Gdyby zwyciężyli Sowieci...

Gdyby Sowieci wygrali Bitwę Warszawską? Prof. Tomasz Nałęcz o możliwych scenariuszach pisze w dodatku 90 lat Bitwy Warszawskiej.

03.08.2010

Czyta się kilka minut

Narada przed bitwą nad Niemnem. Marszałek Piłsudski w rozmowie z gen. Edwardem Rydzem-Śmigłym, Żytomierz, wrzesień 1920 r. / fot. Instytut Polski im. Gen. Sikorskiego w Londynie, KARTA /
Narada przed bitwą nad Niemnem. Marszałek Piłsudski w rozmowie z gen. Edwardem Rydzem-Śmigłym, Żytomierz, wrzesień 1920 r. / fot. Instytut Polski im. Gen. Sikorskiego w Londynie, KARTA /

Bolszewicki scenariusz skomunizowania Europy miał duże szanse na realizację. "Po trupie Polski" Armia Czerwona doszłaby do Niemiec i wznieciła pożar komunistyczny na całym kontynencie. Polska zwyciężając w kampanii 1920 r. wpłynęła na dzieje świata.

Nigdy w dziejach Polski bezdenna klęska nie była tak realną i potwornie bliską alternatywą dla wielkiego zwycięstwa, jak w sierpniu 1920 roku. Właściwie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że przegrana jest niemal pewna. Sowieci czuli się już stuprocentowymi zwycięzcami, co notabene znacząco przyczyniło się do ich porażki. Nacierający na północy Tuchaczewski był absolutnie przekonany, że rozbił Polaków w puch, pozbawiając ich zdolności do obrony, o jakiejkolwiek akcji zaczepnej nawet nie wspominając. Dlatego pędził ile sił w kozackich koniach na zachód, zupełnie się nie przejmując coraz bardziej odsłoniętym lewym skrzydłem swoich armii.

Jeszcze się bronił Lwów i Zamość, no i oczywiście Warszawa, a Armia Czerwona już forsowała Wisłę pod Płockiem i Włocławkiem. Gnała jak szalona, by jak najszybciej dotrzeć do granicy z Niemcami, które stanowiły kolejny cel Sowietów.

Upojony sukcesem był też wszechmocny komisarz frontu południowego Józef Stalin. Dlatego zlekceważył rozkaz naczelnego dowództwa nakazujący zawrócenie Konnej Armii Budionnego spod Lwowa, celem użycia jej przeciwko grupie Piłsudskiego, szykującej się nad Wieprzem do kontrofensywy. A mogło to przesądzić o losach wojny, bo zaatakowane przez Budionnego polskie dywizje nie zagroziłyby wojskom Tuchaczewskiego na północy. Armia Czerwona zdążyłaby sforsować Wisłę i powtarzając manewr Paskiewicza z 1831 r., zaatakować od zachodu źle bronioną z tej strony Warszawę, której upadek przypieczętowałby klęskę. Ale Stalin czuł się już zwycięzcą i Polakami zupełnie się nie przejmował. Budionnego chciał popchnąć na południe, ku przełęczom karpackim, z zadaniem wskrzeszenia niedawno pokonanej komunistycznej rewolucji na Węgrzech.

Poprzez trupa Polski

Będący o krok od klęski Polacy wywalczyli świetne zwycięstwo. Znaczenie wiktorii 1920 roku wprost trudno jest przecenić. Polska bijąc bolszewików ocaliła swoją niepodległość, ale też skutecznie zablokowała parcie Armii Czerwonej na zachód i osłoniła całą Europę. System komunistyczny, który od rewolucji październikowej znajdował się w ofensywie, został w ten sposób zamknięty w granicach Rosji. Nie udało się go zaszczepić całemu kontynentowi, do czego dążył Lenin i kierowana przez niego partia bolszewicka.

Dla Sowietów wojna z Polską stanowiła tylko wstęp do zasadniczej ofensywy mającej doprowadzić do skomunizowania całej Europy i świata, którym państwa europejskie w znacznej mierze władały. Bez żadnych osłonek zapowiadał to rozkaz Tuchaczewskiego z 4 lipca 1920 r., precyzujący cele wielkiej ofensywy przeciwko wojskom Piłsudskiego. "Decydują się losy rewolucji światowej - grzmiał sowiecki wódz. - Poprzez trupa białej Polski prowadzi droga do wszechświatowego pożaru. Na bagnetach zaniesiemy ludności pracującej szczęście i pokój. Na Zachód marsz!".

A sam Lenin tak mówił o tych planach w październiku 1920 r., najwyraźniej nie przyjmując do wiadomości, że polskie zwycięstwo przekreśliło już jego marzenia: "Pokój wersalski uczynił z Polski państwo buforowe, które ma odgrodzić Niemcy od zetknięcia z radzieckim komunizmem i które Ententa traktuje jako oręż przeciwko bolszewikom. (...) Prowadząc ofensywę przeciwko Polsce, prowadzimy jednocześnie ofensywę przeciwko Entencie; rozbijając armię polską rozbijamy pokój wersalski, na którym opiera się cały system obecnych stosunków międzynarodowych".

