Ekumenizm w cieniu islamu

W kraju muzułmańskim działa szkoła kształcąca liderów dla afrykańskich wspólnot katolickich i protestanckich – inicjatywa bez precedensu.

20.05.2019

Czyta się kilka minut

Wspólny posiłek w Instytucie Al Mowafaqa, lipiec 2017 r. / FB / AL MOWAFAQA
Wspólny posiłek w Instytucie Al Mowafaqa, lipiec 2017 r. / FB / AL MOWAFAQA

Okoliczni mieszkańcy wspominają, że tych kilka klas lekcyjnych, dwie duże sale, małe biuro, dziedziniec i ogród przy Chellah Avenue należały kiedyś do Małych Sióstr Zwiastowania. Zakonnice prowadziły tam niewielką przychodnię i aptekę dla ubogich Marokańczyków. Po wyprowadzce sióstr z Rabatu miejsce przemianowano na bibliotekę. Dzisiaj ten sam niepozorny budynek w kolorze piasku chowa się w cieniu najbardziej znanych hoteli marokańskiej stolicy. To tam w 2012 r. założono Ekumeniczny Instytut Teologiczny Al Mowafaqa – pierwsze tego typu wspólne przedsięwzięcie Kościołów katolickich i protestanckich w Afryce, gdzie kształci się świeckich liderów religijnych.

Kościelny lider do wszystkiego

Instytut wydaje się łączyć w sobie funkcje biblioteki i kliniki, które w przeszłości zajmowały tę samą przestrzeń – jest miejscem edukacji, które jednocześnie stara się leczyć relacje między różnymi wspólnotami chrześcijańskimi oraz między chrześcijanami i muzułmanami. – Można powiedzieć, że kontynuujemy tradycje, które były tu przed nami – śmieje się Jean Koulagna, dyrektor Instytutu Al Mowafaqa i luteranin z Kamerunu. – Ale tym, co naprawdę stało się podstawą dla powstania tej inicjatywy, była afrykanizacja wspólnot chrześcijańskich – dodał.

Wraz z intensyfikacją migracji i nowym tempem zmian w krajach Afryki lokalne Kościoły zaczęły potrzebować nowych świeckich liderów, kierowników duszpasterstw, katechetów. Ludzi nie tylko młodych, wykształconych, energicznych, ale nade wszystko miejscowych, którzy od podszewki znają specyfikę lokalnych problemów i potrafią stawiać czoło tym samym wyzwaniom, z którymi mierzą się członkowie ich wspólnot. A wymaga to nie lada zdolności. W zależności od kraju i regionu kościelni liderzy muszą potrafić katechizować dzieci, doradzać kobietom, wspomagać migrantów, wspierać potrzebujących. Z jednej strony potrzebują wiedzy i siły do jej przekazywania. Z drugiej – delikatności do poruszania się po kruchym lodzie relacji pomiędzy konkurującymi ze sobą wyznaniami chrześcijańskimi oraz po grząskim gruncie zaognionych stosunków chrześcijańsko-muzułmańskich.

– Najważniejsze dla nas jest to, że mamy studentów z rejonów od lat ogarniętych konfliktami: z Kamerunu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Beninu, Nigru. Oni zabiorą swoją wiedzę i doświadczenie z powrotem do domu – tłumaczył Koulagna, przełożony placówki. – Możesz tu spotkać reprezentantów wielu Kościołów: luterańskich, katolickich, anglikańskich, pentekostalnych. Ale założę się, że gdybym ci o tym nie powiedział, nie byłabyś w stanie się zorientować – roześmiał się dyrektor.

Zacząć rozmawiać jak nigdy dotąd

Każdego roku biskupi kilkunastu afrykańskich diecezji typują jednego lub dwóch kandydatów, którzy otrzymują stypendium na wyjazd do Maroka i naukę w Instytucie Al Mowafaqa. Podczas dwuletniego pobytu studenci na zmianę przebywają w Rabacie, gdzie studiują w ramach kilkudniowych zjazdów, oraz w oddalonych od stolicy diecezjach, gdzie przechodzą praktykę w parafiach.

