Dziewczyny w szortach

Gdy wybuchła wojna o niepodległość Izraela, wiele żydowskich kobiet dołączyło do powstającej armii. Ich walka często zaczęła się już wcześniej.

04.06.2018

Czyta się kilka minut

Żołnierka Hagany na patrolu w okolicy Hajfy. Dwa miesiące wcześniej wraz z koleżankami przypłynęła z Cypru do swej ojczyzny. Maj 1948 r. / BETTMANN / GETTY IMAGES
Żołnierka Hagany na patrolu w okolicy Hajfy. Dwa miesiące wcześniej wraz z koleżankami przypłynęła z Cypru do swej ojczyzny. Maj 1948 r. / BETTMANN / GETTY IMAGES

 

To pewnie przez krótkie szorty te zdjęcia mają atmosferę gorącego lata, wakacji. Dziewczyny są roześmiane, może szczęśliwe. Tylko w rękach często mają broń: sten, pistolet. Czasem łopatę. A na nogach solidne wojskowe buty. Ich koledzy też się śmieją.

Wszyscy są młodzi. Nawet jeśli się boją, czują niepewność, widzieli już śmierć – nie pokazują tego na zdjęciach. Widać, że wierzą w przyszłość, w siebie.

Gdy powstawało państwo

Największa z żydowskich podziemnych organizacji paramilitarnych, Hagana, zaczęła przyjmować kobiety już w latach 20. XX w., choć początkowo stanowiły znikomy procent jej członków (z czasem ich liczba rosła, aby pod koniec lat 30. osiągnąć poziom 20 proc.). Siły specjalne Hagany, czyli Palmach, zaczęły rekrutować kobiety na większą skalę w 1942 r. Potem, w czasie wojny o niepodległość, już co szósty żołnierz Palmachu był kobietą.

Wcześniej, w czasie mandatu brytyjskiego, były łączniczkami, kurierkami, przenosiły broń, pracowały w wywiadzie. Potem, gdy zaczęła się regularna wojna – gdy w maju 1948 r. ogłaszano niepodległość, trwała ona już zresztą od kilku miesięcy – kobiety nie tylko wzięły w niej udział, ale część walczyła ramię w ramię z mężczyznami. Choć ich droga na front była trudna – większość pełniła funkcje pomocnicze.

Tak było np. w brygadzie Jiftah. Kobiety stanowiły 40 proc. jej żołnierzy, ale w większości pozostawały na zapleczu: prały ubrania kolegów, gotowały, czasem wsuwały pod poduszkę kawałek czekolady. Pracowały też w łączności oraz w punktach sanitarnych. Były „matkami” – jak powiedział Jigal Allon, legendarny dowódca oddziałów Palmachu. To „matkowanie” było ważne, pomagało utrzymać wysokie morale.

Niewielka grupa kobiet chciała walczyć z bronią w ręku. Najpierw musiały być dopuszczone do szkoleń, potem musiały przekonać dowódcę swojego oddziału, by pozwolił im walczyć. Decyzja zawsze należała do niego.

Portret indywidualny

Kim były kobiety Hagany, Palmachu i innych formacji? Z badań prowadzonych przez Dganit Boni-Davidi wynika, że do Hagany wstępowały zarówno młode dziewczyny stanu wolnego, jak też mężatki i matki. Miały różne pochodzenie społeczne, a wiele z nich pozostawiło wspomnienia. Zdarzały się kobiety z rodzin religijnych, choć generalnie Hagana kojarzyła się ze środowiskiem świeckim.

Gila Ben Akiva wstąpiła do organizacji, gdy miała 18 lat. Nazywano ją „Hajinjit” (Rudowłosa). Szybko trafiła do Palmachu, brała udział w akcjach przeciw Brytyjczykom. Gila pochodziła stąd: urodziła się w 1925 r. w moszawie Nahalal.

