Francja: państwo i religia w separacji

Jak znaleźć fundusze na kościelne wydatki, gdy wiernych ubywa, a pomoc państwa nie wchodzi w rachubę? Francuscy księża muszą się mocno natrudzić, aby łatać dziury w budżetach.

24.09.2013

Czyta się kilka minut

Francja, marzec 2013 r. / Fot. Pascal Deloche / GODONG / CORBIS
Francja, marzec 2013 r. / Fot. Pascal Deloche / GODONG / CORBIS

W 2010 „Jezus w kryzysie” (po franc. „Jesus crise” – gra słów od „Jesus Christ”) – billboard z takim hasłem zawisł trzy lata temu na wschodzie Francji. Pod spodem dodano: „Dawajcie, do diabła!”. Inicjatorem kampanii reklamowej była katolicka diecezja w Nancy – w ten przewrotny sposób zachęcała wiernych, aby w dobie zaciskania pasa nie zapominali o datkach na Kościół.

Historia z Nancy wskazuje na szersze zjawisko: kłopoty finansowe francuskiego kleru, ale także jego pomysłowość w szukaniu rozwiązania tego problemu. U źródeł problemu leży natomiast ścisły rozdział Kościoła od państwa. Rygorystyczne przepisy w tej dziedzinie wyróżniają Francję od innych, też przecież zlaicyzowanych, państw Europy Zachodniej.

Słynna, obowiązująca wciąż ustawa z 1905 r. głosi, że francuska Republika – choć zapewnia wszystkim obywatelom „wolność sumienia i swobodne praktykowanie kultu” – to z zasady nie wspiera finansowo żadnego wyznania. Kościół francuski może dziś zatem liczyć wyłącznie na szczodrość wiernych. Podstawowym źródłem przychodów kościelnych jest coroczna dobrowolna darowizna parafian na rzecz diecezji. Stanowi ona – według oficjalnych danych episkopatu francuskiego – blisko 40 proc. ogółu dochodów kościelnych.

Drugie pod względem wielkości źródło finansowania to „taca” – około jednej czwartej ogółu przychodów. Pozostałymi są: opłaty wiernych za chrzty, śluby i pogrzeby; ofiary na nabożeństwa w czyjejś intencji; wreszcie – innego rodzaju darowizny, np. spadki.

Należy zaznaczyć, że mimo zasady rozdziału władz od religii państwo pośrednio – poprzez system fiskalny – zachęca do darowizn na rzecz wyznań. Darczyńcy mogą mianowicie skorzystać z ulgi podatkowej w wysokości do 66 proc. wpłaconej kwoty. Dla przykładu: jeśli dany podatnik wpłacił na rzecz swojej instytucji kościelnej 100 euro rocznie, to może odpisać sobie z kwoty swojego podatku 66 euro.

Środki pozyskane ze stałej darowizny są przeznaczone na pensje księży i biskupów (które są niższe od 1100 euro, czyli minimalnej płacy we Francji) oraz świeckiego personelu zatrudnianego w parafiach i diecezjach. Ale ponieważ darowizna jest dobrowolna, wpłaca ją tylko część – i tak niezbyt licznych wiernych (liczba praktykujących katolików nie przekracza 5 proc. mieszkańców Francji). To powód ciągłego zmartwienia proboszczów i biskupów, którzy niezmiennie wzywają katolików do hojności. Ale te apele – w sytuacji, gdy bieda coraz bardziej zagląda Francuzom w oczy – nie zawsze odnoszą skutek.

Zgodnie z francuskim prawem budynki kościelne wzniesione przed 1905 r. – czyli ok. 80 proc. ogółu katolickich świątyń – są własnością państwa lub samorządów; tylko te, które zbudowano później – należą do Kościoła. W rezultacie to właśnie na władzach publicznych spoczywa obowiązek utrzymywania w dobrym stanie zabytkowych obiektów sakralnych oraz ich remontowania. Z tym bywa jednak różnie, nierzadko całkiem źle, gdyż gminy czy miasta nie mają pieniędzy na renowację kościołów lub nie uważają tych działań za priorytetowe.

Kłopoty finansowe, a także topniejąca z roku na rok liczba katolików sprawiają, że we Francji coraz częściej wystawia się kościoły na sprzedaż. Sami księża często podchodzą do tej sprawy pragmatycznie: skoro dana świątynia opustoszała, lepiej ją sprzedać, aby zdobyć pieniądze na odnowienie innego kościoła albo wznieść nowy – tam, gdzie jest wciąż wielu parafian.

Gwoli ścisłości zauważmy, że ścisły rozdział finansowy Kościoła od państwa nie obowiązuje na całym terytorium Francji. Rodzajem enklawy są dwa regiony: Alzacja oraz Moselle (część Lotaryngii), gdzie do dziś zachował moc konkordat z epoki napoleońskiej. Księża, pastorzy i rabini pobierają tam wynagrodzenia z państwowej kasy, a w szkołach publicznych odbywają się lekcje religii.

Ten wyjątek jest reliktem burzliwej historii: w momencie uchwalania ustawy o rozdziale Kościoła i państwa w 1905 r. Alzacja i Lotaryngia należały do Niemiec, i mimo że potem wróciły do Francji, to jednak zachowały odrębne zapisy w tej dziedzinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013