Emocje, informacje, eksponaty

Dzisiejsze muzeum musi być wielowarstwowe, trochę jak Google: powinno mieć cały system odnośników, pozwalających na pogłębienie wybranych aspektów swojej narracji.

23.04.2012

Czyta się kilka minut

MICHAŁ BARDEL: Czy muzeum to dobre miejsce, by opowiadać o zbrodni, terrorze, ludobójstwie?

RAFAŁ WNUK: Zdecydowanie tak! Muszę przy tym podkreślić, że pokazywanie trudnej, często drastycznej historii, wymaga od muzealnika szczególnej wrażliwości. To, co się wydarzyło w historii XX w., jest jednak w dużej mierze związane z terrorem, zbrodnią, z masowym, ideologicznie uzasadnianym zabijaniem. Przed tym nie da się uciec. Jest ogromnym wyzwaniem pokazać okrucieństwo i śmierć tak, by nimi nie epatować; opowiadać tak, by przekaz był pozytywny, by nie zafascynować oglądającego przemocą. Nie chodzi przecież o to, by muzeum było odmianą filmu grozy, lecz by dotrzeć do odbiorców i spowodować refleksję: Jak do tego doszło? Co zrobić, żeby się nie powtórzyło?

Do kogo ten przekaz powinien dotrzeć? Kto jest głównym odbiorcą treści eksponowanych przez nowoczesne narracyjne muzea historyczne? Muzeum Powstania Warszawskiego, Dom Terroru, Fabrykę Schindlera, Muzeum Holocaustu?

Pomysłodawcy muzeum muszą sami określić, do kogo chcą dotrzeć. Są muzea nakierowane na odbiorcę lokalnego, są muzea specjalistyczne – adresowane do grupy zainteresowanej wybranym, niekiedy bardzo wąskim aspektem przeszłości i takie, które starają się działać możliwie szeroko, kierując swój przekaz nie tylko do odbiorcy krajowego, lecz także do przybyszów z innych państw. Niektóre placówki wyspecjalizowały się w przekazie adresowanym do młodzieży, w innych, np. muzeach „holokaustowych”, ważnym odbiorcą są zorganizowane grupy zagraniczne, głównie żydowskie. Obecnie szanujące się muzeum nie może nastawiać się wyłącznie na krajowego odbiorcę. Dziś muzeum powinno być częścią tkanki miejskiej (lub wiejskiej, nie wszystkie muzea powstają w miastach), powinno być wtopione w miejscową społeczność. Nie może być „martwe”, skierowane do wewnątrz. Organizatorzy placówki muszą sprawić, by stała się ona częścią ich świata, by było ono dla nich ważne. Nowoczesne muzeum zatem nie może być wyłącznie miejscem prezentowania kolekcji eksponatów. Winno pełnić rolę animatora życia kulturalnego i naukowego. Trudno jest budować muzeum w otoczeniu, które się z nim nie utożsamia.

W większości muzeów narracyjnych spotykamy środki przekazu podobne do popularnych mediów młodzieżowych. Na jakie zmysły, na jakie emocje próbuje się wywrzeć wpływ?

Środki, za pomocą których się komunikujemy, muszą być zrozumiałe, przyjazne i znane odbiorcy. Muzeum Powstania Warszawskiego było pierwszą z instytucji muzealnych, która zadała sobie pytanie, czego spodziewać się po widzu XXI w., z jakimi oczekiwaniami przychodzi. Podobnie, choć w innej sferze nauki, działa Centrum Nauki Kopernik – próbuje zaktywizować zwiedzającego, pokazać, że przedmiot, którym się zajmuje, jest atrakcyjny. W muzeach historycznych chodzi o to, by widza sprowokować do zadawania kolejnych pytań, „wciągnąć” w opowieść i wzbudzić w nim osobisty stosunek do oglądanego przedmiotu czy fotografii.

Np. strach? W muzeach historycznych, poświęconych np. Zagładzie, trudno chyba uniknąć epatowania tym uczuciem?