Inna znana żołnierka Palmachu, Netiva Ben-Jehuda, urodziła się w 1928 r. w Tel Awiwie. Netiva była typem idealnego Sabry – czyli nowego modelu Żyda, urodzonego już tu: silnego, odważnego, aktywnego. Była jedną z nielicznych kobiet, które już w 1940 r. ukończyły bojowe szkolenie Palmachu. Dowodziła plutonem, specjalizowała się w materiałach wybuchowych i akcjach sabotażowych. Chciała startować na olimpiadzie (rzucała dyskiem), ale odniesiona w 1948 r. rana położyła kres tym planom.

Także Dita Perah urodziła się w Palestynie, w 1924 r. Jej ojciec Ben Jacob był współzałożycielem szkółki lotniczej Aviron i Dita została pilotem Palmachu. Z samolotu robiła zdjęcia arabskich wiosek i przekazywała je wywiadowi Hagany.

Pilotem była też Rachel Markovski-Landau. Jej historia jest inna: urodzona w Łodzi w 1910 r., przybyła do Tel Awiwu z imigrantami. Jako pierwsza kobieta ukończyła kurs pilotów: w 1940 r. otrzymała licencję nr 66, na wszystkie typy samolotów.

Jeszcze w czasie mandatu brytyjskiego przemycała samolotami broń i sprzęt dla żydowskiego podziemia.

Byle nie zawieść

– Gila Ben Akiva wiedziała, że musi się sprawdzić – mówi „Tygodnikowi” dr Sharon Geva z uniwersytetu w Tel Awiwie, która zajmuje się historią kobiet w Izraelu.

Bo kobiety, którym pozwolono walczyć, czuły, iż muszą udowodnić, że taka decyzja nie była pomyłką, że dadzą radę i nie są słabsze od mężczyzn. – One musiały walczyć dwukrotnie. Najpierw, aby w ogóle pozwolono im wziąć broń do ręki. Potem, by spełnić pokładane w nich oczekiwania, sprawdzić się – mówi Geva.

Wiedziały, że jeśli im się uda, otworzą drzwi dla kolejnych kobiet.

Hadassah Avigdori tak wspominała swoje doświadczenia w oddziale: „Byłam jedyną kobietą wśród 20 mężczyzn. Poza swoją bronią dźwigałam apteczkę, nosze i manierki”. I dalej: „Zbieram resztkę sił, by nie zostawać w tyle za chłopakami. Szybki marsz pod górę jest ponad moje siły, ale muszę zrobić wszystko, by nikt nie zauważył mojej słabości. Potem będą tylko o tym gadać i skarżyć się na dziewczyny... Musa uprzejmie zaoferował swoją pomoc, ale odmówiłam. Nie mogę dawać pretekstu do krytyki dziewcząt”.

W czasie wojny o niepodległość Gila Ben Akiva służyła w brygadzie Harel, która walczyła w bitwie o Jerozolimę. Brygada poniosła ciężkie straty, zginęło wiele kobiet. Gila przeżyła. Chyba się sprawdziła, skoro dostała od kolegów przydomek „Jeanne” – od Joanny d’Arc. Była już wtedy dowódcą plutonu.

Flaga równości

– Kobiety, które wstępowały do Palmachu, chciały być jak mężczyźni. Chciały pokazać, że mogą robić to, co oni – mówi Geva. Dodaje, że było dla nich oczywiste, iż są równe. Choć bywało, że potem rzeczywistość okazywała się inna.

Już wiele lat po wojnie Netiva Ben Jehuda poświęciła Palmachowi kilka książek. Otwarcie pisała, jak legenda o równości mężczyzn i kobiet miała się do realiów. „Palmach wypisał na swej fladze »równość płci« i parę innych kwestii, a my, dziewczęta, miałyśmy wcielać to w życie. Musiałyśmy to zaakceptować i połknąć tę żabę” – pisała. Według niej chyba nigdy w żadnej podziemnej organizacji nie było tak wyraźnego męskiego szowinizmu.

Co trzeba jednak podkreślić, kobiety, które chciały być żołnierzami, nie robiły tego w imię równościowych haseł. Netiva Ben Jehuda wyraźnie podkreślała, że nigdy nie była sufrażystką. Dodawała jednocześnie, że była bardzo ambitna i znała swoją wartość, również tę w ogniu wojny.

