Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wybrano 13 z 31 zgłoszonych tytułów. Są wśród nich dzieła debiutantów – jak Grzegorz Jaroszuk i Krzysztof Skonieczny, są filmy uznanych reżyserów – jak Wojciech Smarzowski, Władysław Pasikowski, Lech Majewski, są te od dawna wyczekiwane – jak „Miasto 44” Jana Komasy czy „Sąsiady” Grzegorza Królikiewicza, wielkiego wizjonera, który milczał od połowy lat 90. Nie ma za to eksperymentów, które znalazły się w konkursie głównym festiwalu Nowe Horyzonty (zob. tekst Anity Piotrowskiej w dziale „Kultura”).
Selekcji dokonała komisja złożona z pięciu uznanych filmowców (Andrzej Jakimowski, Katarzyna Klimkiewicz, Juliusz Machulski, Janusz Zaorski i Ryszard Lenczewski), w porozumieniu z dyrektorem Festiwalu i komitetem organizacyjnym. To novum: wcześniej w gdyńskim konkursie pokazywano właściwie wszystko. Zmianę wprowadził Michał Oleszczyk, nowy dyrektor Festiwalu. Kiedy obejmował stanowisko dyrektora, mówił, że nie planuje rewolucji. Rzeczywiście, wyważony i niezależny w sądach, nie jest typem rewolucjonisty. Jest ekspertem: to najzdolniejszy z młodych polskich krytyków filmowych. Współpracuje m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym”, pisze dla prestiżowych amerykańskich serwisów filmowych (w tym rogerebert.com), był dyrektorem programowym Off Plus Camera, działa w organizacji Polish Filmmakers NYC, promującej polskie kino w USA.
W wywiadach Oleszczyk przyznaje, że cierpi, nie mogąc recenzować polskich filmów. Z pewnością cierpi też na tym polska krytyka filmowa. Ale polskie kino, w ostatecznym rozrachunku, powinno zyskać.