Ewangelia na morzu

Mimo energicznych działań ksenofobicznego wicepremiera Salviniego, we Włoszech są wciąż tacy, którzy ratują uchodźców z Morza Śródziemnego. Wśród nich ksiądz.
z Florencji

10.06.2019

Czyta się kilka minut

Ks. Mattia Ferrari z członkiem załogi statku „Mare Jonio”, kwiecień 2019 r. / MEDITERRANEA
Ks. Mattia Ferrari z członkiem załogi statku „Mare Jonio”, kwiecień 2019 r. / MEDITERRANEA

To był maleńki ponton z 30 osobami. Gdy ich zapytaliśmy, skąd płyną, odkrzyknęli: „Z piekła”. W ich oczach było przerażenie i szok. Przerażenie, ponieważ od 13 godzin byli na morzu, ich ponton miał awarię silnika, nabierał wody i dryfował. Płynęli z Libii. To, co ich tam spotkało, jest niewyobrażalne. Gdy zrozumieli, że są ocaleni, zaczęli śpiewać, modlić się, tańczyć. Razem świętowaliśmy życie. To był jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu – opowiada ks. Mattia Ferrari z Modeny, który na początku maja wziął udział w wyprawie ratowniczej na Morzu Śródziemnym włoskiego okrętu „Mare Jonio”, pływającego pod auspicjami sieci Mediterranea.

Mediterranea powstała w październiku zeszłego roku, gdy polityka nowego, populistycznego włoskiego rządu skutecznie utrudniła pracę na morzu organizacjom pozarządowym. Większość NGO-sów wycofała swoje okręty ze środkowej części Morza Śródziemnego, gdy na czele ministerstwa spraw wewnętrznych stanął Matteo Salvini, szef Ligi. Ten były komunista, którego żywiołem stały się nacjonalizm i ksenofobia, za głównego wroga uznał zagraniczne NGO-sy i ich statki ratujące ludzi na morzu. Jednak w taki sam sposób nęka włoski „Mare Jonio”. Zresztą nawet okrętom włoskiej marynarki z rozbitkami na pokładzie każe bezsensownie czekać w porcie, jak w przypadku okrętu „Diciotto” w sierpniu zeszłego roku.

„Mare Jonio” to stary holownik, wynajęty i przystosowany do niesienia pomocy rozbitkom przez Mediterranea dzięki datkom zbieranym w systemie crowdfunding. W jego wyprawach ratowniczych często biorą udział parlamentarzyści lewicy czy znani pisarze. Majowa wyprawa „Mare Jonio” w kierunku Libii była jego szóstą misją ratowniczą. Zakończyła się ocaleniem 30 rozbitków i szczęśliwym dowiezieniem ich na włoską wyspę Lampedusa 10 maja.

Ksiądz z ulicy

Dwudziestopięcioletni Ferrari od kilku lat współpracuje z ośrodkami Ya Basta i Labas opiekującymi się imigrantami w Bolonii i należącymi do sieci Mediterranea. Zaczęło się, kiedy przyprowadził do nich bezdomnego imigranta, którego zabrał z ulicy. Ferrari został wyświęcony zaledwie rok temu. I od razu dał do zrozumienia, że nie zamierza być księdzem z zakrystii.

