Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Widzieli spadającą iglicę, myśleli o rosnących słupkach. „Jak to się przełoży?”, „Czy zmobilizuje?”. Katastrofa.
Płonąca katedra w sercu najstarszej córy Kościoła musi, ale to musi się wpisywać w narrację: ostaliśmy się jeno my. Ostatni sprawiedliwi, sami swoi, wszak kościół Mariacki nie płonie, więc coś musi być na rzeczy. Dlaczego tam płonie, a u nas nie? Bo jesteśmy mądrzy przed szkodą, i oparliśmy się galopującej laicyzacji, no i nie ma innych, czyli terrorystów. Przecież wiadomo, kto podpalił, ale francuskie państwo jest w takim stanie jak płonąca iglica (plus piąta kolumna), więc ze względu na samobójczą polityczną poprawność nikt ze zdegenerowanego Zachodu nie powie głośno, kto za tym stoi w turbanie, jaki jeden z drugim pohaniec. Śledztwo laickiego państwa będzie wieść na manowce, ale my w Lechistanie znamy przyczynę i jest nią multi-kulti, które nie działa.
Multi-kulti, które nie działa, za to na miejsce Notre Dame zbuduje meczet, oczywiście, a w owym meczecie będą ostrzyć zęby na Polskę – jak zawsze. Kiedyś przedmurze, teraz zamurze, ale przeciwnik ten sam. Francja upada, Zachód upada samobójczo, gdyż odwrócił się od korzeni, i nie ma tam już ludzi, którzy bez ogródek na Twitterze i Fejsbuniu w trybie instant, ale forever, napiszą, jak jest. A u nas takich ludzi jest dużo, odważnych w oblężonej twierdzy.
Żarty na bok, słupki precz, jak podejść konstruktywnie do katastrofy pełnej kontekstów? Ludzie dostali lekcję: „Nie cenisz, dopóki nie stracisz”. Budowanie katedry nigdy się nie kończy. ©