Nie możemy nigdy działać wyłącznie na poziomie emocji. Równie dobrze moglibyśmy wyprodukować przerażający film albo łzawą książkę. Musi zostać zachowana równowaga pomiędzy emocjami a wartościami poznawczymi. Strach to skrajne uczucie. Strachu czasu wojny, strachu o własne życie i życie najbliższych, strachu przed gwałtem, torturami czy głodem nie da się, na szczęście, przeżyć w żadnym muzeum. Próby obsadzenia oglądającego muzeum w roli uczestnika wydarzeń przez pseudo-realistyczne odtworzenie warunków wojny czy okupacji ocierają się często o kicz. Krótko mówiąc, ze straszeniem byłbym bardzo ostrożny. Muzeum musi opierać się na informacji, i to informacji rzetelnej. Bałbym się oddać muzeum w ręce specjalistów od manipulacji emocjami i fachowców od efektów specjalnych. Muzeum potrzebuje rzetelnej informacji, to po pierwsze, a po drugie... rozmawiamy już chwilę, a nie wspomnieliśmy dotąd o eksponacie. Muzeum potrzebuje eksponatu. Widziałem już, co prawda, muzea, w których eksponatów nie ma, np. Muzeum de Gaulle’a, gdzie wszystko jest już wirtualne, nie ma fizycznych śladów przeszłości. Mimo technicznej nowoczesności dla mnie takie muzeum jest „wydmuszką”, formą bez treści. We współczesnym muzeum narracyjnym mamy więc trzy elementy, które powinny się równoważyć i wzajemnie wspierać: emocje, przekaz intelektualny i eksponat. Prezentowane artefakty winny być wymieniane, a kształt ekspozycji stałej powinien się zmieniać. Inaczej muzeum stanie się muzealną skamieliną. Nie da się przecenić roli tematycznych wystaw okresowych, bez których trudno sobie wyobrazić dobre muzeum. I kolejna rzecz, niezwykle ważna: dzisiejsze muzeum musi być wielowarstwowe, trochę jak Google: powinno mieć cały system odnośników, czy jak kto woli – „szufladek”, pozwalających na pogłębienie wybranych aspektów swojej narracji. Powinno być zorganizowane tak, by przekaz był zrozumiały zarówno dla osoby spędzającej w nim jedynie godzinę, nieposiadającej ambicji wgłębiania się w szczegóły, jak i zaspokoić oczekiwania miłośnika historii szukającego czegoś nowego, frapujących szczegółów i unikalnych eksponatów. Dla niego trzeba zorganizować muzeum tak, by mógł do niego wielokrotnie wracać, każdorazowo znajdując treści i przedmioty przyciągające jego uwagę przez wiele godzin.

Za każdym razem wybierając nieco inną drogę?

Dokładnie tak. W dobrym, nowoczesnym, ambitnym muzeum nie powinno być miejsca na bylejakość.

Od kilku lat trwają spory na temat Domu Historii Europejskiej w Brukseli. Czy powstanie? Jaka jest koncepcja tego muzeum?

Nie znam szczegółów, ale sam pomysł wydaje mi się bardzo interesujący. Należy to zrobić choćby tylko po to, by podjąć intelektualny wysiłek refleksji nad tym, czy europejskość w ogóle istnieje, a jeżeli tak, to czym ona jest. Gdyby ktoś mi zaproponował przygotowanie takiego muzeum, z radością bym do takiego zadania przystąpił, bo to jest – poza wszystkim – fantastyczne wyzwanie intelektualne. Czy jednak decydenci będą mieli wolę i odwagę doprowadzić ten projekt do końca – bo odpowiedź na pytanie o europejskość może być bardzo różna, może być w pewnych aspektach negatywna albo nieprzyjemna – tego nie wiem.

RAFAŁ WNUK jest historykiem, pracuje w Muzeum II Wojny Światowej. Profesor, wykładowca Instytutu Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012