Emaus to utopia

Jak inaczej, niż ryzykując życie duchowe w pojedynkę, zaznaczyć swój dystans wobec Kościoła, którego działania w ostatnim czasie budzą protest sumienia? – pytał na tych łamach Jerzy Sosnowski. Przedstawiamy odpowiedź ks. Jacka Prusaka.

18.02.2019

Czyta się kilka minut

 /
/

Zarówno upolitycznienie Kościoła, jak i prywatyzacja wiary to „choroby eklezjalne” – tak więc w sugestii Jerzego Sosnowskiego wyboru tego drugiego („TP” nr 6) nie widzę lekarstwa na „rozczarowanie Kościołem”. „Mentalne »wycofanie się na pustynię«”, które zdaniem autora jest antidotum na zepsucie instytucji, ma być również ostatnią deską ratunku przed całkowitą utratą wiary. Pytanie jednak, czy może nią być, i czy mamy prawo – uważając się za uczniów Jezusa – nawoływać do „wiary indywidualnej”?

Nie stawiam tych pytań tylko dlatego, że czuję się wywołany do tablicy jako „przykładowy duchowny” z jego tekstu, ale również dlatego, że wiem, iż częściej, a nie rzadziej prywatyzacja wiary prowadzi do jej zaniku, a poczucie osierocenia do przyjęcia tożsamości ofiary – z którą potem trudno się rozstać, bo zawsze jest jakieś „ale...”.

Pozorne osierocenie

Podczas jednego z wykładów na Uniwersytecie w Louvain nieżyjącego już teologa Edwarda Schillebeeckxa zapytano: „Gdybyś miał się odwołać do jednego tekstu biblijnego, który twoim zdaniem najlepiej oddaje sytuację naszej wiary dzisiaj, to który byś wskazał?”. Odpowiedział: „Uczniowie w drodze do Emaus. Byli oni bowiem bardzo rozczarowani, zniechęceni i zalęknieni, ich silna dotąd wiara pękła. Szli z Jezusem, ale nie byli w stanie Go rozpoznać”.

Wypowiedział te słowa w 1983 r., porównując sytuację Kościoła na coraz bardziej zsekularyzowanym Zachodzie do sytuacji uczniów Jezusa, i wyjaśniał: „Jako dorośli chrześcijanie znajdujemy się dzisiaj często w sytuacji uczniów pomiędzy Wielkim Piątkiem a Niedzielą Wielkanocną, kiedy Bóg, z którym dorastaliśmy, został ukrzyżowany, ale świadomość zmartwychwstania nie opanowała i nie oświeciła jeszcze naszej wyobraźni – nie potrafimy więc dostrzec Boga, który nam towarzyszy”.


Czytaj także: Jerzy Sosnowski: Czemu nie w chórze


Podobnie jak holenderski teolog uważam tę perykopę za archetypową dla zrozumienia rozczarowania skandalem Krzyża we wspólnocie uczniów Jezusa – a więc w ostateczności za rozczarowanie Kościołem, który nie funkcjonuje według naszych oczekiwań.

Ewangelia Łukasza (24, 13-35) opisująca „incydent z Emaus” jest nam dobrze znana, ale warto podkreślić znaczenie zawartej w niej symboliki. Jerozolima według Ewangelisty reprezentuje trzy rzeczywistości: wyobrażenia religijne uczniów, Kościół oraz miejsce Ukrzyżowania. Z kolei Emaus symbolizuje miejsce ucieczki i światowego (świeckiego) pocieszenia. Niektórzy egzegeci uważają, że znajdowały się w nim gorące i lecznicze źródła. Tak więc dwoje uczniów – zdaniem biblistów chodziło o mężczyznę i kobietę – wychodząc z Jerozolimy w kierunku Emaus chce pozostawić za sobą swoje dotychczasowe nadzieje, marzenia i oczekiwania religijne, a w obecnej sytuacji frustracje, wspólnotę wiary oraz miejsce upokorzenia ich Nauczyciela, i znaleźć się w nowym miejscu, które da im wytchnienie i pocieszenie – będzie więc ich „ziemskim spa”.

My także mamy taką pokusę, kiedy nie jesteśmy w stanie udźwignąć rozczarowania Bogiem, Kościołem, wiarą. Wiemy jednak, że uczniowie nigdy nie dotarli do miejsca swojego „wyzwolenia”, bo przeszkodził im w tym Jezus. Wiemy też, jak wyglądała ich interakcja, i że kluczowa w przywróceniu wiary w sens Ukrzyżowania i bliskości Boga oraz w powrocie do wspólnoty uczniów była celebracja Eucharystii.

