Dyskusja nad przepaścią

Przeciwnicy in vitro zapominają, że dzieci przychodzące na świat "z probówki" są najbardziej wyczekane, wymarzone i kochane od pierwszych chwil istnienia.

02.12.2008

Czyta się kilka minut

Z uwagą przeczytałam artykuły dotyczące problemu in vitro, opublikowane w "TP" nr 45/08. Pozwalam sobie na zabranie głosu jako kobieta, która walczyła o to, by zostać matką.

Jednym z argumentów najczęściej podnoszonych przez przeciwników metody zapłodnienia pozaustrojowego jest aspekt duchowy całego procesu. Powołują się na opublikowaną przez Kongregację Nauki Wiary "Instrukcję o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania", zwaną również "Donum vitae" (dar życia). Dokument ten zawiera stwierdzenie, że nowe życie winno być owocem aktu miłości małżonków-rodziców, a nie wynikiem skomplikowanych technik laboratoryjnych. Odwołuje się również do pojęcia godności człowieka i godności przekazywania ludzkiego życia.

Można by zatem sądzić, że zdaniem Kościoła "akt miłości małżonków" sprowadza się do sypialni, natomiast wspólna walka o dziecko, o możliwość jego urodzenia i wychowania, walka pełna poświęceń, wyrzeczeń, zwątpienia, ale również radości, jeśli zakończy się szczęśliwie - aktem miłości małżonków nie jest. Jest natomiast dowodem samolubności i pychy. A technika in vitro, w przypadku której cała uwaga rodziców ogniskuje się na akcie poczęcia, jest mniej godnym sposobem przekazywania życia niż np. gwałt albo nieodpowiedzialna, przypadkowa "wpadka".

Przeciwnicy in vitro zapominają, że dzieci przychodzące na świat z pomocą technik laboratoryjnych są prawdopodobnie potomstwem najbardziej wyczekanym, wymarzonym i kochanym od pierwszych chwil istnienia. To w tym przypadku "akt miłości małżonków" wyraża się najpełniej i najbardziej świadomie.

Po in vitro nie sięga się dla zachcianki. Nie z nudów ani nie po to, by wybierać, czy dziecko będzie miało oczy zielone, czy niebieskie. Biorąc pod uwagę wysoki koszt operacji, wielość wyrzeczeń, jakie czekają oboje przyszłych rodziców, a także niewysoką skuteczność tej metody, decydują się na nią ludzie naprawdę zdesperowani - ci, którym nie pomogły inne, mniej inwazyjne metody.

Czy stosowanie osiągnięć nowoczesnej medycyny zawsze jest złe? Czy wobec tego nie powinno się zakazać stosowania ich również w innych przypadkach, np. do zwalczania raka albo sztucznego podtrzymywania procesów życiowych u osób w stanie śmierci klinicznej?

Przeciwnicy argumentują, że lekarze nie leczą bezpłodności, a jedynie sztucznie wywołują u kobiety stan ciąży. Ale podobnie sztuczną ingerencją jest operacja usunięcia raka. Nowotwór nie znika tu przecież za sprawą kuracji, ale mechanicznego zabiegu, który wcale nie daje pewności, że nie zdarzą się nawroty.

Często zapomina się, kogo dotyka problem bezpłodności. Obecnie jest to głównie przypadłość męskiej części populacji (problemy te ma co czwarty mężczyzna na świecie). Wbrew powszechnej opinii laików bezpłodność nie wynika z emancypacji kobiet, z ich skupienia na karierze zawodowej i odkładania rodzenia dzieci na później. W przypadku męskiej bezpłodności nieskuteczna okazuje się również proponowana i akceptowana przez Kościół metoda tzw. naprotechnologii [pisała o niej w "TP" nr 39/2008, Jolanta Brózda-Wiśniewska - red.].

Kolejnym argumentem "przeciw" jest sytuacja kobiety, która kilkanaście razy musi poddawać się procedurom medycznym, kilkanaście razy budzone są jej nadzieje i tyleż razy przeżywa rozczarowanie. Nie sposób się z tym nie zgodzić, można jednak założyć, że osoby decydujące się na tę metodę przeżywały rozczarowania już wcześniej. A przy tym in vitro daje nie tylko nadzieję, ale też wielokrotnie potwierdzoną sukcesem, realną szansę na uzyskanie potomstwa.

Kolejnym argumentem przeciwników jest to, że in vitro niesie za sobą tzw. nadprodukcję embrionów, które mogą obumrzeć albo zostać celowo zniszczone. Ale przed przystąpieniem do zabiegu rodzice w konsultacji z lekarzem mają możliwość podjęcia decyzji dotyczącej liczby komórek jajowych, które zostaną wykorzystane do produkcji zarodków. Mogą zdecydować się na użycie jednej lub dwóch komórek, co nie pociągnie za sobą nadprodukcji em­brionów. Muszą jednak mieć świadomość, że obniża to szanse na uzyskanie zarodków: proces połączenia komórki jajowej z plemnikiem nie zawsze kończy się powodzeniem. A wtedy cały kosztowny proces przygotowań trzeba przeprowadzić kolejny raz. To właśnie dlatego lekarze sugerują, aby wykorzystać jednorazowo wszystkie uzyskane od kobiety jajeczka, których zazwyczaj jest ok. dziesięciu.

Warto przypomnieć, że w naturalnym cyklu również dochodzi do obumierania embrionów. Bardzo często zdarza się, że dochodzi do zapłodnienia, ale rozwijająca się komórka nie zagnieżdża się w macicy i zostaje wydalona z organizmu. Wtedy kobieta nawet nie zdaje sobie sprawy, że przez chwilę nosiła w sobie życie. Trudno nazwać taką sytuację aborcją.

Jak więc traktować osoby, które podjęły decyzję o poddaniu się metodzie in vitro? Czy faktycznie my wszyscy - a jest nas coraz więcej - jesteśmy samolubni, próżni i odrzucamy nakazy religijne? Czy walcząc o własne dzieci, stoimy po stronie życia, czy po stronie śmierci? Dla Kościoła to trudny dylemat. Najgorzej, jeśli przy ocenie naszego postępowania oddziela się Wiarę od Nadziei i Miłości. Powstałą przepaść ciężko będzie potem zasypać.

Autorka artykułu wraz z mężem starała się o dziecko przez pięć lat. Zapłodnienie metodą in vitro udało się za pierwszym razem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2008