Efekt Sekielskiego

Największą siłą filmu „Tylko nie mów nikomu” jest bezpośredniość świadectwa i naoczność konfrontacji. Twórcom udało się coś niełatwego: stworzenie swoim bohaterom takiej strefy bezpieczeństwa, która sprawia, że ich wypowiedzi są nie tylko szczere i autentyczne, ale także wyważone.

15.05.2019

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Tylko nie mów nikomu”  / YOUTUBE /
Kadr z filmu „Tylko nie mów nikomu” / YOUTUBE /

W przypadku takich tytułów zwykłe narzędzia opisu stosowane przez filmoznawców czy krytyków wydają się bezużyteczne. Kategoria „dobrego filmu” czy „mocnego dokumentu” okazuje się za mało pojemna. Mamy bowiem do czynienia przede wszystkim z fascynującym społecznym fenomenem, który potwierdza ogromny, aż chciałoby się rzec – wywrotowy potencjał tkwiący dziś w ruchomym obrazie. 

W momencie, kiedy piszę te słowa, w zaledwie cztery dni od premiery „Tylko nie mów nikomu”, liczba wyświetleń na YouTubie dobija do 14,5 miliona. Czy tak zwany „efekt ˃˃Kleru˂<”, czyli wielka zmiana polskiej mentalności, która miała się dokonać po filmie Wojciecha Smarzowskiego, lecz okazała się projektem mocno przestrzelonym, zadziała tym razem? Trudno będzie to zmierzyć, ale już teraz, nasłuchując głosów, czytając fora internetowe i komentarze pod filmem, widać jedną istotną różnicę: tak jak „Kler”, mimo pospolitego ruszenia do kin i pobicia paru rekordów, ostatecznie podzielił wielu Polaków, czy też utrwalił istniejące między nimi różnice, tak dokument Sekielskiego w jakimś sensie nas połączył.


CZYTAJ TAKŻE: Kościelna morfina - ks. Jacek Prusak po filmie "Tylko nie mów nikomu"


Niezależnie od tego, czy jesteśmy rodzicami, czy nie, czy chodzimy do kościoła, czy omijamy go szerokim łukiem, czy nasz światopogląd skręca bardziej w lewo, czy w prawo, przedstawiona w filmie skala deprawacji – tej indywidualnej i systemowej – oraz wynikająca z niej bezpośrednio dziecięca krzywda wywołują podobne emocje: przerażenie, gniew, współczucie wobec ofiar czy podziw dla ich dzisiejszej odwagi. Nawet prawicowi publicyści i mocno zblatowani z Kościołem politycy dają wyraz swoim bardziej ludzkim uczuciom. I jeśli gdzieś, to właśnie w tej osobistej, afektywnej sferze tli się jakaś nadzieja. Że ten gniew i zgroza tudzież świadomość, że to, o czym słyszymy z ekranu, mogło przydarzyć się mojemu dziecku czy kiedyś mnie samemu/samej, nie pójdą na marne. Że każą przemyśleć na nowo nie tylko uprzywilejowaną pozycję, a w konsekwencji dotychczasową bezkarność duchownych popełniających czyny pedofilskie. Że każą zakwestionować rolę, jaką księża spełniają w polskich rodzinach, w polskich głowach i w polskim państwie. 