Inne kobiety mówiły podobnie. „Nie zrobiłam tego dla równej pozycji kobiety w tym kraju. Chciałam po prostu tego kraju bronić. Widziałam, że nie jestem w niczym gorsza od któregokolwiek z chłopaków” – tak Rachel Markovski-Landau tłumaczyła swą decyzję, by zostać pilotką.

Nie były gorsze. Ale gdy wojna się skończyła, zdecydowano, że kobiety nie będą już wysyłane do bezpośredniej walki – choć w Izraelu obowiązkowa służba wojskowa dotyczyła (i dotyczy) zarówno mężczyzn, jak i kobiet, to miały służyć w formacjach pomocniczych. Musiało minąć kilkadziesiąt lat, by kobiety znów zaczęły trafiać do oddziałów bojowych. Dopiero w 2001 r. pierwsza kobieta została pilotem myśliwca: Roni Zuckerman, wnuczka powstańców z warszawskiego getta Cywii Lubetkin i Icchaka Cukiermana.

Ciemna strona

Wojna to czas, gdy łatwiej jest przekraczać granice płci. Potem następuje powrót do tradycyjnych ról i czasem może to być trudne. Najtrudniejsze jest jednak poradzenie sobie z traumą, jaką – bez względu na okoliczności – niesie wojna.

Netiva Ben Jehuda odeszła z wojska w 1949 r. Była zasłużoną żołnierką – nie bez powodu Arabowie nazywali ją „żółtym diabłem” i wyznaczyli za nią nagrodę. Ale podobno nie mogła sobie poradzić z tym, że podczas jednej z akcji wysadzono autobus z arabskimi cywilami. Po latach pisała, że nie czuje i nie chce czuć dumy, gdy giną ludzie. „My, zabójcy, jesteśmy ofiarami tych, którzy wysłali nas, by zabijać” – mówiła w wywiadzie.

Pilotka Dita Perah nie miała tak traumatycznych doświadczeń, ale odeszła ze służby po urodzeniu dziecka. „Ta robota nie pasuje ani do fizjologii, ani mentalności kobiety” – mówiła.

Z kolei Rivka Guber poszła do wojska, będąc już matką. Przybyła do Palestyny jako imigrantka w 1925 r. W czasie II wojny światowej – już jako 40-latka i matka trójki dzieci – dołączyła do służb pomocniczych armii brytyjskiej. W poczuciu powinności wobec kraju wychowała też synów. Obaj wzięli udział w wojnie w 1948 r. – i obaj zginęli (Efraim w marcu, Zvi w lipcu).

Resztę życia Rivka Guber poświęciła na służbę innym: uczyła dzieci w moszawach, pomagała integrować się imigrantom, spisywała relacje tych, którzy przeżyli Holokaust. Ben Gurion mówił o niej, że była wzorem oddania narodowi. Postrzegano ją jednak przede wszystkim przez cierpienie po utracie synów: była Em ha-Banim (Matką Synów). Stała się symbolem.

Kilka lat po śmierci męża Rivka Guber odebrała sobie życie. Dla kraju był to szok. „Być może cena była jednak za wysoka?” – napisała po jej śmierci jedna z dziennikarek.

Dzisiaj

Dziewczyny z Palmachu są dziś w Izraelu ikonami – nawet jeśli ich indywidualne historie są mało znane. Dr Sharon Geva podkreśla, że ważne było nie tylko to, co kobiety robiły podczas wojny o niepodległość, ale też po niej: – Budowały nowe życie, budowały państwo. To też było wyzwanie.

Dlatego kilka lat temu Sharon Geva zaczęła ze swymi studentami projekt: zamiast zaliczenia, mają napisać w Wikipedii hasło o kobiecie ważnej dla kraju. Muszą szukać źródeł, rozmawiać z ludźmi, którzy znali te kobiety. Odszukują ich historie, przywracają należne im miejsce – w końcu obok ojców założycieli Izraela były także matki. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2018

Artykuł pochodzi z dodatku „70 lat państwa Izrael