– Nie można tak po prostu zamknąć portów. Przede wszystkim zabraniają tego względy ludzkie – mówi. – Nie można zostawiać ludzi w morzu, nie można też ich zostawiać w libijskich obozach koncentracyjnych. Na imigrację z Afryki nie można patrzeć jak na osobny fakt. Zwrócił na to uwagę w zeszłym roku arcybiskup Palermo, Corrado Lorefice, przypominając, że to my jesteśmy rabusiami Afryki.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy, co robi na pokładzie „okrętu domów kultury”, jak go lekceważąco określił wice­premier Salvini (domy kultury – centri sociali – we Włoszech tradycyjnie skupiają osoby o orientacji lewicowej, Salvini zresztą też za młodu należał do organizacji Komuniści Padańscy i był aktywnym członkiem domu kultury w Mediolanie), ks. Ferrari powołuje się na naukę Chrystusa i wezwanie papieża Franciszka. Nieprzypadkowo przecież celem pierwszej pielgrzymki nowo wybranego papieża (w 2013 r.) była Lampedusa, gdzie mówił o „holokauście dziejącym się na morzu”, a w 2017 r. udał się na grecką wyspę Lesbos, z której przywiózł do Włoch dwunastu uchodźców z Syrii. Na początku tego roku Watykan wydał niewielką książeczkę pt. „Światła na drogach nadziei”, w której zebrano przemyślenia papieża na temat imigrantów. Franciszek, sam będąc wnukiem włoskich emigrantów, którzy w 1929 r. znaleźli się w Argentynie, napisał np.: „Przenieść się w inne miejsce z nadzieją na znalezienie lepszego życia to głębokie pragnienie, które wprawiło w ruch miliony migrantów w minionych stuleciach” oraz: „Dramatyczne eksodusy uchodźców były też doświadczeniem Jezusa Chrystusa, który na początku swego ziemskiego życia musiał uciekać z rodzicami do Egiptu, by ochronić się przed morderczym szałem Heroda”.

– Choć pochodzimy z różnych grup społecznych i wyznajemy różne religie, a są też wśród nas zaciekli antyklerykałowie – mówi o członkach załogi „Mare Jonio” ks. Ferrari – wszyscy darzymy wielkim szacunkiem papieża Franciszka. Jedno jest pewne: Ewangelię słychać dzisiaj także na Morzu Śródziemnym.

I jeszcze o rozbitkach: – Jesteśmy pierwszymi osobami, które zobaczą. Chcę im nieść przyjaźń, wsparcie duchowe i pocieszenie.

Podczas niedzielnej mszy celebrowanej przez Ferrariego na statku obecna była cała załoga. A chętnych do służenia do niej było tylu, że trzeba było ich losować. Zresztą sami członkowie załogi przyznają, że przez pierwsze miesiące służby na morzu czegoś im brakowało. A kiedy zrozumieli, na czym polegał ten brak, ich kapitan Luca Casarini zwrócił się do biskupów Palermo Corrada Loreficego i Modeny Eria Castellucciego o pozwolenie na udział księdza w wyprawach „Mare Jonio”. Biskupi z radością się zgodzili.

Zgoda biskupów, obu blisko związanych z papieżem, świadczy, że nie mamy tu wyłącznie do czynienia z inicjatywą załogi statku i prywatną decyzją księdza-idealisty, lecz z oficjalną polityką Kościoła. Poparcia udzieliła też prowadzona przez włoski episkopat charytatywna Fondazione Migrantes.

– Jest to częścią naszej misji – mówi o obecności księdza na pokładzie okrętu ratowniczego ks. Gianni De Robertis, szef Migrantes. – W twarzach migrantów widzimy Chrystusa, który do nas przybywa, i nie może nas zabraknąć tam, gdzie nasi bracia wyciągają do nas ręce.

Kapitan z Twittera blokuje statek

O obliczu włoskiego rządu decyduje dwóch wicepremierów: ksenofob Salvini i oportunista Luigi Di Maio. To Di Maio, szef Ruchu Pięciu Gwiazd, jako pierwszy cynicznie nazwał okręty NGO-sów ratujące imigrantów „taksówkami przez morze”, dając w ten sposób hasło do zakończonego sukcesem szturmu populistów na włoski parlament w wyborach zeszłej wiosny. To on dzisiaj mówi, że „wolałby, aby »Mare Jonio« nie szwendał się po Morzu Śródziemnym”.

