Egipski sposób na „żółte kamizelki”

Obawiając się, że ostrzegawcze kamizelki, które stały się sztandarem ulicznej rewolucji we Francji, natchną do antyrządowego buntu również w Kairze, rząd zakazał ich sprzedaży w sklepach i na bazarowych kramach.
w cyklu STRONA ŚWIATA

16.12.2018

Czyta się kilka minut

Protest „żółtych kamizelek” w Paryżu, 15 grudnia 2018 r. /  / FOT. VALERY HACHE/AFP/East News
Protest „żółtych kamizelek” w Paryżu, 15 grudnia 2018 r. / / FOT. VALERY HACHE/AFP/East News

Rządowy zakaz sprzedaży w Egipcie odblaskowych kamizelek obowiązywać ma przynajmniej do 25 stycznia, kiedy to wypada kolejna rocznica wybuchu ulicznej rewolucji w Kairze. Antyrządowe wystąpienia na stołecznym placu Tahrir, które wpisały się w Arabską Wiosnę z 2011 roku, doprowadziły do obalenia satrapy Hosniego Mubaraka. Egipską rewolucję poprzedziła tunezyjska, ale kolejne zostały brutalnie stłumione przez władze (Bahrajn), albo przerodziły się w krwawe, trwające do dziś wojny domowe (Libia, Syria, Jemen).

Rządy twardej ręki

W Egipcie, po obalonym Mubaraku, nastał Mohammed Mursi z muzułmańskiego ruchu Braci Muzułmanów, wybrany w 2012 roku w pierwszych w tym kraju wolnych wyborach. Porządził jednak tylko rok, bo już w 2013 roku został obalony przez wojskowych, którzy uznali, że pod jego przywództwem 100-milionowy Egipt niebezpiecznie dryfuje w kierunku muzułmańskiej republiki. Na czele zamachowców stał ówczesny minister obrony Abdel Fattah al-Sissi, który rok później został wybrany na nowego prezydenta kraju. Tegoroczną wiosną zwyciężył jednogłośnie w kolejnych wyborach. Nie miał praktycznie żadnego rywala, bo elekcję przywódcy opozycji albo zbojkotowali albo zostali z niej wykluczeni. Ci z Egipcjan, którzy nie są zadowoleni z rządów Sissiego, w porywie buntu w dniu elekcji na wyborczą kartę wpisywali Mohammeda Salaha, najlepszego egipskiego piłkarza. Kiedy podliczono w końcu głosy okazało się, że Salah zebrał więcej głosów niż jedyny, oficjalny konkurent Sissiego.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o  tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne za darmo. CZYTAJ TUTAJ →


Sześćdziesięcioczteroletni Sissi od początku stawiał rodakom sprawę jasno – albo silna władza, porządek i dyscyplina, albo anarchia, bezprawie, bieda i wojna domowa. Jak w Libii, Syrii czy Jemenie. Swoją podwójną elekcję uznał za przyzwolenie ze strony Egipcjan na rządy twardej ręki. Znawcy egipskiej polityki mogą się różnić w ocenach rządów Sissiego, ale zgadzają się co do jednego – żaden z wcześniejszych wojskowych dyktatorów, ani Gamal Abdel Nasser (1954-70), ani Anwar Sadat (1970-81), ani Hosni Mubarak (1981-2011) nie prześladował swoich przeciwników tak bezwzględnie jak obecny prezydent.

Po obaleniu Mursiego zakazał działalności Braci Muzułmanów, a jego samego kazał wtrącić za kratki. Dobiegający siedemdziesiątki Mursi został już skazany na 25 lat za szpiegostwo na rzecz Kataru i na 20 lat za śmierć antyrządowych demonstrantów, protestujących w 2012 roku przeciwko jego panowaniu. Rok temu dostał jeszcze trzy lata za obrazę sądu. Rodzina Mursiego, a także brytyjscy posłowie, którzy odwiedzili go wiosną w więzieniu uważają, że były prezydent odsiaduje wyroki w warunkach upokarzających i zagrażających jego życiu i zdrowiu. O ile władze z łagodnością odnoszą się do Mubaraka i jego synów Ali i Dżamala, których oczyszczono z zarzutów i wypuszczono na wolność, to w przypadku Mursiego i jego synów wykazują się wyjątkową surowością. Ograniczają krewnym odwiedziny w więzieniu, a za kratki trafili tez jego synowie Osama (dziesięć lat za działalność wywrotową), a najmłodszy, Abdullah – za posiadanie narkotyków, a ostatnio po tym, jak poskarżył się zagranicznym dziennikarzom na warunki więzienia ojca, za rozpuszczanie plotek.

Od 2014 roku, od którego liczy się prezydenckie panowanie Sissiego, w Egipcie nie dochodzi już do żadnych antyrządowych wystąpień, ani wszelkich ulicznych wieców czy demonstracji. Władze nie zezwalają na nie słusznie podejrzewając, że nawet legalna całkowicie demonstracja dla uczczenia kolejnej wygranej egipskiej drużyny piłkarskiej może się łatwo wymknąć spod kontroli, przeistoczyć w demonstrację przeciwko prezydentowi. Prezydent i jego dworzanie zachowują wyjątkową czujność ponieważ od początku drugiej kadencji, Sissi wprowadza w Egipcie drastyczne oszczędności, by ratować gospodarkę kraju i zasłużyć na wielomiliardowe kredyty z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Prezydent znosi coraz to nowe, obciążające państwowy budżet dotacje do kolejnych towarów, dewaluuje egipskiego funta. Ludzie narzekają na drożyznę i bezrobocie, a Sissi wytyka im otyłość i brak ruchu, zachęca do gimnastyki i uprawiania sportów.

