Goni nas czas

Prof. Michał Waligórski: O ile koszt budowy elektrowni jądrowej jest istotnie wysoki, to koszt produkowanej w niej energii elektrycznej jest bardzo niski. Mam taką regułę dotyczącą kosztów budowy elektrowni: 1 wat mocy kosztuje 1 dolara.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Natalia Sromek: Od czego powinno się rozpocząć budowę elektrowni jądrowej w Polsce?

Prof. Michał Waligórski: W zaleceniach międzynarodowych mówi się ogólnie o pięciu kolejnych fazach energetyki jądrowej w każdym kraju. Są to: przygotowanie budowy (zakończone podjęciem tzw. "dużej decyzji"); wybór technologii i lokalizacji; sama budowa elektrowni; jej uruchomienie i eksploatacja oraz likwidacja elektrowni. Wszystkie fazy realizują, choć w różnych zakresach, czterej główni partnerzy: rząd, inwestor/operator oraz urząd dozoru jądrowego. W obecnej, pierwszej fazie powołano już Pełnomocnika Rządu ds. Polskiej Energetyki Jądrowej oraz wyłoniono inwestora (jest nim Polska Grupa Energetyczna). Pełnomocnik przygotowuje Program Polskiej Energetyki Jądrowej, zaś Państwowa Agencji Atomistyki przygotowała już projekt nowelizacji ustawy Prawo atomowe. Jest to podstawa prawna dla zapewnienia bezpieczeństwa jądrowego przy realizacji Programu. Ustawa umożliwia także rozszerzenie dotychczasowych funkcji dozorowych tego urzędu o nadzór nad wszystkimi etapami budowy, eksploatacji i likwidacji elektrowni jądrowych. Do zakończenia tej fazy przygotowawczej niezbędne jest jeszcze przygotowanie podstaw prawnych dla realizacji tej największej w skali kraju inwestycji i umożliwiających podjęcie "dużej decyzji".

Musimy więc przeprowadzić kolejne konsultacje społeczne?

Podkreślam, że mowa tu o dwóch rodzajach konsultacji. Pierwsze winny poprzedzać podjęcie przez parlament "dużej decyzji", która ma wyrażać wolę wszystkich Polaków, że chcą energetyki jądrowej. Taka raz przyjęta uchwała musi przetrwać zmiany ekip rządzących. Inaczej inwestor nie zaryzykuje podjęcia tej ogromnej inwestycji. Z kolei lokalne konsultacje społeczne powinny służyć mieszkańcom okolic bezpośrednio sąsiadujących z przyszłą elektrownią jądrową do uzyskania niezbędnych informacji o projektowanej inwestycji. Jeśli "duża decyzja" będzie negatywna, elektrowni jądrowych w ogóle w Polsce nie zbudujemy. Jeśli zaś w wyniku "lokalnej decyzji" zabraknie zgody na budowę elektrowni, zawsze będzie można poszukać dla niej innej lokalizacji. Pewne mechanizmy podejmowania lokalnych decyzji zostały już zaproponowane w nowelizowanej ustawie Prawo atomowe, ale wciąż brak ostatecznych ustaleń w kwestii "dużej decyzji". To wybierany przez naród parlament powinien zdecydować, że w Polsce powstaną elektrownie jądrowe. Uchwałę parlamentu w tej sprawie powinny poprzedzić debaty - parlamentarna, a wcześniej społeczna - nad Programem Polskiej Energetyki Jądrowej, dobrze przygotowanym przez ekspertów. Oczywiście, należy poprzedzić te debaty kampanią informacyjną rzetelnie wyjaśniającą korzyści i zagrożenia związane z energetyką jądrową. Niestety, obecny tekst Programu nie jest jeszcze dostatecznie dobrze przygotowany, zaś zapisy projektów ustaw nie dość jasno odróżniają zasady podejmowania "dużych" i "lokalnych" decyzji.

W jakim kierunku zmierzają proponowane dziś zmiany?