– Oprócz teologii chrześcijańskich, protestanckiej i katolickiej, studiuję arabski, hebrajski, grekę oraz islam – o swoim doświadczeniu studiów na Al Mowafaqa opowiadała Keren Manzenge z Demokratycznej Republiki Konga. Do Maroka przyjechała osiem lat temu studiować prawo. Jako liderka stowarzyszenia studenckiego na uniwersytecie w Settacie organizowała wspólne obchody chrześcijańskich i muzułmańskich świąt czy międzyreligijne recytowanie Koranu. Dwa lata temu arcybiskup Rabatu wysłał ją na studia teologiczne do Instytutu Al Mowafaqa. Co kilka tygodni podróżuje między Rabatem a Marakeszem, gdzie pracuje w katolickim stowarzyszeniu studentów, zajmuje się pomocą migrantom i prowadzeniem katechezy przy kościele franciszkanów.

– Teraz jak nigdy dotąd w historii naszego kontynentu potrzebujemy rozmawiać. W Afryce wciąż toczy się wiele konfliktów podsycanych argumentami religijnymi – dla Keren, obywatelki państwa, w którym do 2003 r. trwał wyniszczający wiele sąsiednich krajów konflikt, szczególnie ważny w programie nauczania Instytutu był nacisk na przygotowanie absolwentów do prowadzenia działań na rzecz dialogu. – Aby budować od nowa, musimy w pierwszej kolejności nauczyć się, jak ze sobą rozmawiać – dodała dziewczyna.

Nie od razu stanowili jedno

Mottem Al Mowafaqa są słowa z Ewangelii św. Jana (17, 21): „Aby wszyscy stanowili jedno”. Jednak Jean Koulagna wspomina, że u początków działalności Instytutu te słowa nie miały pokrycia w rzeczywistości. – Niektórym protestantom było ciężko uznać katolików za chrześcijan. Podobnie katolicy wcale nie byli otwarci na studiowanie teologii protestanckiej – dodał dyrektor. Zachowania studentów odzwierciedlały uprzedzenia obecne we wspólnotach, z których przybyli.

Nie wszystkie Kościoły od razu zgodziły się posyłać swoich reprezentantów do Instytutu. Dla jednych było problemem, że tylko połowa wykładowców to katolicy, dla drugich, że tylko połowa to protestanci. Niektórzy lokalni zwierzchnicy Kościołów do idei wspólnego kształcenia liderów wspólnot przekonali się dopiero niedawno, w siódmym roku istnienia inicjatywy. – Al Mowafaqa jest ekumenicznym instytutem teologii, ale nie instytutem teologii ekumenicznej. To dla nas ważne rozróżnienie – wyjaśnił Koulagna. – Nie uczymy teologii ekumenicznej. Budując nasze programy nauczania, bierzemy pod uwagę punkty, na które wyczulone są poszczególne wyznania – dodał dyrektor.

Instytut proponuje studentom trzy różne programy nauczania. Najważniejszy z nich, którego ukończenie wiąże się z uzyskaniem tytułu licencjata z teologii, został zaprojektowany wspólnie przez ­Katolicki Uniwersytet Paryski oraz Uniwersytet w Strasburgu. Ponadto każdego roku studenci poświęcają jeden semestr programowi z zakresu dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego, prowadzonemu przez muzułmańskich i żydowskich wykładowców. Dodatkowo wszyscy przechodzą przez seminaria z islamu. – Jako mniejszość zamieszkująca Maroko mamy obowiązek znać islam. Nie możemy zamykać się w czterech ścianach sami ze sobą – mówił Jean Koulagna.

Dialog ma swoje granice

Zajęcia z języka arabskiego, islamologii i historii relacji chrześcijańsko-muzułmańskich prowadzi muzułmanin i marokański islamolog Yelins Mahtat. – Chciałbym, aby moi studenci mieli obraz islamu jako religii, w której żyją muzułmanie, a nie islamu jako systemu – tłumaczy wykładowca. – Nie chodzi tylko o Koran i hadisy, ale także o walki i o miecz, o czynnik ludzki w tej religii, który był aktywny w przeszłości, tak samo jak jest aktywny dziś – dodaje. Na koniec kursu o islamie toczą się rozmowy o współczesnych problemach tej religii. – Korzystając z narzędzi, które daje nam historia, możemy próbować wyjaśniać część tych problemów – mówi Marokańczyk.

