Freud miał rację

Rocco Buttiglione: Seks daje początek wspólnocie. Powstaje rodzina, rodzą się dzieci.Tymczasem dla lewicy seks to tylko cielesna ekwilibrystyka, po której człowiek wraca do samotności. Rozmawiał Radosław Korzycki

29.04.2008

Czyta się kilka minut

Radosław Korzycki: W Polsce pojawił się ostatnio pomysł zarezerwowania procedury in vitro dla małżeństw; taki pogląd przedstawił Jarosław Gowin. Podobna zasada obowiązuje we Włoszech. Dlaczego?

Rocco Buttiglione: Rezerwując procedurę in vitro dla małżeństw, chcieliśmy stworzyć dziecku najlepsze możliwe warunki, a takie jest w stanie zapewnić wyłącznie rodzina. Jeśli ktoś potrzebuje specjalnego wsparcia medycyny, by zostać rodzicem, obowiązkiem państwa jest dopilnować, aby dziecko, które narodzi się dzięki temu wsparciu, miało się gdzie wychowywać.

Czy struktury europejskie powinny wprowadzić jedno wspólne prawo regulujące medyczne wspomaganie macierzyństwa?

To sprawa państw członkowskich. Parlament Europejski ma aspiracje, by podobne tematy podejmować, ale to zły pomysł. Po prostu: UE została stworzona w innym celu, jej zadania dotyczą spraw gospodarczych.

Czy pogrążonej w ciągłym impasie włoskiej polityce nie towarzyszy kryzys społeczny?

Bez wątpienia. Żyjemy w epoce globalizacji. Jedne kraje, np. Chiny, prą do przodu. Inne, choćby USA, potrafią zadbać o swe interesy na świecie mimo kłopotów wewnętrznych. Natomiast Włochy są kandydatem do pozycji największego przegranego w tej rywalizacji. Spośród społeczeństw uprzemysłowionych jesteśmy na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o technologię i informatyzację. Potrzebujemy dużych inwestycji w szkolnictwo i rozwój nauki. Musimy tak kształcić młodzież, by potrafiła rywalizować z Chińczykami.

To nie tylko włoski problem.

Niby nie, ale we Włoszech ma on wyjątkowo bezwzględne oblicze. Nasze społeczeństwo jest zablokowane przez dziedzictwo roku 1968. Musimy przywrócić autorytet szkołom, bo młodzi głównie się w nich socjalizują - często w najgorszym znaczeniu tego słowa - a nie uczą. Młodzież była dotąd wychowywana w duchu socjalistycznej przyszłości, w której nie ma konkurencji. Powinniśmy przywrócić jej zdolność konkurowania, bo tego wymaga świat, a także nauczyć, jak przetrzymać frustrację i nie poddawać się. Nasze dzieci potrzebują tych umiejętności bardziej niż my.

A co ze spodziewaną recesją?

To kolejny ważny problem. Coraz więcej ludzi ubożeje. Na razie żyją oni w politycznym rozproszeniu, ale gdyby pojawił się charyzmatyczny lider, mogą nas czekać takie zmiany jak w drugiej połowie XIX w., gdy budziła się świadomość robotnicza. Bieda skrywa się w rodzinach. Co piąte dziecko żyje w ubóstwie, a są osiedla na południu kraju, gdzie nawet co drugie. Tak dramatyczna sytuacja wynika oczywiście z zawodowej kondycji rodziców. Liczby są takie: jedno dziecko przy dwójce pracujących rodziców może liczyć na względny komfort. Dwoje dzieci - i rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. Przy trójce ognisko domowe spada poniżej poziomu ubóstwa. Włoski system podatkowy nie przewiduje ulg dla rodzin wielodzietnych. A inwestowanie w dzieci jest podstawą rozwoju kraju.

Bieda to nie tylko problem dzieci. Starsi radzą sobie coraz gorzej w związku z kryzysem emerytalnym.

Toczy się debata, czy nie waloryzować emerytur. Jednak jednorazowa podwyżka nie rozwiąże problemu. Zły los seniorów wynika z izolacji, która jest poniekąd skutkiem rozpadu więzi rodzinnych. Brakuje pieniędzy na opiekę dla starszych, choćby na ludzi pomagających im w domu czy mogących pójść z nimi na spacer. Te czynności to obowiązek rodziny, ale ostatnio nikt nie poczuwa się do takich zobowiązań.

Czy państwo powinno prowadzić politykę ochrony wartości rodzinnych?

Istota kryzysu leży w kulturze i trzeba sobie radzić wewnątrz niej. To punkt, w którym spotykają się wpływy rodziny, szkoły, Kościoła, polityki i mediów. A czy państwo powinno promować jeden model rodziny? Oczywista odpowiedź brzmi: nie. Ale za tym idzie drugie pytanie: czy państwo ma prawo faworyzować jeden z kanonów życia rodzinnego, czyli małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety, którzy mogą właściwie wychować dzieci? Moim zdaniem tak.

Samotna matka nie wychowa tak dobrze dzieci?