Decyzję o przyjęciu Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, czyli, jak rozumiem, o wejściu kraju w energetykę jądrową, miałaby podejmować Rada Ministrów, zaś decyzję o możliwych lokalizacjach - minister gospodarki. Ostateczny wybór lokalizacji, po przedstawieniu przez inwestora raportu bezpieczeństwa dla tej lokalizacji i zaakceptowaniu tego raportu przez urząd dozoru jądrowego, czyli prezesa PAA, potwierdzany byłby przez lokalne referendum. Mnie jednak ciągle brakuje podstaw legislacyjnych dla podjęcia tej "dużej decyzji".

Słuszna jest obawa o to, że cały program budowy energetyki jądrowej w Polsce będzie przerwany, bo nie uda się znaleźć akceptowalnego miejsca dla elektrowni?

Nie, bo z punktu widzenia bezpieczeństwa jądrowego, elektrownię taką można zlokalizować prawie wszędzie w Polsce. O zainteresowaniu władz lokalnych budową u siebie tak dużej inwestycji świadczy naprawdę duży odzew - wręcz walka o taką elektrownię. Ale ja trochę się obawiam, czy zdanie lokalnego wójta bądź burmistrza w tej sprawie podzielają jego wyborcy. Nie można wmuszać ludziom elektrowni jądrowej na siłę - powinni się sami przekonać, czy odpowiada im decyzja ich przedstawicieli. Zaś państwo i jego agendy muszą mieć narzędzia prawne i fundusze do prowadzenia konsultacji i kampanii promocyjnych.

Dlaczego Polacy boją się energetyki jądrowej?

Sądzę, że czasy strachu po Czarnobylu mamy już za sobą. Dziś większym problemem jest nieufność wobec fachowców i specjalistów; przekonanie, że kierują się oni własnymi interesami lub że są inspirowani przez różne lobby. Problemem jest także po prostu lęk przed nieznanym - brak wiedzy na temat energii jądrowej, do czego Polacy sami przyznają się w badaniach społecznych.

Istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu, na którym możemy się wzorować?

Podoba mi się system działający we Francji, gdzie lokalna grupa, składająca się z przedstawicieli wybieranych spośród mieszkańców, na bieżąco śledzi pracę obiektu jądrowego działającego na ich terenie. Regularnie spotykają się oni z przedstawicielami władz lokalnych i zarządem elektrowni. W zebraniu uczestniczą dyrekcja i inspektorzy obiektu oraz przedstawiciele francuskiego dozoru jądrowego - ale ci ostatni jedynie jako bezstronni obserwatorzy, którzy pomagają wyjaśnić, na czym polega problem, nie uczestnicząc w podejmowaniu decyzji. Oczywiście, niezależnie od zebrań, inspektorzy krajowego dozoru jądrowego nadzorują ten obiekt. Podobne rozwiązania proponujemy w przygotowanej przez PAA nowelizacji Prawa atomowego.

Jakie zmiany czekają Państwową Agencję Atomistyki, gdy ruszy budowa elektrowni?

Od wielu lat Agencja jako dozór jądrowy nadzoruje pracę reaktora doświadczalnego Maria i likwidację reaktora Ewa, przechowalniki odpadów promieniotwórczych w Świerku czy Krajowe Składowisko Odpadów Promieniotwórczych w Różanie. Gdy powstaną reaktory energetyczne, będziemy musieli zwiększyć zakres kontroli także o te obiekty, co będzie wymagało m.in. zatrudnienia większej niż obecnie liczby inspektorów dozoru jądrowego i przygotowania ich do nadzorowania elektrowni jądrowych.

Czym będzie się zajmował inspektor dozoru jądrowego?

Inspektor dozoru jądrowego, który będzie pracownikiem PAA, potrzebny jest do nadzoru nad bezpieczeństwem jądrowym we wszystkich fazach Programu: od lokalizacji, poprzez budowę, eksploatację, do likwidacji elektrowni jądrowej. Inwestorowi też niezbędni są pracownicy o kwalifikacjach inspektorskich (ale nie inspektorzy, gdyż ci mogą być zatrudnieni jedynie w PAA) dla przygotowania raportów bezpieczeństwa odpowiednich dla każdego etapu - to inwestor przedstawia do oceny prezesa PAA przygotowany przez siebie raport bezpieczeństwa. Jeżeli inwestor nie przedstawi takiego raportu lub gdy stwierdzimy w PAA, że nie spełnia on wymogów bezpieczeństwa, to nie będzie mógł inwestor, a w przyszłości operator elektrowni kontynuować swojej pracy, dopóki nie spełni wyznaczonych mu przez prezesa PAA warunków.

