Farby, które śpiewają

Partytury graficzne są synestetyczne.

06.09.2013

Czyta się kilka minut

John Cage, 75 kamieni, 1989. Kolorowa „spit bite” akwatinta na przypalanym papierze; API, ED 25 / Za zgodą John Cage Trust, www.johncage.org
John Cage, 75 kamieni, 1989. Kolorowa „spit bite” akwatinta na przypalanym papierze; API, ED 25 / Za zgodą John Cage Trust, www.johncage.org

Palety dźwięków nie zawsze wystarczały kompozytorom do wyrażania swoich myśli. Czasami dopiero w świecie barw, pastelowych farb i graficznych znaków odnajdywali oni język zdolny do wyrażenia muzycznych idei. Rysując kolejne utwory, świadomie zapraszali więc zarówno odbiorców, jak i wykonawców do wizualnego odbioru swojej twórczości. Przekonywali, że ich dzieł warto nie tylko słuchać, lecz również je oglądać. Pragnienie, aby doświadczać muzyki bez pomocy dźwięków, wiązało się z fascynacją XX-wiecznym malarstwem. Nie bez przyczyny Morton Feldman zadedykował swój utwór Jacksonowi Pollockowi, a John Cage – Marcelowi Duchampowi. Co więcej, najsłynniejszy utwór tego drugiego – 4’33” –miał być bezpośrednią reakcją kompozytora na białe płótna innego wielkiego nowojorczyka – Roberta Rauschenberga.

Partytury graficzne są polityczne. Rezygnując ze szczegółowej notacji swoich pomysłów, artyści zerwali z tradycyjnym porządkiem, który całą niemal władzę nad utworem oddawał w ręce kompozytorów. Za sprawą nieoczywistych impresji i ogólnikowych wskazówek twórcy rysowali jedynie przestrzeń, po której wykonawcy mogli poruszać się w dowolny sposób. Dla lewicowych ideowców pokroju Corneliusa Cardew porzucenie sztywnych pięciolinii miało więc wymiar społeczny. Teraz każdy był współautorem, każdy dopisywał rozdział w niekończącej się ewolucji utworu.

Partytury graficzne są aktualne. W pewnym sensie sięgnięcie po nowy, radykalnie odmienny język notacji muzycznej było wymogiem muzycznej rzeczywistości XX wieku. Forma zapisu podążyła za przemianami, jakim podlegała ówczesna myśl kompozytorska. Głównym prowodyrem był oczywiście jazz, lecz nie tylko nieostra z natury improwizacja namieszała twórcom w partyturach. Wyzwanie stanowiły również „niemuzyczne” dźwięki, które coraz częściej przenikały do utworów młodych twórców. Jednym z nich był hałas, którego rola od czasów Edgara Varѐse miała nieustannie wzrastać.

Partytury graficzne są często bardzo ładne...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (03/2013)