Seks to prywatna sfera każdego człowieka. Kwestie reprodukcji już nie. To należy do interesu społecznego. Bez rodzin nie ma dzieci, a bez dzieci naród wymiera. Te pochodzące z rozbitych rodzin mają mniejsze szanse na edukację. Nie znaczy to oczywiście, że dzieci urodzone w związkach pozamałżeńskich będą złymi obywatelami. Ale będą mieć trudniejszą drogę do odnalezienia się w społeczeństwie. Poza tym wystartują w życie z piętnem.

Z piętnem czego?

Braku właściwych wzorców wynikających z instytucji małżeństwa. Proszę wziąć pod uwagę poglądy na temat rodziny - tu pana zaskoczę, bo wcale nie Jana Pawła II, a Zygmunta Freuda. Dziecko musi mieć obydwoje rodziców, by normalnie dojrzewać. Ojciec niekoniecznie musi być biologicznym ojcem: jego funkcja może być pełniona przez różne osoby, choćby mistrza, profesora, przyjaciela, zastępczego tatę. Ale matki zastąpić się nie da. Rozsądna matka kochająca swoje nienarodzone dziecko, sama będąca w trudnej sytuacji, powinna wybrać dla niego to, co najlepsze. Jak bohaterka amerykańskiego filmu "Juno".

Włoski rząd potrafi zadbać o dobro dziecka?

Państwo ma obowiązek promowania takiego modelu rodziny, który najlepiej zadba o szczęśliwe wychowanie. Z kolei taka rodzina jest uprzywilejowana w recenzowaniu polityki państwa.

We Włoszech ochrona rodziny jest wpisana w konstytucję. Nie da się postawić znaku równości między małżeństwem jako związkiem męża i żony a parami homoseksualnymi. Te ostatnie nie mają do odegrania żadnej społecznej roli.

Czy rzeczywiście dziecko wychowane w innym niż opisywany przez Pana modelu rodziny nie wyrośnie na porządnego człowieka?

Kilka lat temu uczestniczyłem w badaniu na temat przestępczości w USA. Testowaliśmy, jak to jest z powszechnym przesądem, że Afroamerykanie mają większą skłonność do wchodzenia w konflikt z prawem. To oczywiście fałsz, uprzedzenie, czysty rasizm. Ale jednak w więzieniach siedzi znacznie więcej czarnych niż białych, o wiele większy procent czarnej społeczności styka się z działalnością kryminalną.

Nasze badanie wykazało, że Afroamerykanie, którzy zostali wychowani w normalnych, przyzwoitych rodzinach, wchodzą na drogę przestępstwa nie częściej niż biali. Jednocześnie nie jest tajemnicą, że wśród czarnej mniejszości życie rodzinne stało się niemodne. Oto przyczyna statystyk kryminalnych. Młodzi mężczyźni pozbawieni ojcowskiej ręki są zawsze zuchwali, nie chce im się pracować i wolą przemocą zdobywać to, czego potrzebują. Musimy zrobić wszystko, by u nas nie powtórzył się taki scenariusz.

Pana zdaniem włoska lewica się do tego nie nadaje?

Trudno oczywiście generalizować: i na lewicy zdarzają się poczciwi ludzie. Jednak w większości lewica podporządkowała się specyficznemu wzorcowi kulturowemu, w myśl którego seks jest najważniejszym spośród ludzkich instynktów i sprowadza się do gimnastyki. Tymczasem seks służy zespoleniu, daje początek wspólnocie. Powstaje rodzina, przychodzą na świat dzieci. Tak tworzy się podstawowa cegiełka w wielkiej budowli, jaką jest społeczeństwo. Dla lewicy seks to tylko cielesna ekwilibrystyka, po której człowiek wraca do samotności.

Włoski Kościół nie może przyjść w sukurs władzy w ochronie wartości, o których Pan mówi? Ostatnio relacje jakby się ochłodziły.

Przeciwnie. Szczyt dechrystianizacji we Włoszech przypada na połowę lat 80. Od tamtej pory ludzie powoli wracają do Kościoła. Incydent ze sprzeciwem wobec wizyty Benedykta XVI na uniwersytecie La Sapienza nic nie tłumaczy: następnego dnia 10 tysięcy młodych zjawiło się w Watykanie, by powiedzieć mu: "Jesteś naszym głosem!". Wśród nich była moja siostrzenica. Ta młodzież przyszła z zakneblowanymi ustami. Gdy Papież przemówił, zdjęli kneble i zawołali: "Niech żyje Benedykt XVI!". Następnej niedzieli na "Anioł Pański" przyszło 200 tysięcy osób.

To gesty symboliczne. Gdzie Kościołowi udało się ostatnio wpłynąć na Włochów?

Przede wszystkim: coraz więcej ludzi uczestniczy we Mszy. Antychrześcijańskie lobby, które włada mediami, wpada w panikę, bo czuje, że traci grunt. Jest jeszcze sprawa bioetyki.

No właśnie. Włochów dzieli sprawa badań nad komórkami macierzystymi.

Trwa na ten temat debata. Na szczęście, większość hołduje zasadzie, że nie można narażać jednego życia, by ocalić drugie.

ROCCO BUTTIGLIONE (ur. 1948) jest filozofem, profesorem nauk politycznych i politykiem chadeckim. Od 2001 r. poseł do Parlamentu Europejskiego, był ministrem ds. europejskich. Autor wielu książek, z których po polsku ukazały się: "Chrześcijanie a demokracja" (1993) i "Etyka w kryzysie" (1994).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2008