Elektryczny pastuch

Mój drogi Piołunie, dziś opowiem Ci, jak Dobrego Pasterza podmienić na elektrycznego pastucha.

05.11.2012

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Nieprzenikniona czerń mojego jestestwa aż drży z uciechy, gdy widzę, że najpopularniejszym nad Wisłą narzędziem duszpasterskim, istną Wunderwaffe pobożnych – stało się grożenie ekskomuniką. Albo w najlepszym razie – domaganie się odmowy udzielania Nieprzyjaciela w tym kawałku wody z mąką. Jak mawiał klasyk: dajcie człowieka, a paragraf się znajdzie. Ostatnio np. jeden z tych prawowiernych, co wciąż sycą się własną prawowiernością, zażądał ekskomunikowania jednego z księży za fotografię z przypadkowo spotkanym celebrytą, któremu z Kościołem mocno nie po drodze. Słusznie, Piołunie, bardzo słusznie. Trzeba wierzącym w Nieprzyjaciela cały czas tłumaczyć, że Owczarnia jest w niebezpieczeństwie – niech kopią fosy, budują zasieki, a przez drut kolczasty puszczą prąd.

Ale to jeszcze za mało. Musisz im powtarzać, że najgorszy jest wróg, co już wślizgnął się do środka, pod owczą skórą skrywając wilcze serce. A Pasterz, co szuka zagubionych owiec? Bzdura, Piołunie, wierutna bzdura i pięknoduchostwo, które zakończyć się może tragedią. Czy można ufać owcy, co włóczyła się po manowcach? Sama sobie winna, zresztą – przywlec może jakąś zarazę. Mamy narazić całe stado? Nigdy, Piołunie, przenigdy. Jak trafnie zauważył inny klasyk: lepiej, jeśli jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.

Znasz przypowieść o synu marnotrawnym?

Głupcze – wiem, że znasz, bo jako duch wyższego rzędu umiem czytać w twoich prostackich myślach. Poza tym przypowieści wykłada się w diabelskich szkołach wszystkich szczebli. Cóż, o wrogu trzeba wiedzieć wszystko. Pytam Cię jednak retorycznie, bo wprawdzie całą obrzydliwą historię miłosiernego Ojca znasz, jednak niewiele z tego rozumiesz. Ale po kolei.

Przede wszystkim musisz pojąć, że w starciu z tym obrzydliwie szlachetnym Ojcem z przypowieści nie jesteś bez szans, bo masz nie byle jakiego sojusznika: starszego brata, co wiernie trwał przy Rodzicielu. Cudownie lepką, zazdrosną i zgorzkniałą ma duszę. Zauważyłeś chociażby, że z opowieści Nieprzyjaciela dowiadujemy się jedynie, iż młodszy syn roztrwonił fortunę, ale starszy – robiąc wyrzuty Ojcu – mówi już o pieniądzach puszczonych z nierządnicami? Niby skąd o tym wie?

Otóż, drogi Piołunie, wie o tym od nas. Umiejętnie podsycając rozgoryczenie tych, co uważają się za doskonałych, łatwo wyolbrzymisz w ich oczach grzechy innych. Nieprzyjaciel nas chyba nie docenił: drzazga w oku bliźniego może przysłonić nie tylko belkę, ale i cały las we własnym.

Teraz jednak największa bomba: Nieprzyjaciel uciął historię w najlepszym z Jego punktu widzenia momencie. Ale to wcale nie był koniec. Bo rzecz miała się tak: gdy już skończyła się uczta z okazji powrotu marnotrwanego syna, Ojciec jak zwykle zaczął kombinować. Zamiast rządzić twardą ręką, ubzdurał sobie, że nie ma miłości bez wolności i synowie powinni wspólnie zarządzać Jego majątkiem. Owczarnią, winnicą, tłocznią oliwy itd. Ojciec zaś – jak to bywa w innych przypowieściach – udał się w daleką podróż.

Ledwo zniknął za horyzontem, a już starszy brat doszedł do jedynego rozsądnego wniosku: Ojciec niestety postradał zmysły i trzeba przywrócić elementarną sprawiedliwość. Namówił kilka sług, by pojmali młodszego dziedzica i rzekł: „Zawiodłeś całą rodzinę. Powinniśmy traktować cię jak martwego albo mijać z daleka jak dotkniętego trądem. Ale okażę ci miłosierdzie. Skoro niedawno pasałeś świnie, tym samym zajmiesz się i teraz”.

Młodszy z pokorą przyjął wyrok; w końcu wiedział, jak wiele zła uczynił. Jednak po kilku dniach ponownego żywienia się strąkami podkradanymi świniom pomyślał: „Prawda, że nie zasługuję na miłość Ojca i szacunek brata. Ale nie muszę przecież żyć jak wieprz. Znowu ruszę w świat poszukać szczęścia”. Gdy nadeszła noc, zniknął w ciemności.

Nazajutrz wrócił Ojciec, dowiedział się o wszystkim i głośno zapłakał. Zrozumiał, że tym razem stracił już nie jednego, ale obu synów.

A my, Piołunie, wygraliśmy dwa do zera. I tylko takich meczów Ci życzę. Nawet jeżeli Nieprzyjaciel twierdzi, że ostateczny wynik jest już przesądzony.

Twój kochający stryj Krętacz

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2012