W Polsce specjalistów energetyki jądrowej nie kształci się od 20 lat. Jak uzupełnić braki kadrowe?

Ten problem dotyczy nie tylko Polski. Przy aktualnym rozwoju energetyki jądrowej na całym świecie brakuje specjalistów. Wykształcenie inspektora dozoru jądrowego zajmuje co najmniej cztery lata. A gonią nas terminy: na wdrożenie dyrektywy unijnej 2009/71 dotyczącej bezpieczeństwa obiektów jądrowych mamy czas do 22 lipca 2011 r. PAA ma świadomość, że gdy to się stanie, to obowiązki dokonywania inspekcji na kolejnych etapach budowy elektrowni jądrowych wymuszą konieczność zatrudnienia inspektorów dozoru jądrowego, których już dziś musimy zacząć przygotowywać. Warto podkreślić, że wiele uczelni w Polsce, widząc ten problem, uruchomiło studia z zakresu inżynierii jądrowej. Na absolwentów takich kierunków będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, ale gdy powstanie już elektrownia, będziemy mieć kadrę gotową do pracy. Mam nadzieję, że nie zostaną oni przechwyceni przez inne kraje, które też potrzebują specjalistów.

Pojawiają się głosy, że może warto połączyć wydanie zgody na budowę elektrowni ze zgodą na jej uruchomienie, co zachęciłoby potencjalnych inwestorów obawiających się tego, że nadzór może, nawet już po zakończeniu budowy elektrowni, nie zgodzić się na jej eksploatację.

Coś takiego nie jest możliwe, bo tu celem nadrzędnym jest bezpieczeństwo. Dyrektywa unijna 2009/71 wyraźnie mówi, że budowa odbywa się etapowo, a dozory jądrowe w poszczególnych krajach członkowskich Unii mają pełną autonomię w podejmowaniu decyzji dozorowych na każdym etapie. Nie może być tak, żeby nasz dozór jądrowy musiał się zgodzić z rozwiązaniem uprzednio zaakceptowanym w innym kraju. Poza tym, decyzje prezesa PAA muszą się opierać na Prawie atomowym - jeśli niewłaściwie zinterpretuje on zapisy ustawy, to jego decyzje mogą być zaskarżone w trybie administracyjnym, o ile inwestor wykaże, że spełnił wszystkie zapisane w prawie wymogi.

A może standardy bezpieczeństwa są nazbyt wygórowane, co podnosi cenę energii?

O ile koszt budowy elektrowni jądrowej jest istotnie wysoki, to koszt produkowanej w niej energii elektrycznej jest bardzo niski. Paliwa jądrowego zużywa się bardzo niewiele, w przeciwieństwie do energetyki klasycznej, gdzie koszt paliwa może sięgać połowy kosztów produkcji energii elektrycznej. W koszt energii elektrycznej z elektrowni jądrowej we wszystkich krajach dodatkowo dolicza się specjalny podatek, który przeznaczony jest na likwidację elektrowni po zakończeniu jej eksploatacji, co przewidują nowelizowane zapisy ustawy Prawo atomowe.

Jaką elektrownię będzie mieć Polska?

PGE zakłada budowę dwóch elektrowni o mocy ok. 3000 MW każda. Na pewno elektrownie wyposażone zostaną w reaktory generacji "trzy plus". Ten wybór wynika z wymogów nowelizowanej ustawy Prawo atomowe, gdzie wyraźnie zapisano, że zastosowana technologia ma być technologią działającą i sprawdzoną w praktyce.

Niektórzy eksperci twierdzą, że skoro elektrownia jądrowa w Polsce nie powstanie tak szybko, jak byśmy tego oczekiwali, to może lepiej zaczekać na reaktor IV generacji, niż zatrzymywać się na technologii, która za kilka lat będzie już prawdopodobnie przestarzała.