Areszt za zdjęcie

Obawiając się, że zaciskanie pasa i kneblowanie ust może nadwerężyć cierpliwość Egipcjan, a przykład buntowników w „żółtych kamizelkach” z Paryża i Brukseli natchnąć do nowej, ulicznej rebelii, rząd z Kairu wprowadził zakaz ich sprzedaży w sklepach i na bazarach. Aż do końca stycznia, kiedy wypada kolejna rocznica egipskiej rewolucji. Do tego czasu sklepikarzom nie wolno sprzedawać kamizelek zwyczajnym klientom (wolno prowadzić sprzedaż hurtową, za wiedzą i zgodą policji), a na każdego, kto chciałby je kupić, mają obowiązek niezwłocznie donieść policjantom. Egipskie władze zakazały sprzedaży odblaskowych kamizelek, wkrótce po tym, jak pojawiły się wieści, że w Tunezji, gdzie przed laty zaczęła się Arabska Wiosna, młodzi skrzykują się znowu w internecie i zakładają ruch „czerwonych kamizelek” (od barw tunezyjskiej flagi narodowej), by protestować na ulicy przeciwko arogancji, korupcji władz, drożyźnie i biedzie.

Egipskie władze nie rzucają słów na wiatr i w tym tygodniu policja w portowym mieście Alexandria aresztowała prawnika i działacza ruchu praw człowieka Mohammeda Ramadana, który w geście poparcia dla buntowników z Paryża zrobił sobie zdjęcie w „żółtej kamizelce” i opublikował je w internecie. Policja przeszukała mieszkanie prawnika i znalazła w nim jeszcze osiem żółtych kamizelek. Władze uznały to za podżeganie do buntu i skazały Ramadana na piętnaście dni aresztu.


CZYTAJ WIĘCEJ O PROTESTACH „ŻÓŁTYCH KAMIZELEK” WE FRANCJI:

„Żółte kamizelki” to ludzie, którzy wściekłością i agresją reagują na to, co uznają za zdradę politycznego establishmentu. Można ich spotkać w całej Europie. Tekst Dariusza Rosiaka >>>

Szymon Łucyk  na blogu „Wszystkie kolory Marianny” o francuskim buncie >>>


W tym samym czasie w Kairze, inny prawnik, Ajman Abdel-Hakim Ramadan (zbieżność nazwisk zupełnie przypadkowa) wystąpił do sądu, by zainicjował w parlamencie debatę o wykreśleniu z konstytucji zapisu, ograniczającego prezydenckie kadencje do dwóch. Kairski sąd ma się zająć tą sprawą 23 grudnia. Prawnik Ramadan (ten od Sissiego, nie od żółtych kamizelek) przekonuje, że Egipcjanie nie mogą sobie pozwolić, by zaledwie po ośmiu latach rządów (druga kadencja dobiega końca w 2022 roku) rezygnować z tak wybitnego przywódcy jak Sissi. Ramadan uważa, że Sissi dokonuje cudów i powinno mu się pozwolić rządzić tak długo, jak sam uzna to za stosowne i tak długo, jak będzie chciał. „Dla mnie może rządzić dożywotnio” – powtarza prawnik.

W Egipcie konstytucję poprawia parlament, a potem zatwierdzana jest w powszechnym plebiscycie. Popularność, jaką cieszy się Sissi u większości Egipcjan, posłuszni prezydentowi posłowie w parlamencie, a także urzędnicy, organizujący wybory i plebiscyty sprawiają, że jeśli tylko będzie chciał rządzić dłużej, nie powinien mieć z tym żadnych kłopotów.

A jak każdy dyktator, aspirujący do miana władcy oświeconego, mając kłopoty z zapewnieniem poddanym chleba, Sissi postanowił urządzić im igrzyska i Egipt zgłosił się oficjalnie do konkursu o organizację finałowego turnieju o piłkarskie mistrzostwo Afryki w 2019 roku. Zawody miały się odbyć w Kamerunie, ale nie pozwala na to sytuacja polityczna w tym kraju. Poza Egiptem, który siedmiokrotnie zdobywał już Puchar Afryki i czterokrotnie urządzał zawody u siebie, do konkursu o organizację igrzysk zgłosiła się Południowa Afryka, a Maroko się wahało. Egipcjanie powinni obawiać się głównie Południowej Afryki, specjalistki w zastępowaniu innych państw w roli gospodarza igrzysk. W 1996 roku zastąpili w tej roli Kenię i wygrali w całym turnieju (RPA startowała wtedy w zawodach po raz pierwszy po upadku apartheidu). W 2013 roku zastąpili Libię, pogrążoną po Arabskiej Wiośnie w wojnie domowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej