Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Edytorial ks. Adama Bonieckiego pod takim tytułem odebrałem bardzo osobiście, bo narastające we mnie wątpliwości podszeptują mi niebezpiecznie, że „mój” Kościół staje się coraz bardziej „nie mój”. Jestem starym człowiekiem (80 lat) wychowanym w wierze katolickiej i chrześcijańskiej kulturze. Moi przodkowie byli aktywnymi i zasłużonymi parafianami. Miejscowy historyk opisał 500-letnią historię tej parafii, publikując w książce dokumenty obrazujące ścisłe utożsamianie się mieszkańców z Kościołem katolickim, wokół którego było aktywne, demokratyczne życie społeczne. Najwymowniejszym elementem tej demokratyczności była Rada Parafialna, będąca gospodarzem mienia parafialnego (a nie instytucji Kościoła), zarządzająca nim bardzo efektywnie. Wygospodarowane zyski służyły utrzymaniu kościoła jako obiektu sakralnego, probostwa (siedziby proboszcza i parafialnej administracji) i całego pozostałego mienia, np. organistówki czy domu sióstr. Nigdy to mienie nie nazywano kościelnym! Proboszcz był administratorem ściśle księgującym (z pomocą parafialnego rachmistrza) całokształt dochodów i wydatków probostwa. Roczne sprawozdanie gospodarcze składał w kościele obywatel miasteczka – przewodniczący Rady Parafialnej – a sprawę z dochodów (ofiary, usługi) raportował proboszcz.
Dzisiaj twory parafialne szumnie zwane najczęściej Radą Ekumeniczną (?), Radą Ekonomiczną i jakimiś podobnymi są przedmiotem powszechnych kpin parafian. Arogancja młodej generacji proboszczów woła o pomstę do nieba. Sprawozdania roczne zastępują „opowiastkami” bez literalnego raportu za całokształt funkcjonowania parafii. Homilie albo niezrozumiale przeplatane są treścią ewangelii i czytań liturgicznych, albo „ubogacane” propagandą PiS i agitacją tej partii (np. organizowanie wyjazdu na film o katastrofie smoleńskiej). Zaś groźne zjawiska społeczne, jak narkomania, przemoc domowa, alkoholizm czy defraudacje urzędnicze są niezrozumiale przemilczane.
Jak w takiej atmosferze ma się czuć taki jak ja katolik, wysłuchujący pochwał kontrowersyjnej misji Radia Maryja, który konfrontując je z tym, co osobiście słyszy, widzi rozmijanie się z rzeczywistością? Co czuje ten katolik, kiedy od ołtarza słyszy potępianie poglądów politycznych dalekich od strategii politycznej PiS, tak wymownie popieranej przez wielu proboszczów i biskupów?
Mam pięcioro wnuków (czterech dorosłych), których żale do Kościoła są liczniejsze od moich (począwszy od katechezy, a na naukach przedmałżeńskich kończąc). Oni poszukują parafii z kościołem (proboszczem) politycznie neutralnym, niedzielących Polaków z powodu zapatrywań politycznych.
Jeżeli Kościół zdecydowanie nie przeciwdziała wspomnianym zjawiskom, to będzie nadal tracić mężczyzn jako oddanych synów Kościoła, zwolenników różnych opcji politycznych, które dzisiaj tak dramatycznie dzielą Polaków. Ten podział wymaga zatroskania naszego Kościoła przez łagodzenie sporów i empatię do wszystkich tak zróżnicowanych polskich katolików.
Autorzy wydrukowanych na łamach „Tygodnika” listów otrzymają kubki z rysunkiem Macieja Sieńczyka.