Fabryki na emeryturze

Sposobów na wykorzystanie budynków po dawnych fabrykach, hutach czy kopalniach jest kilka. Wszystkie są lepsze niż wyburzenie lub wyczekiwanie, aż same się rozpadną.

22.12.2017

Czyta się kilka minut

Ćwiczenia studentów Wydziału Teatru Tańca, Elektrociepłownia „Szombierki”, Bytom, 2010 r. / BARTŁOMIEJ BARCZYK / AGENCJA GAZETA
Ćwiczenia studentów Wydziału Teatru Tańca, Elektrociepłownia „Szombierki”, Bytom, 2010 r. / BARTŁOMIEJ BARCZYK / AGENCJA GAZETA

Przemiany lat 80. i 90., technologiczne i społeczno-polityczne, dla jednych oznaczały nowe możliwości, dla innych – koniec świata, który znali. Na straconej pozycji znalazły się m.in. europejskie zagłębia górniczo-hutniczne, od Wielkiej Brytanii przez Niemcy po Polskę.

Dziś ich bogactwem są dziesiątki opuszczonych budynków i instalacji pochodzących jeszcze z XIX w. Zakończyły pracę, ale zamiast pogrzebu można zaproponować im emeryturę.

Milion za progiem
Brązowe drogowskazy z „kółkiem na parę” widać dziś w wielu śląskich miastach. Na Szlak Zabytków Techniki Województwa Śląskiego składają się muzea i skanseny, zamieszkałe kolonie robotnicze i działające zakłady pracy.

Mamy zatem dawną fabrykę sukna Büttnerów w Bielsku-Białej (dziś oddział miejskiego Muzeum Historycznego), fabrykę zapałek Karola von Gehliga i Juliana ­Hucha w Częstochowie (Muzeum Produkcji Zapałek), kopalniany Szyb Wilson w Katowicach (największa w kraju prywatna galeria sztuki), radiostację w Gliwicach z najwyższą wolnostojącą drewnianą konstrukcją w Europie, wreszcie działający Browar Zamkowy w Cieszynie.

– Po niedawnym powiększeniu Szlaku Zabytków Techniki o siedem obiektów tegoroczne dane z pewnością nie będą niższe niż zeszłoroczne – przewiduje Adam Hajduga, kierownik referatu promocji dziedzictwa industrialnego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego. – Samo tylko Muzeum Śląskie, mieszczące się na terenie dawnej kopalni Katowice [jeden z nowo dołączonych obiektów – red.] odwiedziło w ubiegłym roku 250 tys. osób.

Organizatorzy śląskiego szlaku są dobrej myśli, bo kilka miesięcy temu udostępniono tu ewenement na skalę światową – Sztolnię Królowa Luiza. Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna (tak brzmi formalna nazwa) to budowany w latach 1799–1863 podziemny kanał o długości 14,2 km, ciągnący się od Chorzowa do Zabrza. Służył do odwadniania okolicznych kopalni i transportu urobku. Rewitalizacja rozpoczęła się w 2009 r., a proces udrażniania sztolni ruszył w roku 2012. Dziesiątki tysięcy ton mułu wybierano ręcznie, na powierzchnię wyjechały setki tysięcy pełnych taczek. Prace kosztowały ponad 200 mln zł i dziś zazdroszczą nam nawet Niemcy z Zagłębia Ruhry, które może stanowić wzór przywracania do życia podobnych atrakcji.

Pod dobrą marką
Przemysłowe szlaki turystyczne to sposób rewitalizacji, który najpełniej pokazuje charakter zabytkowych obiektów. W Polsce podobnymi trasami można pójść w Krakowie, Bydgoszczy, na Dolnym Śląsku oraz na Podkarpaciu. Ale nie tylko pójść – można się też pobawić, bo zarówno bydgoski Szlak Wody, Przemysłu i Rzemiosła, jak i obie trasy na Śląsku co roku organizują swoje święta zabytków techniki. Najstarsza, i najlepiej znana, Industriada przyciągnęła w tym roku ponad 80 tys. gości – działo się nie tylko w Katowicach, ale i w Zabrzu, Rybniku, Siemianowicach, bo śląski SZT składa się dziś z 42 obiektów w 26 miejscowościach.

Szlak, taki jak na Śląsku, to już machina. Procedura włączenia obiektu zaczyna się tu od wniosku właściciela lub zarządcy. Następnie przychodzi czas na analizę, audyt terenowy z udziałem zewnętrznych ekspertów, określenie znaczenia historycznego... Na takiej podstawie zarząd województwa podejmuje decyzję.

