Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stwierdził, że większość księży to homoseksualiści, „więc nie mają prawa go pouczać”. Innym razem wezwał katolików (90 proc. ludności), by „przestali chodzić do kościoła i płacić na tych idiotów”. Boga nazywał głupcem, świętych – pijakami, papieża Franciszka – sukinsynem, bo jego pielgrzymka w 2015 r. spowodowała korki.
Konflikt prezydenta z Kościołem katolickim narasta od początku 2017 r., kiedy biskupi skrytykowali jego politykę antynarkotykową, nazywając ją „rządami terroru”. Polega ona na przyzwoleniu na samosądy osób podejrzewanych o handel narkotykami (w lutym 2018 r. Międzynarodowy Trybunał Karny rozpoczął wstępne dochodzenie ws. zarzutów o zbrodnie przeciwko ludzkości; prezydent zapowiedział, że jeśli na Filipiny przyjadą kontrolerzy ONZ, rzuci ich krokodylom). Od kiedy na celowniku prezydenta znalazł się Kościół, zaczęli ginąć księża – mordowani w niezwykle brutalny sposób; w czerwcu do ks. Richmonda Nilo skrytobójcy oddali 10 strzałów, w ciągu ostatniego roku zginęło trzech kapłanów. Swojego najgłośniejszego krytyka, bp. Pabla Virgilia Davida, Duterte oskarżył o defraudację kościelnych pieniędzy, a ostatnio dołożył do tego insynuację, że hierarcha jest uzależniony od narkotyków. W rzeczywistości filipińskiej oznacza to dla bp. Davida śmiertelne niebezpieczeństwo.
Dzień po przemówieniu rzecznik prezydenta uspokajał, że Duterte użył jedynie hiperboli, wyprowadzony z równowagi tym, iż Kościół nie docenia jego starań. Pytanie, jak szwadrony śmierci zrozumieją prezydenckie środki retorycznego wyrazu. ©℗