GŁOS Z ZAGRANICY: Na uchodźstwie

Na Białorusi mamy różne think tanki – instytucje reżimowe i ośrodki powołane z inicjatywy prywatnej. Do głosu dopuszczani są głównie liczni analitycy pierwszej kategorii: nawet łukaszenkowska młodzieżówka tworzy swoje ośrodki para-analityczne.

16.09.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum prywatne
/ Fot. Archiwum prywatne

Państwowe ośrodki spełniają dwie zasadnicze funkcje. Po pierwsze, istnieją po to, aby swoimi ekspertyzami potwierdzać komunikaty pojawiające się w mediach, legitymizując w ten sposób władze – na przykład przy okazji wyborów przedstawiają rezultaty własnych „analiz”, które pokrywają się z wynikami. Ponadto, podmioty te na wewnętrzny użytek reżimu faktycznie przeprowadzają rzetelne badania, których rezultaty nie są szerzej dostępne – władze również chcą od czasu do czasu dowiedzieć się, co w trawie piszczy: czego chce społeczeństwo, jakie są jego preferencje, wyznawane wartości.

Aleksandrowi Łukaszence nie jest obojętne, co myślą Białorusini, bo jest on klasycznym populistą w latynoamerykańskim stylu. Wiele działań podejmuje w odpowiedzi na nastroje społeczne – tak było na przykład w latach 90., kiedy starał się zawrzeć „związek małżeński” z Rosją, tworząc wspólne państwo związkowe. Dane z tego okresu wyraźnie pokazywały, że niemal co drugi Białorusin chciał zjednoczenia Rosji i Białorusi. Łukaszenka wziął sobie do serca życzenia swojego narodu, nawet jeśli chciał on pozbyć się własnego państwa – Białoruś nie jest normalnym europejskim krajem. Ten i wiele innych przykładów pokazuje jednak, że wiele ekspertyz państwowych think tanków wpływa na decyzje podejmowane przez reżim: zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej.

Obok ośrodków reżimowych istnieją również ośrodki niezależne, jednak ich los jest trudny. Białoruś zmieniła się na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza: jeszcze w pierwszej połowie lat 90. pod względem wolności demokratycznych nasz kraj nie różnił się szczególnie od Polski, regres przyszedł dopiero w drugiej połowie dekady. Dziś problemy niepaństwowych think tanków zaczynają się w momencie próby ich rejestracji. W rezultacie takiej postawy białoruskich władz, najważniejsze tego rodzaju ośrodki są rejestrowane za granicą: na Litwie czy w Polsce, co oczywiście utrudnia im prowadzenie badań na Białorusi.

Powodów dla emigracji jest zresztą wiele: na przykład dyrektor Pracowni Badań Socjometrycznych, Andrej Wardamacki, od kilku lat mieszka w Warszawie, ponieważ w swoim kraju był nękany rewizjami i przesłuchaniami. Widać więc, że reżim utrudnia – a często w ogóle uniemożliwia – legalne funkcjonowanie instytucji analitycznych z prawdziwego zdarzenia. (Źródeł trudności nie należy szukać tylko na zewnątrz: problemem jest również brak odpowiedniego kapitału ludzkiego w niezależnych ośrodkach. Kiedy 10 lat temu chcieliśmy wydać książkę o scenariuszach reform na Białorusi, okazało się, że mamy wielu socjologów, brakowało tymczasem specjalistów z zakresu edukacji).

Kolejnym potencjalnym źródłem kłopotów jest fakt, że niezależne ośrodki są finansowane w dużej mierze przez zachodnie instytucje. Zachód, posiadając niewiele instrumentów wpływu na sytuację na Białorusi, chce realizować swoje cele poprzez pomoc udzielaną właśnie niezależnym think tankom, udaje mu się w ten sposób zdobyć informacje o tym, co dzieje się w naszym kraju. Schody zaczynają się w momencie, kiedy grant zostanie przyznany: ośrodki zarejestrowane na Białorusi – by móc korzystać z otrzymanych środków – muszą uzyskać zielone światło od władz i dopiero po otrzymaniu zgody (często nie jest dawana) mogą wydawać własne pieniądze. Brakuje przejrzystych reguł gry.

Mamy doświadczenie współpracy z zachodnimi ośrodkami – w tym z polskimi, jak Studium Europy Wschodniej czy Fundacja Batorego – jednak problemem jest nadal skuteczność tej współpracy. Na wspólne działania przeznaczane są znaczne środki, jednak często są one w głupi sposób marnotrawione na kilkudniowe konferencje za sto tysięcy euro, z których nic nie wynika. Należy jeszcze raz przemyśleć priorytety i zdiagnozować potrzeby: czasem zachodni grantodawcy postrzegają Białoruś w takich samych kategoriach, w jakich widzą własne kraje, w rezultacie czego finansują to, co im wydaje się ciekawe. Podobne rozważania sprowadzają się jednak do filozoficznego pytania: w jaki sposób można pomagać think tankom w kraju, gdzie za realizację projektu, który nie przypadnie do gustu władzom, można trafić do więzienia?  


WALER BUŁHAKAU jest członkiem zarządu think tanku Białoruski Instytut Badań Strategicznych i redaktorem naczelnym magazynu „Arche”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Polska się liczy (3): Polska myśli