Dziwne strony roku

Nie zdradzę chyba wielkiej tajemnicy warsztatu, gdy powiem, iż z pisaniem felietonu jest tak, że gdy człowiek złapie jakąś myśl, musi poczekać, aż mu się trafi druga, którą w jakiś autorski sposób da się połączyć z pierwszą.

29.01.2018

Czyta się kilka minut

Generalnie autorskie pisanie polega przecież na tym, że ze wspólnego dla wszystkich zasobu słów wyławia się te, a nie inne, i łączy się je w takie łańcuchy, w jakie nikt ich jeszcze nie połączył (patrz tytuł jednego z tomów wierszy Piotra Sommera „Nowe stosunki wyrazów”). W felietonistycznej robocie bierze się zaś historię, newsa, zdarzenie, i oplata myślą z podobnej albo zupełnie innej parafii, łączy składniki i bada, cóż to powstaje za koktajl.

Są jednak i takie momenty, gdy pierwszy składnik ma taką moc, tak wali cię w czaszkę, że nie masz ani sił, ani motywacji, by szukać drugiego. Na którymś z afrykańskich lotnisk kupiłem sobie ostatnio książkę autorów kultowego podcastu „No Such Thing as a Fish” Jamesa Harkina, Andrew Huntera Murraya, Anny Ptaszynski i Dana Schreibera, zatytułowaną „The Book of The Year. The Weirder Side of 2017” („Książka roku. Dziwniejsza strona 2017 roku”), z nadzieją, że znajdę w niej choć parę koralików, które wplotę kiedyś w swoją pisaninę. A gdzie tam. Przeczytałem rzecz od deski do deski i gdybym mógł, teraz bym ją przepisał.

Autorzy, jak sami się chwalą, wykonali gigantyczną pracę, przeglądając w ciągu roku wszystkie dostępne media od „Washington Post” po bloga poświęconego oliwie z oliwek. Efekty poszukiwań układają w mieniące się tysiącami barw pryzmy, od których kontemplacji nie można się oderwać. I z każdą stroną utwierdzają w przekonaniu, że gdyby Pan Bóg z jakichś powodów nie stworzył człowieka, to w końcu i tak musiałby go stworzyć, bo nikt – nawet On – nie byłby w stanie pominąć takiej okazji do popadania na przemian w zachwyt i stupor przerażenia przy patrzeniu na meandry, jakimi może podążać ludzka myśl, układanie spraw i relacji, ogólna kreatywność.

Tak, pójdę na łatwiznę. Nie, nie będę zakraplał teraz przez najbliższe miesiące po jednej historyjce, tak by wystarczyło na dłużej. Wrzucę ich Państwu, ile na stronie się zmieści – naraz, bez owijania w pozory przemyśleń, bez pointy. Bo nad czym tu przemyśliwać? Tu trzeba patrzeć. W osłupieniu kontemplować drugi i trzeci plan zdarzeń, niemogący się przebić w świecie, w którym głos ma Trump, Kaczyński tudzież inne przygody i kataklizmy. Sprawy poważne, które mam do omówienia w tym tygodniu (rozbudowa parku samochodowego Radia Maryja przy pomocy wygrywających na loteriach bezdomnych, wstrząsająca historia z pobieraniem narządów na przeszczepy od psów schroniskowych na rzecz psów z zamożnych rodzin, szczegółowy opis przyjmowania przez Polskę niewidzialnych uchodźców z Ukrainy), to wszystko musi poczekać. Bo czy wiedzieli Państwo, że:

– Brytyjski urząd skarbowy wydaje rocznie ok. 3 tys. funtów na bukiety przeprosinowe dla podatników, którym źle naliczył podatek.

