Dźwięki Gdańska

W XVII wieku Gdańsk staje się jedną z najbogatszych metropolii Europy. Rozkwita kultura i nauka, na których rozwój Rada Miasta przeznacza 2 proc. budżetu. Zdolni muzycy wysyłani są na naukę do Włoch...

14.12.2011

Czyta się kilka minut

Cóż można powiedzieć o sonosferze urbs Gyddanyzc końca X w., gdy zawitał tu św. Wojciech? Wiemy jedynie, że mowa mieszkańców grodu nad Motławą brzmiała w sposób zbliżony do dzisiejszej kaszubszczyzny. I że szybko miało się to zmienić. Na podgrodziu zaczęli osiedlać się kupcy i rzemieślnicy z zachodu, głównie z Lubeki, Gdańsk zaczął brzmieć inaczej, i tak już pozostało przez najbliższe 1000 lat, gdy w mieście dominowała kultura niemiecka.

Dwóch piszczków i dwóch trębaczy

Co jednak brzmiało poza językiem niemieckim? Oczywiście kościelna łacina. W XII w. w pobliskiej Oliwie klasztor założyli cystersi, w XIII w. zawitali dominikanie, wyrastały kościoły, pojawił się chorał gregoriański, a w XIV w. brzmienie organów. Z otaczających miasto murów dęło w swe szałamaje czterech piszczków wieżowych, obwieszczając zamykanie bram. Mieszczanie pragnący zacnej rozrywki wynajmowali muzyków cechowych, grających na instrumentach "cichych" (strunowych), mniej majętni zadowalali się towarzystwem minstreli, którym jednak nie zezwalano na dłuższe pobyty w mieście. Patrycjat bawił się osobno w nowo wybudowanym Dworze Artusa, gdzie do tańca i biesiad przygrywał niewielki, utrzymywany przez miasto zespół, złożony z dwóch piszczków i dwóch trębaczy ("muzyka głośna").

Wiek XV to początek wielkich zmian - Gdańsk, zachowując niezależność, staje się częścią państwa Jagiellonów. Port rozkwita, przyjmując spławiane Wisłą towary z bogatej wówczas Polski i witając coraz liczniejsze statki nie tylko z miast niemieckiej Hanzy, ale i z Niderlandów. To właśnie stamtąd pochodzący ludwisarz, Johannes Moor, skonstruuje niebawem pierwszy działający w Gdańsku 14-dzwonowy carillon.

Stulecie później pojawiają się instytucje o fundamentalnym znaczeniu dla dalszego rozwoju kultury w mieście, wśród nich Gimnazjum Akademickie - szkoła będąca de facto rodzajem uniwersytetu. Muzyka jest przedmiotem obowiązkowym, nauczanym w liczbie 3-6 godzin tygodniowo, rozbrzmiewa tam praktycznie bez przerwy. Zespół z Dworu Artusa zostaje rozbudowany do kilkunastoosobowej kapeli wokalno-instrumentalnej, utrzymywanej przez Radę Miasta. Jej podstawową funkcją jest obsługiwanie uroczystości miejskich oraz świątecznych liturgii w kościele mariackim. Do kapeli starano się angażować najlepszych muzyków, stanowisko jej kapelmistrza wiązało się z prestiżem i sprawowaniem zwierzchnictwa nad całokształtem życia muzycznego w mieście.

Pod koniec XVI w. powstaje Biblioteka Rady Miasta z obszernym i szybko powiększającym się działem muzycznym. Hojnie wspierana przez miasto, zasilana też przez prywatnych kolekcjonerów, już w XVII w. jest zbiorem wzbudzającym sensację w Europie, zawierającym tysiące druków i rękopisów nutowych autorstwa największych kompozytorów epoki (Orlando di Lasso, Josquin Desprez, Clemens non Papa, później Georg Filip Telemann), dzieła najwybitniejszych twórców polskich (Marcina Mielczewskiego, Bartłomieja Pękiela, Franciszka Liliusa), a nade wszystko dorobek wszystkich niemal dawnych kompozytorów gdańskich. Lata mijały, kolekcja powiększała się, aż w końcu zderzyła się z wiekiem XX, ulegając rozproszeniu i częściowemu zniszczeniu. Ocalałe zasoby dostępne są obecnie w Bibliotece Gdańskiej PAN, gdańskim Archiwum Państwowym, a także w Berlinie - to wciąż gigantyczny zbiór, dopiero niedawno skatalogowany. Na udane łowy w jej zasobach mogą liczyć członkowie Cappelli Gedanensis, Goldberg Ensemble i inni muzycy, przywracający do życia zapomniane przez wieki dźwiękowe precjoza.

Złoty wiek

Powróćmy jednak do czasów największej świetności Gdańska. W XVII stuleciu staje się on jedną z najbogatszych i najlepiej zarządzanych metropolii ówczesnej Europy. Rozkwita kultura i nauka (by wspomnieć choćby Jana Heweliusza), na których rozwój Rada Miasta przeznacza 2 proc. swojego budżetu. Zdolni muzycy wysyłani są na naukę do Włoch i muzycznych ośrodków północnoeuropejskich - takie też wpływy słyszymy w twórczości kolejnych wielkich kapelmistrzów. Andreas Hakenberger zasłynął jako jeden z pierwszych rodzimych twórców operujących wywodzącą się z północnych Włoch techniką polichóralną, pisywał również unikatowe na polskim gruncie madrygały w języku niemieckim. Fascynację Italią słychać w znakomitych koncertujących dziełach Kaspara Förstera Młodszego, Balthasara Erbena czy Johanna Valentina Medera. Na tym tle szerokim echem odbił się spór, który Paul Siefert, organista kościoła mariackiego (dawny student Sweelincka), wiódł z szefem kapeli królewskiej, Marco Scacchim - pierwszy bronił odchodzącego już w przeszłość stylu renesansowego o proweniencji niderlandzkiej, drugi przekonywał o wyższości nowoczesnej monodii akompaniowanej rodem z Włoch.

Gdańsk jako ważne dla Korony miasto często odwiedzali polscy królowie, a każda taka wizyta stawała się pretekstem do fet, balów, biesiad i parad, którym, rzecz jasna, towarzyszyła odpowiedniej rangi muzyczna oprawa, jak choćby "muzyka na wodzie" (dobywająca się z trzech barek), towarzysząca Zygmuntowi III, czy pierwsza premiera operowa - w 1646 r., na cześć narzeczonej Władysława IV, Ludwiki Marii Gonzagi.

Karnawał skończył się w wieku XVIII wraz z upadkiem gospodarczym i politycznym Polski. Gdańsk już nigdy nie odzyskał swojej pozycji, kapela Rady Miasta podupadała (rozwiązano ją ostatecznie w 1818 r.), zaczęto za to (za sprawą Jeana du Graine’a) organizować publiczne koncerty, zaś dzięki otwarciu w 1801 r. Teatru Miejskiego gdańszczanie zyskali stały dostęp do wystawianych tam regularnie oper. Rozwinął się amatorski ruch muzyczny z licznymi towarzystwami śpiewaczymi, pod koniec XIX w. uaktywnili się również Polacy, zakładając m.in. Towarzystwo Śpiewacze "Lutnia", zaś w okresie Wolnego Miasta działało nawet polskie konserwatorium.

***

Po wojnie większość Niemców z Gdańska wysiedlono, a w zrujnowanym i splądrowanym przez Sowietów mieście eksplodowała z nieznaną tu dotąd siłą kultura polska. W tworzenie wielu istotnych dla jej rozwoju instytucji zaangażowała się grupa kompozytorów z Konradem Pałubickim, Władysławem Walentynowiczem i Henrykiem Hubertusem Jabłońskim na czele. Wkrótce na muzycznej scenie zaistniało pokolenie ich wychowanków (m.in. Eugeniusz Głowski i Kazimierz Guzowski), kolejną zaś generację absolwentów uczelni reprezentuje Krzysztof Olczak. Nie sposób nie wspomnieć o dwóch ważnych dla Gdańska kompozytorkach: tworzącej muzykę graficzną Ewie Synowiec oraz mieszkającej na stałe w Paryżu Elżbiecie Sikorze.

Objawiają się też w Gdańsku zespoły młodych wykonawców, odważnie sięgających po muzykę współczesną (NeoQuartet, Kwartludium), istnieje grupa świetnych solistów, zaś Opera Bałtycka pod wodzą Marka Weissa deklaruje chęć wystawiania i zamawiania nowych oper. Obrazu dopełnia niezależny artysta Arszyn, który tworzy dzieła ze skrawków miejskiej sonosfery, a podczas warsztatów zaraża młodzież pasją odkrywania dźwięków niezwykłych, zaplątanych w codzienności. Przyszłość w nowych brzmieniach - jednak o dawnych zapomnieć nie sposób...

Korzystałam z publikacji Pawła Podejki, Danuty Szlagowskiej, Danuty Popinigis i Barbary Przybyszewskiej-Jarmińskiej.

Anna Pęcherzewska-Hadrych jest kompozytorką i teoretyczką muzyki, prezeską Oddziału Gdańskiego Związku Kompozytorów Polskich, inicjatorką koncertów z cyklu Nowe Brzmienia Gdańskie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Actus Humanus (51/2011)