– Później audyt przeprowadzany jest nie rzadziej niż co trzy lata. W przypadku niespełnienia kryteriów minimalnych (dotyczących np. dostępności, bezpieczeństwa, organizacji wystaw czy stanu technicznego) prosimy o wyjaśnienia i usunięcie nieprawidłowości lub wprowadzenie planu naprawczego – wyjaśnia Adam Hajduga. – W razie kłopotów, często niezależnych od właściciela, nadajemy kategorię „obiekt w zagrożeniu”. To oznacza, że ze szlaku można też wypaść. Ostatnio przydarzyło się to Hucie Szkła Kryształowego w Zawierciu. Po drugiej stronie medalu są liderzy: zabrzańska kopalnia Guido, Muzeum Browaru w Żywcu, tyskie Browarium i, oczywiście, kopalnia w Tarnowskich Górach. – Za tymi czterema obiektami stoją budżety i dobra organizacja – podkreśla Adam Hajduga. – Browary reprezentują sektor prywatny, kopalnia Guido jest częścią samorządowej instytucji kultury, zaś kopalnia srebra w Tarnowskich Górach to ewenement na skalę krajową – prowadzona przez stowarzyszenie, jest samofinansującym się przedsięwzięciem.

Życie pozapałacowe
Śladami Górnego Śląska podąża Dolny. Działająca tu Fundacja Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego Śląska także stawia sobie za cel ochronę obiektów charakterystycznych dla rozwoju gospodarczego regionu. Obecnie misja realizowana jest w dwóch placówkach – Muzeum Hutnictwa Cynku „Walcownia” w katowickiej dzielnicy Szopienice (to górnośląski przyczółek) oraz Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku w Jaworzynie.

Fundacja zawiaduje jeszcze zespołem folwarczno-pałacowym Burghausów w Piotrowicach Świdnickich (powstanie tu Muzeum Technik Rolniczych), fragmentem fabryki porcelany Schlegelmilchów w Tułowicach k. Opola oraz parowozownią w Dzierżoniowie (gdzie ma powstać filia Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa).

Ostatnio objęła opieką kolejny obiekt – XIX-wieczny parowy Młyn Hilberta w Dzierżoniowie.

– Jesteśmy na początku drogi, której celem jest pokazywanie obiektów wciąż mogących prowadzić zasadniczą działalność. A także przybliżanie tych, którym „powinęła się noga” – wartościowych, ale nieobjętych jeszcze ochroną – wyjaśnia Maciej Mądry, zastępca dyrektora muzeum ds. ochrony zabytków. Za przykład podaje budynek dworca kolejowego w Jaworzynie Śląskiej, jednego ze starszych w Europie, który niszczeje od dwóch dekad. – Dużo się mówi o odnawianiu pałaców, i bardzo dobrze, ale my chcemy pokazać, skąd brało się bogactwo, które pozwalało właścicielom je budować. Przypomnieć, że życie nie toczyło się w pałacach, ale w fabrykach, przędzalniach i na dworcach – podsumowuje.

Mieszanka wybuchowa
Na polskich szlakach industrialnych nietrudno trafić na perłę. Przykład z Bydgoszczy: Exploseum, czyli ekspozycja umiejscowiona w budynkach poniemieckiej DAG Fabrik Bromberg, gdzie produkowano materiały wybuchowe na potrzeby III Rzeszy.

Dziś pofabrycznych budynków jest siedem, ale szacuje się, że pod koniec 1944 r. stało ich tu ponad tysiąc, a każdy był pilnie strzeżoną tajemnicą – elewacje pomalowano na zielono, dachy obsadzono roślinnością. Przymusowi robotnicy (być może nawet 40 tys.) produkowali nitroglicerynę, trotyl i wykorzystywany m.in. w pociskach V1 nitrobenzen. W tajniki ich wytwarzania wprowadza znajdująca się tu dziś wystawa.

O ogromie przedsięwzięcia niech świadczy to, że obecne Exploseum zajmuje zaledwie jeden procent dawnej powierzchni DAG. Obiekt został włączony do Europejskiego Szlaku Dziedzictwa Przemysłowego (ERIH), jako szósty w Polsce tzw. punkt kotwiczny (obok łódzkiej Manufaktury, Zabytkowej Kopalni Srebra w Tarnowskich Górach, Tyskiego Browarium, Kopalni Guido w Zabrzu oraz Muzeum Browaru w Żywcu). To oznacza, że dawną DAG Fabrik Bromberg uznano za obiekt o ponadregionalnym znaczeniu dla przemysłowej historii Europy.

