Fałszywe wspomnienia

Przywoływanie wspomnień ma więcej wspólnego z posługiwaniem się wyobraźnią niż z odtwarzaniem danych zapisanych na twardym dysku. Łatwo pomylić fikcję z rzeczywistością.

02.10.2017

Czyta się kilka minut

 / AKG-IMAGES / EAST NEWS
/ AKG-IMAGES / EAST NEWS

Niemal wszyscy doświadczamy ograniczeń własnej pamięci. Z upływem czasu ulatują z niej słowa i fakty, zacierają się wspomnienia. Wiele osób notorycznie zapomina nawet, po co właśnie weszło do innego pokoju albo usiadło do komputera. Czasami jednak pamięć nie tylko nas zawodzi, ale wręcz zwodzi: przywołuje wspomnienia czegoś, co nigdy sie nie wydarzyło.

Wszechobecna sekta satanistów

W 1990 r. Gary Ramona, zajmujący kierownicze stanowisko w cenionej winiarni w kalifornijskim hrabstwie Napa Valley, został oskarżony przez swoją 19-letnią córkę Holly o to, że pomiędzy 5. a 16. rokiem życia wielokrotnie wykorzystywał ją seksualnie. Ramona zaprzeczał oskarżeniom, ale niewielu dawało mu wiarę. Jego życie runęło w gruzach – stracił rodzinę, dom i świetnie płatną pracę.

Holly wysunęła oskarżenia kilka miesięcy po rozpoczęciu wizyt u terapeutki Marche Isabelli, do której trafiła szukając pomocy w leczeniu bulimii i depresji. Terapeutka przekonała Holly oraz jej matkę, że bulimia najczęściej wywoływana jest przez stosunki kazirodcze. Wkrótce potem Holly rozpoczęła u psychiatry Richarda Rose’a terapię odzyskiwania utraconych wspomnień. Właśnie w jej wyniku Holly, będąc pod wpływem hipnozy oraz amobarbitalu – środka uznawanego za „serum prawdy” – „przypomniała” sobie szczegółowo, jak ojciec przez lata ją gwałcił. Raz „odzyskane” wspomnienia nie chciały jej już opuścić.

W latach 80. i 90. w Stanach Zjednoczonych setki osób takich jak Holly – zwłaszcza kobiet korzystających z opieki terapeutów czy psychiatrów w związku z najróżniejszymi problemami (od bólu głowy i artretyzmu po depresję i schizofrenię) – zaczęło oskarżać bliskich o molestowanie seksualne w dzieciństwie. Zarzuty pojawiały się po wielu latach, dzięki pomocy terapeutów, którzy potrafili „wydobyć” z pamięci pacjentów zatarte wspomnienia. Terapeuci twierdzili, że „wyparte” przeżycia manifestowały się u pacjentów najróżniejszymi problemami zdrowotnymi, a jak głosiły popularne slogany reklamowe samozwańczych ekspertów od przywracania utraconych wspomnień: „przypomnienie sobie jest pierwszym krokiem do wyleczenia”.

Więcej niż jeden na dziesięć takich przypadków był szczególnie drastyczny: pod wpływem terapii odzyskiwania wspomnień kobiety zaczynały „przypominać sobie” i dokładnie opisywać, w jaki sposób padły ofiarą satanistycznego kultu; że dokonywano na nich rytualnych gwałtów i rodziły poczęte wówczas dzieci, na których następnie dokonywały rytualnych morderstw.

Bardzo często, poza samymi ukrytymi wspomnieniami, terapeuci wykrywali u pacjentów tzw. osobowość mnogą. Taka diagnoza zgrabnie wyjaśniała, dlaczego przez całe życie pacjentki nie były świadome, że jeszcze do niedawna regularnie padały ofiarą gwałtów – po prostu przytrafiało się to „tej drugiej” tożsamości.

W rzeczywistości, wbrew liczbie tego rodzaju historii, w Stanach Zjednoczonych sprzed trzech, czterech dekad nie funkcjonowała żadna siatka satanistycznych pedofili ani nie doszło do epidemii rozdwojenia jaźni. Jednak prawda o całym zjawisku – jak przekonywali w wydanej w 1995 r. książce „Making Monsters” Richard Ofshe i Ethan Watters – jest równie wstrząsająca. Stosowane na masową skalę psychoanalityczne terapie przywracania utraconych wspomnień w istocie prowadziły do zaszczepiania pacjentom wspomnień o traumatycznych zdarzeniach, które nigdy nie miały miejsca. Trudno wyobrazić sobie skalę spustoszenia wywołaną tymi terapiami w życiu pacjentów i ich rodzin. Niejeden niesłusznie oskarżony trafił do więzienia.

Cały ten mechanizm był wyjątkowo przewrotny. Jeśli pacjent zaprzeczał, że cokolwiek z tego, co insynuował terapeuta, miało miejsce, jego reakcję traktowano jako przejaw „wyparcia”. Jeśli jednak uwierzył w diagnozę, to dlaczego, wbrew założeniom terapii, jego stan się nie poprawiał? Skonfrontowani z takim problemem terapeuci uciekali się do stawiania coraz bardziej przerażających diagnoz – brak poprawy musiał oznaczać, że odzyskany obraz traumy nie był jeszcze pełny. Widocznie nie chodziło „tylko” o gwałt, ale gwałt zbiorowy. Wielokrotnie powtarzany. W ramach obrzędów satanistycznych. Których ofiary zmuszano także do morderstw. Każda reakcja pacjenta przemawiała więc za poprawnością diagnozy.

W 1994 r. Gary Ramona wygrał bezprecedensowy proces, który wytoczył terapeutom własnej córki, oskarżając ich o wywołanie u niej fałszywych wspomnień. Był to proces, w którym udowodniono winę nie tylko konkretnym osobom, ale wręcz całej metodzie odzyskiwania wspomnień, uznanej za szkodliwą i pseudonaukową.