Eucharystia nie jest opcją

W Ewangelii św. Jana (6, 52-69) Jezus kończy swoją „mowę eucharystyczną” mocnymi słowami: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. Te słowa zbulwersowały słuchaczy, wielu z uczniów Jezusa odwróciło się wtedy od Niego, ale kiedy zapytał Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”, odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”. Piotr usłyszał coś, czego nie rozumiał, a to, co zrozumiał, nie podobało mu się – ale nie domagał się ani nie twierdził, że można słowa Jezusa odseparować od owego rytuału, i nie odszedł.

Eucharystia nie jest prywatną modlitwą księdza, choć wielu z nich tak ją sprawuje, kiedy skupia ją na sobie – czy to w nadmiarze rytualizmu, gwiazdorzenia przy ołtarzu lub ambonie, czy to w kreowaniu wiecu politycznego w kościele. Często zapominamy o jednym albo tego nie doceniamy: wchodząc do kościoła na Eucharystię nie jest się przez nikogo legitymizowanym. Nie trzeba pokazywać deklaracji członkostwa bądź jego braku do jakiejkolwiek partii politycznej. To jest trudne zarówno dla księży, jak i wiernych – dlatego pokusą jest upolitycznianie tego rytuału, mówienie o sobie, a nie Ewangelii. Bo ten hierarchiczny Kościół jest bardziej demokratyczny od każdej partii, kiedy zbiera się na Eucharystii.

Sęk w tym, że zwolennicy „politycznej czystości” Kościoła chcą ją mieć wyłącznie „dla siebie”, czyli po swojemu – obojętne, po której stronie sceny politycznej sami się lokują. O tym, że pomimo bolączek, jakie w polskim Kościele dostrzega Jerzy Sosnowski, można nadal karmić się Eucharystią, dał świadectwo Szymon Hołownia („Gdzie jest »polski Kościół«”; „TP” nr 7). Jak słusznie zauważa, polski Kościół jest tam, gdzie sprawowana jest Eucharystia. Nie gorszy go to, że sprawowana jest również we wspólnotach dysfunkcyjnych. Kościół idealny istnieje jedynie w głowach tych, którzy ustawicznie chcą Go naprawiać („reformować”), bez gotowości do nawracania siebie.

Przestroga Ewangelii

Nie pisałbym tego tekstu w takim duchu, gdyby Jerzy Sosnowski przypomniał, iż pustynia to nie „duchowy kurort”, tylko miejsce walki duchowej. Nie ostrzegł jednak czytelników przed tym, co ich tam czeka, kiedy zostaną sami. W takim przypadku „wyjście na pustynię” łatwo pomylić z ucieczką z Jerozolimy. Sęk w tym, że żaden zwolennik prywatyzacji wiary nie jest Jezusem, nie ma więc do zaoferowania nic poza sobą i swoim Emaus, którego nie ma na końcu żadnej duchowej podróży będącej z konieczności również próbą wiary. Jeśli nasze nadzieje, także te religijne, te dotyczące wspólnoty Kościoła, zostały „ukrzyżowane” przez grzech i zło w Nim obecne – zarówno duchownych, jak i świeckich – uzdrowienia Kościoła nie znajdziemy w tworzeniu „alternatywnego chrześcijaństwa”.


Czytaj także: Szymon Hołownia: Gdzie jest "polski Kościół"


Chrześcijaństwo sprywatyzowane to oksymoron. Prywatyzacja wiary nie jest bowiem żadnym heroicznym eremityzmem przeżywanym z podobnie myślącymi na „duchowej pustyni”, tylko ucieczką z Jerozolimy naszej wiary do utopijnego Emaus naszych prywatnych teologii. Każdy z nas ma prawo do przeżywania wątpliwości, dawania o nich świadectwa, po to, aby nie czuć się osieroconym we wspólnocie wierzących. Czymś innym jest jednak dokładanie się do uzasadniania bądź pogłębiania istniejących w niej podziałów poprzez postulowanie „wewnętrznej schizmy”. „Kościół osieroconych” to bowiem drugi teologiczny oksymoron.

Pisząc to, nie oskarżam Sosnowskiego – wręcz przeciwnie, chcę podkreślić, że nie lekceważę rangi jego świadectwa. Mój krytycyzm nie jest oceną ani jego osoby, ani wiary. Kościół to on, Hołownia, ja i inni – także ci, z którymi nam na co dzień nie po drodze. Może więc wkrótce spotkamy się na wspólnej Eucharystii, która w odróżnieniu od pustyni jest duchowym kurortem? Aby tak się stało, musimy pozostać wierni Ewangelii, także wtedy, kiedy nam ciężko z Kościołem czy duszno w kościele. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2019