W poczekalni
Wiele pereł wciąż czeka na swój czas. Elektro­ciepłownię Szombierki uruchomiono w 1920 r., a w latach 1939-44 osiągnęła maksymalną moc 100 MW – pracowało w niej wówczas ponad 900 osób. Niemal sto lat po otwarciu z czasów świetności pozostało niewiele – oko gościa przyciąga turbozespół škody z lat 40. XX w., sterownia z imponującą tablicą rozdzielczą (to już nowsza rzecz), zegary – nie tylko ten na wieży (czterostronny, o pięciometrowej tarczy), ale także inne, które w czasie pracy zakładu były z nim zsynchronizowane. Do dziś pozostają m.in. w części biurowej, którą zdobią też lampy projektu Petera Behrensa, słynnego architekta i projektanta epoki modernizmu.

Plany nowych właścicieli są imponujące. „Projekt, którego realizacja planowana jest na lata 2018–2025, ma łączyć funkcje edukacyjne, kulturalne, muzealne, jak i rozrywkowe (...) Nasza wizja to m.in.: Generator – czyli muzyczny »Kopernik« dla dzieci i dorosłych, kulturalno-dydaktyczny park wypoczynku dla rodzin, teatr 3D, Inkubator sztuki (na wzór inkubatorów przedsiębiorczości), wielofunkcyjna sala, zewnętrzny amfiteatr, kampus dla młodzieży, mediateka, studio filmowe, studio nagraniowe, muzyczne przedszkole dla dzieci słyszących i niesłyszących, sale rehabilitacji słuchowej” – zapowiada szefostwo Rezonatora SA, przedsiębiorstwa, które w zeszłym roku odkupiło budynki EC Szombierki od fińskiej firmy energetycznej Fortum.

– To ma być taki entertainment district w tej części Europy, kompleks najnowocześniejszych technologii, jeżeli chodzi o rozrywkę. Nazwaliśmy to Generator Dźwięków, nawiązując do historii budynku – mówi Karolina Glazer, dyrektor kreatywna przedsięwzięcia, wokalistka znana jako Karo Glazer.

Na razie trwają poszukiwania pieniędzy.

Stara skorupa, nowe wnętrze
Takie przeobrażenie w instytucję kultury albo centrum nauki to kolejny z pomysłów na zabytkowe mury. Tak dzieje się w Łodzi, gdzie rusza właśnie imponujące EC1 Łódź-Miasto Kultury. Budynki dawnej elektrowni pomieszczą Centrum Nauki i Techniki, Planetarium, Narodowe Centrum Kultury Filmowej oraz Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej.

Łodzianie chwalą się, że ich inwestycja to rekord Polski wśród instytucji kultury – EC1 otrzyma blisko 86 mln zł z funduszy Unii Europejskiej na lata 2014-20. Wcześniej, w latach 2008-15, Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego dofinansował rewitalizację budynków dawnej elektrowni kwotą ponad 82 mln zł.

„Industriada”, czyli święto techniki przed szybami b. kopalni „Polska”, Świętochłowice, 2015 r. // GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA GAZETA

– Jesteśmy dumni. To w dużej mierze dzięki tym środkom możemy dziś pochwalić się niezwykłym obiektem – zabytkową elektrownią z początku minionego stulecia o niezwykłych walorach architektonicznych i ulokowaną w sercu miasta – mówi Błażej Moder, dyrektor EC1. – Już sama skala transformacji i remontu jest olbrzymia. Wystarczy porównać zdjęcia z 2010 r. z obecnym stanem – dodaje.

Efektowne centrum nauki działa także w XIX-wiecznych młynach Richtera w Toruniu (Centrum Nowoczesności Młyn Wiedzy), w planach jest rewitalizacja sąsiednich budynków. Do podobnego pomysłu przymierzają się władze województwa śląskiego – jedną z siedzib miejscowego centrum nauki miałaby być zabrzańska wieża ciśnień z 1909 r., odkupiona właśnie od prywatnego właściciela przez Muzeum Górnictwa Węglowego.

Skarby architektury doceniono m.in. we Włocławku (XIX-wieczny browar Bojańczyków przekształcono tu w Centrum Kultury Browar B) i Radomiu (miejscową elektrownię zamieniono w Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej, gdzie dziś znajduje się kolekcja sztuki zgromadzona przez Andrzeja Wajdę i Krystynę Zachwatowicz).

Biznes kreatywny
Wielu właścicieli terenów pofabrycznych próbuje przyciągnąć twórców – nie tylko artystów, ale też projektantów, architektów czy rzemieślników działających w „branżach kreatywnych”. Tak działa m.in. warszawska SOHO Factory (dawne Towarzystwo Akcyjne Lnianej i Jutowej Manufaktury; Zakłady Amunicyjne „Pocisk” S.A.) oraz łódzkie: Art Inkubator (niegdyś zakłady Karola Scheiblera i Ludwika Grohmana; pierwszy z nich uważany jest za pierwowzór bezwzględnego Hermana Bucholca z kart „Ziemi obiecanej”) i OFF Piotrkowska, stworzona w dawnej Fabryce Wyrobów Bawełnianych Franciszka Ramischa.