– Główny ekonomista Banku Światowego odmówił podpisania dorocznego raportu World Development Report, jeśli zawartość słowa „i” („and”) w tym dokumencie będzie większa niż 2,6 proc. (do tej pory było to średnio 3,4 proc.; w przemówieniu inauguracyjnym Donalda Trumpa było to 5,2 proc.). Podobno nadużywanie „i” to jeden z powodów, dla których – jak także wyliczono – ledwie 32 proc. raportów Banku Światowego ktoś w ogóle czyta.

– Portal Roskomnadzoru, rosyjskiej agencji nadzorującej internet i publikującej listę stron, którą dostawcy internetu zobowiązani są blokować, została zablokowana po tym, jak ktoś wykupił kilka mniej popularnych domen z zakazanej listy i powiązał je ze stroną Roskomnadzoru.

– Nowy model pralki Panasonic przeznaczony na rynek indyjski ma dostosowane do tamtejszego rynku specjalne programy: wywabianie plam z curry, usuwanie śladów oleju do układania włosów oraz do prania sari.

– Światowa Federacja Taekwondo (World Taekwondo Federation) zmieniła w 2017 r. swoją nazwę na World Taekwondo, bo miała już dość kpin związanych z akronimem swojej pierwotnej nazwy (WTF; kto zna angielski, ten wie, o co chodzi, kto nie zna – ma szczęście, że uniknął kontaktu ze szpetnymi wulgaryzmami).

– Ksiądz Juan Carlos Martínez z miejscowości Cuntis w hiszpańskiej Galicji miał wystąpić na miejscowej karnawałowej paradzie przebrany za Hugh Hefnera, baraszkującego z dwoma facetami (przebranymi za króliczki Playboya). Ksiądz przeprosił za swoje zachowanie, a biskup odesłał go po tym na poprawcze rekolekcje.

– Muzułmański sędzia w Palestynie odmówił przyjmowania wniosków rozwodowych w okresie ramadanu (gdy za dnia trzeba powstrzymać się od jedzenia), motywując to tym, że ludzie zazwyczaj podejmują złe decyzje, gdy są głodni.

– W 2017 r. na emeryturę po 30 latach pracy przeszedł autor wróżb umieszczanych w ciasteczkach z wróżbą, pracujący dla potentata na tym rynku, firmy Wonton Food Inc. (produkuje 4,5 mln ciasteczek dziennie). Pan Lau jako powód odejścia podał wypalenie zawodowe: „Kiedyś pisałem sto wróżb rocznie, teraz jestem w stanie pisać 2-3 miesięcznie” (w 2005 r. pan Lau podał w swojej wróżbie sześć liczb, z których pięć okazało się być szczęśliwymi liczbami w loterii. Wygraną podzieliło się 110 konsumentów ciasteczek z twórczością pana Lau).

– W Bhutanie rozkręca się radykalna ultraprawica, której głównym postulatem jest motywowany względami religijnymi wegetarianizm (Bhutan to państwo wyznaniowe, w którym szef buddyjskiego episkopatu, Central Monastic Body, jest de facto równy rangą królowi). W tej chwili w Bhutanie zakazane jest zabijanie zwierząt (sam widziałem, że krowy czy psy czują się tam równoprawnymi obywatelami), można jednak importować ich mięso, z czego wielu Bhutańczyków skwapliwie korzysta.

– Przy okazji politycznego mariażu, który Theresa May zmuszona była poczynić z Demokratyczną Partią Unionistyczną (DUP), prasa przypomniała wiele pysznych wypowiedzi działaczy tego ugrupowania. Wiele radości dostarczyło mi zwłaszcza freudowskie przejęzyczenie niejakiego Davida Simpsona, który wypowiadając się przeciwko małżeństwom gejów chciał powiedzieć, że „w raju byli Adam i Ewa, nie Adam i Stefan” („It was Adam and Eve, not Adam and Steve”), ale – tak jest zawsze, gdy człowiek przygotuje sobie bon mot i powtarza go, żeby broń Boże nie pokręcić – powiedział to niestety odwrotnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2018