysto humorystycznie i na wesoło", o zmarłej zaś - przeciwko której dowodów korupcji nie znaleziono - nadal mówi, że "była wciągana w korupcyjne uwikłania"?