Dziecięca bezsilność

Po afrykańskim Facebooku krąży wstrząsający film, który w okrojonej wersji zamieścił na swojej stronie serwis informacyjny BBC Africa.

01.10.2018

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Widać na nim dwie kobiety z dziećmi wyprowadzane za wieś przez agresywnych żołnierzy, którzy biją je, popychają. Oskarżają je o członkostwo w islamistycznej organizacji Boko Haram. Szczególnie wyżywają się na niosącej na plecach małe, dwu-, może trzyletnie dziecko. Gdy zbaczają z drogi w busz – wiadomo już, co się stanie. Przerażające jest pozorowanie „uczciwej” katowskiej technologii: zakładanie na głowę worków i przepasek na oczy kobietom i starszej z dziewczynek.

Uznałem, że jestem winien ofiarom tej zbrodni obejrzenie filmu do końca. Że nie mogę tchórzyć, schować się za prawem do ochrony swych emocji, że choćby w ten sposób powinienem być z krzywdzonymi do końca. Do końca życia będę pamiętał przewracającą się na bok mamę i chwilę później drgania rozstrzeliwanego małego ciałka, wciąż przytwierdzonego do matczynych pleców.

Dziennikarze BBC Africa przeprowadzili drobiazgowe śledztwo, analizując każdy widoczny na filmie topograficzny detal, porównując krajobraz ze zdjęciami z Google Earth, mapami, przypuszczalnymi datami powstania budynków, oceniając, pod jakim kątem pada światło, jak długi cień rzucają ludzie, które cieki wodne widoczne są o jakich porach roku. Wrzucili też na internetowy bęben twarze zabójców, pseudonimy, którymi się do siebie zwracają, znaleźli ich społecznościowe profile. Ustalili, że rzecz miała miejsce wiosną 2015 r. we wsi Zevelet w północnym Kamerunie, a mordercy to nie żadna bandycka bojówka, lecz żołnierze sił zbrojnych tego państwa.

Kameruński rząd najpierw wypierał się wszystkiego, w końcu przyznał, że aresztował siedmiu żołnierzy pod zarzutem okrucieństwa. Niektórzy jego przedstawiciele nadal brną jednak w wypieranie się odpowiedzialności, przekonując, że zgodnie z przepisami żołnierze powinni nosić inne mundury, że to na pewno prowokacja wrogich sił mających zohydzić światowej opinii pełne poświęcenia starania kameruńskiego rządu walczącego z Boko Haram na jednym końcu kraju, a z separatystami na drugim. I zapewniając, że podejrzani jak na razie „korzystają z domniemania niewinności”.

Przypomniała mi się ta wstrząsająca scena bodaj z „Łaskawych” Jonathana Littella: esesman widzi dziewczynkę, która przerażona uciekła znad dołu śmierci i szukając schronienia przytuliła się do jego nogi. Delikatnie wyswobadza się on z objęć dziecka, bierze je za rękę i prowadzi do kata, prosząc, by „był dla niej dobry”. Przypomniały mi się opowieści z tzw. pacyfikacji wsi dokonywanych na mojej rodzinnej ścianie wschodniej w latach tużpowojennych: wojsko wyrzynało całą wieś, z niemowlakami włącznie, w ramach zemsty na odmiennej religijnie czy etnicznie społeczności. Przypomniały mi się upublicznione przez media zeznania dzieci ze śledztwa w sprawie tylawskiego proboszcza brukającego dziecięce zaufanie, czystość i niewinność, którego w zaparte bronili później (również teoriami o spisku wrogich sił) hierarchowie mojego Kościoła (i reprezentujący moje państwo krośnieńscy prokuratorzy). Przypomniały mi się dzieci, które niedawno znalazły schronienie we wspieranym przez moją fundację zambijskim domu dziecka – rodzeństwo porwane lub kupione w Kongo, następnie przemycane dalej właśnie przez Zambię, któremu powiedziano, że broń Boże nie mogą nikomu powiedzieć prawdy, bo „nie dojadą do raju”. A tam, w najlepszym wypadku, trafiliby do nielegalnej adopcji, a być może do „branży usług seksualnych”. Albo powycinano by im na sprzedaż przeszczepialne narządy.

Każda krzywda wyrządzona człowiekowi woła o pomstę do nieba. Zdecydowana większość z nas, widząc krzywdę zadawaną dziecku, zadaje sobie jednak pytanie, dlaczego owo niebo nie zwaliło nam się jeszcze na głowę. Intelektualnie to wszystko rozumiem: ludzka wolność, jej konsekwencje, nie można tego ograniczyć, bo co to za wolność, w której ktoś kasuje jakiś zakres dokonywanych przeze mnie wyborów. Tyle że nie jestem wyłącznie intelektem. I dlatego nie mam zielonego pojęcia, co jeszcze przemawia za tym, że Bóg wstrzymuje się wciąż z końcem świata. Nie wiem, być może chodzi gdzieś jeszcze tych dwóch czy pięciu sprawiedliwych, z których powodu na Sodomę nie spadł jeszcze deszcz siarki i popiołu. Godny kary jest świat zabijających się dorosłych. Nie zasługuje na istnienie świat, w którym dorośli zabijają dzieci.

Nie widzę niczego lukrowanego w scenie, w której Jezus woła dziecko i pokazując je uczniom mówi: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. To wcale nie zachęta do infantylizowania wiary, sprowadzenia jej do nakazu „bycia grzecznym”, ładnego recytowania paciorków. Dla mnie – odkąd mam do czynienia z najmniejszymi i najsłabszymi, bez swojej winy zarażonymi HIV, umierającymi z głodu, pozbawianymi godności, wykorzystywanymi, niemającymi jak się obronić, ba: próbującymi czasem w swojej czystości i ufności tłumaczyć oprawcę – jest to jeszcze jedno wskazanie, gdzie jest dzisiaj moje miejsce. Miejsce kogoś, kto chciałby być uczniem Chrystusa. Nieważne, w co ubrana jest siła: w mundur, garnitur, piuskę czy koloratkę. Jeśli bezwarunkowo nie stanę z bezsilnym dzieckiem, przy bezsilnym dziecku, nie podzielę jego dziecięcej bezsilności, wszystkie moje opowieści o trudnej walce o pokój na świecie, trosce o dobre imię Kościoła, ochronę narodowego interesu czy co tam sobie jeszcze wyrzeźbię – wszystko to będzie splunięciem Bogu w twarz. Najczystszej próby bluźnierstwem.

Nie da się być przeciwko aborcji i w jakikolwiek sposób kluczyć w sprawie pedofilii. Nie da się być „za życiem” polskich dzieci i mieć w nosie to, że kilkadziesiąt na minutę umiera na świecie z powodu współdzielonej przez całą resztę ludzkości (z nami włącznie) odpowiedzialności za taką, a nie inną alokację zasobów danych nam przez Stwórcę. Nie da się nie płakać, oglądając sceny takie jak ta opisana na początku. A patrząc na nie – nie da się już wierzyć, że jak byśmy się nie napinali (przecież ci żołnierze – wzięli narkotyki czy nie wzięli – byli pewnie przekonani, że walczą ze złem), jesteśmy w stanie jakkolwiek poukładać ten świat sami.

Marana tha! Panie, przyjdź! Wyzwól nas wreszcie od samych siebie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2018