Fałszywi świadkowie i przerażone myszy

Mogłoby się wydawać, że zjawisko fałszywych wspomnień dotyka jedynie specyficznej grupy – osób, które zgłaszały się do terapeutów, a więc borykały się z problemami psychicznymi lub znajdowały się pod wpływem leków. Jednak wiele badań nad tym zjawiskiem sugeruje, że jest ono powszechne.

W przykładowym badaniu uczestnicy otrzymują listę kilkunastu powiązanych semantycznie wyrazów, takich jak: nici, szpilka, szycie, szpiczasty, ostrze itd., wśród których nie ma jednak kojarzonego z nimi wszystkimi wyrazu (igła). Po krótkim czasie badani mają przypomnieć sobie jak najwięcej zapamiętanych wyrazów, ale otrzymują polecenie, by zapisać tylko te, których są absolutnie pewni. Mimo wyraźnych instrukcji nawet cztery na dziesięć osób na liście zapamiętanych wyrazów zapisze „igła”.

Uczestnicy innego typu eksperymentów oglądają film, na którym np. dochodzi do zabójstwa w zatłoczonym miejscu. Potem czytają raport dotyczący zdarzenia, ale część osób badanych otrzymuje zmanipulowaną wersję – np. kluczowy w zdarzeniu niebieski samochód opisany jest jako biały. Eksperymentatorzy następnie proszą uczestników o przypomnienie sobie koloru samochodu. Ponownie nawet cztery na dziesięć osób ze zmanipulowanej grupy odpowie, że był on biały.

W bardziej rozbudowanym badaniu, przeprowadzonym przez Kimberley Wade z Uniwersytetu Wiktorii w Wellington i współpracowników, uczestnicy (zrekrutowani przez członków rodziny, którzy współpracowali z eksperymentatorami) brali udział w trzech wywiadach. Podczas pierwszej sesji otrzymywali przerobioną fotografię z dzieciństwa, na której lecieli balonem. Następnie proszeni byli o przypomnienie sobie tego (fikcyjnego) wydarzenia. Większość osób twierdziła, że niczego takiego nie pamięta, wówczas eksperymentatorzy symulowali pomoc w wydobyciu zatartych wspomnień, zachęcając rozmówców do wyobrażenia sobie tej sceny i zadając pytania pomocnicze (które miały jeszcze bardziej zmanipulować pamięć). Następnie osoby badane zabierały fotografię, na którą przez kilka dni miały od czasu do czasu zerkać i próbować sobie przypomnieć wydarzenie. Podczas dwóch kolejnych spotkań uczestnicy mieli podzielić się „wydobytymi” wspomnieniami. Niemal połowa z nich podczas trzeciego wywiadu opisywała, jak to się stało, że w dzieciństwie poleciała balonem. Bardzo się zdziwili, gdy usłyszeli, że nic takiego się nie wydarzyło.

Wade i współpracownicy nie bez powodu korzystali z metod przypominających te stosowane przez policję. Ich eksperyment, a także wiele podobnych, zmusza do postawienia pytania o wiarygodność naocznych świadków. Mimo najlepszych chęci mogą oni po prostu nieświadomie ulegać fałszywym wspomnieniom i przyczyniać się do skazywania niewinnych. Stuprocentowej gwarancji skazania winnego nie daje nawet przyznanie się. Znane są przypadki osób, które podczas przesłuchania przyznawały się do niepopełnionych przez siebie morderstw, a nawet szczegółowo je opisywały. Kluczową rolę w powstawaniu fałszywych wspomnień zdaje się odgrywać wyobraźnia, podsycana przecież podczas przesłuchań przez śledczych, którzy często przedstawiają przesłuchiwanym własną hipotezę na temat sekwencji wydarzeń.

Zjawisko to może jeszcze bardziej niepokoić, biorąc pod uwagę to, jak wielką rolę w tworzeniu naszej własnej tożsamości osobowej odgrywa pamięć autobiograficzna, czyli gromadząca nasze doświadczenia i wspomnienia. Jeżeli nie jest ona tak dokładna i tak łatwo ulega manipulacjom, to jacy naprawdę jesteśmy? Może tylko nam się wydaje, że mamy słuszne powody, by zarzucać coś innym albo wypominać sobie zachowanie w sytuacjach sprzed lat?

Co ciekawe, zjawisko tworzenia fałszywych wspomnień dotyczy nie tylko ludzi. Kilka lat temu Steve Ramirez i Xu Liu zidentyfikowali grupę neuronów odpowiedzialnych za wspomnienie szoku elektrycznego otrzymanego przez zmodyfikowaną genetycznie mysz w konkretnym pojemniku. Modyfikacje genetyczne umożliwiły zdalną aktywację tej grupy neuronów w dowolnym momencie (z użyciem wiązki laserowej). Po wprowadzeniu myszy do innego pojemnika badacze aktywowali neurony odpowiedzialne za wspomnienie szoku, a mysz zastygała w bezruchu, „przypominając sobie”, że to miejsce wiąże się z bólem – choć w rzeczywistości w tym konkretnym pojemniku nigdy nie spotkało jej nic złego. Myszy, u których nie aktywowano wspomnień, nie bały się nowego pojemnika.

Dzięki temu przełomowemu eksperymentowi precyzyjny model działania pamięci autobiograficznej zdaje się wreszcie być w zasięgu współczesnej nauki. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i kognitywista z Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych oraz redaktor działu Nauka „Tygodnika”, zainteresowany dwiema najbardziej niezwykłymi cechami ludzkiej natury: językiem i moralnością (również ich neuronalnym podłożem i ewolucją). Lubi się… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2017