Forsowany przez bolszewików scenariusz skomunizowania całej Europy miał duże szanse na realizację. Przede wszystkim dlatego, że świat w tamtych czasach był bardzo podatny na najbardziej radykalne eksperymenty ustrojowe. Rewolucje najczęściej żywią się biedą, moralnym rozchwianiem i zniszczeniami wywołanymi przez wielkie wojny. Pod tym względem konflikt, który zakończył się w 1918 r., bił na głowę wszystkie dotychczasowe. Pierwsza wojna światowa wciągnęła w swoje tryby setki milionów ludzi. Poraziła apokaliptycznymi zniszczeniami, możliwymi dzięki uzbrojeniu pozwalającemu zabijać na przemysłową wręcz skalę. Poza stratami materialnymi przyniosła niespotykane wcześniej spustoszenie moralne. Miliony żołnierzy całymi latami tkwiły beznadziejnie w okopach i mordowały się bez opamiętania. Po takim treningu najbardziej skrajne propozycje polityczne i ideowe wydawały się do przyjęcia.

W tych warunkach wszystko było możliwe, czego najlepszym potwierdzeniem był fakt, że arcypotężne do niedawna cesarstwa: rosyjskie, niemieckie i austriackie - wywróciły się niczym figurki w teatrze marionetek. Stabilność, jaką do tej pory zapewniały Europie, zastąpił chaos, z którego dopiero miał się wyłonić nowy porządek. Wiele wskazuje na to, że gdyby nie cios zadany nad Wisłą, byłby to ład komunistyczny.

Armia Czerwona nad Atlantykiem

Jest prawie pewne, że gdyby Sowieci, jak zapowiadał to Tuchaczewski, "po trupie Polski" doszli do Niemiec, doprowadziliby w tym państwie do zwycięstwa komunistów. Odmiennie niż w Polsce, reprezentowali tam oni pokaźną siłę, znacznie przewyższającą potencjał bolszewików z czasu rewolucji październikowej, który wystarczył do przejęcia władzy w Rosji. Wprawdzie próba komunistycznego przewrotu podjęta w Berlinie w styczniu 1919 r. zakończyła się porażką, ale teraz, mając za sojusznika Armię Czerwoną, upojoną zwycięstwem nad Polską, komuniści niemieccy nabraliby nowego wiatru w żagle.

Bez kłopotu znaleźliby wspólny język z milionami Niemców, upokorzonych przegraną wojną i cierpiących skrajny powojenny niedostatek. A kto nie dałby się nabrać na syrenie śpiewy komunistycznej agitacji, tego dotknąłby czerwony terror, którego potwornych skutków zaznała już bolszewicka Rosja. Wsparcia ze strony krasnoarmiejców i czekistów Dzierżyńskiego na pewno by nie zabrakło.

W tych warunkach skomunizowanie Niemiec dokonałoby się bardzo szybko. Być może już w końcu 1920 r. dwie sprzymierzone Armie Czerwone - sowiecka i niemiecka - stanęłyby nad Renem, szykując się do wielkiej ofensywy przeciwko Francji.

I najpewniej zostałaby ona kolejną ofiarą komunistycznego smoka. Francja była skrajnie zmęczona wygraną wprawdzie, ale potwornie ją wycieńczającą I wojną światową. Nie stać jej było na kolejną ogromną daninę krwi i na nowe wojenne wyrzeczenia. Tym bardziej, że wielu Francuzów posiadało radykalne, lewicowe przekonania i w komunistycznej rewolucji wcale nie widziało zagrożenia. Dość przypomnieć, że to właśnie nad Sekwaną, już w 1871 r., doszło do pierwszego w Europie radykalnego przewrotu socjalnego, który przeszedł do historii pod nazwą Komuny Paryskiej.

Dzięki opanowaniu Francji komunizm rozlałby się aż po Atlantyk. Bez najmniejszego trudu opanowałby też rozległe tereny dawnych Austro-Węgier. Po upadku Habsburgów wrzało tu niczym w ulu, o czym najlepiej świadczyły w 1919 r. przejściowe wprawdzie, ale znaczne sukcesy Węgierskiej Republiki Rad. A i Stalinowi, który jak już wspominano, szykował się do podboju południa Europy, nie zabrakłoby determinacji w realizowaniu tej misji.

Nie skończyłaby się ona na zajęciu Bałkanów, bo nawet niedostępne Alpy nie osłoniłyby Włoch, które były podminowane niezadowoleniem i konfliktami w stopniu nie mniejszym niż wzburzone Niemcy. Włoska beczka protestu nie musiałaby czekać na zdetonowanie jej w 1922 r. przez faszystów Mussoliniego. Eksplodowałaby już w 1920 r., grzebiąc stary demokratyczny ustrój i zastępując go porządkiem komunistycznym.

W tej sytuacji komunistycznej fali nie zablokowałyby i Pireneje. Czerwona stałaby się Portugalia i Hiszpania, zapewne po krwawej wojnie domowej, choć chyba krótszej niż ta z lat trzydziestych.

Podbój świata

Być może dopiero Kanał La Manche uratowałby Wielką Brytanię, choć i tego nie można być do końca pewnym. Nawet jeśli Anglia by ocalała, to i tak dzieje świata po opanowaniu przez komunizm całej kontynentalnej Europy potoczyłyby się zupełnie inaczej.

Ludzkość nigdy nie dowiedziałaby się, co to faszyzm. Mussolini pozostałby sfrustrowanym agitatorem ledwie wiążącym koniec z końcem. Hitler zarabiałby na życie malowaniem źle sprzedających się obrazów. Choć niewykluczone, że w tak diametralnie zmienionych warunkach obydwaj bardzo przecież utalentowani demagodzy zrezygnowaliby z budowania nacjonalistycznej wersji totalitaryzmu i zaczęli robić kariery w służbie tryumfującego komunizmu.

Bez wątpienia jego głęboki cień padłby na cały wiek XX, a może i na kolejne stulecia.

II wojna światowa najpewniej by wybuchła, ale miałaby zupełnie inny charakter. Wywołałby ją nie faszyzm, lecz agresywny komunizm. Prędzej czy później czerwona Europa ruszyłaby na podbój świata, atakując scementowany strachem przed nią sojusz angielsko-amerykańsko-japoński. Pierwszym frontem tego starcia byłyby bez wątpienia Chiny. I wszystko wskazuje na to, że towarzysz Mao nie musiałby czekać z proklamowaniem Chińskiej Republiki Ludowej aż do 1949 r.

Polska republika sowiecka

Ale możliwy był i inny scenariusz. Błyskotliwe sukcesy mogły przyprawić europejskich komunistów o zawrót głowy. W tych warunkach czerwonym Niemcom, Francji i Włochom wcale nie musiał odpowiadać status wasala Moskwy. Komunizm mógł się zacząć unaradawiać i antagonizować wewnętrznie, zgodnie z logiką, która w kilkadziesiąt lat później zamieniła w śmiertelnych wrogów komunistów rosyjskich i chińskich.

Jedno nie ulega wątpliwości. W każdym przypadku los Polski byłby nadzwyczaj żałosny. Czerwona Warszawa nie miałaby takiej siły przebicia jak Berlin, Paryż, Rzym czy Wiedeń. Musiałaby zadowolić się statusem narzuconym przez Moskwę Kijowowi czy Mińskowi Białoruskiemu. Polska, tak jak Ukraina i Białoruś, zostałaby sowiecką republiką i znalazłaby się w składzie bolszewickiego imperium rosyjskiego. Terytorialnie przypominałaby Księstwo Warszawskie w kształcie z 1809 r. Na nic więcej nie mogła liczyć, bo przecież ziemie za Bugiem przypadłyby sowieckiej Ukrainie, Białorusi i Litwie. A i na zachodzie, poza jakąś częścią Wielkopolski, nie dostałaby nic więcej, bo ważniejsze od jej praw i aspiracji byłyby interesy Berlina. Co do tego nie może być najmniejszych wątpliwości. Dość przypomnieć, że w znacznie dla II Rzeczypospolitej korzystniejszych warunkach komuniści rosyjscy, niemieccy, ale i polscy byli zgodni co do tego, że Górny Śląsk winien pozostać w granicach Republiki Weimarskiej.

Najgorsze jednak byłoby to, że na komunistyczną Polskę spadłyby wszystkie te nieszczęścia, które dotknęły inne sowieckie republiki. Szalałby tu terror Czeki, miliony ofiar pociągnęłaby za sobą przymusowa kolektywizacja i wyjątkowo okrutna w polskich warunkach walka z Kościołem. Stalinizm przelałby na naszej ziemi przeogromne morze krwi, bo nie ulega wątpliwości, że napotkałby nad Wisłą na znacznie większy opór niż np. na Ukrainie.

Przed wszystkimi tymi nieszczęściami uratowało samych Polaków, ale i całą Europę, wielkie polskie zwycięstwo w wojnie z Sowietami w 1920 r. Jak rzadko w naszych dziejach, zaważyliśmy na losach całego świata, choć ten, nieświadom grozy położenia, prawie tego nie odnotował.

Tomasz Nałęcz jest historykiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizuje się w dziejach międzywojennych. Polityk lewicy, przez 8 lat był posłem na Sejm, przez 4 lata wicemarszałkiem Sejmu. Opublikował m.in. "Polska Organizacja Wojskowa 1914-1918", "Rządy Sejmu 1921-1926", wspólnie z żoną Darią Nałęcz "Józef Piłsudski - legendy i fakty".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „90 lat Bitwy Warszawskiej (32/2010)