Ideą jest tu spotkanie twórczości z przedsiębiorczością. Sklepy sąsiadują z salami prób, przestrzenie wystawiennicze z klubami muzycznymi, agencje reklamowe – z pracowniami tkackimi.

A miało być inaczej – przynajmniej w przypadku OFF Piotrkowskiej, bo z początku na terenie dawnej fabryki Ramischa planowano wielką inwestycję hotelowo­- -biurowo-usługowo-handlową. Jednak przyszedł kryzys, więc deweloper musiał odłożyć projekty na półkę. Efekt: zwycięstwo w jednej z edycji plebiscytu magazynu „National Geographic Traveler” na siedem nowych cudów Polski.

Jeszcze inną drogą poszła właścicielka Starego Browaru w Poznaniu – odkupione przez firmę Grażyny Kulczyk XIX-wieczne budynki browaru Huggerów zostały przekształcone w efektowne centrum łączące działalność komercyjną i artystyczną. Zgodnie z deklaracją pomysłodawczyni sztuka stanowi 50 proc. każdego z jej przedsięwzięć. I rzeczywiście, przy odrobinie skupienia można zapomnieć o markowych produktach na wystawie i poczuć się jak w prawdziwej, a nie handlowej, galerii.

Z rozmachem odnowiono wspomnianą już łódzką Manufakturę – stare mury włókienniczego imperium Izraela Poznańskiego zamieniono w eleganckie centrum handlowo-rozrywkowe, jednak znalazło się tu także miejsce dla muzeum przypominającego dzieje fabryki.

Podobne plany mają właściciele warszawskiej Wytwórni Koneser, którzy obok biur i mieszkań przygotowują się do otwarcia Muzeum Polskiej Wódki (trudno uwierzyć, że jeszcze takiego nie ma). O planach zachowania historycznych elementów zapewniają także przedstawiciele deweloperów rewitalizujących budynki Elektrowni Warszawskiej i Zakładu Platerniczego Norblinów.

Na razie stolica nie imponuje, a szkoda, bo kolejki ustawiające się podczas Nocy Muzeów do Stacji Filtrów Lindleya czy liczni goście w muzeum na terenie Gazowni Warszawskiej świadczą, że turystyka industrialna idzie pełną parą.

Jest interes
Dlatego, na koniec, oferta dla zainteresowanych. Świdnica, ulica Tołstoja: zwyczajny, wydawałoby się, piętrowy budynek – czerwona dachówka, bury tynk, żywopłot przeciska się przez szarą siatkę ogrodzenia. Powierzchnia użytkowa blisko 1500 m kw., chociaż nie wygląda. Ale to nie jest zwyczajny, piętrowy budynek – w rozległych podziemiach kryją się instalacje, które zapewniały III Rzeszy łączność telefoniczną od Berlina po Lwów. W schronie pod domem i działką mieści się poniemiecka amplifikatornia – stacja wzmacniania sygnału telefonicznego. Wybudowana w ramach modernizacji sieci telekomunikacyjnych, do której Poczta Rzeszy przystąpiła w przededniu wojny.

Na początku XXI w., dzięki zaangażowaniu ludzi z Otwartego Muzeum Techniki, można było, od czasu do czasu, zwiedzać zabytkowe podziemia, tym bardziej że zachowały się w bardzo dobrym stanie.

– Urządzenia były niemalże sprawne – agregat zapalał, wentylacja i klimatyzacja działały, filtry powietrza być może też, chociaż nie były uruchamiane – wylicza Stanisław Januszewski, prezes Fundacji Otwartego Muzeum Techniki. Kilka lat temu telekomunikacja się wyprowadziła, w efekcie amplifikatornia bywa teraz udostępniania jedynie okazjonalnie – np. podczas Festiwalu Zabytków Techniki organizowanego przez jaworzyńskie Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa. W 2015 r. budynek wystawiono na sprzedaż. Miasto nie jest zainteresowane zakupem, chociaż w miejscowej Strategii Rozwoju Turystyki można znaleźć postulat „zagospodarowania stacji wzmacniakowej sygnału telekomunikacyjnego i promocji jako elementu Kompleksu ­Riese (we współpracy z prywatnym inwestorem)”. Zapisano tu również, że amplifikatornia „stanowi ewenement w skali kraju i rzadkość w skali europejskiej”. Cena: 1,1 mln złotych, do negocjacji.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2018