Film nad filmami

31 maja, w dniu inauguracji Krakowskiego Festiwalu Filmowego Nagrodę Smoka Smoków za całokształt twórczości artystycznej w dziedzinie filmu krótkometrażowego i dokumentalnego odebrał Jurij Norstein, jedna z legendarnych postaci światowej animacji.

12.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Sześćdziesięcioczteroletni rosyjski artysta to autor ledwie czterech zrealizowanych samodzielnie, krótkometrażowych filmów animowanych, spośród których dwa powstały na kanwie baśni ludowych i traktowane są niekiedy jako filmy dla dzieci. To również autor ciągle nieskończonego filmu pełnometrażowego - realizowanego od dwudziestu pięciu lat “Szynela" według Mikołaja Gogola. Mimo niezbyt obfitego dorobku Norstein uważany jest jednak za niezrównanego mistrza klasycznej animacji.

Szkoła klasyki

W animacji, jak w żadnej innej dziedzinie filmu, odzwierciedla się narodowy charakter twórczości artystycznej. O specyfice głównego nurtu amerykańskiego filmu rysunkowego decyduje jego adresat, czyli widownia rodzinna, i obecność gagu. Francuska i japońska animacja zawdzięczają swoją odmienność związkom z rodzimym komiksem, chorwacka (właściwie należałoby wciąż mówić: jugosłowiańska) - z rysunkiem satyrycznym i karykaturą, polska zaś - z tradycją plastyki, zwłaszcza plakatem i grafiką lat 50. Wyjątkowość animacji rosyjskiej polega na czerpaniu inspiracji z bogatej tradycji ilustracji książkowej oraz związkach z literaturą - zarówno baśniami ludowymi i bajkami dla dzieci, jak i klasyką.

Sięganie po literaturę to specjalność nie tylko rosyjskiej animacji, ale przede wszystkim tamtejszego filmu fabularnego, który od końca lat 50., tzn. od chruszczowowskiej odwilży, mógł stosunkowo swobodnie korzystać z klasyki. Szczególnie obfity był pod tym względem schyłek lat 60. i lata 70., kiedy powstały adaptacje Dostojewskiego, Lwa Tołstoja, Turgieniewa, Gonczarowa, Czechowa. Adaptacje te stały się prawdziwymi wizytówkami kinematografii rosyjskiej. Od lat 70. także w rosyjskiej animacji mocno zaznaczył się nurt filmów inspirowanych literaturą.

Gdy przed pięcioma laty Aleksander Pietrow odbierał Oscara za najlepszy krótkometrażowy film animowany - adaptację opowiadania Hemingwaya “Stary człowiek i morze" - nie było wątpliwości, że rosyjski artysta nagrodę tę zawdzięcza zarówno niewyobrażalnej pracowitości, jak i świadomemu spożytkowaniu rodzimej tradycji. W jego dorobku znalazły się wcześniej: nominowana do Oscara w 1990 r. “Krowa" według Andrieja Płatonowa, “Sen śmiesznego człowieka" według Dostojewskiego (1992) i również nominowana do Oscara “Rusałka" (1997), odsyłająca do świata rosyjskich baśni i przypowieści ludowych. Sięgając po utwór amerykańskiego pisarza Pietrow wykorzystał doświadczenia tej odmiany rosyjskiej animacji, która bliska jest ilustracji książkowej opartej na baśniowym realizmie, rysunkom, których mimetyzm spełnia się w iluzjonistycznym efekcie.

Inaczej niż młodszy o kilkanaście lat Pietrow, Jurij Norstein daleki jest od ilustracyjnego podejścia do problemu adaptacji. Artysta traktuje pierwowzory literackie przede wszystkim jako źródło inspiracji, a spotkanie z cudzymi tekstami staje się dlań okazją powrotu do przeżyć z przeszłości, znalezienia formy dla własnych stanów emocjonalnych. Z racji braku studiów filmowych zanim zaczął kręcić filmy samodzielnie, przez wiele lat był współpracownikiem innych twórców. Warto wymienić zwłaszcza dwa nazwiska - z racji pokrewieństwa artystycznej filozofii, a zwłaszcza pozostawania w kręgu podobnie rozumianej inspiracji.

Pierwsze nazwisko to niezbyt w Polsce znany Ivan Ivanow-Vano, z którym wspólnie zrobili w 1971 r. “Bitwę pod Kerżencami" do muzyki Mikołaja Rimskiego-Korsakowa: wspaniały obraz wydarzeń sprzed wieków utrzymany w stylistyce ruskich fresków i miniatur. Norstein współpracował również przy innym filmie Ivanowa-Vano - “Porach roku", nakręconych tym razem do muzyki Piotra Czajkowskiego.

Drugim szczególnie bliskim autorowi “Szynelu" twórcą jest dobrze u nas znany Andriej Chrzanowski - reżyser o polskich korzeniach, zwycięzca krakowskiego Festiwalu sprzed dwóch lat za film “Półtora kota" inspirowany twórczością Josifa Brodskiego. Wspólnie z Norsteinem Chrzanowski zrealizował na przełomie lat 70. i 80. jedno z najważniejszych swoich dzieł - “Puszkinadę", trzyczęściowy cykl ożywiający rysunki wielkiego poety, a także - co wręcz niewiarygodne - jego rękopisy.

Poetyckie i nastrojowe kino Norsteina wiele różni od filmów Chrzanowskiego, podobni są jednak m.in. w tym, że realizując autorskie filmy nigdy sami nie rysują. O dwa lata starszy Chrzanowski korzysta z usług różnych rysowników, Norstein natomiast stale współpracuje z jedną artystką - swoją żoną Franczeską Jarbuzową, zachowując dla siebie rolę autora projektów plastycznych, animatora i autora całości filmu.