Podczas prowadzonych w Instytucie zajęć z historii toczą się dyskusje na temat relacji międzyreligijnych i międzykulturowych, ich podłoża oraz współczesnego kształtu. – Uczymy historii relacji muzułmańsko-europejskich pamiętając o tym, że pierwszymi muzułmanami, których spotkali Europejczycy, nie byli sufi, lecz żołnierze nadciągającej armii muzułmańskiej – Mahtat jest zdania, że uczciwe spojrzenie na historię relacji między religiami może uzdrowić stereotypy, którymi się posługujemy, a do których współcześnie nie mamy ochoty się przyznawać. Dlatego ze studentami nie boi się rozmawiać o kolonializmie i jego związku z chrześcijanami. Kto podtrzymywał wyzysk kolonialny krajów Afryki? Czy kolonializm był winą chrześcijan? To tylko niektóre pytania, z którymi mierzą się studenci na jego zajęciach.

Tworzenie atmosfery dialogu ma jednak swoje granice. Władze Maroka zezwalają na działanie Instytutu tak długo, jak długo nie zajmuje się kształceniem Marokańczyków i muzułmanów. – Nie ma możliwości, aby studiowali u nas miejscowi – Jean Koulagna mówi otwarcie. – Próby przyjęcia muzułmańskich studentów do naszego Instytutu zostałyby potraktowane jako akt prozelityzmu, który w tym kraju jest karany deportacją lub więzieniem.

Nie dla prozelityzmu, nie dla konwertytów

Do dziś, pomimo zauważalnych ustępstw na rzecz różnych wspólnot wyznaniowych, sytuacja religijna w Maroku jest daleka od ideału. W maju 2018 r., kiedy przygotowania do wizyty papieża Franciszka w Maroku były już na zaawansowanym etapie, Ahmed Toufiq, minister ds. islamu z rządzącej partii KNN (Partii Sprawiedliwości i Rozwoju), powiedział, że marokańscy obywatele przechodzący na chrześcijaństwo bądź szyizm „są jak wirus”. Widząc oburzenie mediów, liderzy KNN naciskali ministra, aby przeprosił za tę wypowiedź. Toufiq poprzestał na wyjaśnieniu, że obywatele Maroka powinni być „zaszczepieni” i odporni na każdy rodzaj wierzeń, który kłóci się z islamem sunnickim.


Czytaj także: Anna Wilczyńska: Franciszek w Maroku, święto migrantów


Władze Maroka na czele z królem Muhammadem VI szczycą się tym, że zarówno żydzi, jak i chrześcijanie różnych wyznań mają swoje miejsca modlitwy w największych miastach w kraju. Z drugiej strony otwarcie prześladują nie tylko cudzoziemców dopuszczających się aktów prozelityzmu, ale także własnych obywateli, którzy wyparli się islamu. Chociaż prawo państwowe nie stanowi o tym wprost, przejście na inną religię czy nawet na islam szyicki grozi sankcjami i uwięzieniem, zerwaniem więzów rodzinnych i ostracyzmem. – Ci ludzie chcą być uznani za pełnoprawnych obywateli. Nie chcą być wykluczeni z marokańskiego społeczeństwa tylko dlatego, że wyznają inną religię – komentuje sytuację konwertytów Yelins Mahtat. Szacuje się, że w Maroku mieszka około 5 tysięcy osób, które z islamu przeszły na chrześcijaństwo i utrzymują swoją decyzję w tajemnicy.

Prorocki znak w Maroku

Instytut Al Mowafaqa staje w poprzek logiki prozelityzmu i obecnej na kontynencie praktyki rywalizacji wyznań. Zamiast zaogniać i tak napięte relacje międzyreligijne, zaprasza do współtworzenia dialogu członków wspólnot chrześcijańskich i niechrześcijańskich, znajdując dla siebie niszę w sztywnych ramach wyznaczonych przez władze oraz wykorzystując wszystkie możliwości, jakie prawo pozostawia innowiercom w kraju.

Tę działalność docenił papież Franciszek podczas swojej oficjalnej wizyty w Maroku w marcu tego roku. O instytucie wspomniał w swoim pierwszym przemówieniu na placu pod wieżą Hassana. – Za proroczy znak uważam również utworzenie z inicjatywy Kościołów katolickiego i protestanckich w Maroku Instytutu Ekumenicznego Al Mowafaqa – mówił papież w Rabacie. – Ta chwalebna inicjatywa wyraża troskę i wolę mieszkających w tym kraju chrześcijan, by budować mosty, aby wyrazić ludzkie braterstwo i jemu służyć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2019