Rządzący politycy, z dumą mówiący o sobie „populiści”, czują za plecami oddech „włoskiego ludu”, któremu coraz dalej jest do ewangelicznego podejścia Franciszka, Ferrariego i wolontariuszy. 12 maja grupka działaczy faszystowskiej Forza Nuova, zarzucających papieżowi „zdradę Włochów i katolicyzmu”, przed wejściem na plac przed bazyliką św. Piotra w Rzymie rozwinęła transparent z napisem „Bergoglio jak Badoglio. Zatrzymać imigrację”. Napis dowodzi szczególnej wrażliwości historycznej włoskich neofaszystów: Pietro Badoglio, przypomnijmy, był głównodowodzącym armii włoskiej, który sprzeciwiał się udziałowi Włoch w II wojnie światowej. W 1943 r., jako premier, podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji swego kraju wobec aliantów i wypowiedział wojnę hitlerowskim Niemcom. Zdaniem włoskich neofaszystów, tak jak należało u boku Hitlera likwidować inne „rasy”, tak dzisiaj należy pozwalać, by „obcy” tonęli w morzu.

Kiedy „Mare Jonio” zawijał do portu na Lampedusie z 30 rozbitkami na pokładzie, Salvini oznajmił na Twitterze, że statek zostanie wzięty w sekwestr, ponieważ jego załoga popełniła przestępstwo „wspierania nielegalnej imigracji”. Dla Salviniego, każącego współpracownikom nazywać się „Kapitanem”, Twitter jest „kwaterą główną”, z której wydaje rozkazy zamykania portów, blokowania uchodźców, rozbiórki obozów cygańskich albo z której podżega do nienawiści wobec „robaków” popełniających we Włoszech wszelkie możliwe zbrodnie.

13 maja prokuratura z sycylijskiego Agrigento zdecydowała o zatrzymaniu statku i przesłuchaniu jego kapitana. To samo przytrafiło się „Mare Jonio” w marcu po tym, jak uratował z morza 49 rozbitków. Już wtedy kierowane przez Salviniego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odgrażało się, że zamierza zamknąć włoskie wody terytorialne przed okrętami NGO-sów, uniemożliwiając im kontynuowanie „nielegalnej działalności”. Ostatecznie prokuratura zdecydowała, że statek może kontynuować misję.

Mandat za ratowanie życia

Setki osób znów próbują uciec drogą morską z Libii. Według danych włoskiego ­Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w maju we Włoszech wylądowało 711 rozbitków, czyli niemal tyle samo, co w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku. 10 maja, na ogołoconym ze statków NGO-sów Morzu Śródziemnym, niedaleko tunezyjskiego brzegu utonęło 70 osób. Na początku maja tzw. libijska straż przybrzeżna zablokowała i zawróciła ponad 240 osób. Alarm Phone, gorąca linia przeznaczona dla imigrantów znajdujących się w niebezpieczeństwie, odbiera kolejne wezwania o pomoc. „Mare Jonio” pozostaje unieruchomiony w sycylijskim porcie, podobnie jak „Sea Watch” niemieckiego ONG, wzięty w sekwestr po tym, jak dotarł do Lampedusy 19 maja z 47 wyłowionymi z morza imigrantami. Ośmielił się w ten sposób złamać zakaz Salviniego, który na Twitterze groził: „Nie myślcie nawet, że zabierzecie na pokład imigrantów i skierujecie się w stronę Włoch. Zostaniecie zatrzymani, przy użyciu WSZELKICH ŚRODKÓW (dozwolonych)”.

Salvini, który lubi publicznie demonstrować swój katolicyzm, składając przysięgi na Biblię czy różaniec, nie omieszkał też skrytykować ks. Ferrariego. Na Twitterze, oczywiście. I przyszykował nowy „dekret o bezpieczeństwie”, przewidujący m.in. mandat w wysokości 3500-5500 euro za każdego wyłowionego z morza i sprowadzonego do Włoch imigranta. Dopiero po interwencji prezydenta Sergia Mattarelli ten zapis został wycofany. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2019