Największą siłą filmu braci Sekielskich jest bezpośredniość świadectwa i naoczność konfrontacji. Pierwsze wydaje się dla filmowca proste: sadzamy bohatera przed kamerą i pozwalamy mu mówić. Twórcom „Tylko nie mów nikomu” udało się jednak coś niełatwego: stworzenie swoim bohaterom takiej strefy bezpieczeństwa, która sprawia, że ich wypowiedzi są nie tylko szczere i autentyczne, ale także wyważone. Nie słychać w nich histerii, nienawiści, żądzy odwetu, a jedynie bezgraniczny ból. Częściowo pewnie już przepracowany, lecz ciągle przecież dotkliwy i w wielu przypadkach nieuleczalny. Sekielski, co warto podkreślić, na tym bólu nie żeruje, nie szuka sensacji i poklasku. Konfrontowanie dorosłych dzisiaj ofiar z oprawcami w koloratkach nie ma klimatu brutalnej „ustawki”. Fakt wykorzystania ukrytych kamer i mikrofonów, zazwyczaj ryzykowny z punktu widzenia „rasowego” dokumentu, podobnie jak zamazywanie twarzy (środki stosowane często w produkcjach telewizyjnych), w tym wypadku przestaje być rażącym nadużyciem, a staje się jedynym możliwym sposobem dotarcia do prawdy. I przedstawienia jej in statu nascendi.


CZYTAJ TAKŻE: Za zamkniętymi drzwiami Kościoła - Artur Sporniak po filmie "Tylko nie mów nikomu"


Dlatego tym razem zupełnie przestaje mi przeszkadzać typowo dziennikarska konwencja filmu, zbliżona chwilami do stylistyki sensacyjnych reportaży nadawanych w prywatnych telewizjach późnowieczorną porą. Bo tym razem nie chodzi o chwilowy efekt – ciekawostki, podglądactwa, niezdrowej atrakcji. Dokumentalista ma do wypełnienia konkretną misję i swój cel osiąga, wspierany zresztą przez dziesiątki nieprofesjonalnych współproducentów, którzy zasilili swoimi datkami powstanie filmu.

Głos w sprawie seksualnych nadużyć kleru wobec najmłodszych i towarzyszącego im milczenia zabierali już najwybitniejsi autorzy filmu współczesnego, jak Pedro Almodóvar („Złe wychowanie”, 2004) czy ostatnio François Ozon („Dzięki Bogu”). „Efekt Sekielskiego” ma jednak wszelkie szanse, by stać się zjawiskiem zupełnie nowym w polskim i światowym kinie, fabularnym i dokumentalnym. Nie tylko dlatego, że mamy tu do czynienia z żywiołem internetu. Nagrodzony Oscarem „Spotlight” (2015) Toma McCarthy`ego korzystał przede wszystkim z wykonanej już pracy swoich bohaterów – dziennikarzy śledczych „The Boston Globe”, którzy dekadę wcześniej zbadali i opisali ukrywane dotąd przypadki molestowania seksualnego dzieci przez księży katolickich ze stanu Massachusetts. Niemniej oskarżycielski „El Club” (2015) Pabla Larraína, rozgrywający się w domu spokojnej starości dla chilijskich księży, w jakimś sensie wyprzedzał rewolucję w tamtejszym episkopacie, ale na pewno nie był jej siłą sprawczą. O nadużyciach w Kościele irlandzkim powstała dotychczas masa rozliczeniowych filmów – jeden z nich, dokument „Kraj bez Boga” Gerarda Manniksa Flynna, Lotty Petronelli i Meadhbh McMahon, można obejrzeć na trwającym właśnie festiwalu Millenium Doc Against Gravity. Jednakże są one raczej pokłosiem niż zaczynem zmian, a ich zasięg w porównaniu z filmem Sekielskiego był i jest dość ograniczony. Oglądane masowo „Tylko nie mów nikomu” może stać się na tym tle tytułem przełomowym. Konfrontuje nas z dziecięcą krzywdą i kościelną patologią „na żywca”, bez żadnego zapośredniczenia i dodatkowej osłony w postaci oczyszczającej anegdoty, „smarzowskiego” przerysowania czy protez stosowanych zwyczajowo przez kino artystyczne. Co my z tym dalej zrobimy, jako widzowie i jako społeczeństwo, to już zupełnie inna sprawa.


KOŚCIÓŁ A PEDOFILIA – SPECJALNY SERWIS „TYGODNIKA POWSZECHNEGO” >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej