Gdy na Bohaterów Getta wjadą buldożery

Przed wojną Żydzi stanowili ponad 40 proc. ludności mojego rodzinnego Białego­stoku (jeszcze w 1913 r. wskaźnik ten wynosił prawie 70 proc. – zmienił się, gdy zmieniły się granice administracyjne miasta).

03.12.2018

Czyta się kilka minut

Po wojnie z 42 tysięcy został ledwie tysiąc, zdecydowaną większość zagazowano, po likwidacji miejscowego getta, w Treblince. Dziś miasto, zaludnione po wojnie głównie przez ludność napływającą z okolicznych wsi i pozostałych za granicą Kresów, żyje doskonale obok tej części białostockiej historii i tożsamości. Parę osób przyznaje się do narodowości i wyznania, jest paru miłośników historii, władze miasta organizują obchody w rocznicę wybuchu powstania w getcie i w rocznicę spalenia Wielkiej Synagogi, ale Białystok również wtedy żyje swoim stałym rytmem, odcięty od historii niewidzialną ścianą. Jakby wraz z niemal totalną wymianą ludności wysterylizowano pamięć miejsca. Symbolicznym tego przejawem jest spór, relacjonowany w ostatnich dniach przez lokalne media.

Mieszkańcy jednego z bloków przy ulicy nomen omen Bohaterów Getta domagają się od władz rozbiórki jednego z ostatnich świadków wydarzeń, starego domu z 1924 r., który przez lata podupadał, doprowadzony na skraj ruiny przez hojnie wspierających monopol spirytusowy komunalnych lokatorów. Miasto wysiedliło lokatorów, stwierdziło, że remont to parę milionów, zapadła decyzja: rozbieramy. Zaprotestował konserwator zabytków, a ktoś zapytał Gminę Żydowską w Warszawie, czy nie byłaby zainteresowana przejęciem budynku za złotówkę i stworzeniem w niej jakiejś formy upamiętnienia. Wtedy mieszkańcy okolicznych bloków zorganizowali protest twierdząc, że budynek stwarza zagrożenie, bo blokuje dojazd karetkom oraz może – gdy będzie tam muzeum – np. nagle spłonąć, a oni woleliby w tym miejscu parking. Zebrali podpisy, poszli do magistratu, z uznaniem o ich inicjatywie wypowiada się radny z PiS.

Na takie dictum Gmina Żydowska wycofała się z tematu, a szczególną uwagę jej przedstawicielka zwróciła na argument „pożarniczy”. Nie dziwota. Jeszcze za mojej młodości Białystok słynął z Bojar, ulokowanej w samym centrum unikatowej dzielnicy drewnianej zabudowy, lecz w miarę postępowania z każdej strony presji deweloperów kolejne piękne drewniane domy ulegały nocami „samozapłonowi”. Sprawców nie wykrywano, zgliszcza sprzątano, a dziś Bojary to przedziwna kakofonia resztek starego drewna i czasem zdumiewających lokalnych wariacji na temat nowoczesnej architektury mieszkalnej. Czy inaczej było swego czasu z tajemniczymi pożarami Świdermajerów na tzw. Linii Otwockiej, w mojej obecnej okolicy? A ilu z nas zna takie przykłady ze swoich stron? Najemny podpalacz to nader skuteczne narzędzie w rękach tych Kazimierzów Wielkich na miarę naszych możliwości, którzy zastając rzeczywistość drewnianą, gorąco pragną zostawić ją wybetonowaną. Nie trzeba mieć złudzeń: gdyby doszło do dealu Gminy Żydowskiej z miastem, w zasadzie można by było od razu robić zakłady, czy chałupa spłonie po tygodniu, czy po miesiącu.

Gdy czytam o tej sytuacji w „Kurierze Porannym” (w nim kiedyś pisać zaczynałem), czuję smutek i absmak, nie odnajduję w sobie jednak świętego gniewu – mój myślowy horyzont szczelnie wypełnia fatalizm. Przecież od tysięcy lat zawsze tak było, że burzono stare, by mogło rozpanoszyć się nowe. To co, że za sto lat przeglądając archiwa młodzież będzie stukać się w głowę, myśląc o interesie zrobionym przez swoich dziadków: gdyby nie oni, miałaby dwustuletni dom, przesiąknięty (choćby z zewnątrz) historią. Ma za to ugór z polbruku, na którym co parę lat wymieniać się teraz będą mniej lub bardziej archiwalne artefakty niemieckiej motoryzacji. Bo przecież Żydzi już nie żyją, nie potrzebują parkować, a my potrzebujemy.

Mam pełną świadomość, że to nie była bóżnica, tylko zwykłe chałupiszcze, które nie wiadomo jakim cudem przeżyło setki takich jak ono, a teraz spotka je zaszczyt śmierci w czasach dobrobytu i pokoju. Co poradzę, że mam też jakiś szacunek do ścian, które były naszymi świadkami? Nie umiem spokojnie zwiedzać starych pogańskich świątyń albo naszych zburzonych czy zamienionych na pizzerie kościołów – stale tłucze mi się po głowie świadomość, ile modlitw, próśb, łez wsiąkało latami w te mury. Gdy wchodzę do starych kamienic, najpierw słucham ścian: szeptów, które oddają, jakby wreszcie chciały uwolnić się od bagażu, którym – chciały czy nie – przez dekady były obciążane.

Gdy na ulicę Bohaterów Getta wjadą buldożery i zaczną równać z ziemią stareńki dom, który tych Bohaterów pamięta, umierający budynek uwolni wszystkie te obrazy i głosy. A one polecą wprost do nieba, bo widać tylko tam jest ktoś, kto na nie czeka, kto gotów jest je przygarnąć. Czy z nami nie będzie aby identycznie? Parkingi, które po nas zostaną, tak drogie naszym sercom; parkingi, z których obrazem zasypialiśmy, znikną, gdy po raz ostatni zamkniemy oczy. Może następne pokolenie nie będzie mądrzejsze od nas, może będzie takie samo – bezceremonialnie zburzy je i postawi nowe, by też – a co? – trzymać tam jakieś przyszłe odpowiedniki bmw w dieslu i starych audi w gazie? Aniołowie uważnie słuchają naszych pragnień. Może już kręcą w niebie beton, byśmy po śmierci czuli się jak u siebie? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2018