To argument powtarzany m.in. w Niemczech. Moim zdaniem przekonanie, że w technologii reaktorów III generacji nie pojawia się nic nowego, jest błędne, bo wciąż powstają tam nowe rozwiązania bezpieczeństwa. W Polsce problem leży jednak gdzie indziej: wzrost opłat za emisję CO2 po 2020 r. Oparta w 90 proc. na węglu polska energetyka produkuje tego gazu tak dużo, że musimy postawić na energetykę jądrową, która praktycznie go nie wytwarza.

Energetyka jądrowa jest jeszcze dość daleka od wykorzystania reaktorów IV generacji. Być może za 20 lat będą one powszechnie stosowane, ale my musimy podjąć decyzję o wyborze technologii i zacząć budowę już teraz. Problemem w przypadku zastosowania nowszej generacji reaktorów, np. o niższej mocy w "inteligentnej sieci energetycznej", byłaby także obecna struktura sieci przesyłowych w Polsce. Nasz układ sieci jest przystosowany do przesyłania energii z dużych elektrowni. Wśród energetyków panuje opinia, że w perspektywie dwudziestoletniej nie mamy innego wyboru. W związku z tym nastawiamy się na budowę elektrowni jądrowych o dużej mocy.

Wiemy już, jaki kupimy reaktor?

To będzie przedmiotem przetargu, a decyzje podejmie zapewne inwestor, czyli PGE, przy udziale państwa. Mnie, jako prezesa PAA, nie interesuje wybór konkretnego producenta, ponieważ przygotowujemy się do oceny bezpieczeństwa każdej technologii, która mogłaby być wybrana.

Oszacowano już cenę budowy elektrowni jądrowej w naszym kraju?

Często eksperci szacujący koszty nie są zgodni, co do tych kosztów zaliczyć. Oczywisty jest koszt zakupu wszystkiego, co jest niezbędne do uruchomienia elektrowni, ale nigdzie nie jest powiedziane, że całość musimy zakupić u jednego producenta, bo możemy szukać najkorzystniejszej oferty na poszczególne składniki. Zapomina się też często, że do tych kosztów należą także środki potrzebne na budowę infrastruktury wokół elektrowni, np. dróg dojazdowych. Ja mam taką własną regułę dotyczącą kosztów samej elektrowni: 1 wat mocy kosztuje 1 dolara, zatem elektrownia o mocy 1000 MW będzie kosztowała miliard dolarów.

Energetyka jądrowa zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne?

Zgromadzenie paliwa jądrowego na dziesięć lat pracy elektrowni to żaden problem. Takie zapasy należy dobrze zabezpieczyć, żeby nie dostały się w ręce terrorystów, ale z tym też nie będzie większego problemu. Nasze bezpieczeństwo energetyczne na pewno wzrośnie.

Wywiad został przeprowadzony 29 listopada 2010 r.

Prof. Michał Waligórski (ur. 1945 r.) - do 30 listopada 2010 r. był prezesem Państwowej Agencji Atomistyki. Fizyk jądrowy, specjalizuje się w fizyce radiacyjnej, detekcji i efektach biologicznych promieniowania jonizującego. Jest przedstawicielem Polski w UNSCEAR (Komitet Naukowy ONZ ds. Efektów Promieniowania Atomowego), CERN (Europejskie Laboratorium Badań Jądrowych) i ZIBJ (Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych) w Dubnej (Rosja) oraz m.in. członkiem Rady Naukowej Instytutu Problemów Jądrowych, Komitetu Fizyki Medycznej, Radiobiologii i Diagnostyki Obrazowej PAN, Polskiego Towarzystwa Fizycznego, American Physical Society (USA), Radiation Research Society (USA), ESTRO (European Society for Therapeutic Radiology and Oncology), EFOMP (European Federation of Organisations for Medical Physics). Od 2005 r. jest prezesem Polskiego Towarzystwa Fizyki Medycznej. Współpracuje z wieloma ośrodkami naukowymi w USA i Europie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „W stronę atomu 5 (51/2010)