Świat Norsteina

Jedną z cech wyróżniających filmy Norsteina jest rzadka dziś artystyczna skromność. Nawet sam wybór tematów odznacza się rodzajem nieśmiałości i wyciszenia. Wykreowana przez Norsteina filmowa rzeczywistość to jednak tylko z pozoru baśniowy świat zwierzęcych bohaterów, jak sugerowałyby tytuły kolejnych filmów: “Lis i zając" (1973), “Żuraw i czapla" (1974), “Jeżyk we mgle" (1975). Bohaterem “Bajki bajek" (1979), najgłośniejszego krótkometrażowego filmu Norsteina, adresowanego wyłącznie do “dorosłych" odbiorców, też jest zwierzę, mały wilczek. Możemy go jednak uznać za alter ego autora, a dokładniej - dziecka, które w autorze zdaje się mimo upływu lat być ciągle żywe.

Czy takim alter ego nie jest również Akakij Akakijewicz - bohater “Szynela"? Jego skromna egzystencja, żałośnie zredukowana do monotonnej pracy urzędowego skryby, ma w sobie coś zaiste nieludzkiego, w jakimś wymiarze zwierzęcego. Czy raczej: jest w Akakijewiczu coś z bezbronnego dziecka. Norstein ma dla niego czułość, współczucie dla jego przeżyć i emocji. Na wczesnym etapie realizacji “Szynela" reżyser zwierzał się francuskiej dziennikarce: “Chciałbym, aby widzowie poczuli się zawstydzeni oglądając tego człowieka, owładniętego marzeniem posiadania nowego płaszcza, człowieka osiągającego pewien stopień szczęścia, które nagle wali się. (...) Po prostu uczciwy artysta powinien mówić o tym, co go boli".

Filmowe dzieło Norsteina tworzy autorską całość i wyraźnie rządzi się wewnętrzną logiką artystycznego rozwoju. Z jednej strony autor wychodząc od literatury coraz bardziej traktuje ją jedynie jako poręczne narzędzie czy źródło inspiracji. Z drugiej - poprzez swobodny stosunek do literackiej tradycji szuka czystego ducha opowieści. Udaje mu się to zwłaszcza w “Bajce bajek", filmie uznanym na Olimpiadzie Animacji w Los Angeles w 1984 r. za “najlepszy film animowany wszechczasów i wszystkich narodów". Znalazł w nim niezwykle celną artystycznie formę dla zapisu własnych stanów emocjonalnych, ciągle żywych przeżyć i wspomnień.

A “Szynel"? W przywołanym wywiadzie Norstein mówił: “Nowelę Gogola czytałem już w dzieciństwie, była dla mnie wstrząsem. Nie ze względów estetycznych, ale z powodu atmosfery osaczenia, wyrażonej tak celnie w słowach bohatera, Akakija Akakijewicza: - Dajcie mi spokój. Dlaczego chcecie wyrządzić mi krzywdę?". Nowela Gogola stwarza duże możliwości dla rozwinięcia filmowej wyobraźni, odtworzenia najpierw atmosfery całkowicie niepotrzebnego życia, później gorączkowego dążenia do szczęścia, choćby tak bardzo - jak w przypadku bohatera - zredukowanego, wreszcie pełnej rozpaczy zemsty, dla której pisarz znalazł celną formę horroru, a która przekracza nie wiedzieć kiedy granice indywidualnego przypadku i nabiera cech uniwersalnych.

Kluczem do tej uniwersalności staje się właśnie osobiste doświadczenie Norsteina. Tak mówił o tym przed laty w obszernej rozmowie z Januszem Gazdą: “Będę w dalszym ciągu czytał Gogola, ale będę się posługiwał własnym życiem, zdarzeniami, które przytrafiły mi się osobiście. Dzięki temu zdarzenia filmowe będą o wiele prawdziwsze... Uważam, że należy bardzo daleko odejść od pierwowzoru i podporządkować się swoim własnym przeżyciom. Wówczas uda się dojść znacznie bliżej do Gogola, niż gdyby próbowało się podążać za nim niewolniczo".

***

Twórcy klasycznej animacji to bodaj jedyni filmowi artyści, którzy zawsze dążą do osobistej prezentacji swoich filmów. Jest w tym coś z obsesji, a może po prostu z lęku o warunki odbioru obrazów, w które włożono tak wiele pracy i które tak łatwo pozbawić ich aury. Przede wszystkim jednak chodzi o wspólne przeżywanie filmów z widzami.

Zapraszając artystów na autorskie projekcje organizowane w trakcie festiwalu Etiuda i Międzynarodowych Warsztatów Animacji miałem wielokrotnie okazję obserwować ich zachowania, gdy coś nie idzie po ich myśli. Opuszczają wtedy widownię, biegną do kabiny operatora i albo starają się skorygować projekcję, albo wręcz ją przerwać. Przed kilkoma laty holenderski artysta Paul Driessen powiedział mi: “Większość widzów niczego oczywiście nie zauważy, ale dla nas, artystów, potrzeba prezentacji filmu takiego, jakim go sobie wymarzyliśmy, jest sprawą najwyższej wagi. Gdy jest inaczej, bardzo nas to boli".

Jurij Norstein od lat pokazuje publiczności na całym świecie fragmenty swojego “Szynela". Prezentuje nieskończony film, komentuje go, czuwa nad przeżyciami widzów i zarazem... nie wypuszcza filmu z ręki. Jedyny to nie tylko w historii animacji, ale i w całych dziejach kina taki przypadek. Krakowski Festiwal dał niepowtarzalną okazję uczestniczenia w tym niezwykłym wydarzeniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005